Bezpartyjni są największą siłą społeczną

Ta strona nadal uzupełniana na bieżąco. Zapisy archiwalne z kampanii prezydenckiej pozostały, były prowadzone do 2 lipca 2010 r..

Marzy mi się, by Polska była traktowana przez polityków jako dobro najwyższe, by nie dominowały partyjne i partykularne interesy, a sprawy Ojczyzny były codzienną troską polskich władz i parlamentarzystów.

 

Dobro kraju to dobro jego obywateli, więc dlatego zarówno sprawy każdego człowieka jak i całych społeczności muszą być obiektem szczególnej troski. Marzy mi się, by wzajemny szacunek i życzliwość jednego do drugiego oraz jednych do drugich były podstawową normą człowieczeństwa.

 

Od 3 maja 2010 nurtowała mnie myśl o powołaniu na prawicy nowej partii, takiej nie wodzowskiej i nie kanapowej, zdolnej do dialogu i przeprowadzenia koniecznych reform. Mnie to nie wyszło, bo po katastrofie smoleńskiej na zebranie 100 tyś. głosów było za mało czasu. Pałeczkę  w 2015 przejął Kukiz, ale czy się nie zmieni, czy znów polityka będzie  dla niego waniejsza od przyzwoitości ?

 

***

20 grudnia 2023. Długo nie pisałem. Latem sprzedawałem swoje książki, a i pracy w ogrodzie (13 000 m2)miałem sporo. W zbliżających się wyborach nie chciałem zabierać głosu, bo nie jestem ani z PiS, ani z PO, a jako prezes Stowarzyszenia Pisarzy Polskich Gdańsk zawsze hołdowałem zasadzie, że pisarze powinni zasypywać te makabryczne podziały polityczne, jakie są, a nie dodatkowo je podgrzewać. Stało się, jak się stało. Ubolewam jedynie nad tym, że Polacy dali się zmanipulować, że w referendum ze względu na brak do 50% nie przeszły tak bardzo życiowo ważne sprawy Polski. Po prostu zaprzepaszczono dziejowe interesy Ojczyzny, a przyjmowanie nielegalnych emigrantów ( nie wojennych, nie prześladowanych w ich krajach i też nie tych, którzy chcą pracować w krajach europejskich i chcą się asymilować) jest wielkim błędem. Wszystkie cztery punkty referendum były ważne, a ich społeczna aprobata byłaby nie tylko ważna dla Polski, ale też drogowskazem Europy w tym błędnym kole.

***

10 lutego  2023 - to rocznica kilku wydarzeń w historii Polski.  Chronologicznie czasowo wspomnę o trzech najważniejszych, o których pisałem w moich książkach:  - Zaślubiny z Morzem, otrzymanie praw miejskich Gdyni, główna zsyłka na Sybir. W 103 rocznicę "Zaślubin Polski z Morzem"  na ważnych historycznych  uroczystościach w Pucku zostałem udekorowany  "Odznaką Honorową Pamięci 66 Kaszubskiego Pułku Piechoty im. Marszałka Józefa Piłsudskiego".  Dziękuję! To było na  wniosek Piłsudczyków, Oddziału w Kartuzach pod tym imieniem.  O udziale 66 Pułku Kaszubskiego im. Józefa Piłsudskiego w wojnie bolszewicko-polskiej 1920 pisałem w pierwszym tomie "Kaszubskie losy". Pewnie też bym o tym nie wiedział, ale jako z  pisarzem skontaktował się ze mną w tej sprawie ś/p Marian Hirsz, którego członek rodziny, Jan Hirsz,  był dowódcą kompani tego pułku, bym to opisał. Rodzinne pamiętniki i wspomnienia ratują wiele od zapomnienia!  To dzięki Kaszubie, Marianowi Hirszowi, poznałem historię 66 Pułku i jako pierwszy po wojnie dokładnie ją opisałem. To dopiero po mojej książce  Zrzeszenie Kaszubsko Pomorskie przypomniało sobie o tych wydarzeniach, zrobiło przedruk broszurki z 1929 roku, a dziś jest to sztandarowy temat do chwały i przypomnienia. W Żukowie został odsłonięty pomniki Jana Hirsza (byłem na odsłonięciu razem ze ś/p Marianem Hirszem). Jeszcze raz dziękuję, że został doceniony ten mój wkład w kaszubską pamięć historyczną!

***

16 grudnia 2022 jako wydawca odebrałem z drukarni książkę młodej pisarki ukraińskiej, Mariii Kamenskiej, "Bliscy nieznajomi". Jest to zbiorek dziesięciu ciepłych opowiadań o miłości i przyjaźni napisanych jeszcze przed wybuchem wojny na Ukrainie (dwa opowiadania są też po ukraińsku). Całość książki w PDF będzie również zamieszczona na stronie Stowarzyszenia Pisarzy Polskich Gdańsk (sppgdansk) w folderze "Nasze książki w PDF", gdzie jest wiele innych ciekawych książek nie tylko pisarzy z Pomorza.

Autorka tak pisze we wstępie do książki: "Bliskość nie dzieli ludzi na swoich i innych. Nie obchodzi jej, jak długo trwa znajomość: lata, miesiące, tygodnie czy minuty. Zakrywa głowę bez pytania o pozwolenie, jako niewidzialna, ale nieodparta siła. Poprzez spojrzenia, dotknięcia, listy, a nawet zeszyty. I nagle nieznajomy staje się swoim, najbliższym, najdroższym na świecie. Przyjacielem, aniołem, nauczycielem lub ukochaną osobą. A na pewno tym, z którym chcesz się dzielić sobą, swoim sercem, swoimi uczuciami. Z kim chcesz znaleźć i podzielić się radością życia. Ten zbiór zawiera 10 opowiadań, w których odbywają się ważne bezcenne spotkania, które napełniają życie bohaterów sensem, czułością i miłością".

***

Pod koniec lata zostałem powiadomiony o przyznaniu mi odznaczenia "Zasłużony Kulturze Gloria Artis".  Do Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego należało podać, gdzie i kiedy chciałbym otrzymać ten zaszczytny medal. Na początku jesieni trudno mi było znaleźć godną do tego uroczystość. Dla mnie najważniejszą, choć trochę odległą, było Święto Szkoły Uniwersytetu Morskiego w dn. 8 grudnia. W tej uczelni pracowałem jako wykładowca i oficer na statkach szkolnych około 25 lat, więc było to właściwe środowisko (4 lata oficer na Darze Młodzieży). Rektor Uniwersytetu (były mój student) wyraził zgodę, by podczas uroczystości szkoły była też moja uroczystość. Gloria Artis jest ważnym odznaczeniem za zasługi dla kultury, a ludzie morza, choć też często są autorami książek, mają mniej czasu na działalność w sferze kultury. Może dlatego jestem pierwszym kapitanem żeglugi wielkiej jako prezes Stowarzyszenia Pisarzy Polskich i pierwszym, który otrzymuje Gloria Artis. W GALERIA zamieszczę trochę zdjęć zrobionych przez Cezarego Spigarskiego, a tu tylko zwiastun. Część zdjęć z szerszym opisem uroczystości jest też zamieszczonych na stronie Stowarzyszenia Pisarzy Polskich Gdańsk (sppgdansk) w Aktualnościach. 

                                       

***

We wtorek 21 czerwca o godzinie 17.30, na pokładzie Daru Pomorza w Gdyni, odbędzie się wodowanie czternastej książki Józefa Franciszka Wójcika „Cząstki z pamiętnika”. Autor jest komandorem marynarki wojennej oraz kapitanem żeglugi wielkiej, pełni także funkcję prezesa gdańskiego oddziału Stowarzyszenia Pisarzy Polskich.

 

Laudatorem wspomnień autora z pobytu w Marynarce Wojennej będzie adm. Czesław Dyrcz. Laudację dotyczącą pobytu autora, jako wykładowcy, w Wyższej Szkole Morskiej (obecnie Uniwersytet Morski w Gdyni), a także rejsów na statkach szkolnych i pływania pod obcymi banderami, wygłosi kpt ż.w. dr Andrzej Królikowski. Walory literackie książki i twórczości autora – jako pisarza i dziennikarza – poruszą laudatorzy: prof. Tadeusz Linkner i prof. Kazimierz Nowosielski.

Matką chrzestną podczas wodowania będzie młoda pisarka z Ukrainy, MarijaKamenska.

 

Honorowy patronat nad uroczystością objęli: Stowarzyszenie Kapitanów Żeglugi Wielkiej, Stowarzyszenie Pisarzy Polskich, Uniwersytet Morski w Gdyni, Akademia Marynarki Wojenneji, Prezydent Miasta Gdyni Wojciech Szczurek.

 

Prowadzenie spotkania – Andrzej Dąbrowski, przerywniki muzyczne –SoloBand.

 

***

Październik 2021 - portal "Głos Gdyni ", na którym w Bibliotece Kwarantanna były do bezpłatnego pobrania w PDF książki przesyłane przeze mnie z powodów zdrowotnych w redakcji przestał działać. Szkoda, bo było tam blisko 70 książek  z całej Polski, a każda miała swój licznik odwiedzin. W sumie w okresie pandemii ponad 150 tyś. wejść, a więc chyba najbardziej odwiedzana biblioteka. Moich książek było tam dziewięć. "Argentyna" miała 5 237 odwiedzin, a "Kaszubskie losy" t. I blisko 5 tyś. Nawet najpóźniej zamieszczony brudnopis  "Cząstka z pamiętnika", jeszcze przed ukazaniem się w formie papierowej, miał około 600 wejść. Szkoda, że ten portal padł!!! Najpierw ksiąki publikowałem na stronie Stowarzyszenie Pisarzy Polskicch Gdańsk w stworzonym przeze mnie folderze "Nasze książki w PDF". Początykowo wszystkie pozycje były na obu portalach, ale ten w "Bibliotecce kwarantanna" ze względu na większe możliwości serwera był bardziej bogaty, więcc dlatego dalsze książki publikowałem tylko na Głosie Gdyni, który niestety padł. Dobrze, że choć w skromniejszej wersji większość zamieszczonych PDF-ów na stronie sppgdansk pozostała i nadal można je czytać. Ponieważ nadal tą stronę prowadzę, więc w wolnym czasie "Cząstka z pamiętnika" też tam będzie zamieszczona.

W połowie września 2021 została wydana czternasta z moich książek " Cząstka z pamiętnika" Zróżnicowanie tematyczne pozwala na zaszeregowanie „Cząstki z pamiętnika” do kilku rodzajów książek. Z pewnością jest to książka biograficzna, podróżniczo-przygodowa o bardzo wielu wątkach marynistycznych i bez wątpienia jest zapisem historycznym z życia Polaków od zakończenia II wojny światowej do końca 2020 roku. Niezwykle zróżnicowana forma przekazu: wspomnienia, opowiadania, rozmowa samego z sobą, a także felietony i fragmenty rodzinnych pamiętników. Tak, to tylko mała cząstka, cząsteczka z pogmatwanego życiorysu, choć każdy życiorys jest przecież niepowtarzalny, najważniejszy i jedyny dla każdego. Chyba jednak jest niewielu, którym życie od kołyski przez dziesiątki lat ciągle gotowało tak niezwykłe doświadczenia. „Cząstka z pamiętnika” obejmuje wspomnienia z całego świata, ze wszystkich kontynentów i dziesiątków krajów. Łatwy język narracji często jest jednak zawoalowany i zmuszający do myślenia, a barwne opisy przyrody i z życia na morzu to dodatkowy walor książki niemniej ważny od wspomnień człowieka, który wbrew zamiłowaniom został uwikłany w polityczną rzeczywistość.

11 września 2021 odbyło się Walne Zebranie Sprawozdawczo -Wyborcze Stowarzyszenia Pisarzy Polskich Oddział Gdańsk. Ponownie zostałem wybrany prezesem, tym razem jednogłośnie. 

 24. 12. 2020

Niech to Boże Narodzenie przyniesie nam nową nadzieję na życie Bardziej, uważnie kochając innych i mądrzej - siebie. Bo kto kocha - małe temu ogromnieje i lada promyk zolbrzymia nadzieję. (Norwid)
 
By lepszy był Nowy Rok 2021, oczywiście w Zdrowiu i spełnionych wszelkich marzeń, przeciw temu czasowi, który nas doświadcza ..., życzy:
                                                                            Józef Franciszek Wójcik
 

24 10 2020          Beznadziejna beznadziejność.

Aborcja nie jest tylko sprawą kobiet, bo nie żyjemy w filmowej „Seksmisji” lecz w realu i ten problem, szczególnie w rodzinie, generalnie dotyka zarówno kobiety jak i mężczyzn. Trzy ustawy aborcyjne wypracowane w tej sprawie w kompromisie społecznym obowiązywały blisko trzydzieści lat i nie powinny być procedowane. Już wcześniejsi prezesi Trybunału to zauważyli (zarówno Zoll jak i Rzepliński), ale tego tematu nie ruszali. Obecny TK – szczególnie w sytuacji pandemii –  rozpatrując ustawy w zgodności z Konstytucją wykazał się brakiem wyobraźni następstw tej decyzji. Uważam, że tych ustaw, choć może ułomnych, nie należało roztrząsać. Trudno jest się pogodzić z tym wyrokiem, a przede wszystkim z jego konsekwencjami w sytuacji obciążenia płodu ciężkimi wadami. To usprawiedliwia protesty, ale nie usprawiedliwia agresji, wulgaryzmu, ataków na kościoły, postulatów do obalenia rządu, niszczenie pomników, a przede wszystkim w okresie pandemii nie upoważnia do narażania życia innych na wielką skalę.  Obserwując przebieg demonstracji odnoszę wrażenie, że prawa aborcyjne (artykułowane jako prawa kobiet) w tych protestach są coraz mniej ważne i zostały zdominowane przez rozgrywki polityczne. Cały partyjny konglomerat wykorzystuje gniew i frustracje ludzi głównie do zbijania kapitału politycznego. Gniew kobiet i młodzieży, umiejętnie podsycany i manipulowany medialnie, jest też przykrywką zadymy światopoglądowej.  Gdyby politykom chodziło o dobro kobiet i całego społeczeństwa, zgodnie szukaliby rozwiązań prawnych do usankcjonowania aborcji wynikającej z badań prenatalnych, bo nie ma innej drogi w rozwiązaniu tego problemu. Postulaty „Wypier….ć”, „To jest wojna”, „Będziemy demonstrować aż ta władza upadnie” pokazują główny cel tych zamieszek. „Chcemy dymisji rządu i powołujemy radę Konsultacyjną jak na Białorusi” –  to jakaś farsa, gdy porównuje się Polskę do Białorusi. Jarosław Kaczyński jako prezes partii PiS, która delegowała do TK osoby o kontrowersyjnych poglądach w pełni ponosi odpowiedzialność za sprowokowanie protestów. Z kolei podsycanie, eskalacja i brutalność to już głównie interes partii opozycyjnych i innych środowisk. Z oburzeniem potępiam ataki na kościoły. Niszczenie świątyń świadczy o  całkowitym upadku moralnym i cywilizacyjnym. Okrzyki „to jest wojna” i podrygiwanie przy tym w takt Poloneza świadczy o całkowitym braku zrozumienia czym jest wojna. Brakuje też wyobraźni, bo dążenie do politycznej „rozpierduchy” w tych trudnych czasach może dla Polski zakończyć się tragedią. Nie zgadzam się też z postulatem „Aborcja na życzenie”, bo aborcja nie może być środkiem antykoncepcyjnym.

Media poinformowały, że prezydent Andrzej Duda złoży projekt ustawy o dopuszczeniu aborcji letalnej. Wreszcie! Projekt trafi do Sejmu i obawiam się, że partyjne walki plemienne nadal będą ważniejsze od słusznych protestów kobiet i społeczeństwa.  Mając na uwadze napiętą sytuację, jaka powstała po wyroku TK, dobro kobiet i kraju, ale też sytuację gospodarczą związaną z rygorami sanitarnymi - pisarze i twórcy kultury powinni wzywać środowiska polityczne do współpracy parlamentarnej w celu pilnego wypracowania rozwiązań prawnych przywracających aborcję letalną. Takie pismo wystosowała już Naczelna Rada Lekarska.

 Postscriptum:

 Ja ze swej strony części fanatycznych polityków partyjnych, dla których doktryny partyjne są ważniejsze od dobra Polski i Polaków (zaznaczam - tylko części, a nie ogółowi uczciwych parlamentarzystów)  dla przypomnienia dedykuję balladę barda „Solidarności” Jacka Kaczmarskiego:  "Cyrk robicie w parlamencie tyle lat, i kłócicie się zawzięcie w masie braw,  ja nie jestem demokratą, mam wspaniałą radę na to – a wykopać was do mniej państwowych spraw! Może w kraju będzie lepiej, gdy się skóry wam przetrzepie, konstytucja konstytucją - batem bat!"

 

27 sierpień 2020 Czas Orwella (list do Zarządu Głównego SPP)

Plemienna walka polityczna w opluwaniu się nawzajem nie ma nic wspólnego z kulturą, a wręcz odwrotnie. Nie zamierzam się do tego włączać po żadnej ze stron. Na szczęście żyjemy już w demokratycznym państwie, gdzie społeczeństwo wybiera władze i te państwowe, i te lokalne, więc trudno obrażać się na wybór większości. Największym złem dla Polski jest fanatyzm partyjny, który dzieli ludzi, rodziny i jest medialnie intensywnie podsycany. Podczas zaborów pisarze podtrzymywali ducha narodu, potem przeciwstawiali się (choć niektórzy afirmowali) zniewolenie systemów totalitarnych, a jakie zadanie jest na dziś? Myślę, że należy przypomnieć słowa Bismarcka – „Dajcie Polakom rządzić, a sami się wykończą”.

Nie popadajmy w absurdy i nie chowajmy głowy w piasek. Statut SPP jasno określa poszanowanie poglądów drugiego człowieka, a nie narzucanie drugiemu preferencji politycznych. Dziś podstawowym zadaniem twórców kultury i polskiej inteligencji jest zasypywanie podziałów, a nie odwrotnie. Czy zadaniem pisarzy ubiegających się o wsparcie wydania swego dzieła, a następnie branie udział  w konkursach literackich bądź promocji, jest sprawdzanie i kontestowanie wyborów władz w miastach, sejmikach wojewódzkich i w Polsce? To jakiś absurd!!!. Nigdy nie powinniśmy sprawdzać, wstydzić się, czy też oburzać, z mandatu obecnie jakiej partii jest władza dająca wsparcie finansowe twórcy lub nagrodę literacką. Np. – na Wybrzeżu od lat funkcjonują nagrody literackie „Costerina” w Kościerzynie i „Gryfa Pomorskiego” w Wejherowie, a władze w tych miastach przez te wiele lat pochodziły z wyborów większości różnych partii. Nigdy tego wcześniej nie śledziłem i w ogóle, choć jest blisko, nie mam zielonego pojęcia, jak wygląda to dziś. Czy to nie absurd, że ktoś uważa, że nie należy przyjmować nagrody tam gdzie z wyboru rządzi aktualnie PiS, lub PO, a jeszcze ktoś inny jest fanatycznym wrogiem PSL,  lewicy, lub Wiosny? I to jest właśnie czas Orwella. 

Nigdy nie należałem do żadnej partii politycznej, zawsze miałem luksus swojego zdania, więc teraz tym bardziej nie zamierzam tego zmieniać. Nie obawiam się, że ktoś mnie posądzi o wspieranie przez OG SPP  jakiejkolwiek opcji politycznej, bo moje stanowisko w tej sprawie – „Kultura nas łączy” – jest znane, również prominentnym politykom wszelkiej maści. Najwymowniej potwierdza to fakt, że podczas dwóch kolejnych wyborów byłem kandydatem niezależnym do Senatu mając za każdym razem tylko dwóch konkurentów – jeden z PO, drugi z PiS. To,  że za każdym razem bez żadnego plakatu lub bilbordu, bez wydawania pieniędzy pozwoliło mi uzyskać 18 705 głosów i blisko 18,5 tyś. najlepiej świadczy o tym, że społeczeństwo jest już zmęczone wojną polsko-polską. Dziś zadaniem twórców kultury jest odcinanie się od fanatyków politycznych, zasypywanie podziałów, a nie chowaniem głowy w piasek.

Z poważaniem, J.F. Wójcik

 

15 styczeń 2020 Byłem bardzo naiwny i cakowicie się pomyliłem pisząc moje odczucia 13 listopada 2019. Tak to jest, że "każdy sądzi według siebie", a jeśli jesteś uczciwym  i prostolinijnym człowiekiem, któremu dobro Ojczyzny i Polakówe leży na sercu, to słowa drugiego Polaka w tych najważniejszych dla Polski sprawach przyjmujesz z ufnością i ze zrozumieniem dobrych intencji. I tu się pomyliłem. Nadal jest totalna władza, totalna opozycja i tylko i wyłącznie głosy z tuby  partii politycznych. Kandydaci niezależni do Senatu to bzdura! Senatorowie spoza Koalicji - sądziłem, że w sprawach ważnych będą kierować się rozsądkiem - to też tylko koalicja przeciw PiS (nie identyfikuję się ani z jednymi, ani z drugimi). Zamiast " chwiejnej równowagi PiS-PO stały się okopy na śmierć i życie w partyjnych rozgrywkach. A Gdzie jest Polska, a gdzie dobro Polaków? - To już chyba nie ma znaczenia!!!

13 listopad 2019 Dobrze się stało, że marszałkiem Senatu został wybrany człowiek z opozycji, a jeszcze bardziej ważnym jest brak przewagi obu zwaśnionych stron. Ta chwiejna równowaga PiS -PO w Senacie  na jednych i drugich wprost wymusi rozwagę w poczynaniach, większą odpowiedzialność w wypowiedziach, a przede wszystkim totalna opozycja i totalna władza zostały znacznie ograniczone. Bardzo mi się podobało wystąpienie nowego marszałka. Jego gest i słowa "zwyciężyła demokracja" najlepiej odzwierciedlają sytuację. Ta chwiejna równowaga, że nawet jeden głos może przeważyć w jedną lub drugą stronę, to najlepszy szlaban dla rozgrywek partyjnych. Teraz na pewno staną się bardziej ważne dobre decyzje dla kraju i Polaków. Choć w wyborach do Senatu nie przeszedłem, to jednak jestem zadowolony, że stało się, jak się stało.

***

15 październik.2019 Serdecznie dziękuję wszystkim, od których otrzymałerm głosy poparcia w wyborach. Uzyskałem 18 233 głosy, ale to za mało, bo partyjni konkurenci z KO i z PiS mieli znacznie więcej. Po prosto ludzie nadal głosują partyjnie, to znaczy na PO byle nie na PiS i odwrotnie. Ten jednomandatowy okręg wyborczy to w zasadzie taka ściema - raz, że kandydat bezpartyjny i niezależny musi zebrać około 25 razy więcej podpisów od kandydatów partyjnych, by się zarejestrować, a dwa, że społeczeństwo tak jest ogłupiane przez media i przesączane nienawiścią jednego plemienia do drugiego, że do Senatu też ludzie głosują na zwaśnione partie, a nie na człowieka. PiSowi i PO chyba bardzo zależy, by wzajemne kłótnie nakręcały im elektorat i dlatego nie robiono w mediach nic, żeby ludziom wytłumaczyć jaka jest istota jednomandatowych okręgów wyborczych, a wręcz odwrotnie. To ogłupianie trwa nadal, bo opozycja i ich media prawie natychmiact ogłosiły, że mają większość w Senacie, jakby zapominając o 4 kandydatach niezależnych (PiS i opozycja mają dokładnie po 48 senatorów). Pewnie to i dobrze, że PiS nie zdominował Senatu i równie dobrze, że totalna opozycja tak samo.  To może spowodować, że w Senacie większą rolę będzie miał rozsądek i dobro kraju, a nie interesy partyjne i wzajemne kłótnie. Nic dziwnego, że jedni i drudzy chcą mieć większość w Senacie.  Dopiero teraz widać, że ta pogardzana Izba ma również znaczenie i że każdy głos rozsądku w jej ławach jest ważny. Jeśli nikt z tej czwórki nie da się przekupić, a przynajmniej dwóch pozostanie wiernych zasadzie, że w głosowaniach nie będą się kierowali partyjną polityką zwaśnionych plemion lecz tylko dobrem Polski, Polaków i Człowieka, to też będzie dobrze. Szkoda tylko, że w gronie tych "niezależnych" są też tacy, którzy z tą niezależnocią nie mają nic wspólnego, że to było tylko bałamucenie wybotców. Jestem przekonany, że znajdą się jednak głosy niezależne, które pozostaną wierne społeczeństwu i  będą uśmierzać zapędy fanatycznych wojowników jednych i drugich. Ja bym zawsze tak postępował i popierał dobre decyzje zgodnie z rozsaądkiem i sumieniem, niezależnie od tego, z jakiej partii pochodzi projekt.

11 październik 2019. Link z ostatniego wywiadu : https://www.youtube.com/watch?time_continue=168&v=VIHaotB33IY

1 październik - link Kornel Morawiecki, moje wspomnienia:  https://glosgdyni.eu/kornel-morawiecki/

29.09 2019  Radio Gdańsk na 1 pażdziernika zaproponowało radiową debatę kandydatów na senatora z Gdyni i powiatu puckiego, ponieważ w Trójmieście jest to jedyna lista, gdzie PiS i PO ma dodatkowo bezpartyjnego konkurenta. Podobna sytuacja na Pomorzu jest jeszcze tylko w okręgu 63  (powiaty: bytowski, chojnicki, człuchowski, kartuski, kościerski). Niestety moi konkurenci, bilbordowi celebryci, wypchali się sianem i stwierdzili, że nie mają czasu. Być może nie mieli czasu na uzgodnienie ze swoimi plemiennymi centralami, co mają powiedzieć, lub obawiali się, że zabraknie im argumentów w debacie ze mną, czyli z osobą bezpartyjną znającą życie i problemy morskiej stolicy Polski. W ubiegłych wyborach było identycznie, ale mimo to ludzie dali się jeszcze nabrać na hasła z bilbordów i głosowali w większości negatywnie, tj.  przeciw PiS lub przeciw PO, a nie na człowieka. Przypominam do Sejmu głosuje się na partie polityczne, a do Senatu na Człowieka!!! Poniżej zamieszczam link z mojego wywiadu dla Głosu Gdyni:   https://glosgdyni.eu/wywiad-z-pojedynek-na-klonice/  

19 09 2019 Fragmenty programu wyborczego.  

Partie prześcigają się w obiecankach wyborczych, która więcej da. Oba wrogie plemiona wprawdzie od lat toczą walkę na śmierć i życie w wojnie polsko-polskiej, ale aż tyle łupów żadne z nich nie zgromadziło, by spełnić te obietnice z partyjnych pieniędzy. Więc z czyjej to będzie kieszeni i jakie będą tego skutki? Z kieszeni przedsiębiorców, czy społeczeństwa? Cel byśmy więcej zarabiali oczywiście jest jak najbardziej zbożny, ale na drodze obiecanek i partyjnych kłótni wyborczych na niewiele się zda. Partyjni fani jednych i drugich przyjmują te „programy wyborcze” bezkrytycznie i z radością, ciesząc się z obietnic.  

Ja po zarejestrowani się jako kandydat na senatora z Gdyni i powiatu puckiego mam w programie kwotę nie do przebicia i na pewno bardziej pewną. Zaletą tej mojej propozycji jest również to, że nie będzie to z czyjejś kieszeni, że nie spowoduje inflacji, a wręcz odwrotnie. Po prostu są same superlatywy i świetlana przyszłość dla moich wyborców! W spadku od Onufrego Zagłoby otrzymałem bowiem nie tylko Inflanty, ale również Niderlandy. Testament jest prawomocny więc po sprzedaży lub oddaniu w lenno tych bogatych ziem pieniędzy wystarczy, by każdy pracujący w Gdyni i w powiecie puckim otrzymał stały dodatek do pensji 10. 000 zł, a emeryci dodatkowo po 5.000 zł każdego miesiąca. To spowoduje, że w Okręgu Wyborczym 64 do Senatu bezrobocie będzie zerowe, bo każdy będzie chciał pracować, by takie pieniądze otrzymać. Przedsiębiorcy przy tak wielkiej chęci do pracy będą rozwijali swoje najśmielsze marzenia, bo przecież te wysokie zarobki nie będą ich kosztem. Gdynię, Puck, Władysławowo i Hel czeka okres rozwoju znacznie większy, niż było to w latach dwudziestych i trzydziestych razem wziętych. Pieniędzy wystarczy też na ściągnięcie lekarzy z Białorusi i Ukrainy, by całkowicie zlikwidować  w Okręgu 64 kolejki do lekarza. Nie wiem tylko, jak pokonać państwową biurokrację, bo to jest głównie domeną Sejmu, ale w Senacie będę o tym nieustannie monitował. Ubolewam tylko nad tym, co mówi wielu młodych i wyjeżdża za granicę: - „W Polsce po prostu żyć się nie da i nie ze względu na zarobki, ale ze względu na biurokrację. Jest absurdalne prawo, a niemal każdy urzędnik robi wszystko, by pokazać jaki on jest ważny. Po prostu mentalność „czynownika” i w tym bałaganie prawnym nadal kwitną komunistyczne nawyki”.

W swym krótkim programowym zarysie nie wspominam o gospodarce morskiej, o kulturze i o Polonii za granicami kraju, bo to jest oczywiste i zapisane w wielu moich książkach. Nie ulega wątpliwości, że jako komandor, kapitan żeglugi wielkiej, wieloletni wykładowca i starszy wykładowca Wyższej Szkoły Morskiej (obecnie Uniwersytet Morski) w  sprawach problematyki morskiej jestem bardziej obeznany od każdego posła i senatora. Jako aktualny prezes Stowarzyszenia Pisarzy Polskich Gdańsk i członek Zarządu Głównego SPP w Warszawie też mam pełne rozeznanie w bolączkach kultury. Gdy dodam do tego, że jestem świetnie rozeznany w tematyce historycznej (napisałem sześć książek o tej tematyce, z czego po trylogii „Powrót na Kresy” była prostowana encyklopedia, posiłkowane dwie prace magisterskie, a nawet zapoczątkowana praca doktorska, z kolei po napisaniu trzech książek o tematyce kaszubskiej otrzymałem nagrodę literacką, gdzie dwie z nich zostały zakupione jako lektura do szkół) to moje spektrum kompetencji i w tych zagadnieniach jest nie do osiągnięcia dla większości polityków zasiadających od lat w Sejmie i w Senacie. Często dziwię się i nie mogę zrozumieć, dlaczego Polacy wybierają za swych reprezentantów do parlamentu numery na listach, „bilbordowych celebrytów”, którzy przez wiele kadencji oprócz „pierdzenia w stołek” i gadania frazesami żadną  inną pracą się nie splamili. Zakończę krótko parafrazując Sztaudyngera, co zawsze będę przestrzegał: - 1 „nie należy mieć za drania tego, który jest innego zdania”, a po drugie, w Senacie zgodnie ze swoją naturą będę zawsze kierował się rozsądkiem, dobrem Ojczyzny i Polaków: -  2 „siedź w kącie, przysrają cie” – ten cytat Sztaudyngera na szczęście mnie nie dotyczy, bo zawsze w swym życiu miałem odwagę i luksus własnego zdania, więc siedzieć w kącie nie zamierzam.

Dodatkowo adres linku pełniejszego opracowania:  https://glosgdyni.eu/siedziec-w-kacie-nie-zamierzam/  oraz:

https://www.facebook.com/groups/117289441640982/permalink/2334897299880174/

*

Na pokładzie Daru Pomorza w Gdyni 17 września o 17.00 będzie wodowanie dwóch książek niezwykłego zestawienia autorów: - prezesa Stowarzyszenia Pisarzy Polskich Józefa Franciszka Wójcika (pierwszy kpt. ż. w. prezesem SPP w 100-letniej historii związków i stowarzyszeń pisarskich) oraz jego wnuczki Kingi Wysockiej (uczennicy siódmej klasy, która w 2018 r. na Mistrzostwach Świata w USA została wicemistrzynią świata w spontanicznym rozwiązywaniu zadań – spontan w Odysei , a w bieżącym roku podobny krążek zdobyła na mistrzostwach Europy w Sankt Petersburgu). Obie książki są bajecznie kolorowe i oprócz przygód zawierają "perełki historyczne". Matką chrzestną podczas wodowania książki Józefa Franciszka Wójcika "Argentyna" będzie jego wnuczka, Kinga Wysocka, chyba najmłodsza matka chrzestna podczas wodowania, natomiast  matką chrzestną książki "Kinga i Kasia w poszukiwaniu przygód" będzie kpt. ż. w. Anna Wypych-Namiotko, była minister żeglugi. Tych niecodziennych wiadomości jest znacznie, znacznie więcej, ale to już podczas wodowania. Gwoli wyjaśnienia: - wodowanie książki przysługuje autorowi, człowiekowi morza, bądź książce traktującej o morzu. "Argentyna" spełnia oba warunki, a książka Kingi Wysockiej z nurkowania na Karaibach i w poszukiwaniu kryjówek dawnych korsarzy, gdzie są lasy mangrowe i zdradliwe klify też spełnia jeden z warunków. Ponieważ sprawa wodowania tej drugiej książki została rozstrzygnięta dopiero na zabraniu Stowarzyszenia Kapitanów Żeglugi Wielkiej w dn. 10.09, gdy były już wydrukowane zaproszenia, więc w zaproszeniach informacji o tym nie ma.  Serdecznie zapraszam.

          Z poważaniem, kpt. ż. w.  J. F. Wójcik, prezes SPP Gdańsk     - Linki z wodowania książki wnuczki:  https://www.youtube.com/watch?v=U3m2YCMNnks&feature=youtu.be   

2 września -  Po zebraniu kolejnych 2172 ważnych podpisów jestem już na dobre zatwierdzonym kandydatem w wyborach do Senatu z Okręgu 64. Podczas zbierania podpisów aż włos na głowie się jeżył jak bardzo PiS i PO podzieliło społeczeństwo. To po prostu nienawiść doprowadzona do granic absurdu. Już chociażby za to obie te zwaśnione partie powinny w wyborach do senatu otrzymać czerwoną kartkę, by na ich kandydatów w jednomandatowych okręgach wyborczych do Senatu nie głosować. Poniżej projektu ulotki zamieszczę kilka wstrząsających refleksji, których byłem świadkiem podczas zbierania podpisów (sam zebrałem ich do rejestracji w Warszawie, a potem w regionie ponad 3 000 !!!!) 

 20 sierpień 2019. Po zebraniu ponad tysiąca podpisów zarejestrowałem się w PKW na kandydata w wyborach do Senatu z Okręgu 64 tj. Gdynia i powiat pucki. Poniżej słowa z ulotki, którą zamierzam wydrukować:

Plakat/ulotka     Str. a                                                                 Str. b ulotki

Gdy w Sejmie jest walka plemienna na śmierć i życie, a dobro Ojczyzny i Polaków są mniej ważne, to tym bardziej koniecznym jest, by w Senacie zwyciężał rozsądek. Tylko głosy niezależne mogą przeważyć szalę kłótni plemiennych w stronę dobra człowieka i Ojczyzny. Społeczeństwo powinno pokazać czerwoną kartkę politykom, tak samo jak pokazało to  w pierwszych wyborach do Senatu w 1991 r. za tak wielkie podziały. Czy to nie wstyd, że Gdynia, morska stolica Polski, od dziesiątków lat nie dorobiła się żadnego kpt. ż. w. w Sejmie i w Senacie, który by walczył o gospodarkę morską?  Potem narzekamy, że ją zrujnowano, Dowództwo Mar. Woj. i inne instytucje z Gdyni przeniesiono do Warszawy!!!   Dlatego kandyduję.

Nie będę wieszał żadnych plakatów, bo partyjni pretorianie i tak je przykryją plakatami swych mocodawców. Wśród partyjnych drapieżników  pozostanę takim wyborczym jeżem, którego nie da się ani połknąć, ani zagłaskać.

Kpt. ż .w. Józef Franciszek Wójcik, Prezes Stowarzyszenia Pisarzy Polskich (pierwszy kapitan w 100- letniej historii SPP), dziennikarz, podróżnik…Do Sejmu głosuje się na partie, do Senatu na człowieka. Więcej na stronie: jfwojcik.prv.pl

 

07.09 2019 - sytuacje jakie miały miejsce podczas zbierania podpisów anonsowane 2 września. - Ludzie różnie reagowali. Ci co nie chcieli dać poparcia często mówili: " ja mam swoich kandydatów i innym nie podpisuję, mnie polityka nie interesuje, nie będę podawał swoich danych osobowych, podpisać się mogę ale peselu nikomu nie podaję, byle tylko nie na PiS, byle tylko nie na PO" itp. Zdarzyło się też, że fanatycy tych dwóch głównych plemion nawet zaczynali się przy mnie kłócić, więc po prostu odchodziłem. Cztery sytuacje po prostu mnie zaszokowały: 1. "Ja się sprawami politycznymi nie zajmuję. Niech ten kraj nawet bomba atomowa rozpierdoli, to i tak mnie to nie będzie obchodzić". 2. Idzie młode małżeństwo z dwójką dzieci. Mężczyzna już zaczyna wpisywać się na listę, gdy kobieta zapytała: - A jaki jest pana stosunek do tęczy? - Jestem człowiekiem tolerancyjnym, ale sądzę, że niekiedy się wygłupiają - odparłem ze spokojem. Kobieta wpadła wręcz w szał, wyrwała mężowi listę i rozerwała ją na kawałki. - Z takimi co nie popierają tęczy nie rozmawiamy!  3. W niedzielę na Skwerze Kościuszki i na bulwarze w Gdyni był Kubica z bolidami, w części miasta ulice zagrodzone bez przejazdu, więc zbierałem podpisy na Świętojańskiej w sąsiedztwie kościoła. Ludzie właśnie wychodzili po mszy, gdy parę kroków od mojego stolika pojawiły się dwie kobiety, które też zbierały podpisy. Zaciekawiony, dla kogo zbierają podpisy, podszedłem do nich, by to sprawdzić i natychmiast wracałem do stolika. Z kościoła wyszła kobieta około sześćdziesiątki, która wpisała się na moją listę poprzedniego dnia i zaczęła mi robić awanturę: - To ja panu podpisałam się wczoraj jako bezpartyjnemu, a teraz pan się z PiSem zadaje. Natychmiast mnie wykreślić! Znajomy obok stolika wtrącił uwagę: - To wolałaby pani, by zadawał się z tęczą?  Z wściekłością padła  odpowiedź: - Lepiej by się zadawał z tęczą, a nie z tym pierdolonym PiSem! - I pani wychodzi z kościoła - z niedowierzaniem skomentował znajomy. 4. Były jeszcze i takie kwiatki: - Panu podpiszę, byle nie na PiS. Tych pisiorów to zadołować w dole z wapnem, żeby tylko kości po nich pozostały.  Jak większość Polaków nie mogę się pogodzić z tak wielkimi podziałami w społeczeństwie, ale dopiero podczas zbierania podpisów przekonałem się jak przerażająca i absurdalna jest ich skala. 

24 czerwiec 2019 została wydrukowana trzynasta moja książka "Argentyna". Polaków w Ameryce głównie kojarzymy z USA i Kanadą. Pewnie słusznie rządy RP najwięcej wagi przywiązują Polakom mieszkających w tych państwach, bo tam jest ich najwięcej i z obu Ameryk są najbliżej. Nigdzie jednak Polaco nie brzmi tak dumnie jak w Misiones i nigdzie w żadnym stanie lub prowincji na świecie nie należy do Polaków ponad połowa wszystkich gruntów prowincji. Chyba też nigdzie Polacy nie są relatywnie tak bogatymi ludźmi, którzy zawdzięczają to jedynie swojej ciężkiej pracy.

Ta książka to nie tylko podróże i przygoda, nie tylko przybliżenie mało znanej historii Argentyny, ale przede wszystkim pokazanie życia Polaków na drugim krańcu świata. Szkoda, że nasze władze tak po macoszemu traktują pół milionową Polonię w Argentynie, która tak bardzo pielęgnuje tradycje przodków.

14 styczeń 2019 (mail do członków Stwarzyszenia Pisarzy Polskich)        Szanowne Koleżanki i Koledzy,

z bólem przyjmujemy śmierć Prezydenta Pawła Adamowicza. Jestem przekonany, że wielu z Was miało z Prezydentem Gdańska bezpośredni kontakt i bardzo przyjazne relacje. W imieniu naszego Oddziału przesyłamy do mediów następujący nekrolog:

Z głębokim żalem żegnamy

ŚP. Prezydenta Miasta Gdańska

Pawła Adamowicza,

Człowieka otwartego, który wielce przysłużył się pomorskiej i polskiej literaturze i kulturze.

Rodzinie, Przyjaciołom, Współpracownikom szczere wyrazy współczucia składa

Gdański Oddział Stowarzyszenia Pisarzy Polskich

 

Dziś jeszcze nie wiemy, kiedy odbędzie się pogrzeb, więc trudno jednoznacznie zdecydować, co z naszym zaplanowanym zebraniem Oddziału na dn. 18 stycznia. Po ustaleniach uroczystości pogrzebowych natychmiast się do tego odniosę i wyślę informację do Was mailem oraz informację zamieszczę na naszej stronie internetowej. Na pewno w imieniu naszego Oddziału złożymy wiązankę kwiatów i będziemy uczestniczyć w pogrzebie i to jest najważniejsze! W tej sytuacji poinformuję również Zarząd Główny SPP, by moja i  Bożeny Ptak nieobecność na posiedzeniu ZG w dn. 19.01 została usprawiedliwiona, gdyby pogrzeb był w tym czasie. Do ZG SPP w Warszawie wysyłam następującego maila:

Gdy pogrzeb Prezydenta Gdańska Pawła Adamowicza zostanie wyznaczony na dz. 19 listopada proszę o usprawiedliwienie mojej nieobecności i Bożeny Ptak podczas zebrania ZG SPP w Warszawie,

                                   z  poważaniem, prezes SPP Gdańsk, J.F. Wójcik

 

***

13 styczeń 2019 r. Minął rok od poniższego zachowanego zapisu. Kilka zamieszczonych po nim na stronie przepadło z następujących powodów: - najpierw dlatego, że strona funkcjonowała na serwerze friko.pl i gdy w maju (lub czerwcu) 2018 moja strona przestała funkcjonować nie wiedziałem, że zostanie wyłączona (powiadomienie było wysłane na stary adres email, którego od lat nie sprawdzałem),  - jeszcze tego nie zdążyłem wyjaśnić, gdy wszystkie foldery, zdjęcia i zapisy w moim laptopie zamieniły się w krzaczki, - nie robiłem zbyt często kopii na zapasowym dysku, - gdy już kupiłem nowy laptop z nadzieją, że ze starego jeszcze da się dane odzyskać przepadł dysk zapasowy z backup (kopią zapasową) sprzed kilku miesięcy. Mówią, że "jak pech, to na wszystkich frontach". I to się sprawdziło!!! Dużo straciłem bezpowrotnie. Najbardziej mi żal ponad 100 stron III cz.  pisanej książki "Kaszubskie losy". Nie zachowała się żadna kopia. W nadziei, że ją odzyskam, zabrałem się za pisanie "Argentyny" i zakończyłem ją pod koniec października. Niestety nie została jeszcze wydana, bo nie ma kto sponsorować jej druku, nawet częściowego (droga w wydaniu, bo dużo kolorowych zdjęć). Książka dotyczy półmilionowej Polonii w Argentynie zupełnie Polakom nieznanej, została napisana na 100-lecie Niepodległości, ale MEiDN zakończyło przyjmowanie wniosków na 2019 r. 24 września, więc od końca października jest tylko w formie elektronicznej i czeka na wydanie! Napisać potrzebną i ciekawą książkę, natrudzić się, a potem zapłacić z własnej kieszeni za wydanie papierowe książki w nakładzie 1000 egz. ponad 20.000 zł  to jednak za wiele. Dziś pisarz to bardzo często taki żebrak, który musi szukać sponsorów. Gdy ma układy, to nawet o "bezwartościowych wypocinach" jest głośno i są dotowane, a gdy nie ma, to nie ma znaczenia czy książka dotyczy nieznanych białych plam, czy jest to bestseller, bo i tak pozostanie w brudnopisie autora. 

***

Nasze zebranie odbędzie się 25.11.2017r. g. 15. 30 w Ratuszu Staromiejskim(w NCK) przy ul. Korzennej w Gdańsku.

Wybory są ważnym punktem naszego spotkania, sądzę, że odbędą się sprawnie i w miarę szybko, więc b. ważną sprawą jest, by podczas tego spotkania nakreślić też plan i przyjąć kierunki dalszego funkcjonowania naszego Stowarzyszenia. A jest o czym mówić! Musimy porozmawiać, by SPP odzyskało nową wartość w kulturze, by pisarze, poeci i inni twórcy kultury byli należycie doceniani, by nasze Stowarzyszenie było elitą, a nie marginesem. Literatura współczesna stoi na pograniczu stylów i gatunków, coraz częściej spotykamy się z nią „na pograniczu” z wszechobecnym Internetem. I dobrze, bo taka jest współczesność! Dla twórców kultury, dla ich elit, a nie Don Kiszotów, i nie autorów zadrukowanej i wydanej książki, bo dziś „każdy pisać może, (....), a za pieniądze „papier wszystko przyjmie”. Jesteśmy pewną awangardą, elitą, na której spoczywają też obowiązki i odpowiedzialność.  

Przez te 10 dni do zebrana zastanówcie się Państwo, co powinniśmy robić, o co walczyć i co powinno przyświecać naszemu działaniu.

                                                               Z wyrazami szacunku, prezes SPP Gdańsk,

                                                                              Józef Franciszek Wójcik

 

***

Od 28.10.2017 pełnię funkcję prezesa Stowarzyszenia Pisarzy Polskich O. Gdańsk. Zostałem wybrany na zebraniu członków SPP, by sterować przez najbliższe trzy lata tym elitarnym Stowarzyszeniem na Pomorzu, które skupia ludzi kultury. Do Stowarzyszenia zgodnie ze Statutem może być przyjęty pisarz, który jest autorem: - a)dwóch wartościowych utworów literackich ogłoszonych w formie książkowej albo, b) dwóch wartościowych, oryginalnych, pełnospektaklowych utworów dramatycznych wystawionych na scenie bądź ogłoszonych drukiem albo, c) pięciu wartościowych, oryginalnych sztuk dla teatru radiowego lub telewizyjnego zrealizowanych bądź ogłoszonych drukiem albo, d) pięciu artystycznych przekładów wartościowych dzieł literackich, przetłumaczonych z oryginału i ogłoszonych w formie książkowej bądź pięciu artystycznych przekładów dzieł dramatycznych przetłumaczonych z oryginału, wystawionych bądź ogłoszonych drukiem albo, e) pięciu wartościowych utworów utrwalonych w innej formie słownej lub należących do innych gatunków literackich niż wymienione wyżej. Tak wic, dla kapitana żeglugi wielkiej, sterowanie tak różnorodną załogą nie będzie proste. Zapaść czytelnictwa w Polsce – jesteśmy w ogonie Europy - to dodatkowy bodziec, by wreszcie coś z tym zrobić. Pracy dużo i za friko. Ta zapaść wynika z tego, że ludzie kultury przeważnie nie utożsamiali się z obcą władzą - narzuconą, sprzedajną i nie polską - i byli wobec niej krytyczni. Jestem autorem sześciu książek o tematyce historycznej – ściślej jest to “zbeletryzowana historia” – i zawsze zastanawiałem się, szperając w zapiskach z okresu międzywojennego, dlaczego w tym trudnym okresie tak wielką wagę przywiązywano do kultury -  poezji, prozy  i literatury? Dlaczego w tym okresie walk, biedy i niepewności jutra, gdy brakowało pieniędzy na zakup  nawet karabinu ważnego w walce o uzyskanie niepodległości, znajdowano pieniądze na wydawanie prozy i poezji. Mam wiele książek  i podręczników wydanych w latach 1943, 44 i 45 na uchodźctwie i w Armii Andersa. Wydanych wtedy, gdy wszystko się waliło. Wielki duch, wspaniałe zaangażowanie kulturą i nawiązywanie do tradycji! Przyznaję, że często przy czytaniu tych pożółkłych książek i podręczników  łzy same cisnęły się do oczu. Tak było przy “Antologii Poezji Polskiej na Środkowym Wschodzie” - wdanie 1944, 352 strony, tak przy “Okno na świat” (podręcznik nauki języka polskiego dla VI kl. szkół powszechnych, wydanie z 1943 r.), a także “Fakty i zagadnienia polskie” - Ministerstwo Obrony Narodowej, Londtn1944, i przy wielu innych. Zastanawiałem się, skąd taki chart ducha, skąd taki patriotyzm w latach międzywojennych i taka wierność ideałom Polski, Ojczyzny i polskiej tradycji. Chyba się nie mylę: - wtedy niespokojny duch, pisarz i poeta, któremu sprawy kultury polskiej, a nie obcej, były najważniejsze, znajdował szacunek. Szacunek był wtedy przede wszystkim dla szeroko pojętej literatury, bo ona była nośnikiem polskiej tradycji, szacunku dla człowieka i Ojczyzny.  W latach międzywojennych Polska była niezależna ani od Rosji, ani od Niemiec i od nikogo. Nikt nam nie mógł narzucać niczego, więc szanowano ludzi polskiej  kultury. Potem, w komunie, ich się obawiano, umniejszano ich rolę, a dziś siłą rozpędu nie wiadomo czy ich wspierać, czy się obawiać. Na wszelki wypadek lepiej nie poświęcać im uwagi. Poco wspierać?  Nie ważne, że czytelnictwo w Polsce jest w ogonie Europy! Na koniec mam pytanie: - Dlaczego nasi bracia Słowianie, Czesi, są na pierwszym miejscu pod względem czytelnictwa w Europie, a my na ostatnim?  

***

Relacja z mediów po wodowaniu książki w dniu 10.10.2017 r.  tom II  "Kaszubskie losy":

- Bywam na wielu promocjach, ale tylu gości jeszcze nie widziałem. Bardzo mi miło, że mogę w tym spotkaniu uczestniczyć - powiedział podczas uroczystości Tadeusz Linkner, prof. zwyczajny nauk humanistycznych, doktor habilitowany literaturoznawstwa. - Cieszę się bardzo, że pan Józef Franciszek Wójcik, który skończył Akademię Morską, był kapitanem, a obecnie jest pisarzem, zajmuje się powieściami marynistycznymi. Kiedy otrzymałem drugą część "Kaszubskich losów" myślałem, że znajdę w niej tylko sprawę kaszubską. Ale byłem miło zaskoczony, ponieważ okazało się, że znakomicie została ona połączona z tematyka marynistyczną - ocenił. W spotkaniu uczestniczyło kilkaset osób. Pan Józef Wójcik zebranych gości przywitał oczywiście po kaszubsku. Patronat honorowy nad uroczystością objęło Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego.

***

10 października, wtorek, godz. 17 00, na Darze Pomorza w Gdyni odbędzie się wodowanie książki „Kaszubskie losy” t. II. Pierwszy tom decyzją Kapituły Gryfa Pomorskiego w 2014 r. został uznany za najciekawszą książkę Pomorza i był również zakupiony jako lektura do szkół. Ten II tom jest dalszą kontynuacją losów bohaterów od zakończenia wojny bolszewicko-polskiej do września 1939 r. Jak powiedziała prezes jednego z oddziałów Zrzeszenia Kaszubsko-Pomorskiego, Celina Kłodzińska: - „książka „Kaszubskie losy” jest pigułką historii Kaszub i Pomorza, najbardziej smaczną i przyswajalną, która pozwoli zrozumieć historię i tradycje Kaszubów i Pomorza”. Wodowanie książki jest pod patronatem Prezydenta Miasta Gdyni, Stowarzyszenia Kapitanów Żeglugi Wielkiej, Stowarzyszenia Pisarzy Polskich i Zrzeszenia Kaszubsko-Pomorskiego. Laudację wygłosi prof. zwyczajny nauk humanistycznych, doktor habilitowany literaturoznawstwa Tadeusz Linkner, a uroczystość uświetnią zespoły: - Zespół Pieśni i Tańca Gdynia i Zespół Wokalny MW „Riwiera”. Patronat honorowy uroczystości objęło Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego. Bez wątpienia będzie to jedno z najciekawszych wydarzeń literackich na Pomorzu w 2017 r.  Patronaty medialne: TVP Gdańsk, Radio Gdańsk, Kurier Gdyński, Dziennik Bałtycki, Puls Kaszub, Głos Gdyni, Gazeta Rumska, Rumskie Nowiny, Młoda Gdynia są potwierdzone. Zaproszenie będzie rozprowadzane przez Stowarzyszenia Kapitanów Żeglugi Wielkiej, Stowarzyszenia Pisarzy Polskich, Zrzeszenie Kaszubsko-Pomorskie i autora książki Józefa Franciszka Wójcika.

***

10.04.2017

10 kwietnia 2010 r. podczas katastrofy smoleńskiej - no właśnie, jak to nazwać? – byłem w Smoleńsku i w Katyniu jedną z najbardziej poinformowanych osób. Docierały do mnie informacje zarówno po linii prasowej jak i parlamentarnej.  Dodatkowo należy podkreślić, że na uroczystości 70 rocznicy zbrodni katyńskiej jechałem jako jeden z trzech zgłoszonych kandydatów w wyborach Prezydenta RP - taki niezależny, bezpartyjny pierwowzór Kukiza. Kandydaci partyjni: Szmajdziński i Lech Kaczyński otrzymali miejsce w samolocie, a ja jako mało ważny, bez szans, otrzymałem miejsce w pociągu specjalnym i dlatego żyję. Nie bardzo wiedzieli, co zemną zrobić, więc otrzymałem dwa identyfikatory –  z zieloną tasiemką „Media”, a drugi z żółtą „ Rodzina Katyńska”. Jechałem w wagonie dla dziennikarzy, gdzie w dwóch przedziałach dwuosobowych z umywalką, biurkiem  i lodówką, oprócz mnie, było dwóch rektorów wyższych uczelni i minister Krzysztof Ardanowski. Cały sąsiedni wagon zajmowali parlamentarzyści. Zanim przejdę do tragedii, może w skrócie wszystko od początku.

Kandydowanie w wyborach Prezydenta RP, jako osoba niezależna, wynikało z głębokiej troski o Ojczyznę, bo wiodące partie wodzowskie bardziej przedkładały sobie interesy partyjne od interesów Polski. Jeśli nawet dobro Polski dla partii było ważne, to i tak zgłoszony dobry pomysł partyjnych oponentów potępiano w czambuł. Czy dziś, 10. 04.2017 nie jest tak samo? Targowica, totalna opozycja, skłócenie Polaków, parlamentarne pośmiewisko. Są jedni i drudzy, a przecież Polska jest jedna! Dziś nie będę stawał po żadnej ze stron, bo sama deklaracja już budzi nienawiść zwolenników którejś ze stron, bez względu na logiczne argumenty. Powiem krótko: - kandydowanie osoby niezależnej i bezpartyjnej na Prezydenta RP jest dziś tak samo ważne jak w 2010 roku. I wcale nie dlatego, że prezydent Andrzej Duda źle sprawuje swój urząd, lecz dlatego, że dla opozycji nie ma to najmniejszego znaczenia. To przykre. Wróćmy jednak do faktów sprzed siedmiu lat. Wtedy, w liście do prezydenta Lecha Kaczyńskiego, w podobny sposób uzasadniałem mój start w wyborach   Prezydenta RP, co szerzej można znaleźć w Aktualnościach z tamtego okresu. Do Kancelarii Prezydenta zgłosiłem również chęć mojego uczestnictwa w „Polskich Uroczystościach Upamiętnienia 70 Rocznicy Zbrodni Katyńskiej”. Dziś, dla wielu ludzi należy przypomnieć sytuację sprzed siedmiu lat: - 7.04.2010 w Katyniu na miejscu kaźni pomordowanych Rosjan uroczystości zorganizował prezydent Putin, gdzie na jego zaproszenie udał się również premier Donald Tusk. Prezydent Lech Kaczyński na 7 kwietnia nie miał zaproszenia. Polskie uroczystości 70 Rocznicy Zbrodni Katyńskiej organizowane pod przewodnictwem prezydenta Kaczyńskiego, jedynie w sektorze polskim, miały się odbyć 10 kwietnia, ale czy się odbędą, długo nie było wiadomo. Moje oczekiwanie na odpowiedź z Kancelarii Prezydenta w tej sytuacji przeciągało się. Świadomy trudności i rozdźwięku stanowisk prezydent-premier zwróciłem się do Rady Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa z prośbą, że chcę wziąć udział w polskich uroczystościach 70 Rocznicy Zbrodni Katyńskiej. Otrzymałem odpowiedź, że zgłosiłem się za późno, bo wszystkie miejsca w pociągu specjalnym na te uroczystości są już zarezerwowane. Byłem załamany.

Następnego dnia, a może po dwóch dniach, otrzymuję informację z Kancelarii Prezydenta: - „Dla Pana będzie miejsce w pociągu specjalnym do Smoleńska. Wszelkie formalności załatwi Rada Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa”. Wielka ulga i wzruszenie. Nim ochłonąłem, otrzymuję telefon od przewodniczącego ROPWiM Andrzeja Przewoźnika, bym szybko wypełnił i dosłał wszelkie dokumenty. Mailem otrzymałem konieczne druki do wypełnienia na wizę itp. Resztę załatwili sami. W sumie pojechałem do Katynia jako ważna osoba, z którą nie bardzo wiedzieli co zrobić. Jako pisarz, autor trylogii „Powrót na Kresy”, którego z rodziny 24 osoby były zesłane w 40 r. na Sybir i jako niezależny kandydat w wyborach Prezydenta RP na spotkaniu z Polonią miałem wygłosić krótkie przemówienie. Przygotowałem go jeszcze przed wyjazdem, a szczegóły miejsca wystąpienia uzgadniałem w trakcie podróży z min. Ardanowskim. Dla smoleńskiej Polonii zabrałem w darze kilkanaście moich książek. Jeden komplet trylogii „Powrót na Kresy” był przeznaczony dla prezydenta Kaczyńskiego. By nie podpisywać książki w pośpiechu na kolanie, za doradą Ardanowskiego ten szczególny komplet zadedykowałem jeszcze w pociągu w następujący sposób:  Panu Prezydentowi RP Lechowi Kaczyńskiemu podczas obchodów 70 Rocznicy Zbrodni Katyńskiej J.F. Wójcik. Katyń, 10.04.2010 r.

W dniu uroczystości pobudka w pociągu specjalnym na dworcu w Smoleńsku była bardzo wcześnie, jeszcze przed ranną szarówką. Z dworca do Katynia (t/j około 15-17 km) jechaliśmy autobusami ponumerowanymi tak samo jak wagony. W oczekiwaniu na ich przyjazd, jeszcze przed wschodem słońca, zrobiłem kilka zdjęć najzwyklejszym aparatem kieszonkowym. Mgły nie było i nikt o niej nie myślał. Niewielkie przymglenie o brzasku, gdy widać po horyzont, jest czymś zupełnie normalnym. W folderze Galeria – Katyń zdjęcia 13 do 17 były robione właśnie o brzasku. Następne zdjęcie nr 18 było już zrobione w Katyniu. Na nim też widać długą drogę do końca wśród lasów i wysokie drzewa. Czy w takiej sytuacji można było myśleć o mgle? Po katastrofie w rozważaniach medialnych najbardziej mnie denerwowały eksperckie i dziennikarskie doniesienia, że w całym rejonie Smoleńska była potworna mgła! Ja potwornej mgły nigdzie nie widziałem, nawet wtedy, gdy jechaliśmy autobusem w dolinie wzdłuż rzeki, daleko widać było na wzgórzach jakąś cerkiew. Na lotnisku nie byłem i mgła miejscowo mogła tam być, bo wszyscy doskonale wiemy z autopsji, że mgła w jakimś miejscu jest jak śmietana, a kilkadziesiąt metrów dalej jej nie ma.

Prasa musiała być na miejscu uroczystości najwcześniej, więc z naszym autobusem byłem w Katyniu jednym z pierwszych. Nie robiłem dużo zdjęć, bo przecież dziennikarze i reporterzy z profesjonalnym sprzętem byli od tego. Starałem się jak najwięcej zobaczyć. Patrzyłem i rozważałem. Przy bramie na miejsce kaźni oparte o ścianę przy niewielkim polskim muzeum dostrzegłem dwa wieńce z szarfami rosyjskimi. Zastanawiałem się, dlaczego nie ma tu wieńca polskiego, skoro premier Tusk był tu trzy dni wcześniej. A może to jest sektor rosyjski? Może źle idę? Przy tablicy z niedowierzaniem przetarłem oczy. Napisy były po polsku, a nie cyrylicą. - Widocznie nasze służby asystujące prezydenta jeszcze tu nie dotarły – znów pomyślałem i z kieszeni wyciągnąłem aparat, by zrobić zdjęcie (nr 21). Ale nadal nie mogłem pojąć, dlaczego nie ma tu wieńca z wizyty premiera.

Po wejściu w rejon sektora polskiej kaźni dopędził mnie Wojtek, by zrobić sobie wspólne zdjęcie przed tabliczką jego dziadka. Rozpoznał mnie, bo mój marynarski mundur i biała czapka były jedyne i z daleka widoczne. Ktoś moim kieszonkowym aparatem zrobił również zdjęcie dla mnie (nr 24). Mimo to na miejsce, gdzie miała odbyć się msza i główne uroczystości, dotarłem jako jeden z pierwszych. Rozglądałem się, gdzie by tu usiąść. Już chciałem zapytać któregoś z prasowych kolegów z wagonu 14-ego, gdy podszedł do mnie min. Ardanowski. Józku – powiedział. – Te pierwsze rzędy z lewej są zarezerwowane dla pasażerów samolotu. Tu jest moje miejsce, bo też miałem lecieć, lecz miejsce w samolocie ustąpiłem komuś starszemu. Siadaj zaraz w następnym rzędzie dla posłów i senatorów, byś w stosownej chwili mógł porozmawiać z prezydentem Kaczyńskim. Ja cię przedstawię.

Zrobiłem tak i usiadłem, lecz po krótkim czasie podszedł do mnie jakiś podpułkownik. Zakomunikował, że ten rząd jest dla generalicji lecącej samolotem i dlatego nie ma kartek z nazwiskami, a dla posłów i senatorów miejsca są w następnych rzędach. By już nie było dalszych nieporozumień usiadłem w środku miejsc dla parlamentarzystów. Nikogo z nich jeszcze nie było i dopiero po chwili zaczęli zajmować miejsca obok mnie. Przed polowym ołtarzem pojawił się też red. Jan Pospieszalski (foto 25). Czekamy na przybycie tych najważniejszych z samolotu.

Najpierw była informacja, że samolot ma opóźnienie. Czas przeciągał się. Następna informacja, że jest jakaś awaria i samolot krąży zrzucając paliwo i że będzie lądował awaryjnie. Coraz większy niepokój. Informacje docierają z dwóch źródeł: do posłów po linii parlamentarno-rządowej, a do dziennikarzy po linii prasowej. Siedziałem w środku jednych, a drugich znałem z mojego wagonu. Zmieniając miejsce starałem się o bieżące informacje od jednych i drugich, a nawet dzieliłem się nimi z obiema stronami. Dotarła wyczekiwana w napięciu informacja - samolot się rozbił i tylko trzy osoby przeżyły! Wielki ból, żal i nadzieja, że Prezydent żyje. Potem wiadomość, że prawdopodobnie wszyscy zginęli. Płacz i szlochy. Co się stało, dlaczego? O mgle nikt nie mówił, a że jej w Katyniu nie było, nikt też o tym powodzie nawet nie pomyślał. Oprócz bólu była złość i niepewność.

Byłem w gronie dziennikarzy i dowiedziałem się, że dwóch reporterów ze sprzętem już pojechała na lotnisko i że zaraz będą najświeższe informacje. Czekałem. Wkrótce telefon do kolegów - „Zabrali nam sprzęt i nie pozwalają filmować”. Po chwili telefon jeszcze bardziej rozpaczliwy – „ Zamykają nas. Ratujcie”.

Już mało kto siedział na swoim miejscu. Ludzie nasłuchiwali informacji z wszelkich możliwych źródeł. Jedni telefonowali do kraju, inni do znajomych. Trwała wymiana informacji, kto był w samolocie. Jedynym miejscem decyzyjnym, co dalej z uroczystościami 70 Rocznicy Zbrodni Katyńskiej, był teraz sektor parlamentarny w którym się znajdowałem. Ktoś stwierdził, że najstarszy funkcją wśród obecnych na miejscu jest min. Ardanowski, ale nie widziałem go w pobliżu. Były min. Antoni Macierewicz w impulsie chwili chyba za bardzo przejął się rolą lub spanikował, bo stwierdził: „Natychmiast wracamy, nie będzie dalszych uroczystości. Zginął prezydent i wszyscy najważniejsi, a w Polsce nie ma kto rządzić”.

Gdy to usłyszałem, od razu zwróciłem się do pobliskich parlamentarzystów – „Uroczystości tym bardziej powinny się odbyć, bo teraz jest to już podwójny wymiar tej katyńskiej tragedii. Nas tu obecnych w Polsce dziś nie potrzeba, bo w kraju zostały osoby zastępujące Prezydenta”. Przyznano mi rację, ale nie było reakcji. Wyglądało na to, że decyzja Macierewicza nabiera mocy. Podszedłem do grupy bardzo znanych posłów PiS. Niektórych z nich nadal widzę w ławach poselskich. – Dzisiejsze uroczystości mają dziś podwójny wymiar i muszą się odbyć. Nie wolno natychmiast wracać. Powiedzcie to Macierewiczowi – przekonywałem wzburzony. Widziałem, że zgadzają się z moimi argumentami lecz reakcji też nie było. Nie mogąc się z tym pogodzić podszedłem do rozmawiającego z kimś z boku Macierewicza i starając się powściągnąć wzburzenie powiedziałem: - „Panie ministrze, uroczystości 70 Rocznicy Zbrodni Katyńskiej muszą się odbyć, bo dziś dodatkowo nabrały drugiego wymiaru. W Polsce ma kto rządzić, bo pozostała druga osoba po prezydencie w państwie, marszałek Sejmu Komorowski. Jest premier Tusk. Przecież nikt z tu obecnych nie jest od nich ważniejszy. Nie wolno przerwać uroczystości. Widzi pan, ilu ludzi z rodzin katyńskich przyjechało dziś uczcić 70 Rocznicę Zbrodni Katyńskiej? Co im pan powie, by wracali bez uczczenia pamięci bliskich”?

Msza się odbyła w wielkim smutku, powadze i bólu. Red. Jan Pospieszalski już nie wystąpił. Ceremonie prowadził kapelan w wojskowym mundurze. Zaabsorbowany i zdenerwowany sytuacją z min. Macierewiczem dopiero pod koniec uroczystości uzmysłowiłem sobie, że nikt nie odczytał przygotowanego na tą okoliczność przemówienia prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Nie wiem, kto go jeszcze posiadał, ale ja go miałem wtedy przy sobie wraz z moim przygotowanym przemówieniem. Miałem to przemówienie wraz z trylogią podpisaną dla Prezydenta. Wtedy dotarła do mnie jeszcze jedna rzeczywistość: - Przecież  w podręcznej torbie są również trzy książki, które już do mnie nie należą, bo są podpisane dla Prezydenta! Po skroni poleciały mi łzy wzruszenia. Ani wtedy w Katyniu, ani do dziś nie mogę sobie wybaczyć, że tam na miejscu, podczas po dwakroć smutnej i przygnębiającej uroczystości nie dałem do odczytania tego przygotowanego przemówienia ś/p Prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Jeszcze jednego nie mogłem przeboleć, tego, że wtedy podporządkowałem się i wraz ze wszystkimi niezwłocznie wracałem pociągiem specjalnym. Do wyjazdu ze Smoleńska nie wrócili jedynie dwaj reporterzy, którzy wcześniej rozpaczliwie dzwonili do kolegów dziennikarzy - „Zabrali nam sprzęt i nie pozwalają filmować”, a wkrótce potem „ Zamykają nas. Ratujcie!”. Wszystkie ich rzeczy zostały w sąsiadującym przedziale. W ich miejsce wracał red. Pospieszalski, który z nami do Smoleńska nie jechał. W drodze powrotnej do naszego wagonu dla mediów przychodziło wielu ważnych również dziś posłów i senatorów. Jedni przychodzili z ciekawości dla relaksu, inni by dowiedzieć się czegoś, a jeszcze inni by się prasie pokazać. Mój przedział był pomiędzy prasą i parlamentem, więc wszyscy obok przechodzili. W mundurze marynarskim byłem rozpoznawalny, z wieloma osobami rozmawiałem o zaistniałej sytuacji i dlaczego startuję w wyborach na Prezydenta RP, ale tylko jedna osoba powiedziała – „Dobrze, panie kapitanie, że pan odważnie sprzeciwił się i powstrzymał tą pochopną decyzję Macierewicza”. Trylogię "Powrót na Kresy" podpisaną dla Prezydenta, jako Jego niedoszłą własność tego niezwykłego dnia, dałem min. Krzysztofowi Ardanowskiemu, by przekazał ją do Kancelarii Prezydenta RP.

Słuchałem wielu audycji i doniesień dotyczących 10 kwietnia 2010 r., ale nikt o tych reporterach, których rosyjskie służby zamknęły  na lotnisku w Smoleńsku  nie wspominał. Nie znałem ich po nazwisku, ale polemikę jednym z nich doskonale pamiętam. Długo rozmawialiśmy na korytarzu obok przedziałów, dlaczego zdecydowałem się startować w tak ważnych wyborach. Na pięciolecie tragedii zadzwoniłem do dwóch redaktorów, którzy jechali wtedy do Katynia, a numery telefonów miałem, czy coś więcej na ich temat wiedzą. Pierwszy ledwo pamiętał, że coś takiego miało miejsce, a drugi, z Krakowa, powiedział enigmatycznie: - „Ich nazwisk też nie znałem, ale wiem, że wkrótce po nas wrócili. Jeden z nich zmarł w dziwnych okolicznościach, tak jak pilot „Jaka”. Mój kolega twierdzi, że albo był chory na oczy, albo na chorobę prezydencką - pomroczność jasna”.

***

10 .10.2016

W TV oglądałem 78 miesięcznicę katastrofy smoleńskiej. Kilka dni temu byłem na filmie "Smoleńsk". Na zdjęciach archiwalnych w tym filmie dwukrotnie łatwo się rozpoznałem, bo w Katyniu i w Smoleńsku w 2010 r. podczas tej tragedii byłym jedynym marynarzem w mundurze kpt. ż. w. Biała czapka mundurowa rzuca się w oczy. Podczas tego tragicznego dnia byłem jedynym kandydatem na wybór Prezydenta RP z pośród trzech, którzy wtedy udali się na uroczystość  70 rocznicy Zbrodni Katyńskiej. Jedynym, który jako mało ważny, bo bezpartyjny i niezależny, otrzymał miejsce w pociągu specjalnym (wprawdzie eksponowane), a nie w samolocie, więc żyję. Nie pisałem do tej pory o tym tragicznym dniu mimo, że byłem wtedy najbardziej poinformowaną osobą w Katyniu. Jedynie w galerii mojej strony zamieściłem kilka zdjęć zrobionych nieprofesjonalnym własnym najprostszym aparatem. Miałem nawet wygłosić przemówienie na spotkaniu z Polonią w Smoleńsku. Ta strona powstała dla potrzeb prezydenckiej kampanii wyborczej, więc wiele bezpośrednich odczuć można znaleźć na samym dole tej podstrony. To, o czym nie pisałem bądź przemilczałem, zamieszczę wkrótce.

***

25.08 2016

Przed chwilą usłyszałem w wiadomościach: "Anna Kurska nie żyje". Dlaczego siadłem do komputera po w sumie długiej przerwie? Dlaczego wiadomość o Annie Kurskiej to spowodowała? Nie ma to żadnego związku z jej synami, bo mam do nich ambiwalentne odczucia, ale wspomnienie o Annie Kurskiej jest dla mnie ważnym wspomnieniem. Nie pamiętam, który to był rok. Spotkaliśmy się w Ursusie, na  takiej konferencji u Zygmunta Wrzodaka "Poza Układem". Byli Gwiazdowie, Ania Walentynowicz, prezydent Jurczyk ze Szczecina i cała śmietanka twórców "Solidarności". To na tej konferencji opozycji do Okrągłego Stołu i Neo Solidarności długo dyskutowaliśmy o sprawach Polski. Pamiętam, że była już wydana moja książka "Siódme Morze". Były pretensje do Jurczyka, a nawet zgrzyty. Decydowano, kto z opozycji do porozumienia z Magdalenki i z "Poza Układem" będzie kandydatem na wybór Prezydenta RP. Wtedy w Ursusie rozważanym w głosowaniu kandydatem był Andrzej Gwiazda i właśnie ja. Może włanie to zdecydowało, że w 2010 roku byłem zarejestrowany jako jeden z siedemnastu kandydatów na Prezydenta RP, taki pierwowzór Kukiza. Po konferencji w Ursusie wracałem do Gdańska pociągiem z Anną Kurską. Długo rozmawialiśmy na wszystkie tematy, bo po drodze jechaliśmy przez Ciechocinek na Konferencję Ciechocińską, którą organizował marszałek Płażyński. Z Anną Kurską jeszcze kilkakrotnie rozmawiałem później telefonicznie, ale gdy została już ważną osobą więcej do niej jako "szarak" nie dzwoniłem. Jej śmierć dziś mnie poruszyła i przywołała wspomnienia. Spoczywaj Aniu w spokoju.

***

28.02.2016

Dziś ulicami Warszawy przeszedł marsz Komitetu Obrony Demokracji. Tym razem podstawowym zarzutem łamania demokracji w Polsce było ujawnienie przez IPN akt Lecha Wałęsy ps. „Bolek”. Patrzyłem i słuchałem ze zdziwieniem. Czy ujawnienie akt tajnego współpracownika SB, niezależnie kim by on nie był, może być zagrożeniem demokracji? Obecność w marszu Schetyny, Petru i Nowackiej skłoniła mnie, by sądzić, że wcale nie chodziło tu o Lecha Wałęsę, o zatajanie prawdy, czy kłamstwa,  lecz jedynie o dokopanie PiS-owi. Odnoszę wrażenie, że dokumenty Kiszczaka dla PO, Nowoczesnej i SLD posłużyły po prostu jako paliwo do partyjnej zadymy. Ponieważ jeszcze bardziej od wiecowych przemówień bulwersują mnie dyskusje w mediach, czy jest to deptanie bohatera narodowego, jakim jest Lech Wałęsa, niszczenie symbolu „Solidarności”, symbolu obalenia komunizmu, czy niszczenie wizerunku przemian w Polsce, zdecydowałem się odnieść do tego. Przytoczę kilka faktów w tej sprawie i poruszę mało znane tematy. Dla jasności zaznaczam, że nigdy nie byłem członkiem PiS i nie mam z tą partią żadnych powiązań. Moje kandydowanie na Prezydenta RP w 2010 r. i na senatora w Gdyni w 2015 jako osoby niezależnej i bezpartyjnej, która ma dość kłótni PiS – PO potwierdzają, że daleko mi do polityki obu partii.

Do poczynań Wałęsy odnosiłem się bardzo krytycznie na początku lat 90-tych, co wymagało wtedy odwagi. W 1995 r. na V Zjeździe „Solidarności” w Hali Oliwia byłem honorowym członkiem obrad, a moja książka „Prezydent Hebryd” była jedną z trzech książek oficjalnie tam prezentowanych. Była jedyną książką bezpłatnie wręczaną przeciwnikom Wałęsy. Dla niektórych działaczy „Solidarności”, którym  na obradach zakłucano wypowiedzi, była to pociecha na otarcie łez. Do dziś ze wzruszeniem wspominam reakcję delegatki ze Śląska, która długo łkała na moim ramieniu, gdy krytykując politykę Wałęsy wyłączono jej mikrofon. Nie pamiętam jej nazwiska, bo sam też byłem bardzo wzruszony i oburzony. Nazwisko powinno być w stenogramach – chyba, że też dla poprawności myślenia wymazano to z dokumentów. O prezydenturze Lecha Wałęsy, gdy pełnił tę funkcję, przez ponad pół godziny w cztery oczy rozmawiałem na plebani „Brygidy” z ks. Henrykiem Jankowskim. Ks. Jankowski pod koniec rozmowy zadzwonił do Pana Prezydenta, by umówić mnie na spotkanie. Szczegóły opisałem w książce „Prezydent Hebryd” i po latach powtórzyłem w książce „Władca Hebryd”. W pierwszej w/w książce napisałem, że jestem przeciwnikiem polityki Lecha Wałęsy, a w tej drugiej (wydanej w 2009 r.) napisałem, że jako były prezydent i symbol obalenia komunizmu w Polsce Prezydent Lech Wałęsa zasługuje na szacunek. Tak więc atakowałem Wałęsę, gdy było to trudne i wymagało odwagi i broniłem, gdy odwaga nie była potrzebna. Dziś najbardziej podzielam wyważoną opinię Kornela Morawieckiego: - „O dobre imię Prezydenta Wałęsy powinien przede wszystkim zadbać sam Lech Wałęsa. To jest w jego interesie i w interesie Polski”. Dopowiem wprost: - ludzie wybaczają potknięcia, ale kłamstwo ma krótkie nogi i trwanie w nim trudno wybaczyć.

Mieczysław Wachowski kiedyś był moim studentem. Gdy po pierwszym roku studiów wylatywał z Wyższej Szkoły Morskiej w Gdyni, miał sześć ocen niedostatecznych, jedną ode mnie, ale nie za to został wydalony z uczelni. W gazetce „Poza Układem” ukazał się na ten temat w pierwszej połowie lat 90-tych artykuł z nagłówkiem „Dokument roku”.

Więcej mało znanych i ciekawych informacji znajdziesz w  „Wałęsa i Wachowski”. Czytaj więcej >>>

***

20151222_170804

Siedząc przy tej dopiero co ubranej mojej choince życzę  szczęśliwych Świąt pełnych rodzinnego ciepła i miłości.

Niech pod  Waszymi świątecznymi choinkami znajdzie się radość, szczęście i życzliwość oraz wzajemne  zrozumienie drugiego człowieka i dobra Ojczyzny. Życzę dużo zdrowia i spełnienia wszelkich marzeń w Nowym Roku 2016.

 

***

13.12.2015

Znamienna data ważna dla Polski i dla świata. To dziś jest 34 rocznica wprowadzenia stanu wojennego, który też był w niedzielę. Dziś w kościołach całego świata obchodzony jest Światowy Dzień Miłosierdzia. Papież Franciszek tak pięknie mówił dziś na Lateranie o pojednaniu i odejściu od swarów i kłótni. Słuchałem tych doniesień z Rzymu zastanawiając się nad polską rzeczywistością: - kryzys konstytucyjny, wczorajsze marsze opozycji i dzisiejsze rządzących. O co te kłótnie i larum na cały świat!? Hmmm! Na dobrą sprawę tylko o trzech ludzi! Tak, tylko o trzech, bo jedni mędrcy prawa twierdzą, że trzech wybranych rzutem na taśmę przez PO jest zgodne z Konstytucją, a inni mędrcy, że z piątki zaprzysiężonych przez prezydenta dwóch jest legalnych, a trzech nie. Tak na dobrą sprawę znów doszło do tego, że sprawy partii są ważniejsze od Polski i Polaków, bo chyba nie rozchodzi się tu o ważność trzech osób. W tym momencie nasuwa mi się pewna analogia do liberum weto. I do czego to doprowadziło? Nasuwa mi się też cytat z Norwida: „Niewolnicy wszędzie i zawsze niewolnikami będą – daj im skrzydła u ramion, a zamiatać pójdą ulice skrzydłami”. Dopowiem od siebie: - głupcy pozostaną głupcami i choćby wypili beczkę oleju, to rozumu im nie przybędzie. Papież Jan Paweł II trzydzieści cztery lata temu myśląc o Ojczyźnie o 19.30 zapalił w oknie świecę. Dobry przykład! Pójdę zrobić to samo.

***

04.12 2015

 Kiedyś po wyborach, gdy uczestniczyłem w nich jako bezpartyjny - by coś pozytywnego wnieś w interesie gospodarki morskiej, Człowieka i Ojczyzny - natychmiast dla odstresowania na kilka miesięcy szedłem na statek w morze. Teraz, w tydzień po wyborach, udałem się z żoną na miesiąc do Brazylii, Argentyny i Paragwaju. Nowe doświadczenia i nowe refleksje. W Argentynie, w tym kraju mlekiem i miodem płynącym, bardzo bogatym, były właśnie wybory prezydenta. Z winy polityków kraj na skraju bankructwa. Wygrał  Macri - od 1945 r. pierwszy nie socjalista. Byłem w tym czasie w stanie Misiones, gdzie 25% mieszkańców ma polskie korzenie. W tej prowincji większość terytorium - bo ponad 50% - jest właśnie w posiadaniu potomków polskich emigrantów okresu międzywojennego, głównie z Galicji. Byłem u rodziny, gdzie grunty rolne mierzy się nie w hektarach, a w czakrach (25 ha), lub kilometrach kwadratowych.  Wilgotna subtropikalna prowincja, otoczona przez trzy duże rzeki: Paraná, Urugwaj i Iguaçu. Tu znajduje się miejscowość Wanda, założona przez emigrantów z Polski nazwana na cześć legendarnej księżniczki. Kościół w Wandzie nazywa się Częstochowa (zdjęcia będą w Galeri). Po angielsku w Argentynie i Paragwaju trudno tu się dogadać, ale znacznie łatwiej po polsku, bo co drugi biały człowiek w Misiones w drugiej lub trzeciej generacji to Polak. Gdy w sklepie w Paragwaju, w Encarnacion ( drugie miasto w Paragwaju),  nie mogłem się dogadać po angielsku i po francusku, okazało się, że zakupy można zrobić po polsku.

***

27.10.2015

Serdecznie dziękuję wszystkim, którzy na mnie głosowali. Otrzymałem 18.705 głosów. Senatorem Gdynia wybrała jednak Rybickiego. Dziwi mnie to, bo z trójki kandydatów jest osobą najmniej związaną z Gdynią i wcześniej nie wykazywał troski o Gdynię i gospodarkę morską, a miał ku temu okazję. Czterokrotnie był posłem i jakoś nie było go słychać. Był u władzy, gdy marnotrawiono gospodarkę morską.  Gdy jego partia złomowała przemysł stoczniowy,  nie protestował. Po Sierpniu cały czas szedł z prądem władzy rozdającej przywileje i zaszczyty. Jeśli głównym atutem Rybickiego jest działalność opozycyjna, to w moim przypadku powinno to być podniesione do kwadratu! W książce "Władca Hebryd", która w całości jest do pobrania na tej stronie w zakładce KSIĄŻKI można na to znaleźć dowody. Czy Rybicki ma być teraz uzdrowicielem gospodarki morskiej i Gdyni? Czy po tylu latach przyklaskiwania władzy będącej na topie stanie się nagle bojownikiem o dobro Polski i Polaków?  Teraz rzeczywiście może to być możliwe, bo będzie w opozycji do władz PiS, ale to i tak nie będzie jego własny głos, a głos PO!  Jako ciągły działacz polityczny wysokiego szczebla po transformacji jest już całkowicie oderwany od potrzeb zwykłego człowieka. No cóż, demokracja jest demokracją i należy ją uszanować. Betonów partyjnych w naszym społeczeństwie nie jest w stanie ruszyć nawet trzęsienie ziemi. Od wielu lat bywałem na najważniejszych uroczystościach w Gdyni, ale Sławomira Rybickiego nie miałem okazji spotkać. Drugi z moich konkurentów w wyborach do Senatu, Jerzy Miotk, zawsze tam bywał i troska o Gdynię, gospodarkę morską, o Człowieka i Ojczyznę spowodowały, że staliśmy się przyjaciółmi. Gdyby został wybrany senatorem w Gdyni, nie byłoby to dla mnie zaskoczeniem i też bym się cieszył. Z trzech kandydatów na senatora została wybrana osoba najgorsza dla Pomorza  i Gdyni. Te gorzkie słowa wcale nie wynikają z tego, że przegrałem. Mam też dodatkowe osobiste spostrzeżenia: - na debatę w TTM w Wejherowie Rybicki przybył, gdy wszyscy inni już siedzieli na swoich miejscach z podłączonymi kabelkami mikrofonów. Miał miejsce tuż przy mnie. Po kolei witał się z innymi kandydatami na senatora i gdy już siadał obok mnie wyciągnąłem rękę na powitanie, ale Rybicki swojej nie podał! Głupio mi się zrobiło, bo nigdy nic o nim wcześniej ani nie mówiłem, ani nie pisałem. Ten przykry incydent wyjaśnił się dopiero po debacie: - zakleiłem jakiś jego plakat! W odróżnieniu od Pana Rybickiego ja nie miałem żadnego bilbordu ani żadnego plakatu na płatnych tablicach ogłoszeniowych. Sam  rozdawałem ulotki i naklejałem plakaty na tablicach bezpłatnych wystawionych do tego celu przez Gdynię (pochwalam, że prezydent Szczurek zakazał wieszania plakatów na słupach oświetleniowych i trakcyjnych). Płatni naklejacze te tablice dla wszystkich kandydatów zaklejali wizerunkiem mocodawcy w kilku egzemplarzach. Starałem się, by nigdy nie zaklejać cudzego plakatu, ale gdy było kilka tej samej osoby, bez wolnego miejsca nie było wyboru.  Tablica jest dla wszystkich, a nie tylko dla tych, co ją w większości zakleją!  Gdy po programie starałem się to wytłumaczyć Rybickiemu odpowiedział: - "ale mógł pan zakleić inną osobę, a nie swojego konkurenta". Pomyślałem wtedy: - zarozumiały bufon, który myśli, że za pieniądze wolno mu robić, co chce! Na 10 Lutego, Świętojańskiej i Władysława IV spotkałem aż trzech jego roznosicieli ulotek. Ile ich było razem i ilu naklejaczy nie wiem. Gdynio, wspaniale wybrałaś!!! Dobrze, że przynajmniej od Kaszubów z powiatu puckiego miałem większy procent głosów. Nie dziwię się młodym, że nie mogą się z tym pogodzić i szukają sobie normalnego i bezpiecznego miejsca na całym świecie. Nie pisałbym o tym, gdyby nie ten nieprzyjemny incydent. 

***

Za  dwie i pół godziny będzie cisza wyborcza. Nie  wiem, czy w pełni wykorzystałem to, co dał mi los i Opatrzność. Na całą kampanię wyborczą przeznaczyłem jedynie 1300 zł z moich środków, czyli więcej niż emerytura żony. Nawet tego w pełni nie wykorzystałem. Ulotki były w zasadzie przygotowane na zbieranie podpisów.  Na nich nie napisałem, że jestem kapitanem żeglugi wielkiej, nie napisałem, że jestem jedynym kandydatem niezależnym z  Gdyni i z całego Pomorza. Wtedy tego nie wiedziałem. Po rejestracji powinienem np. dopisać: - Gdynio, daj przykład dla Polski, że masz dosyć kłótni PiS-PO i wybierasz człowieka niezależnego, - Gdynio pokaż, że gospodarka morska i człowiek morza jest Ci bliski, - Gdynio, bądź dumna, że w twoim mieście ludzie myślą i są przykładem dla Polski, - Bądźcie dumni, że myślicie i macie dosyć kłótni PiS-PO, - Pomorze, pokaż Polsce, że morza jest dla Ciebie ważne. Podobnych, w dodatku prawdziwych haseł, można mnożyć. Jeśli ja, zabiegany i zalatany w kampanii wyborczej o czymś zapomniałem, skorygujcie to i włączcie się do tej szlachetnej idei, by Gdynia nie tylko wybrała prawych ludzi, ale była też przykładem mądrości dla Polski. Dajmy przykład Polsce!  Ja co do mnie należało dla Ojczyzny zrobiłem. Pokażcie, że dla Was te wartości też są drogie. Ślijcie maile i esemesy z ideą poparcia do znajomych dla tej szlachetnej idei. Sprawdzicie tą bogatą stronę.

Dopisek: - przed chwilą dla relaksu oglądnąłem powtórkę znanego serialu "Ranczo" , jak Wilkowyje załatwiły bandziorów i gangsterów odkopaną z czasów wojny bronią. Ileż politycznych realiów w tym serialu! Największe notowania wyborcze miała tam "Partia Uczciwoci" Czerepaka. Dziś nie odkopujcie pistoletów i granatów, by przepędzić złodziei i gangsterów. Mądrze i w zgodzie głosujcie, by dać przykład Polsce!

***

Od 10 do 22 października na antenie Radia Gdańsk codziennie o 19.57, a w sobotę o 21.57 są emitowane moje krótkie felietony.

1) 10.10 godz. 21.57 Radio Gdańsk

Kpt. ż. w. Józef Franciszek Wójcik, wiceprezes SPP, jedyny niezależny kandydat w wyborach 2015 z woj. pomorskiego. Ponieważ moi konkurenci nie zgłosili chęci rozpowszechniania audycji wyborczych na antenie radia Gdańsk, więc zapraszam codzienne na krótkie audycje po minucie 21 s. Audycje będą emitowane o godz. 19.57, sobota 21.57.  W tym krótkim czasie będę się odnosił zwięźle do wielu ważnych spraw. Dziś zacznę od zapowiedzi PiS o utworzeniu województwa na środkowym Pomorzu. - Nic poza interesami partyjnymi za tym nie przemawia. Zwiększenie ilości urzędników nie zapewni rozwoju dla tego w gruncie rzeczy biednego regionu. Recepty uzdrowienia należy szukać gdzie indziej. Jest jeszcze jedna ważna rzecz, która ten pomysł wyklucza – Kaszubska Jednota. Kaszubi byli oddzieleni od Polski przez 300 lat. Przy polskości jednak wytrwali. Dziś są w jednym województwie i tak powinno pozostać. Jako publicysta Pulsu Kaszub muszę rzec – nikt już wiancy nie bądze dzelył Kaszebów. czytaj więcej >>>

 

***

Kandyduję w wyborach Senatora RP jako taki jeż wyborczy – przemiłe zwierzątko, którego nie da się ani połknąć, ani zagłaskać. Wędrując po świecie zapamiętałem stare indiańskie przysłowie: „wielkość plemienia mierzy się siłą jego wrogów”. Kandyduję, bo oburza mnie sposób uprawiania polityki przez partie polityczne, dla których najważniejszą sprawą są interesy partyjne i kłótnie polityczne, a nie interesy Człowieka i Ojczyzny. Odnosząc to do indiańskiego przysłowia należę do największego plemienia, bo moimi konkurentami w Okręgu 64 w Gdyni są kandydaci potężnych partii PiS i PO. W wyborach do Sejmu i Senatu 2015 jestem jedynym niezależnym kandydatem w całym województwie pomorskim, przeciwnikiem kłótni politycznych i przedstawicielem ludzi bezpartyjnych. Wszyscy inni kandydaci, nawet bezpartyjni, są trzymani na partyjnych smyczach, a po wybraniu zostanie im nałożony kaganiec dyscypliny partyjnej. Proszę o szerokie poparcie podczas wyborów wszystkich ludzi z najsilniejszego plemienia!

Kpt. ż. w. Józef Franciszek Wójcik

Plakat/ulotka     Str. a                                                                 Str. b ulotki

W 2010 byłem jednym z 17-tu  zarejestrowanych kandydatów w wyborach Prezydenta RP.  Jako jeden z trzech udałem się do Katynia.    Mnie niezależnemu przydzielono miejsce w pociągu specjalnym, a  nie w samolocie, więc żyję.                      

Gdyńska prasa pisała:                                

 „Góral z urodzenia, Kresowiak z pochodzenia,  Kaszuba z wyboru”.                                                 

„Góral, który napisał historię Kaszub”.    

Wiceprezes                                               Stowarzyszenia Pisarzy Polskich  

Jedyny kandydat niezależny w województwie pomorskim     

jfwojcik.prv.pl                                       

sppgdansk.pl                                   

 

 

***

16.09.2015

   Na wstępie narozrabiałem. Gdy zobaczyłem, że w internetowej informacji PKW o kandydatach do Senatu mam identyczny wpis jak kandydaci startujący z list partyjnych "nie należy do partii" i nie ma żadnej informacji, że startuje z listy partyjnej, oburzyłem się. Natychmiast wysłałem do PKW w Warszawie następujące pismo:

Józef Franciszek  Wójcik                                                                                                                                                                                                                Gdynia 16.09. 2015

ul. Wiejska 8, 84-230 Rumia

Kandydat niezależny na senatora

Okręg 64,  

Państwowa Komisja Wyborcza

 Oszustwo wyborcze 

Jako osoba niezależna zebrałem 1214 podpisów, by się zarejestrować, co moi konkurenci z PiS i PO nie musieli robić. Gdy zebrałem następne ponad 2600 i się zarejestrowałem, ze zdziwieniem zobaczyłem, że w informacji PKW konkurent z PiS ma identyczną informację o kandydacie „nie należy do partii politycznej”. To jest oczywiście prawda, ale jest to wprowadzanie wyborców w błąd, bo nie każdy w ostatniej chwili będzie patrzył na obwieszczenia PKW. Nie wiem, czy jest to przeoczenie w dokumentach wyborczych, czy podszywanie się komitetów partyjnych pod ludzi bezpartyjnych i niezależnych, czy też ukrywanie przynależności partyjnej. Na pewno jednak jest to wprowadzanie wyborców w błąd i fałszerstwo wyborcze spowodowane przez Państwową Komisję wyborczą. Uważam, że w dokumentach na stronach internetowych PKW na pewno powinno być najpierw „komitet partyjny” - np. PiS, PO albo osoba niezależna, a następnie dopiero czy kandydat jest partyjny, czy bezpartyjny. Proszę o sprostowanie informacji o kandydatach.

                    Z poważaniem, kpt. ż. w. Józef Franciszek Wójcik,

                                kandydat niezależny na senatora RP

Obszerną odpowiedź prawną PKW otrzymałem już 18.09.

Moja prośba została uwzględniona. Z poprawionych list kandydatów do Senatu ze wszystkich okręgów w całym województwie teraz dowiedziałem się, że jestem jedyną osobą niezależną, która NIE BYŁA REJESTROWANA PRZEZ KOMITETY PARTII POLITYCZNYCH !!!

***

15.09.2015

   Zarejestrowałem się jako jeden z pierwszych. Dostarczyłem listy z poparciem ponad 2600 osób. Pewna osoba z PKW powiedziała: Pan kapitan zarejestrował się z klasą. Takiej górki poparcia nie mieli kandydaci partyjni, a przecież pan musiał zebrać o 1000 więcej.  Początkowo Komisja wyborcza sprawdzała podpisy dokładnie, ale gdy już było sprawdzonych ponad 2500 stwierdzono, że podpisów i tak jest za dużo, więc resztę bez sprawdzania ostemplowano i schowano. Zostałem zarejestrowany jasko jeden z trzech kandydatów na senatora z Gdyni i powiatu Puck.

   Otrzymałem maila: "dziękujemy Panie Kapitanie, że zdecydował się Pan uczestniczyć w wyborach, bo przynajmniej ludzie, którzy mają już dość kłótni PiS, PO i bezpartyjni będą mieli na kogo głosować".

***

7.09 2015

   Do PKW w Warszawie zawiozłem około 1400 podpisów osób popierających rejestrację komitetu bezpartyjnego. Po odrzuceniu wpisów nieczytelnych i błędnych miałem jeszcze górkę około 240 głosów i zostałem zarejestrowany.  Teraz 8 dni i 2000. Horror!

***

2.09.2015

      Zdecydowałem się startować w wyborach do Senatu.  Jako kandydat niezależny muszę do 07.09 zebrać najpierw 1000 podpisów i zarejestrować się w PKW w Warszawie, a następnie jeszcze 2000 do 15-ego wrzenia. Ciężka sprawa !!! Kandydaci z list partyjnych tego pierwszego tysiąca nie zbierają. Taka to partyjna sprawiedliwość, choć niby do Senatu są JOW-y.

***

31.08.2015

W gazecie "Gdyński IKS" ukazał się obszerny i ciekawy artykuł "Góral, który napisał historię Kaszub".   Kliknij by go przeczytać.

***

10.04 2015

75 rocznica zbrodni katyńskiej i 5 rocznica katastrofy w Smoleńsku - tragedie katyńskie. Byłem tam przed pięciu laty! Byłem, widziałem i dużo słyszałem. 10.04 2010 r., w Katyniu, wśród osób oczekujących na uroczystości upamiętniające 70 rocznicę Zbrodni Katyńskiej byłem chyba najbardziej poinformowaną osobą, co się dzieje. Docierały do mnie zarówno informacje po linii prasowej, jak i parlamentarno-rządowe. Na smoleńskim lotnisku nie byłem, więc nic nie mogę powiedzieć o mgle w tamtym miejscu, ale ani w Smoleńsku od godziny 0600, ani w czasie przejazdu autokarem do Katynia i w samym Katyniu, od początku do końca wydarzeń tego dnia, mgły nie widziałem. Na zdjęciach, które robiłem, też jej nie widać. Tylko z informacji w mediach wiem, że na lotnisku jednak była. Nie kwestionuję tego, bo wszyscy doskonale z autopsji wiemy, że mgła w jednym miejscu jest, a kilkaset metrów obok wcale jej nie ma! Wspominam o tym tylko dlatego, że jestem zbulwersowany informacjami w mediach, że w tym czasie w rejonie Smoleńska była potworna mgła i samolot wcale nie powinien tam lecieć. Miejscowa mgła przeważnie szybko zanika i szybko się rozwiewa. Nie jest moją intencją rozprawiać o mgle, ale występowanie mgły miejscowej jest na pewno pewnym usprawiedliwieniem dla pilotów tego tragicznego lotu, że samolot wyleciał do Smoleńska. Nie zgadzam się, by tak "od czci  i wiary" odsądzać poległych w katastrofie! Na nieżyjących można dużo zrzucać: brak profesjonalizmu, złe wyszkolenie, brak uprawnień i jeszcze nie wiadomo co. Dlaczego lotu prezydenta i najważniejszych osób w państwie nie zabezpieczały polskie służby do tego powołane?! To niewybaczalne, by w ogóle mogło do takiego zaniedbania dojść! Gdyby polskie służby funkcjonowały, tak jak powinny, nie było by dziś żadnych wątpliwości czy był to wypadek, czy zamach, czy były fatalne warunki, czy Rosjanie czegoś  nie dopatrzyli. Nikt za to nie poniósł odpowiedzialności, a  brak wraku i czarnych skrzynek przy ich wielu wersjach jest najlepszym dowodem, że jednak jest coś do ukrycia. Katastrofa z Sikorskim w Gibraltarze do dziś budzi emocje. Zbrodnia katańska została wyjaśniona dopiero po dziesięcioleciach, ale wątpię, czy kiedykolwiek prawda o katastrofie smoleńskiej nie będzie budzić kontrowersji.

 

***

22.02.2015 r. 

   W wyborach Prezydenta RP każda partia wystawia swego kandydata, oprócz tych dwóch głównych z szansami, tylko po to, by zaistnieć. W efekcie najbardziej przegrana jest Polska i Polacy. Prezydent RP nie powinien być partyjnym zakładnikiem, ani też obiektem ataków zwaśnionych partii, gdzie interesy partyjne są ponad interesami człowieka i narodu. W państwach, gdzie partie są bardziej demokratyczne, a nie wodzowskie, jest czymś naturalnym, że głową państwa jest przedstawiciel głównej partii, choć i z tym różnie bywa. Przy obecnej, można powiedzieć patowej sytuacji w naszej polityce, jest potrzebne uzdrowienie i naprawa. Dlatego też w trosce o losy Ojczyzny chciałem po raz wtóry kandydować w wyborach prezydenckich. Ta decyzja zapadła również dlatego, że będąc jednym z trzech kandydatów na Prezydenta RP, którzy w 2010 r. udali się do Katynia, jako jedyny pozostałem przy życiu. Fakt, że jako kandydat niezależny, mniej ważny, otrzymałem miejsce w pociągu specjalnym i żyję, a nie w samolocie, nie umniejsza wielkiej symboliki tego katyńskiego wydarzenia. Jako jedyny kandydat w wyborach prezydenckich 2010 przeżyłem wyjazd do Katynia, więc to do czegoś zobowiązuje. Ale nie tylko ten dług wdzięczności i przytoczone powyżej zdania były motywacją, by ponownie kandydować w wyborach prezydenckich. Prezydent nie powinien być ani partyjnym notariuszem, ani obiektem ataków tylko dlatego, że jest ze znienawidzonej partii. Dziś, jak mało kiedy, prezydent powinien być osobą ponadpartyjną. Jako osoba niezależna,  z doświadczeniem życiowym większym niż wszyscy pozostali kandydaci zgłoszeni przez główne partie razem wzięci, miałem moralny obowiązek ponownie zgłosić swoją kandydaturę. W moim odczuciu partyjnym kandydatom w wyborach prezydenckich 2015 brakuje znajomość ludzkiej pracy, świata, kontaktów międzyludzkich, a przede wszystkim znajomości  potrzeb zwykłego Polaka, jego odczuć i mentalności. Jedynie działalność partyjna i samorządowa, w dodatku w młodym wieku, to stanowczo za mało, by ubiegać się o urząd Prezydenta RP!

   PSL najdłużej się wahało, czy poprzeć w wyborach Bronisława Komorowskiego, czy wystawić swojego kandydata, a może udzielić poparcia komuś innemu. Do Naczelnego Komitetu Wykonawczego PSL napisałem: "Oddaję się do dyspozycji PSL jako kandydat niezależny w wyborach Prezydenta RP" (w 2010 zrobiłem podobnie, bo też mam około 4 ha ziemi i dyplom na poziomie szkoły zasadniczej "Wykwalifikowany ogrodnik-warzywnik"- mając już wyższe wykształcenie Szkołę zasadniczą robiłem zaocznie w latach 70-tych, a egzaminy zdałem z wyróżnieniem w Instytucie prof. Pieniążka! Szeroko umotywowałem moją decyzję. Jestem święcie przekonany, że miałem rację, co kilka osób z NKWPSL, bądź transparętnych  Stronnictwa z półki prasowo-wyborczej to potwierdziła, u decydentów nie otrzymałem poparcia. Dopiero z mediów dowiedziałem się, kogo ostatecznie zaakceptowano. Szkoda, bo zebranie 100 000 podpisów beż struktur partyjnych bądź organizacyjnych na terenie całego kraju jest praktycznie niemożliwe. W wyborach prezydenckich 2010 próbowałem walczyć - tak, o dobro Ojczyzny - jako ostatni Mohikanin. Nawet o swoich racjach w 2010 przekonałem ś/p Lecha Kaczyńskiego i jako konkurent za zgodą Kancelarii Prezydenta jechałem do Katynia. Teraz już nie mam tak wielkiej determinacji. Głową muru nie przebijesz! Będę kibicował i wspierał kandydata niezależnego Paweła Kukiza. Polska potrzebuje wyjścia z zaklętego kręgu nienawiści Pis-PO. Pochwalam odwagę!

***

20.10.2014 r. w Nadbałtyckim Centrum Kultury w Gdańsku odbyło się zebranie wyborcze Gdańskiego Oddziału Stowarzyszenia Pisarzy Polskich. Zostałem wybrany na wice prezesa SPP (więcej na stronie: http://sppgdansk.pl/.

***

„Kaszubskie losy” cz.I – „Od zaborów do niepodległości”. Decyzją Kapituły Gryfa Pomorskiego 18. 03.2014 r.  została uznana za najciekawszą książkę Pomorza 2013 i otrzymała Statuetkę Gryfa Pomorskiego. Wejherowo zakupiło ją jako lekturę dla szkół.  Jest to dziesiąta moja książka. W internetowych portalach kaszubskich tak ją określono: „Kaszubskie  losy” to książka, która w przystępny i ciekawy sposób przedstawia historię Kaszub i Kaszubów od zaborów do niepodległości. Najważniejsza książka, która przybliża nieznane i nierozumiane losy Pomorzan dla wszystkich Polaków”. Książka w całości do pobrania na stronie internetowej:  jfwojcik.prv. pl  Można kupić: jfwojcik@wp.pl

***

3 listopada 2013

Nie wiem, dlaczego tak długo nie pisałem. Na pewno nie jest to, że pisałem książkę "Kaszubskie losy" i nie miałem czasu. A może nie chcę o tym pisać w Internecie? Książka "Kaszubskie losy" już kilka miesięcy temu była wydrukowana, a dzisiaj zamieszczam poniżej informację za portalem "Puls Kaszub" o tej uroczystości:

Wodowanie powieści historycznej kpt. ż. w. Józefa Franciszka Wójcika „Kaszubskie losy”.

paź. 31 Aktualności, Kultura, Wydarzenia no comments

29 października na pokładzie „Daru Pomorza” odbyło się uroczyste wodowanie powieści historycznej kpt. ż. w. Józefa Franciszka Wójcika „Kaszubskie losy”.

- Takich tłumów na wodowaniu książki na Darze Pomorza chyba nie było od czasów Karola Olgierda Borchardta – stwierdził po zakończeniu uroczystości wieloletni pracownik Daru.

Przybycie tak wielu osób rzeczywiście zaskoczyło.  Pod pokładem były zajęte wszystkie miejsca, dużo ludzi stało, a niektórzy siedzieli na schodach. Byli mieszkańcy Gdyni, Kaszubi, przedstawiciele Oddziałów Zrzeszenia Kaszubsko-Pomorskiego z Gdyni i z Rumi, przedstawiciele Akademii Morskiej i Akademii Marynarki Wojennej,  przedstawiciele Stowarzyszenia Pisarzy Polskich, Stowarzyszenia Kapitanów Żeglugi Wielkiej, przedstawiciele Gdynian Wysiedlonych, przedstawiciele „Kresowiaków”, członkowie Związku Oficerów Rezerwy RP, admirałowie, profesorowie, komandorzy,  przedstawiciele Duszpasterstwa Ludzi Morza oraz Uniwersytetu Trzeciego Wieku. Na honorowych miejscach w pierwszym rzędzie siedzieli członkowie rodzin, których krewni są autentycznymi bohaterami powieści.  Byli więc przedstawiciele rodziny Hirszów, Kosynów, Roszczynialskich. Wodowanie odbywało się pod patronatem  Marszałka Województwa Pomorskiego, Stowarzyszenia Kapitanów Żeglugi Wielkiej oraz Stowarzyszenia Pisarzy Polskich.

Uroczystość otworzył i powitał gości przewodniczący SKŻW, dr inż. Andrzej Królikowski, a kpt. ż. w. S. Krella odczytał list Marszałka Województwa Pomorskiego, Mieczysława Struka, w którym m/i było napisane: „z przyjemnością obejmuję patronat nad wodowaniem książki „Kaszubskie losy”. Cieszę się, że powstała publikacja, która w przystępny i ciekawy sposób przedstawia historię Kaszub i Kaszubów”.

Laudację wygłosił Jerzy Hoppe – przewodniczący ostatniej kadencji ZKP Rumia. Mówił o mało rozumianych i trudnych kaszubskich losach, opisanych przez autora rodem z Podkarpacia i z Galicji, który wiele lat temu wybrał Kaszuby, jako swoją Małą Ojczyznę. Jerzy Hoppe  powiedział: „My Kaszubi trochę zaspaliśmy, bo niektóre wydarzenia z naszej kaszubskiej historii przypomina nam Pan  Komandor urodzony na południu Polski. Może to i dobrze”. Następnie o książce mówiła Bożena Ptak ‒ wiceprezes Zarządu Głównego Stowarzyszenia Pisarzy Polskich. Gratulacje autorowi w ciepłych  i zwięzłych słowach wyraziła też posłanka RP Teresa Hoppe oraz prezes Ligi Morskiej i Rzecznej Andrzej Królikowski. Niektóre wątki zawarte w książce przybliżył również sam autor. Odczytał krótki fragment z pierwszego rozdziału książki, rozgrywającego się podczas zakazanej pielgrzymki oliwskiej w czasie I wojny światowej, który, w/g autora, określa kaszubską tożsamość: – „Czwarty przykazanie – czcij ojca i matkę swoją! Czy wolno nam zapomnieć o tradycji przodków? Czy wojna może być przeciw czwartemu przykazaniu i zabraniać „czcij ojca i matkę swoją”? Mówię wam siostry i bracia – nie może! Podstawowym znaczeniem „czcij ojca i matkę swoją” jest uszanuj ich wiarę, dziedzictwo i tradycje! Naszą tradycją zawsze było „trzymamy z Bogiem”, a 250 letnim dziedzictwem jest pątniczy szlak na Święte Góry w Wejherowie. I o tym musimy pamiętać!” Za 5 lat będzie już 350-lecie pielgrzymek na Kalwarię Wejherowską z całych Kaszub – dodał autor.

Po laudacji i przemówieniach nastąpiło uroczyste wodowanie książki. Członkini Zespołu Pieśni i Tańca „Gdynia”, Aleksandra Moszczyńska, z różą zanurzoną w szampanie, wypowiedziała stosowną formułkę:  „Docieraj wszędzie tam, gdzie cię oczekują, poprzez lądy, morza i oceany. Rozsławiaj imię pisarzy polskich, uczonych i wydawców. Przynieś chwałę banderze Rzeczpospolitej. Twoje imię to „Kaszubskie losy”.

Po zakończeniu części oficjalnej zespół „Gdynia” zaśpiewał kaszubską piosenkę, którą przy lampce wina podchwyciła widownia.

W podstronie GALERIA w Wodowanie zamieszczam zdjęcia z powyższych uroczystości , a w Filmy, za zgodą Pulsu Kaszub, film nakręcony przez Andrzeja Schmultę pod takim samym tytułem.

***

10 kwietnia 2012

Trudno, bym w tym dniu nie zamieścił jakichkolwiek uwag. Przecież byłem w Katyniu podczas tej wielkiej tragedii i przeżywałem ją tam na żywo. Poniżej - pod datami sprzed dwóch lat - jest sporo różnych informacji i wzniosłych słów. W historii Ojczyzny nigdy wcześniej nie zginęli na raz  dowódcy wszystkich rodzajów sił zbrojnych, dwóch prezydentów i dwóch kandydatów w zbliżających się wyborach prezydenckich. Zginęli też szefowie ważnych instytucji państwa, wielu parlamentarzystów oraz osób, które same w sobie były legendą heroizmu walki o suwerenność i samostanowienie. Wtedy, dwa lata temu, byłem trzecim z kandydatów ubiegających się o urząd Prezydenta RP, który udał się do Katynia na obchody 70 rocznicy Zbrodni Katyńskiej. Jako kandydat niezależny, najmniej ważny i bez szans, otrzymałem miejsce w pociągu specjalnym, więc żyję. Mój wyjazd był możliwy dzięki Kancelarii Prezydenta Lecha Kaczyńskiego, choć wcześniej napisałem bez ogródek, dlaczego zamierzam startować w wyborach. Dziś, po dwóch latach, nie została do końca rozwiązana żadna z kwestii dotyczącej przyczyn tej wielkiej tragedii, a wręcz odwrotnie. Odnoszę wrażenie, że dochodzenie do prawdy i rzetelność badań dotyczących przyczyn i przebiegu katastrofy są robione tak, by wszystko zagmatwać, pozacierać ślady (ale czego?) lub coś ukryć. Wierzyć się nie chce, że to było robione bez głowy, że tak wszystko można spieprzyć. Nie wiem czy ta nierzetelność polskich i rosyjskich instytucji wynika tylko z niechlujstwa, beztroskiego bałaganu i braku profesjonalizmu, czy też z braku woli, by dokładnie wszystko wyjaśnić. Im więcej mija czasu, tym coraz więcej wątpliwości, że ta tragedia zostanie kiedykolwiek wyjaśniona. A może o to chodzi? Gdy na początku nawet nie dopuszczałem myśli, że mógł być to zamach czy też jakiejś inne działanie osób trzecich (być może dla katastrofy niezamierzone) to jednak dziś takie myśli w głowie bez przerwy się kołatają: - 1) W dniu katastrofy od świtu przebywałem w Smoleńsku, jechałem kilkanaście kilometrów do Katynia i robiłem zdjęcia, ale żadnej mgły nie widziałem. To wcale nie świadczy o tym, że na lotnisku jej nie było, bo lokalnie mogła tam być i na pewno była. Nie mogę się jednak zgodzić z komentarzami, że w tym dniu w Smoleńsku były katastrofalne warunki pogodowe. Na moich zdjęciach nie widać śladu mgły, więc na lotnisku musiała być tylko lokalnie. Nawet na amatorskim filmiku z Internetu,  w którym widać palący się wrak, słychać strzały i gwizd pociągu, ta już przydymiona widoczność też nie była "fatalna, tragiczna i beznadziejna", więc na mgłę nie można wszystkiego zwalać. 2) Jako nawigator i kpt. ż. w. zupełnie nie mogę zrozumieć, dlaczego pilot był około 80 metrów od toru podejścia, skoro dziś nawet prymitywny samochodowy gips pokazuje pozycję z dokładnością do 3 m. Gdyby podchodził do lądowania zgodnie ze ścieżką podejścia, to by w brzozę nie zawadził, bo na ścieżce podejścia drzew nie ma! Co sprawiło taki duży błąd pozycji? W pociągu specjalnym do Katynia jechałem razem z min. Krzysztofem Ardanowskim i po drodze rozmawialiśmy o bezpieczeństwie lotu (nie wiem dlaczego, sam go o to zapytałem!). Krzysiu stwierdził, że pilot zasiadający za sterami prezydenckiego samolotu do Katynia jest jednym z najlepszych i doskonałym fachowcem! 3) Nie jestem ekspertem od lotnictwa, lecz zwykłem obywatelem, który tylko trochę dokładniej wsłuchuje się w doniesienia medialne dotyczące tragedii smoleńskiej, bo w tym czasie tam byłem. Zamach i celowe spowodowanie katastrofy od początku raczej wykluczałem, ale po dwóch latach mam teraz coraz więcej wątpliwości: - dlaczego przy sekcji zwłok nie było Polaków? (Pani Kopacz najpierw twierdziła że nawet sama przy tym była, a potem się z tego wycofała), - dlaczego raporty MAK są tak nierzetelne, a nawet niezgodne z prawdą?, - dlaczego nasze dochodzenie jest tak skandalicznie nieporadne i niekompetentne?, - dlaczego szczątki polskiego samolotu rządowego nadal są w Rosji?, - dlaczego nie mamy czarnych skrzynek?, - dlaczego Rosjanie twierdzą, że wrak samolotu nie został umyty (zacieranie śladów), choć nawet bez okularów doskonale widać na zdjęciach, że zostało to zrobione, - dlaczego nie przeprowadzono dokładnej polskiej ekspertyzy szczątków samolotu?, - dlaczego i w czyim interesie jest zacieranie śladów?. Dlaczego...?, dlaczego...?, dlaczego...?. Im więcej czasu, tym więcej niewiadomych. Po prostu, jak z Sikorskim w Gibraltarze.

***

10 marca

 10 marca na Kalwarii Wejherowskiej została odprawiona Droga Krzyżowa dla Akcji Katolickiej. Początek - msza święta w Sanktuarium Matki Bożej Wejherowskiej o godz. 1100.

Zdjęcia z dzisiejszego nabożeństwa w Jerozolimie Kaszubskiej - GALERIA - 2012 - KALWARIA AK. W folderze KSIĄŻKI, w "Kaszubskie losy", do pobrania I rozdział - Pielgrzymka - w którym przedstawiony jest rys historyczny pielgrzymowania na Kaszubskie Święte Góry.

Rozważania podczas Kalwarii Akcji Katolickiej - kliknij, by otworzyć  lub pobrać:  Rozważania podczas Kalwarii

 

***

13.01 2012

W folderze KSIĄŻKI, pozycja 10, zamieściłem fragmenty z przygotowywanej do druku powieści historycznej "Kaszubskie losy". Pierwszy rozdział jest w całości do pobrania.

***

21 października

Gdy w wyborach parlamentarnych w 1989 r. frekwencja wyborcza wynosiła 62,7% jeszcze nie wierzono, że obywatel może mieć jakiś wpływ na sprawowanie władzy. Potem było jeszcze gorzej, bo ordynacja wyborcza wprowadziła listę centralną, gdzie posłem mógł być człowiek, który nie potrzebował ani jednego głosu poparcia! Do Sejmu trafiali posłowie (było kilkadziesiąt osób poniżej 100 głosów poparcia), którzy w wyborach mieli znikomą ilość głosów i przechodzili do Sejmu, a osoba nawet z 1 000 000 głosów mogła odpaść! W 1993 r. byłem liderem ugrupowania na Podkarpaciu "Poza układem" (lista  nr.18, na Wybrzeżu Andrzej Gwiazda i Ania Walentynowicz) i wtedy przeszło do Sejmu około 80 posłów, którzy uzyskali gorszy wynik od mojego! Właśnie wtedy miałem 0 % prawdopodobieństwa przejścia do Sejmu, nawet z milionem głosów, lecz walczyłem  dla idei. Ordynację wyborczą zaskarżyłem do Trybunału Praw Człowieka w Strasburgu, gdzie nawet przyznano mi rację. To było jednak już dawno i dużo od tego czasu zmieniło się na dobre. Więc co dzisiaj jest złem? Stwierdzam, że właśnie teraz przeżywamy największy kryzys demokracji w Polsce. - A to dlaczego? - Wystarczy przeanalizować wyniki wyborów: frekwencja 48,9% i w tym prawie 5% głosów nieważnych. Nieważnych nie dlatego, że zrobiono aż tyle pomyłek, czy też, że głosowali ludzie nierozgarnięci, którzy nie wiedzą ile postawić krzyżyków, lecz przede wszystkim dlatego, że idą na wybory, demonstracyjnie oddają głos nieważny, bo nie popierają obecnego sposobu uprawiania polityki. 10 % poparcia dla Palikota  w większości jest również wynikiem dezaprobaty dla obecnego sposobu uprawiania polityki. Ruch Palikota nie zawdzięcza tak wysokich notowań programowi,  ludziom w większości  anonimowym, którzy go reprezentowali, i nie zawdzięcza też gejom, lizbijkom, młodzieży lubiącej zażywać trawkę czy też antyklerykałom, lecz przede wszystkim to również protest i nie popieranie obecnego sposobu uprawiania polityki. Tak więc Sejm został wybrany świadomie przez mniej niż 40% obywateli, głównie niepełny twardy elektorat poszczególnych partii, a pozostali nie widzą alternatywy, by wybory autentycznie cokolwiek zmieniły. Ten głęboki kryzys głównych niedemokratycznych partii wodzowskich wyraźnie uwidocznił się już po kilku dniach po wyborach. Głębokie rysy rozłamu w PiS, PO i dogłębne przetasowania w SLD potwierdzają konieczność zmiany sposobu uprawiania polityki, o czym od dawna pisałem i mówiłem. Dla Polski i Polaków najgorszym jednak jest to, że nadal tematy zastępcze (np. walka z krzyżem, legalizacja pewnej ilości narkotyków) biorą górę nad gospodarką i koniecznością niezbędnych reform państwa. Gruntowna zmiana sceny politycznej w następnych wyborach (nie wykluczone, że wcześniejszych) jest więc nieodzowna i konieczna. Na prawicy musi powstać sensowna partia dialogu z poszanowaniem tradycyjnych wartości, w pełni demokratyczna,  dla której najważniejsza jest Polska i człowiek. Przyznaję się do tego, że ten zamysł powstania Partii Jedności Prawicy ciągle nie daje mi spokoju.     

***

24 września

A miałem pisać aktualności na bieżąco! Więc dlaczego tego nie robiłem? Co bym nie powiedział, to tylko tłumaczenie: - lato, wakacje, wyjazd do Chorwacji, Bośni i Hercegowiny, Czarnogóry, naszego Ciechocinka. W lecie każdą wolną chwilę spędzałem na Skwerze Kościuszki w Gdyni pod szyldem "Autor prezentuje swoje książki", ale i to nie do końca wyczerpuje mój młyn zajęć. Dodać jeszcze należy zaangażowanie w Polska Jest Najważniejsza ( nie obyło się bez stresów i goryczy). Dużo czasu wypełnia praca w przydomowym ogrodzie o powierzchni 13.000 metrów kwadratowych, co często jest jednak odpoczynkiem psychicznym i zapomnieniem o problemach. Teraz kampania wyborcza i harówka od świtu do nocy, choć robię to tylko dla czystego sumienia, bo nie mogę się zgodzić z takim sposobem uprawiania polityki głównych partii, jaki jest obecnie. W wyborach do Sejmu kandyduję też przede wszystkim dlatego, że nie mogę pogodzi się z tym, że nasza gospodarka morska jest od lat rujnowana. Od lat nie ma w Sejmie człowieka morza, więc chyba nic dziwnego, że parlament tego nie rozumie. Aglomeracja trójmiejska (i nie tylko) opiera się na dwóch głównych filarach: - na gospodarce morskiej i turystyce. Całe Wybrzeże powinno się wstydzić, że kierując się partyjnymi podziałami PiS-PO nie dostrzega priorytetów naszego regionu i nie głosuje na ludzi morza, bo są gdzieś na dalszych miejscach list partyjnych (co też świadczy jak partie traktują ten temat), wybierają numery na listach, a nie człowieka. Ja spraw Polski i bliźnich nie zaniedbuję, w wyborach startuję za własne pieniądze oraz poświęcam wiele czasu i trudu. Przynajmniej mam czyste sumienie, że walczyłem, by dla Polski i Polaków coś zrobić. A potem, po wyborach, idę w morze ufny Bogu, bo wiem, że zrobiłem wszystko co mogłem, że nie kieruję się w życiu tylko własnym końcem nosa. Zamiast narzekać i psioczyć na polityków zastanawiajcie się rodacy na kogo głosujecie! Ja nie podważam niczyich preferencji wyborczych ale jedynie proszę o zastanowienie. W gruncie rzeczy dla pisarza to bardzo ciekawe doświadczenie - wyzywają cię od kłamców, nierobów, zdrajców, karierowiczów. Krzyczą: "Weź się za robotę", "Pchasz się do żłobu palancie", "Teraz przed wyborami przyszedłeś obiecywać, a gdzie byłeś wcześniej oszuście". Mógłbym mnożyć podobne cytaty, którym często towarzyszy wybuch dzikiej agresji, ale po co? Przecież one mnie nie dotyczą, choć przykro tego słuchać. W sumie świadczy to jedynie o ludzkim sfrustrowaniu sytuacją polityczną, jaką stworzyli sami politycy, co zresztą dla mnie jest zrozumiałe. To wprawdzie świadczy też nie tylko o frustracji, ale i o czyjejś głupocie. Na szczęście większość ludzi chce jednak czegoś się dowiedzieć, chce poznać kandydata w wyborach do Sejmu i bierze ulotkę, by ją przeczytać. Ci, którzy czytali moje książki, bądź mnie znają, dodają mi otuchy i często biorą dodatkowe ulotki, by dać je znajomym. Dla pisarza każda forma poznania bliźnich i rzeczywistości jest sprawą ważną. Szkoda tylko, że nasi politycy nie zawsze to rozumieją i zachowują się niekiedy jakby byli z innej planety.

***

3 maja

Ostatnie dni obfitują w doniosłe wydarzenie w dziejach Polski. Beatyfikacja naszego papieża Jana Pawła II i Jego niezwykły wpływ na losy Ojczyzny stawiają Go jako największego z wielkich Polaków. Zmienił Polskę, Europę, Świat. Z bogactwa Jego nauk z pewnością będą czerpać jeszcze przez wieki, ale wiele słów i przesłań Wielkiego Karola Wojtyły jest nadal szczególnie ważne tu i teraz. Dzisiejsze święto NMP Królowej Polski oraz 220 rocznica uchwalenia Konstytucji 3 Maja są tym szczególnym dniem zmuszającym do refleksji i do pochylenia się nad słowami Błogosławionego Jana Pawła II - patrona patriotyzmu i troski o dobro Człowieka i Ojczyzny. Dzisiaj, kiedy Polska jest skłócona i przeżywa swoisty kryzys porozumienia i szacunku do człowieka, gdy partykularyzm i interesy partyjne przesłaniają dobro nadrzędne, którymi są Polska i Polacy, jest dużo analogii do tych sprzed 220 lat. Konstytucja 3 Maja miała stać się podstawą naprawy Rzeczpospolitej w wymiarze ustrojowym i społecznym, otwierała nowe spojrzenie na istotę państwa i władzy, której suwerenem był naród. Jakże często odnosił się do tych spraw w obecnym wymiarze Jan Paweł II. Na Zamku Królewskim w Warszawie powiedział: "Jeśli chcecie zachować pokój, pamiętajcie o człowieku. Pamiętajcie o jego prawach, które są niezbywalne, bo wynikają z człowieczeństwa każdej ludzkiej osoby (...). Wszelkie naruszenie i nieposzanowanie praw człowieka stanowi zagrożenie dla pokoju.

W naszym imieniu modlił się do Boga: "Naucz nas zwalczać zło, ale widzieć brata w człowieku. Naucz każdego z nas dostrzegać własne winy, byśmy nie zaczynali dzieła odnowy od wyjmowania źdźbła z oka brata. Naucz nas widzieć dobro wszędzie tam, gdzie ono jest; natchnij nas zapałem do ochraniania go, wspieraj do bronienia z odwagą". "A więc nigdy jeden przeciw drugiemu. Jedni - przeciw drugim. I nigdy brzemię dźwigane przez człowieka samotnie, bez pomocy drugich. Nie może być walka silniejsza od solidarności (...). Gorzej jeszcze, gdy mówi się: naprzód walka - to bardzo łatwo drugi czy drudzy pozostają na polu społecznym przede wszystkim jako wrogowie. Jako ci, których trzeba zwalczać, których trzeba zniszczyć. Nie jako ci, z którymi trzeba szukać porozumienia, z którymi wspólnie należy obmyślać, jak dźwigać brzemiona". Dziś powracające w pamięci Jego nieustanne wezwania, by wielkodusznie współpracować w tworzeniu bardziej sprawiedliwej i solidarnej ludzkości są w Polsce niezwykle istotne, są wskazówką postępowania dla klasy politycznej. Miłość do Człowieka i polityczna odwaga do moralnego postępowania, do budowy mostów porozumienia, nie lękających się nowości i zmian. To bardzo ważne, by patrzyć dalej niż tylko w perspektywie kolejnego szczebla własnej kariery. To bardzo ważne, by przezwyciężać pokusy wykorzystywania dóbr publicznych w celu wzbogacenia niewielkiej grupy osób, lub zdobycia popleczników. Papież zawsze zachęcał do działania z odwagą - "Nie lękajcie się"- na rzecz dobra człowieka, kraju i przyszłych pokoleń w oparciu o długofalową wizję. Królowa Polski oraz 220 rocznica uchwalenia Konstytucji 3 Maja przypominają dziś, że Polska ciągle potrzebuje ludzi wrażliwości społecznej i sumienia.

***

4 marca

Wczoraj, 3 marca 2011, powołane zostało w Rumi koło PJN i zostałem jego członkiem. Koło powołane w Rumi jest pierwszym kołem Polska Jest Najważniejsza  w powiecie wejherowskim. Obecnie skupia cały powiat.

4 luty

Folder PJ oraz strona: www.partiajedności.pl nie będą dalej prowadzone. Powstanie PJN o podobnych założeniach i zbliżonym programie definitywnie usuwa przesłanki powołania Partii Jedności. Zamierzam aktywnie przyłączyć się do PJN (o czym informowałem już 15 gtrudnia), by tam działać dla dobra Człowieka i Ojczyzny. Ponieważ  domena : www.partiajedności.pl już funkcjonowała, a sam pomysł powołania PJ przed dziewięcioma miesiącami był słuszny (powstanie PJN w pełni to potwierdza), więc strona w całości przez pewien czas pozostanie jako swoistego rodzaju ciekawostka, chociażby dla tych, którzy już tę stronę oglądali - autor.

31 grudnia

Zrządzeniem losu byłem w Katyniu i Smoleńsku podczas katastrofy 10 kwietnia, a w rodzinnych Książnicach podczas powodzi. Nie było takiej tragedii w tysiącletniej historii Polski i wątpię, czy w udokumentowanej około 900 letniej historii wysoko położonych Książnic były takie powodzie - dwie w ciągu roku.

                 

W tragicznej katastrofie pod Smoleńskiem zginął Prezydent RP, wszyscy dowódcy wojsk i wielu wspaniałych ludzi, a w Książnicach został zalany mój rodzinny dom - to bardzo smutne! Nie jest żadną osłodą zarejestrowanie jako kandydata w wyborach prezydenckich RP, bo media niewiele pozwoliły mi powiedzieć. Uczestniczyłem też w 600 - leciu  bitwy pod Grunwaldem, byłem kapitanem na szwedzkim military hight speed craft i na I konwencji PJN. Z żoną objechaliśmy najważniejsze miejscowości Grecji i odpoczywaliśmy w Ciechocinku. Ufam, że Nowy Rok 2011 będzie lepszy zarówno dla Polski, jak i dla nas wszystkich. Do Siego Roku!  Stronę złożoną w lutym (licznik zainstalowany później) odwiedziło 11193 osoby i było 16775 odwiedzin. Domena prezydent-rp-2010.pl straciła ważność.

***

13 grudnia

 

Na wczorajszej konwencji PJN usłyszałem dość sensowny program i zobaczyłem dobrze wyreżyserowany spektakl. Z pewnością można byłoby dorzucić jeszcze to i owo, ale przekonałem się, że programowo PJN generalnie jest zbieżne z rozważaną wcześniej przeze mnie Partią Jedności. Jadąc na konwencję początkowo stawiałem sobie dwa cele. Uważałem, że nazwa przyszłej partii nie powinna być Polska Jest Najważniejsza. Szybko przekonałem się jednak, że jest to raczej nie do ruszenia. Z kolei do drugiej kwestii namawiałem wszystkich, kogo tylko mogłem: - by PJN nie przekształciła się w partię wodzowską, jak wszystkie pozostałe, by wewnątrz partii było więcej demokracji, należy przetransformować doświadczenia UE o półrocznej prezydencji. Przewodnictwo PJN zmieniałoby się co pół roku, przechodziłoby z województwa na województwo w porządku alfabetycznym, a na początek można zacząć od najsilniejszych struktur. W tym układzie rola prezesa partii ograniczyłaby się bardziej do funkcji honorowej, a nie wodzowskiej. Ten pokrótce zaprezentowany zarys przedstawiłem kilku posłom z PJN. Co z tego wyniknie, nie wiem? Marek Migalski stwierdził jednak, że "jest to nowatorski pomysł wart rozważenia". Przy obecnej ordynacji i ludzkich skłonnościach do wodzostwa, do tworzenia "dworów" i układów "wojewódzka prezydencja w partii" ma nie tylko sens, ale również poprzez współzawodnictwo województw może się przyczynić do podniesienia partii na wyższy poziom zarówno pod względem wartości merytorycznych jak i demokratycznych. Jestem przekonany, że jest to warte zastanowienia. Do tego pomysłu i do innych jeszcze powrócę.  

***

1 grudnia

Bacznie obserwując poczynania PJN coraz częściej zastanawiam się, czy to dziecko nie zostanie wylane z kąpielą? Sami też robią wszystko, by tak się stało.

***

28 listopada

Do członków Klubu Polska Jest Najważniejsza napisałem następujący list, zawieszając tym samem dalsze redagowanie PJ:

"Panie Posłanki i Posłowie Klubu „Polska Jest Najważniejsza”.

Z entuzjazmem podchodzę do Waszej inicjatywy i uważam, że jest to krok w dobrą stronę. Pomiędzy PiS i PO musiała powstać partia środka, nie skażona animozjami personalnymi, taka, dla której Polska jest najważniejsza. Należy jeszcze uzupełnić, że niemniej ważny jest również Człowiek – ten Polak ze swoją tradycją, wiarą przodków, szanujący wielokulturowość i inne religie, które przecież przez wieki koegzystowały zgodnie w dawnej Rzeczpospolitej. Z takimi hasłami kandydowałem w wyborach prezydenckich 2010 i te szczytne idee skłoniły mnie już 3 maja 2010 do rozważań nad powołaniem Partii Jedności. Myślę, że Wasza inicjatywa „Polska jest najważniejsza” zmierza dokładnie w tą samą stronę. Dlatego z  życzliwością i zaangażowaniem obserwuję Wasze poczynania i chcę aktywnie włączyć się w tworzenie przyszłej partii. W zasadzie nie ma większego znaczenia, jaką nazwę przyjmie przyszła partia, bo istotą jest jej program i treści, które się kryją pod nazwą. W nazwie ważne są jednak dobre skojarzenia, krótka forma i uniwersalność zastosowanych słów, bo partię i jej szyld nie tworzy się pod wpływem emocji na sezon, lub kilka lat lecz na wiele, wiele lat. Ponieważ już od pół roku robiłem przemyślenia nad powołaniem centroprawicowej partii dialogu usytuowanej pomiędzy PiS i PO, dlatego wysuwam kilka propozycji:

- podaję pod rozwagę nazwę Partia Jedności (PJ dla pokolenia JP II, nazwa krótka i prosta, przepiękna i patriotyczna geneza powstania pomysłu. Ta nazwa nie będzie kojarzona z hasłem wyborczym Jarosława Kaczyńskiego, z rozłamem w PiS, czy secesją. Mam również do zaoferowania przyznaną domenę, jeszcze nie uruchomioną:  WWW.partiajedności.pl , którą można zagospodarować)

- do rejestracji partii potrzeba minimum 1000 podpisów poparcia. Wierzę, że ta nowa partia w przyszłości będzie główną i jedyną partią na prawicy. Proponuję wydrukowanie minimum 100 legitymacji pierwszych członków (matek, ojców założycieli), którzy dostarczą nie mniej niż 10 podpisów poparcia, potrzebnych do rejestracji. Jestem przekonany, że kiedyś te legitymacje będą miały swoją wartość i ich posiadacze będą z nich dumni – oczywiście wtedy i tylko wtedy, gdy poczynania partii będą się pokrywać z założeniami, programem i hasłami „Polska jest najważniejsza i Człowiek”.

- jak najszybciej należy zamieścić na stronie internetowej główne założenia przyszłej partii (chociażby w takiej formie jak jest to na mojej stronie WWW.jfwojcik.prv.pl w podstronie PJ – patrz załącznik) oraz statut partii

- przystąpić do tworzenia struktur wojewódzkich i w dół od nich

- na stronie internetowej zamieścić wzór druku do zbierania podpisów potrzebnych do rejestracji.

Mam jeszcze kilka innych ważnych propozycji, ale proszę ustosunkować się wpierw do powyższych. Dziękuję za potwierdzenie dodania do bazy newslettera.

Z poważaniem

J.F. Wójcik – Stowarzyszenie Pisarzy Polskich"

***

20 listopada

Z uwagą przeczytałem wystąpienie Kluzik-Rostkowskierj na stronie www.polskajestnajwazniejsza.pl/ i trochę się rozczarowałem. Wystąpienie niewiele odbiega od retoryki PiS, a główna myśl - powtórzona za Palikotem - "polityka prorodzinna, program rozwoju i wizja naszego miejsca w świecie" też nie jest żadnym odkryciem, choć bardzo słuszna uwaga "Polska rodzina musi się stać centrum myślenia o przyszłości". Mówiąc o konieczności dialogu i potrzebie przerwania patologii na polskiej scenie politycznej przytoczyła hasło z kampanii wyborczej "zakończmy wojnę polsko-polską" i apelowała o "wizję nowego otwarcia polskiej polityki". Do tych stwierdzeń jak pięść do nosa pasują sformułowania, których następnie użyła: "leniwych rządów Tuska i Rostowskiego", "rządu utraconych nadziei i przegapionych szans", "rząd chowający głowę w piasek i szukający winnych swoich niepowodzeń". Nie polemizuję ze słusznością tych stwierdzeń, ale nie dostrzegam tu żadnej chęci dialogu i atmosfery do:  "zakończmy wojnę polsko-polską". Dostrzegam tu tylko przyzwyczajenie do retoryki PiS, a to wcale nie wróży eliminacji złych emocji. Słuszne stwierdzenie: "Nie będzie bezpiecznej przyszłości Polski, jeżeli rząd nie zajmie się poważnie kwestią narastającego długu publicznego" Kluzik-Rostkowska zamyka stwierdzeniem: "Niestety rząd woli ten nasz wspólny dług powiększać płacąc rocznie 38 mln zł na opozycję, która usypia go w błogim nieróbstwie." Czy to jest recepta na wyjście z poważnego impasu? Spodobało mi się stwierdzenie: "Zadania stojące przed Polską są zbyt duże, by położyć je na szali ambicji i propagandowych rozgrywek. Te zadania są konkretne i wymagają łączenia sił, a nie dzielenia się we wzajemnej nienawiści". Właśnie to sformułowanie zezwala na nadzieję. że stowarzyszenie "Polska jest najważniejsza" może mieć jednak wspólny język z proponowaną przeze mnie Partią Jedności. Od kilku dni usiłuję nawiązać kontakt z osobami ze stowarzyszenia, ale do tej pory otrzymałem odpowiedź tylko z biura europosła Pawła Kowala z adresem strony: www.polskajestnajwazniejsza.pl, która wtedy jeszcze nie działała. A tak na marginesie, przy tylu posłach dysponujących biurami i obsługującymi ich ludźmi, ta strona jest bardzo uboga i nadal z nikim nie można się skontaktować!!!

***

16 listopada

Od kilku dni próbowałem skontaktować się z posłankami i posłami wyrzuconymi z PiS lub będącymi na prostej do wykluczenia i zaproponowałem im współtworzenie Partii Jedności. Sądziłem, że nie odpowiadają ze względu na czas przed wyborami samorządowymi i brak ostatecznej decyzji co dalej, a tu dziś usłyszałem, że zostało zawiązane stowarzyszenie "Polska jest najważniejsza". I słusznie, bo jest najważniejsza, co wynika również z założeń PJ, które szerzej to rozwijają. Na moje maile, gdzie wyjaśniałem inicjatywę powołania PJ, dotychczas nie otrzymałem odpowiedzi. Ponieważ uważam jednak, że powołanie centroprawicowej partii uplasowanej pomiędzy PiS i PO, partii z potencjałem dialogu, wolą wprowadzania reform, partii nie wodzowskiej i nie uwikłanej w spory personalne (patrz zakładka PJ) jest pewną nadzieją na wyście z kręgu złych emocji, więc postanowiłem dalej iść tą drogą. Jestem przekonany, że stowarzyszeniu "Polska jest najważniejsza" przyświecają podobne cele. Serdecznie zapraszam do przyłączenia się i poparcia tej szlachetnej idei.

***

5 listopada

Nie kandyduję w wyborach, nie należę do żadnej partii, więc bezstronnie - choć nie ze spokojem - obserwuję kampanię wyborczą i wszystko to, co w Polsce się dzieje. Wyrzucenie z PiS Joanny Kluzik-Rostkowskiej i Elżbiety Jakubiak tylko potwierdza, że powołanie nowej centroprawicowej partii jest sprawą  pilną i konieczną. Partia Jedności (może Centroprawicowa PJ) - o konieczności jej powstania pisałem już w maju - wydaje się teraz coraz bardziej realna. Byłoby to rzeczywiście odesłaniem do lamusa niekończących się sporów PiS-PO i w pierwszej kolejności zajęciem się sprawami Ojczyzny i Polaków. Takie rozwiązanie jest nie tylko odpowiedzią na realne zapotrzebowanie uzdrowienia polskiej sceny politycznej, ale po prostu zwykłą koniecznością chwili. To jedyna realna alternatywa na zerwanie z patologią wodzowskich partii PiS i PO. W PJ jest miejsce nie tylko dla członków i sympatyków PiS czy PO, ale również dla tych wszystkich, dla których Człowiek i Ojczyzna są podstawowymi wartościami i dla tych, którym dobro Polski jest ważniejsze od interesów partyjnych. Oprócz w/w Pań z pewnością filarami PJ mogliby również być: Paweł Poncyliusz, Andrzej Halicki, Jarosław Gowin, Marek Migalski, Jarosław Sellin, Jan Ołdakowski, Sławomir Nitras i wielu, wielu innych. Przepraszam te osoby, które powyżej wymieniłem bez jakiejkolwiek rozmowy z nimi, ale są to osoby publiczne, których umiarkowany i wyważony sposób uprawiania polityki uważam za poprawny. PJ to również, a może przede wszystkim, miejsce dla pokolenia JP II. Zastosowanie w skrócie tych samych dwóch liter chyba też ma nie tylko symboliczną wymowę, lecz jest również znakiem czasu. Stronę PJ niezwłocznie zacznę redagować, choć być może dopiero zrobię to za tydzień, gdy wrócę ze statku. Będą tam podstawowe założenia programowe, cele i zadania. Proszę o przyłączanie się do tej idei i o udział w tworzeniu strony PJ (sugestie można nadsyłać mailem: jfwojcik@)wp.pl )

20 października

To już nie jest kryzys demokracji, a wręcz ślepy zaułek lub matnia, z którego PiS i PO po prostu nie potrafią wyjść. Wzajemna nienawiść, skłócenie i wrogość nieustannie podsycane przez działaczy obu partii - co również chętnie prezentowały media - sfanatyzowały społeczeństwo i doprowadziły do niezwykłej agresji. Zabójstwo na tle politycznym w łódzkim biurze PiS jest najlepszym tego przykładem. Dużo i często rozmawiając z ludźmi przy stoliku z książkami ze smutkiem i z trwogą obserwowałem, jak wysoki jest poziom wzajemnej nienawiści i agresji do drugiej osoby o innych preferencjach politycznych. Przykładów nie będę podawał, bo widziałem ich dziesiątki, a chyba każdy z nas, może je również znaleźć na własnym podwórku. Ta polaryzacja PiS-PO  jest groźna dlatego, że prominentni działacze z obu stron bazują głównie na dzikich instynktach fanatyzowania swoich zwolenników. Patologia wzajemnych kłótni partyjnych i oskarżeń całkowicie spycha na boczne tory sprawy Polski i Polaków. Już dawno przestałem wierzyć w zapewnienia płynące z obu stron o woli dialogu i porozumienia i myślę, że jest to odczucie raczej powszechne. Sprawy kraju zmierzają w bardzo złym kierunku i to mnie głównie niepokoi. I tu wcale nie chodzi o to, że partie nieustannie się kłócą, o brak zaufania do władz, czy o demoralizację przez zły przykład z góry, ale o to, by dało się przeprowadzić konieczne reformy państwa, by młodzież w Polsce czkał lepszy byt, by rozwijał się kraj i byśmy wszyscy z ufnością mogli patrzeć na drugiego człowieka, również polityka. Ta sprawa powołania Partii Jedności, o której już wcześniej pisałem, może być jedyną alternatywą na wyprowadzenie Ojczyzny ze ślepego zaułka kryzysu demokracji, w jaki bez wątpienia prowadzi nas zabetonowana patologia stosunków PiS-PO. Do tej sprawy chyba szybko nawiążę. Na razie jako kapitan ze szwedzkiego military high speed craft  obserwowałem budowę gazociągu północnego Gazpromu, a następnie na offshore high speed craft budowę fermy wiatrowej przez Niemców (dla nich pracowałem) koło Rugi (trochę zdjęć w "GALERIA").

***

10 października

Pół roku minęło od tej strasznej tragedii, a mamy co do przyczyn jej powstania coraz więcej niepewności. Wrak samolotu dopiero teraz (3 dni wcześniej) zabezpieczono montując ogrodzenie i zadaszenie z plandeki, a to powinno być zrobione natychmiast po katastrofie, by zabezpieczyć wszelkie dowody. Media o tym teraz mówią, prasa pisze na różne sposoby, więc zbędny mój komentarz, bo każdy ma w tej sprawie wyrobione zdanie. Długo nie pisałem, bo właściwie sytuacja patowa w naszej polityce wcale się nie zmienia, patologia na dobre została zabetonowana i nic nie wskazuje, by kłótnie PO-PiS kiedykolwiek ustąpiły miejsca prawdziwej trosce o losy kraju i Polaków. Wybory samorządowe tych animozji głównych partii też nie wyciszą, a wręcz odwrotnie, choć na szczęście na terenie miast i gmin okopy zwolenników jednych i drugich nie są tak przepastne jak na górze. Na dole bardziej się dba o losy wsi, gminy czy miasta, bo bliżej jest wyborcy, a i ordynacja jest bardziej łaskawa, bo bez partii politycznej też można się obejść. Ja w żadnych wyborach nie uczestniczę i znów wróciłem na morze.

***

15 sierpnia

W 90 rocznicę Bitwy Warszawskiej w Polsce rzeczywiście dzieją się cudaczne rzeczy: - przed Pałacem Prezydenckim stalowe balustrady niczym zasieki na froncie i kordony służb mundurowych, - gorsząca, żenująca i przynosząca wstyd walka z krzyżem, krzyżem i przeciw krzyżowi, - ciągle niewyjaśniona przyczyna katastrofy lotniczej w Smoleńsku i im dalej od 10 kwietnia tym więcej wątpliwości. Po prostu nawet trudno uwierzyć, że ta katastrofa tak samo nigdy nie będzie do końca wyjaśniona podobnie jak śmierć Sikorskiego w Gibraltarze, - mimo zapewnień "Musimy raz na zawsze skończyć polsko-polską wojnę" oraz "Zgoda buduje" dzieje się zupełnie na odwrót. Nadal są kłótnie między PO i PiS, na całego jest prowadzona wojna podjazdowa, a dobro Ojczyzny i człowieka schodzi na dalszy plan, jest wiele tematów zastępczych i najważniejsze ponad wszystko są interesy partyjne i spory personalne. Jeśli ktokolwiek i kiedykolwiek miał wątpliwości, dlaczego w wyborach prezydenckich powinien wygrać kandydat niezależny, to teraz widać to jak na dłoni. Mój start w wyborach był całkowicie uzasadniony. Szkoda, że wielu wyciąga wnioski dopiero po fakcie! 

***

2 lipca

Niezależnie który z kandydatów zwycięży w wyborach, Komorowski czy Kaczyński, niewiele to zmieni, bo polaryzacja skłóconych partii nadal pozostanie. Przebieg kampanii wyborczej obnażył brak obiektywizmu ze strony mediów i pokazał, która stacja i redakcja jest partyjną tubą PiS, a która PO. Choć w debatach dużo mówiono o pojednaniu, że zgoda buduje, kandydaci podawali sobie nawet ręce, to tak naprawdę obie strony jak zwykle prześcigały się w podkładaniu sobie nogi. Cały przebieg kampanii utwierdził mnie w przekonaniu, że dla dobra Polski PiS i PO powinny być rozwiązane i zniknąć ze sceny politycznej, bo bez tego nie będzie zgody, która buduje i dla żadnej z partii Polska nie będzie najważniejsza. Ponieważ obie partie nadal są i będą i żadna z nich nie ma zdecydowanie silnego poparcia społecznego, które pozwoliłoby na samodzielne rządzenie, konieczny jest dialog, a nie monolog. Hasło Komorowskiego  "Zgoda buduje" nie będzie nic warte, jeśli zostanie zamknięte w granicach PO. Ponieważ obie partie są skazane na porozumienie we wspólnej trosce o sprawy kraju, więc siłą rzeczy obie muszą uczestniczyć w sprawowaniu władzy. Wybór Kaczyńskiego jest jedynie nadzieją i daniem szansy, by mógł ten dialog w ogóle zaistnieć.

***

20 czerwca

Pierwsza tura wyborów za nami i jej wyniki potwierdzają, że w drugiej wszystko może się zdarzyć. Do tej pory debat prawdziwie merytorycznych w zasadzie prawie nie było. A. Olechowski na swoim podsumowaniu wyników w sztabie Stronnictwa Demokratycznego, które na jego kandydowanie wydało 3 miliony zł (a twierdził, że jest kandydatem całkowicie niezależnym), powiedział - "Nie pamiętam kampanii - od pierwszych wyborów prezydenckich - równie prymitywnej". Przyznaję, że to określenie jest bardzo trafne i myślę, że te dwanaście dni, jakie pozostały do drugiej tury,  powinny pod tym względem być znacznie ciekawsze. Nasuwa się jednak pytanie, czy można wierzyć w deklaracje polityków złożone podczas kampanii wyborczej, na ile wynikają one z przekonania kandydata, a w jakim stopniu są to jedynie opinie partyjnych sztabów i doradców od pijaru. Kamera ze sztabu Komorowskiego pokazała duży napis "Zgoda buduje". Kaczyński w swoim podsumowaniu dzisiejszych wyników powiedział, że "w Polsce najważniejsza jest odnowa i poważna rozmowa". Zadał też pytanie "co dalej czynić z Polską?" i zastanawiał się nad "wyborem sposobu uprawiania polityki". Dzisiejsze i wcześniejsze deklaracje obu kandydatów akcentują konieczność pojednania i zgody, co jest bardzo ważne, ale zapewnienia to nie wszystko, choć przecież w co musimy wierzyć. Negowanie lub podważanie wiarygodności któregokolwiek z tych dwóch kandydatów dziś nie ma najmniejszego sensu i prowadzi do nikąd. Dialog PiS-PO jest niezbędny i jest to warunek konieczny dla rozwoju Polski i ten czynnik ma pierwszorzędne znaczenie. Moje rozważania zapisane 31 maja - "Skoro jest konieczny dialog PiS-PO, to cała władza nie może być w gestii PO, bo wtedy nie będzie to dialog, a jedynie monolog...." po tych 20 dniach jeszcze nabrały mocy. Wyniki pierwszej tury wykazały, że to spolaryzowanie jest bardziej płaskie, niż wcześniej przewidywano, więc bez wzajemnych uzgodnień i porozumienia PiS-PO naprawdę nic znaczącego w Polsce na drodze reform nie da się zrobić. Wyniki sondażu tuż  przed ciszą wyborczą wskazywały, że około 25% wyborców oddając swój głos na kandydata w wyborach prezydenckich będzie kierować się mniejszym złem, a około 25% preferencjami partyjnymi. To bardzo wymowne. Dlaczego politycy po raz któryś znów skazują Polaków na wybór mniejszego zła, a nie większego dobra? Szukanie drogi wyjścia z tego impasu jest więc bardzo ważne. Taką drogę musimy znaleźć! "Musimy raz na zawsze skończyć polsko-polską wojnę" - podpisuję się pod tym oboma rękami.

Gdy zdecydowałem się na kandydowanie w wyborach prezydenckich na początku roku, do wszystkich partii i ugrupowań politycznych wysłałem obszerną motywację, dlaczego kandyduję oraz zwróciłem się z prośbą o poparcie mojej idei. Oprócz wysłanych  emaili próbowałem też przekonywać do konieczności wyboru prezydenta niezależnego władze niektórych partii. Długą rozmowę przeprowadziłem m/i w Naczelnym Komitecie Wykonawczym PSL. Argumenty co do celu mojego kandydowania zostały przyjęte z aprobatą i zrozumieniem, ale sekretarz NKW PSL stwierdził, że partia nie poprze mojej kandydatury i wystawi swojego kandydata. - Ja wiem - mówiłem - że partie wystawiają kandydatów by zaistnieć, a jednoczenie by sprawdzić swoje struktury, ale takie czynne poparcie dla ponadpartyjnej idei byłoby dla PSL oszczędnością pieniędzy, a pomoc w zbieraniu podpisów dla kandydata naprawdę niezależnego też może być sprawdzeniem struktur. Takie posunięcie - przekonywałem - przyczyni się do poprawy notowań partii, bo medialnie jest to nowość, a przy okazji pokarzecie, że dla was dobro kraju jest najważniejsze. Na zdrowy chłopski rozum nie ma innego rozwiązania, by wyjść z pata politycznego wynikającego z kłótni partyjnych i personalnych, jak to, by wznieść się ponad podziały i wybrać kandydata bez powiązań politycznych . Popierając mnie - argumentowałem - nie wydacie pieniędzy na kampanię prezydencką i możecie je przeznaczyć na wybory samorządowe lub parlamentarne, struktury też sprawdzicie pomagając mi zebrać 100 tys. podpisów, a najważniejsze - przyczynicie się do uzdrowienia sytuacji politycznej w Polsce. Jeśli wystawicie swojego kandydata, stracicie miliony za uzyskanie zaledwie kilku procent głosów, bo realnie na więcej nie możecie liczyć i nic nie zyskacie nawet medialnie. Wybory 20 czerwca potwierdziły, że miałem rację, ale wtedy nie wiedziałem, że tragedia k. Smoleńska  pokrzyżuje wszystkie plany.

***

9 czerwca

     Klęska powodzi największa od ponad stu lat dotknęła znaczne obszary Polski, a mimo to nie wprowadzono stanu klęski żywiołowej. Mam wrażenie, że rzeczywistego stanu klęski nie potwierdzono ogłoszeniem (nie ma wątpliwości, że klęska powodzi dotknęła znaczne obszary Polski) jedynie ze względów politycznych, a ściślej mówiąc z powodu wyborów prezydenckich. Pani minister Julia Pitera wczoraj uzasadniła to cynicznie: "wprowadzenie stanu klęski żywiołowej nie spowoduje, że wody będzie mniej". Tak rozumując, to na świecie nikt nigdy nie powinien ogłaszać stanu klęski żywiołowej, bo ogłoszenie nie wypompuje wody, nie cofnie trzęsienia ziemi, ani nie zahamuje żadnego kataklizmu. Wprowadzenie stanu klęski żywiołowej nie ma też na celu stwierdzenia jedynie faktu, ale jest to wprowadzenie szczególnych środków organizacyjnych, prawnych i gospodarczych, które mają na celu niesienie pomocy poszkodowanym, usuwanie skutków kataklizmu, a przede wszystkim natychmiastowe działanie zabezpieczające przed przyszłymi skutkami żywiołu lub jego różnorodnymi następstwami (skażenie środowiska, epidemii, drastyczne zniszczenie infrastruktury itp). Każde wprowadzenie stanu klęski żywiołowej ma na celu uruchomienie szczególnych sposobów usuwania skutków i prowadzenie działań zabezpieczających. Ludzie dotknięci kataklizmem takich działań oczekują, są one konieczne i wręcz niezbędne dla egzystencji tysięcy ludzi i gospodarczej działalności ogromnych obszarów Polski. Politycy jeszcze raz potwierdzają, że partykularne interesy partii i osób z nimi związanych są znacznie ważniejsze od dobra Polski i człowieka doświadczanego kataklizmem żywiołu. Myślę, że skutki tej wielkiej powodzi są bagatelizowane i że faktycznego bilansu strat nie zrobiono bądź celowo zaniża się jego wielkość. Również media pokazują jedynie fragmenty rzeczywistości i nic dziwnego, bo przecież wszędzie nie mogą mieć swoich reporterów. W okolicach Mielca Wisłoka zalała kilka miejscowości (m/i moje rodzinne Książnice dwukrotnie), w sumie zalane setki, a podtopione nawet tysiące domów, a w telewizji nie widziałem z tego terenu żadnych informacji. Gdyby nie to, że są to moje rodzinne strony, w których byłem podczas pierwszej powodzi, to zapewne nic bym o tym nie wiedział. A jak tam wygląda sytuacja dziś? Przed chwilą rozmawiałem telefonicznie z kuzynem. - Straszna tragedia - usłyszałem - woda już zeszła, a w domu pełno mułu i błota. Mycie ścian, zrywanie podłóg, wykładzin i suszenie co jeszcze się nadaje do użytku. Ludzie są zdani sami na siebie, nikogo to nic nie obchodzi. Żadnej władzy, cicho sza i nawet nikt nie podstawił kontenerów na śmiecie, których są całe sterty. Prawdziwa gehenna jest na Zawierzbiu, bo tam domy są w dole i wody mają jeszcze z półtora metra. U nas był taki bystry prąd między domami, że wyrywało i zabierało wszystko, jak na wodospadzie, i niosło na nich. Nie dość, że mają wodę w domach, to jeszcze są zasypani piachem, mułem i śmieciami z całej okolicy. Aż przykro patrzyć, bo chodzą po pas w płynnej mazi, w której pływa wszystko. Potworny smród nie pozwala oddychać, woda rozmywała cmentarz, ale kogo z władz to obchodzi? Dla nich ważniejsze są wybory!

      Ta rozmowa telefoniczna z kuzynem jednak tylko po części uzasadnia ogłoszenie stanu klęski żywiołowej. O wiele ważniejsza jest prewencja przed następnym zalaniem i możliwie natychmiastowe łatanie rozerwanych i rozmytych wałów. Globalne ocieplenie przynosi wiele gwałtownych zjawisk atmosferycznych i musimy być na nie przygotowani. Obfite opady i powodzie występują u nas zazwyczaj w okresie żniw i nie wykluczone, że takie mogą wystąpić. Od dzieciństwa pamiętam, że właśnie wtedy Wisłoka osiągała najwyższe stany wody, większe od wiosennych roztopów, niosąc ze sobą snopki zabieranych z pól zbóż. Czy można ryzykować, że za kilka tygodni tych opadów nie będzie, że nie wystąpią następne ludzkie tragedie? Kto za to poniesie odpowiedzialność? A sprawy zdrowotne, możliwości wystąpienia epidemii i degradacja środowiska na terenach zalanych?   Przecież ogłoszenie stanu klęski żywiołowej daje w tym względzie priorytety, dodatkowe regulacje prawne, a nawet narzędzia. Stwierdzenie Julii Pitery, że  "wprowadzenie stanu klęski żywiołowej nie spowoduje, że wody będzie mniej" jest nie tylko cynicznym  stanowiskiem rządu, w której jest ministrem, ale również brakiem rozumienia problemu i po prostu zwykłą głupotą.

 ***

3 czerwca

Jeśli jesteś długo poza Polską sam wśród innych nacji, to najbardziej brakuje ci polskiego chleba, chciałbyś zjeść pierogów, polskiej kiełbasy i kaszanki. Z utęsknieniem chciałbyś usłyszeć polski język bądź przeglądnąć nawet starą prasę. Najbardziej odróżnia nas jednak nasza tradycja. Nikt nie zrozumie Polski bez uczestnictwa w Wieczerzy Wigilijnej z opłatkiem, bez naszej Wielkanocnej Święconki i procesji na Boże Ciało. Teraz już wnuczki sypią kwiatki, więc byliśmy z żoną u nich w Redzie. Patrz GALERIA, BOŻE CIAŁO.

***

31 maja

Miesiąc maj był zdominowany w Polsce przez trzy główne tematy: wybory prezydenckie, powódź i nadal przyczyny katastrofy smoleńskiej. Ponieważ w tych trzech zagadnieniach bezpośrednio lub pośrednio uczestniczyłem, więc jestem zobowiązany pokrótce do nich się ustosunkować.

* "Musimy raz na zawsze skończyć polsko- polską wojnę. Ona nie przyniosła Polsce niczego dobrego, przyniosła bardzo wiele zła, bardzo wiele nieszczęścia"- mówił 29.05 na spotkaniu z wyborcami w Zakopanem Jarosław Kaczyński i dodał: "Polsce potrzebny jest wzajemny szacunek uczestników życia publicznego, konkretna rozmowa o polskich sprawach, w wielu miejscach potrzebny jest także kompromis”. Powiedział również – „Mamy dzisiaj prawo do marzenia o Polsce zasobnej, silnej, sprawiedliwej, w której jest praca dla każdego, w której każdy czuje się u siebie. To jest marzenie ludzi, którzy głosują na różne partie - ale to ich łączy - chcą żyć w takiej dumnej, liczącej się w Europie Polsce”. 

Czy można cośkolwiek z tego zakwestionować lub podważyć?  Przecież mojemu startowi w wyborach prezydenckich przyświecały podobne idee. Wyrażonej w Zakopanym chęci i woli dialogu ze strony Jarosława Kaczyńskiego w żadnym wypadku nie wolno lekceważyć, bądź podważać, że to tylko obietnice wyborcze. Nie należy wątpić w szczerość jego intencji, bo dziś dla ludzi mających dobro kraju na względzie ( na pewno do nich należą Kaczyński i Komorowski) jest oczywiste, że sprawa dialogu jest warunkiem koniecznym przeprowadzenia niezbędnych reform i jedyną drogą do rozwoju kraju.
Bronisław Komorowski też wielokrotnie nawiązywał do dialogu, ale nie wypowiadał tego tak mocnym głosem, jak Kaczyński. Po słowach Marszałka wyrażających aprobatę dla porozumienia nasunęły mi się następujące refleksje:

- Skoro jest konieczny dialog PiS-PO, to cała władza nie może być w gestii PO, bo wtedy nie będzie to dialog, a jedynie monolog, który przy tak dużej polaryzacji sił w żadnym wypadku nie przyczyni się do porozumienia.

- Jeśli nie wchodzi w rachubę wybór na prezydenta człowieka niezależnego, który mógłby być pomostem do partyjnego pojednania na prawicy, to rozwiązaniem jest teraz zwycięstwo Jarosława Kaczyńskiego, więc będę na niego głosował.

- Najlepszym rozwiązaniem dla Polski byłoby rozwiązanie PiS i PO, a przed przyszłymi wyborami do parlamentu powinna powstać na prawicy jedna „Partia Jedności” (takie skojarzenie - „pokolenie JP” uczestniczy w tworzeniu partii PJ).

* Powódź jest wielką i niewyobrażalną tragedią dla tysięcy osób. Walka z jej skutkami wymagała ogromnego wysiłku i pochłonęła bardzo dużo pieniędzy. Gdyby tylko część tego wysiłku i ułamek kosztów, jaki teraz musimy ponieść, zostało w porę i racjonalnie wykorzystane na prewencję, budowę i modernizację wałów, to do większości ludzkich tragedii spowodowanych tegoroczną powodzią pewnie by nie doszło. Moje rodzinne Książnice zostały zalane tylko dlatego, że na trzy lata na krótkim odcinku zaniechano modernizacji wałów i nie zabezpieczono miejsca (rejon Kątów), gdzie już kilka lat temu przy mniejszych opadach i niższym poziomie Wisłoki przelewała się woda. Ratowanie już w trakcie powodzi pochłonęło nieporównywalnie większe środki finansowe, wymagało ogromnego trudu i poświęcenia, a mimo to nie obyło się bez ludzkich tragedii i w sumie ten ogromny potencjał sił i środków zaangażowanych nie w porę został wyrzucony w błoto! Po prostu wcześniej nie było gospodarczego myślenia!

* O przyczynach katastrofy smoleńskiej jeszcze długo będą dyskusje, bo na zdrowy rozum niemożliwością jest pojąć, dlaczego przed lądowaniem tak ważnych osobistości lotnisko nie było zabezpieczane przez polskie służby, których obowiązkiem było sprawdzenie, kontrola  i zagwarantowanie bezpieczeństwa również na miejscu lądowania. Byłem wtedy w Katyniu i tam na miejscu uroczystości takie zabezpieczenie funkcjonowało. W żadnej z relacji z miejsca katastrofy nie wynikało jednak, by działało ono również na na samym lotnisku. Gdyby prawidłowo zaangażowano polskie służby, to wiele pytań i niejasności nie miałoby racji bytu i do wypadku pewnie by nie doszło. Niezrozumiałe jest również, kto dopuścił do wspólnego lotu tylu tak ważnych osób? Taka praktyka od dawna jest niedopuszczalna na całym świecie! Lekceważenie i całkowity brak wyobraźni!

***

24 maja

Powódź też mnie dotknęła. Gdy we wtorek 19.05 przybyłem wieczór do Książnic na Podkarpaciu, właśnie zatapiała je fala powodziowa. Rodzinny dom był już zalany, woda przybierała i wdzierała się na coraz to nowe posesje. Przez całą noc trwała walka z wodą i ratowaniem dobytku, a przecież wszystkich tam znałem. Gdy się rozwidniło zrobiłem trochę zdjęć - patrz GALERIA, POWÓDŹ. W piątek wyjechałem z Mielca autobusem do Warszawy przez Tarnobrzeg, a dalej okrężną drogą omijając zalany Sandomierz. Do Mielca i Książnic jechałem przez Kraków, Bochnię, Tarnów, a więc zobaczyłem ogrom tragedii zalanego południa Polski. Klęska tak wielu spowodowana żywiołem przytłacza. Zmęczony i zmartwiony dotarłem na Dworzec Zachodni w Warszawie. Czekając tam około trzech godzin na najbliższy pociąg do Gdyni zostałem jeszcze bardziej przygnębiony - patrz GALERIA, POLSKI WSTYD.

Druga powódź 05.06 zalała znacznie bardziej, bo poziom wody był o metr wyższy. Wodę na zdjęciach zamieszczonych na stronie należy więc o metr podnieść, by wyobrazić sobie jej skutki! (dopisano 07.06 2010)

***

12 maja

Takie sobie dywagacje

Kaczyński czy Komorowski, który z tych kandydatów jest dziś lepszy dla Polski? Przez ostatni miesiąc tak wiele się zmieniło, że odpowiedź na to pytanie wymaga wielkiej rozwagi. Jeśli wygra  Komorowski, to formalnie cała władza trafi do PO, ale w rzeczywistości niewiele to zmieni, bo pat polityczny jaki był taki pozostanie. W tej kadencji Sejmu PO nie ma tylu mandatów, by dokonać zmian w konstytucji, które pozwoliłyby zmienić ordynację wyborczą. Bardzo niefortunnego pomysłu Tuska na wprowadzenie systemu kanclerskiego i ograniczenie władzy prezydenta do minimum na szczęście i tak nie da się przeforsować. Przy wygranej Komorowskiego antagonizm PiS – PO jeszcze wzrośnie i zostanie przeniesiony na następną kadencję Sejmu. Wygrana Komorowskiego wbrew pozorom nie spowoduje wzmocnienia Platformy, a wręcz odwrotnie, umocni poparcie dla PiSu.

O wiele większe zmiany na polskiej scenie politycznej może przynieść wygrana Kaczyńskiego, bo nie da się pogodzić kierowania partią i sprawować Urząd Prezydenta. Tusk doskonale o tym wiedział, rezygnując z kandydowania. PiS i PO to typowo wodzowskie partie polityczne w których mechanizmy demokratyczne nie do końca funkcjonują. Odejście wodza może przynieść wielkie zmiany. Nie ma wątpliwości, że zarówno Kaczyńskiemu jak i Komorowskiemu dobro Polski leży głęboko na sercu i chyba obaj dostrzegają, że kłótnie na prawicy nie pozwalają na przeprowadzanie koniecznych dla Polski reform i że ta beznadziejna sytuacja nie może trwać w nieskończoność. Wygrana Kaczyńskiego z pewnością może przyczynić się do połączenia PiS, Polski+ i Prawicy Rzeczpospolitej, ale to ciągle za mało do unormowania polskiej sceny politycznej. Nurt prawicowy w PO jest przecież również bardzo silny i nie można go pozostawiać na uboczu. Wygrana Kaczyńskiego wydaje się być bardziej korzystna. W tej sytuacji mój pomysł powołania po wyborach prezydenckich na prawicy jednej wspólnej partii opartej na dialogu (otwartej również dla działaczy PO)  i nawiązującej do podstawowych wartości zawartych w Konstytucji 3 Maja ma sens. O odejściu od kłótni i o dialogu mówią teraz w zasadzie wszyscy kandydaci. Dla niektórych być może jest to tylko chwyt wyborczy, ale dla mnie była to podstawowa wartość, o którą chciałem walczyć. Sądzę, że Kornel Morawiecki też będzie o tym mówił, jeśli dopuszczą go do głosu.

***

9 maja

Szlachetne idee są podobne do szlachetnych roślin - jeśli nie będziesz ich pielęgnował, to zagłuszą je chwasty, których nikt nie sieje, bo one po prostu same się rodzą. Walka o ponadpartyjne porozumienie dla dobra kraju, szukanie dróg dialogu bez wątpienia jest szlachetną ideą. Przeglądałem strony internetowe (zapewne nie wszystkie), ale już ta pobieżna lektura wystarczy do sformułowania wielu  pytań i wniosków:

- dlaczego tak łatwo przychodzi opluwanie kogoś, kogo się nie zna?

- media są w stanie wypromować każdą osobę, bądź ją zniszczyć. W pewnym sensie jest to ostatnie ogniwo totalitaryzmu, które przez swoje działania zawłaszcza serca i umysły ogółu, kreuje globalne poglądy, które najczęściej ukierunkowują społeczne myślenie dla określonych celów,

- jeśli chcesz zrobić coś dobrego, masz szlachetne idee, to musisz się liczyć z tym, że wielu będzie chciało wdeptać cię w błoto. Jedni robią to z głupoty, a inni chcą w ten sposób zagłuszyć własne sumienie, że nic nie robią dla bliźniego i Ojczyzny,

- najłatwiej jest narzekać i psioczyć, że nic nie da się zrobić, bo rządzi mafia, a ci, co z głębi serca angażują się w sprawy kraju, to pchają się do koryta,

- ciekawe, jaka jest inna droga do ponadpartyjnego porozumienia dla dobra człowieka i Ojczyzny, niż ta, że człowiek z poza układów partyjnych stanie na czele i będzie swoistym pasem transmisyjnym do porozumienia i dialogu dla dobra kraju?

- ciekawe, jak długo fanatycy PiS i PO będą pałać do siebie nienawiścią, nim zrozumieją, że na prawicy Polska powinna być jedna.

Pytań i wniosków nasuwa się wiele, ale te wydają się dziś najważniejsze.

*** 

7 maja

Przyjaciele, wolontariusze,
zbierający podpisy popierające kandydaturę
Józefa Franciszka Wójcika w wyborach prezydenckich

Zebraliśmy mniej niż 10 tysięcy podpisów, ale bez medialnego wsparcia i bez wydawania pieniędzy oraz wcześniej funkcjonującej organizacji jest to i tak bardzo dużo. Stało się to możliwe dzięki Wam. Myślę, że uruchomiliśmy szeroką obywatelską aktywność w trosce o człowieka i dobro Ojczyzny, a to w naszym działaniu jest przecież najważniejsze. Jestem przekonany, że mój start w wyborach prezydenckich i Wasze poparcie jest ważną cegiełką położoną pod zręby ponadpartyjnego porozumienia i dialogu dla dobra Polski i że w przyszłości ta idea zwycięży, bo jest to jedyny kierunek, który prowadzi do koniecznych dla kraju reform. Jeśli teraz wygląda to na zaledwie wąską ścieżkę, to kiedyś z pewnością musi to by szeroki gościniec, bo nie ma innej alternatywy i innej drogi. Serdecznie dziękuję. 

Wczoraj w Państwowej Komisji Wyborczej dowiedziałem się, że ta strona musi jeszcze funkcjonować przez 3 miesiące, a dopiero potem może być jako archiwalna. Tak więc,  przez ten okres, będzie jeszcze nadal uaktualniana.

Gratuluję Kornelowi Morawieckiemu, że udało mu się zebrać wymaganą ilość podpisów. Przed uroczystościami pogrzebowymi Ani Walentynowicz zamieniliśmy kilka zdań o naszym kandydowaniu. Padły mniej więcej takie słowa: "Należeliśmy do przyjaciół Ani, więc zapewne i nasze poglądy na obecną rzeczywistość i sprawy Polski muszą być zbieżne".  "Ania nas łączy" - konkluzja na pożegnanie. W lawinie spraw związanych z kampanią nie zaglądałem na stronę internetową Kornela Morawieckiego, bo w tych słowach pożegnania zawierało się całe sedno. Krótki telefon od Pana Morawieckiego o poparciu i by pomóc mu w zbieraniu podpisów przyjąłem z aprobatą i wśród rodziny sam pozbierałem podpisy na jego listę poparcia, bo jeśli nie mnie, to może jemu uda się zebrać te 100.000 podpisów. Dziś dokładnie przejrzałem stronę Morawieckiego. Boże - pomyślałem - nie tylko "Ania nas łączyła", ale podobne kroki robiliśmy na tej samej ścieżce do ponadpartyjnego porozumienia dla dobra Polski. Mówimy na tych samych częstotliwościach, więc całym sercem popieram Cię Kornelu!

Do SW Sekretariat sztabu Kornela Morawieckiego wysłałem maila:

Przejrzałem Waszą stronę. Niesamowita zbieżność celów i poglądów, a nawet robiliśmy podobne kroki. Jestem do Waszej dyspozycji. Sądzę, że nasz wspólny głos będzie znacznie silniejszy, dobry dla Polski, ale również wspierający Kornela Morawieckiego. Moje poparcie zamieściłem na stronie: WWW.prezydent-rp-2010.pl  w AKTUALNOŚCIACH. Jeszcze jedno zasługuje na uwagę: dwóch kandydatów na urząd prezydenta o zamiłowaniach do przedmiotów ścisłych (wielokrotnie podkreślałem, że z upodobania zawsze byłem matematykiem) postawiła identyczną diagnozę w sprawach Polski! Ja już się nie liczę w wyborach, ale proszę, by Kornel Morawiecki wskazywał tą drogę również za mnie i wszystkich podobnie myślących, którzy jedynie dobro człowieka i Ojczyzny mają na względzie.

Z szacunkiem i sympatią Józef Franciszek Wójcik

***

6 maja

Około godziny 19.00 w Państwowej Komisji Wyborczej w Warszawie składam zebrane podpisy, które zdążyły już dotrzeć.

***

3 maja

Byłem na mszy św. w intencji Ojczyzny w Rumi z okazji 219 rocznicy uchwalenia Konstytucji 3 Maja. Potem było składanie kwiatów i przedstawienie przygotowane przez rumską młodzież.  To patriotyczne widowisko w strugach deszczu miało dodatkowy urok, a młodzi wykonawcy zrobili to z  naturalną dziecięcą spontanicznością i zaangażowaniem, która chyba do wszystkich przemówiła i na pewno zachwyciła. Słuchałem i myślałem. Te czasy sprzed 219 lat wcale nie są takie odległe, skoro przesłania ważne są do dziś. Atmosferę sejmu z minionych lat, postanowienia, a nade wszystko patriotyczne treści, przy kłótniach liberum veto, wprost mnie rozczuliły. Przecież moje kandydowanie w wyborach prezydenckich, to ta sama walka – i też próbuję użyć fortelu. Po skończeniu podszedłem na uboczu do Pani profesor wyrażając wdzięczność i gratulacje za przygotowanie widowiska. Poprosiłem też (jeśli to możliwe),  o  kopię słów wypowiadanych w trakcie przedstawienia. Już ją otrzymałem: „Dla  Pana Wójcika od dzieci ze Szkoły Podstawowej nr 6 w Rumi”. Zacytuję krótkie fragmenty  ze scenariusza przedstawienia (ten fragment był w takt muzyki): - osoba z tłumu VI: Byle razem, ramię w ramię, a wszystko zło się przełamie. Osoba z tłumu VII: Zapamiętaj narodzie: W waśni zguba, siła w zgodzie! (muzyka cichnie). Tak, to jest ważne do dziś – pomyślałem. – Niech ta muzyka w dniu rocznicy 3 Maja brzmi jak najgłośniej! Jej dźwięk powinien docierać dziś do wszystkich serc Polaków!

W waśni zguba, siła w zgodzie! - te słowa wypowiedziane przez dzieci w rocznicę uchwalenia Konstytucji 3 Maja pod pomnikiem Hieronima Derdowskiego i Józefa Wybickiego w Rumi są nadal aktualne. Aktualne są też podstawowe przesłania z 1791 r. W ulewie, jaka dziś cały dzień utrzymuje się nad Wybrzeżem, nie ma możliwości zbierania podpisów i już dziś wiadomo, że nie uda ich się zebrać w tak krótkim czasie. Dla struktur partyjnych ten problem odpada.  W waśni zguba, siła w zgodzie! - bez tego nie da się przeprowadzić reform. A może powinna powstać Partia Dialogu?  Hmmm! Nawet w dziecinnych słowach słychać taką konieczność. Jeśli taka partia powstanie, to na pewno będzie to z inspiracji dziecinnego przedstawienia ze Szkoły Podstawowej  nr 6 w Rumi, w strugach deszczu, w dniu 3 Maja, przed pomnikiem twórcy naszego Hymnu.  A może PiS i PO wyciągną z tego wnioski? 

***

30 kwietnia

Z Warszawy wróciłem około drugiej, a od siódmej rano w kieracie. Dopiero teraz (już po 1900) siadłem przy laptopie. Nie zdążyłem jeszcze przeglądnąć całej korespondencji na skrzynkach, ale Wasze maile są tak wzruszająco zaangażowane i tyle w nich pozytywnego poparcia, że te chwile zwątpienia, które czasem nachodzą mnie w obliczu szaleńczego tempa wynikające z krótkiego czasu na kampanię, są dla mnie wielką nagrodą i mobilizują do działania. Redaktor Superstacji w dzisiejszym wywiadzie około czternastej cytował kilka zapisów z "Strona główna" . Zapis tam zamieszczony w styczniu "ale zapewniam, że wybory prezydenckie 2010 zamierzam wygrać w pierwszej turze!" nie był pozbawiony sensu, gdyby był czas na debaty, poparcie jakiej partii i spokojne zebranie 100.000 podpisów. Teraz wszystko stanęło na głowie, a krótki czas sprzyja jedynie strukturom partyjnym. Tryb warunkowy i cel to nie to samo, co wymuszona tragedią katyńską rzeczywistość. Ja rozumiem PSL, SLD, Prawicę Rzeczpospolitej a nawet głównych rywali PO i PiS, że nie mogą poprzeć (może zgodzić się) kandydata naprawdę niezależnego, bo do tego musi być aprobata i przyzwolenie ich członków i struktur, a bez jakiego konwentu partii byłoby to lekceważeniem ich elektoratu. Ja to rozumiem i dzi w tej nienormalnej sytuacji żadna z partii nie może mnie poprzeć i wycofać na rzecz dialogu, reform i naprawy Rzeczpospolitej swojego kandydata, bo byłoby to lekceważeniem swoich wyborców. Samoobrona  w poparciu dla moich idei wykazała trochę więcej zrozumienia ( zaznaczam, że zwracałem się do wszystkich partii), bo ich pełnomocnik Bogdan Socha i Pan Maksymiuk zapewnili, że zbierając podpisy na kandydaturę Andrzeja Leppera wyłożą też moje listy poparcia. I jeszcze jedna wiadomość - podpisy pod moją listą zaczęła zbierać społeczność polskich muzułmanów, kontakt: info@kalaji.pl oraz środowiska judaistyczne (studenci, jesteście wspaniali, że informujecie mnie o tym podając również adresy i kontakty  do tych, którzy przystąpili do sieci poparcia). Ja akurat należę do Akcji Katolickiej (od chwili jej reaktywowania), ale chyba od tych sercem bliskiego stowarzyszenia nie mam tyle poparcia, co od religijnie innych . Być człowiekiem dialogu, to nie prosta sprawa. Wrzucam na stronę, kolacja, a potem dalej.

Stanisław Szędzioł z Mielca poinformował telefonicznie, że nie rozumie ludzi, którzy w środowisku mieleckim nie przystąpili jeszcze do zbierania podpisów. Tak mało czasu, a tylu znajomych zamiast zbierać podpisy dyskutuje o tym, czy uda się je zebrać. Bez wiary w sukces nigdy go nie osiągniemy - podsumował.

W mailach było też szereg konkretnych propozycji Np: Szanowny Panie, niemal rok temu miałem przyjemność spotkać Pana w Gdyni, gdzie sprzedawał i podpisywał Pan swoje książki. Wtedy moim nabytkiem była trylogia "Powrót na Kresy". Nie ukrywam, że ta lektura zrobiła na mnie ogromne wrażenie a jednocześnie sprawiła, że zacząłem interesować sięPana osobą. W związku z powyższym chciałbym wyrazić pełne poparcie dla Pańskiej kandydatury na stanowisko Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej. Przechodząc do konkretów: w imieniu swojej firmy proponuję drobny wkład w Pana kampanię w postaci wykonania profesjonalnej strony internetowej.Termin wykonania strony to 3 maksymalnie 4 dni od momentu uzyskania od Pana lub osoby Pana reprezentującej informacji zwrotnej. Aktualna treść zostałaby na nią przeniesiona, adres też zostałby ten sam. Strona wyposażona byłaby w system zarządzania treścią umożliwiający szybką i łatwą jej modyfikację.
Z poważaniem,
Mirosław Malicki PAMIT Zaawansowane Systemy Internetowe
www.pamit.pl pamit@pamit.pl
Od Bożeny Adamczak z Poznania:
 Rozmawiałam dzisiaj z moją Mamą Krysią, Ona mówi to samo - oszaleliśmy. Wszyscy się cieszą , że masz ambicję, odwagę, i chcemy dać Ci szansę, choć ludzie boją się, że "mali" w boju znikną."A TO POLSKA WŁAŚNIE". Walcz, zrobimy wszystko, aby Ci pomóc. Trzymamy kciuki za TWOJĄ ODWAGĘ I CORAZ WIĘKSZE ZATACZAMY KRĘGI, dla Twojego poparcia. Ludzie mówią, że nie mają na kogo głosować?
 

Jutro zbieram podpisy na "swoich śmieciach" - zawsze pięknym i zadbanym Skwerze Kościuszki w Gdyni. Będę miał też listy poparcia dla Kornela Morawieckiego (on moje), bo ważne, żeby przeszli dalej ludzie spoza partii. Oto list od Kornela:  Szanowny Panie Józefie. Bardzo dziękuję za rozmowę i chęć poparcia pozdrawiam Kornel Morawiecki
www.kornelmorawiecki-razem.pl
 

28 kwietnia, wieczór

Usiłowałem przekonać partie polityczne do poparcia mojej kandydatury, których prawdopodobieństwo i ostatnie notowania wskazują, że w wyborach prezydenckich ich kandydaci będą tylko tłem przy starciu PiS-PO. Argumentowałem (piszę skrótowo bez ogródek i dyplomacji), że przy obecnym pacie politycznym, który od lat uniemożliwia przeprowadzenie jakichkolwiek reform, bo nawet najlepsze rozwiązania dla Polski, niezależnie czy ze strony PiS, czy PO, są torpedowane tylko dlatego, że partykularny interes skłóconych partii, jest ważniejszy niż sprawy polskiej racji stanu. Przekonywałem, że w tej sytuacji jedynie prezydent całkowicie niezależny i nie uwikłany w powiązania partyjne mógłby być takim pasem transmisyjnym do dialogu, do wypracowywania dobrych decyzji ponad partyjnymi interesami. Mówiłem, że poparcie dla kandydata niezależnego jest nakazem chwili i jedynym rozwiązaniem, by katyńska tragedia i to pozytywne poczucie dialogu, chęci współpracy i stonowania sporów  nie zostało wkrótce zaprzepaszczone nowymi kłótniami. Przekonywałem, że odejście od własnego kandydata na moją rzecz byłoby dla nich oszczędnością pieniędzy, ale również i wzrostem notowań partii, że popiera idee ponadpartyjnego wyjścia z politycznego pata dla dobra Polaków i Ojczyzny.    

Rozmowy z PSL i SLD nie dały żadnych rezultatów, a marszałek Marek Jurek, z którym próbowałem rozmawiać na Wiejskiej, nawet nie podjął tematu. Rozmowa z Ryszardem Kaliszem – taki doraźny wywiad dla mediów przed budynkiem PKW – była bardzo miła, dłuższa i merytoryczna rozmowa z Sekretarzem Naczelnego Komitetu Wykonawczego PSL  była uprzejma i przyjazna, lecz na tym się skończyło. Po tych wszystkich trzech, w gruncie rzeczy miłych rozmowach, wyciągnąłem następujące wnioski: dla partii ważniejsze są wybory samorządowe i parlamentarne niż prezydenckie, więc teraz sprawdzają mobilność swoich struktur nie patrząc na koszty i dobro kraju nadal jest mniej ważne od własnych interesów. Tak robią wszystkie partie, więc źle to wróży Polsce, gdy prezydentem zostanie kandydat partyjny. Dlatego tym bardziej musimy się zmobilizować do zebrania brakujących do 100.000 podpisów. Mam wiele sygnałów, że akcja nabiera tempa

Każda z osób popierająca mój pomysł na wyciągnięcie Polski z klinczu kłótni i niemożności przeprowadzenia skutecznych reform pobiera i drukuje listę podparci znajdującą się w „KONTAKTY”, przystępuje do zbierania podpisów jak najszybciej i jak najwięcej, ale również zwraca się do swoich znajomych, by czynili to samo. Po prostu tworzymy taką sieć, jakby pospolite ruszenie, którego szlachetny cel jest ponad podziałami i niezależnie od partyjnych preferencji. Ja nie występuję przeciw żadnej partii ani ich kandydatom, ale uważam, że tylko ta moja droga jest jedyna, by uniknąć sporów, móc przeprowadzać rozliczne i konieczne reformy. Nie zmarnujmy kolejny już raz entuzjazmu, który ofiary katyńskiej tragedii tak mocno zapisał w naszych sercach. Partyjne spory znów nie powinny tego wymazywać.

***

28 kwiecień

Moja kandydatura w wyborach prezydenckich rzeczywiście nie mieści się w żadnych kryteriach. Usterką do poprawienia w Państwowej Komisji Wyborczej było moje miejsce pracy – statki morskie. Skoro zawód nawigator, więc to zupełnie naturalne i nawet odróżnienie od samolotów, czyli statków powietrznych. Pływanie pod obcymi banderami, faktyczne miejsce pracy w ciągu ostatnich dziesięciu lat, też nieprecyzyjne i należy podać konkretny statek, albo firmę (armatora) stałego zatrudnienia. Znów problem, bo były to statki norweskie, niemieckie, duńskie, a nawet kanadyjski, w dodatku za każdym razem inny.  W PKW powiedzieli, że pisarz to też zawód. Hm. Ale gdzie miejsce pracy, skoro ja nie robię tego zawodowo? Na wszelki wypadek napisałem jeszcze emeryt, bo to też prawda i podobno to już wystarczy, by ogłosili, że usterka przy rejestracji została usunięta. W zanadrzu pozostaje mi jeszcze „rolnik”, bo  mam grunty rolne i dyplom „Wykwalifikowany ogrodnik warzywnik”. Niezły z tego wyszedł bigos.

***

27 kwiecień 19.19

Nadal z Warszawie. Tak to jest, starsze osoby nie mają Internetu, a jestem u młodej osoby, która z kolei nie ma telewizora. Z tego powodu nie wiem, co pokazywano w mediach, a gdy już wszystko załatwię, co muszę, to dopiero wtedy docieram do Internetu. Właśnie teraz – choć jeszcze nie zjadłem kolacji i nie usunąłem potu pod prysznicem po całodziennym bieganiu, zacznę sprawdzać korespondencję. Za chwilę (może jeszcze ten prysznic) wracam na stronę, by podzielić się informacjami.

19.40 Jak to dobrze mieć zaprzyjaźnionych studentów. Oni wszystko wiedzą i trzymają rękę na pulsie. Z telefonu od Oli Pietkiewicz dowiedziałem się, że Państwowa Komisja Wyborcza podała, że rejestracja mojego komitetu wymaga jakichś uzupełnień. Zadzwoniłem do pełnomocnika komitetu, Romana Repecia, czy coś do niego dotarło w tej sprawie. Powiedział tylko, że otrzymał informację, że powiadomienie o rejestracji otrzyma pocztą  i też nie wiedział, o co chodzi. Dzwoniłem do Państwowej Komisji Wyborczej, by wyjaśnić, ale nikt nie odpowiadał. Ola wkrótce rozwiała wszelkie wątpliwości – w PKW powiedzieli, że w przypadku pana, należy uzupełnić rubrykę miejsce zatrudnienia. No tak, w tej rubryce napisałem „pływanie pod obcą banderą”. Taka jest prawda, bo od dziesięciu lat nie byłem zatrudniony w Polsce. Wprawdzie zastanawiałem się, czy nie napisać rolnik, bo mam blisko cztery ha gruntów rolnych i las, ale jak by to wyglądało – kapitan żeglugi wielkiej, w Polsce rolnik. Jakoś będę musiał jednak to uzupełnić, bo wygląda na to, że moja kandydatura w wyborach prezydenckich nie mieści się w żadnych kryteriach.

21.05 Przez godzinę odpowiadałem na maile, ale na facebooku są ich tak ogromne ilości, że nie dam rady, bo nawet nie zjadłem jeszcze kolacji. proszę się nie gniewać i przystępować do zbierania podpisów. Sądzę, że to podstawowa odpowiedź dla wszystkich. Pozdrawiam internautów fb.

22.40 Wczoraj w spotkaniu z Ryszardem Kaliszem przed Państwową Komisją Wyborczą otrzymałem zdecydowane zapewnienie, że SLD będzie do końca optowało przy swoim kandydacie w wyborach prezydenckich, Grzegorzu Napieralskim i, że żadne poparcie kandydata niezależnego nie wchodzi w rachubę. Dziś z tą samą sprawą zwróciłem się do Sekretarza Naczelnego Komitetu Wykonawczego PSL, ale i tym razem otrzymałem negatywną odpowiedź.

***

27kwiecień g.08.05

Miałem też pytania o mój program polityczny (przed chwilą od Radio Kaszebe). Odpowiadam: razem z życiorysem jest od roku bardzo obszernie przedstawiony słowem symbolem i obrazem w książce „Władca Hebryd”, która jest na tej stronie (KSIĄŻKI) w całości do pobrania. Program jest rozważany na różne sposoby, nawet literacka mistyfikacja, jak chociażby poniższy fragment z rozdziału w „Pustelni Pakena”:

(…) Z uwagą zacząłem wpatrywać się w figury nakreślone na piasku. Wszystkie znaki były skierowane w moją stronę. Zrozumiałem, że ten rysunek jest przeznaczony dla mnie.

Muszę zrozumieć jego sens – przeleciało mi przez myśl.

- Znaki na piasku rozwieje wiatr i rozmyje woda – uśmiechnął się pustelnik.

- Tak, ale ich sens przeniesiony do umysłu i serca pozostanie na zawsze. Stamtąd nie da się go wypłukać.

- Pod warunkiem, że się o nim myśli i że się go rozumie.

- Więc pozwól, Ojcze, mi ten sens pojąć. Niech utrwalę sobie twoje przesłanie.

W skupieniu rozszyfrowywałem znaki na piasku.

- Ojcze, myślę, że zrozumiałem wszystko. Stara stolica to tradycja, Królewski Uniwersytet – mądrość, Madonna - opieka i błogosławieństwo, a okulary na piersi - to znaczy miej w sercu te wartości, obserwuj te miejsca i odwiedzaj je.

Starzec skinął głową na znak aprobaty. Zastanawiałem się, co mam odpowiedzieć, ale zamiast słów widziałem tylko obrazy.

- A czy ja też mogę coś narysować na części gładkiego piasku?

Pustelnik podał mi swoją laskę.

Nakreśliłem dwie zbliżające się do siebie w perspektywie proste, potem wiadro i chochlę, a dalej znów dwie podobne kreski. Między pierwszymi kreskami wstawiłem jedynkę, od wiadra strzałkę do rysunku Pakena, a dwie ostatnie proste przekreśliłem.

Twarz starca rozjaśniła się zadowoleniem.

- Jedyna droga, by z tych wartości czerpać, jak wodę z wiadra. Nie ma innej drogi – odgadł bez trudu. (…)

***

26.04 g. 2250

Dopiero od pięciu minut mam do dyspozycji Internet. Z powodu śmierci ojca, o czym dowiedziałem się tuż  przed wyjazdem z Gdyni, po zarejestrowaniu komitetu zostaję w Warszawie do pogrzebu - jeszcze na trzy dni. Przepraszam wszystkich, że nie odpowiadam na emaile, bo są ich dziesiątki, ale w  tej sytuacji nawet nie miałem kiedy cokolwiek zamieścić na tej stronie. Rano napiszę więcej, bo znalazłem dostępne źródło do Internetu,  a teraz tylko kilka uwag:

- rejestracja z dużym zapasem podpisów

- wszystkich, od których list z podpisami przed wyjazdem z Gdyni nie odebrałem proszę o dalsze zbieranie, bo trzeba jeszcze zebrać ponad 98 tysięcy podpisów

- studentów z Krakowa i Warszawy, oraz wszystkich innych, którzy deklarowali pomoc i poparcie, proszę o szersze rozpropagowanie tej idei.  Wzór listy poparcia  znajduje się w  podstronie KONTAKT

- o pomoc w zbieraniu podpisów proszę koleżanki i kolegów ze stowarzyszeń, których jestem członkiem: Stowarzyszenie Pisarzy Polskich, Akcji Katolickiej, Stowarzyszenie Kapitanów Żeglugi Wielkiej,  Miłośników Lwowa i Kresów… O to samo proszę przedstawicieli Rodzin Katyńskich, bo to z Wami dzieliłem w Katyniu 10.04 smutek i szok tej strasznej tragedii, oraz wszystkich, którym dobro człowieka i Ojczyzny leży na sercu. Już dziś jasno widać, że jeśli w tych wyborach prezydenckich zabraknie kandydata niezależnego, który byłby w stanie być moderatorem i swoistym pasem transmisyjnym między skłóconymi partiami, to w następnych kolejnych pięciu latach nadal nie da się przeprowadzić tak koniecznych reform gospodarczych, społecznych i zmian niektórych zapisów w konstytucji tak bardzo dzisiaj potrzebnych. Proszę zbiera podpisy i wysyłać wypełnione listy na adres Józef Franciszek Wójcik, 84-230 Rumia, ul. Wiejska 8.

***

24 kwiecień

Mam już 1000 podpisów koniecznych do zarejestrowania kandydata w wyborach prezydenckich 2010, więc mogę już w spokoju przeglądać prasę. Właśnie wyczytałem:

Chcę być kandydatem młodego pokolenia - oświadczył Grzegorz Napieralski, który zaczął zbierać podpisy poparcia pod swoja kandydaturą. Na Plac Zamkowy przyszedł ze swoimi dwoma córkami.

Napieralski powiedział dziennikarzom, że decyzję o starcie w zbliżających się wyborach prezydenckich podjął głównie dla swoich dwóch córek oraz wszystkich osób, które mają małe dzieci i spoglądają w przyszłość.
- Po tragedii smoleńskiej potrzeba zmiany. Ludzie to pokazali, będąc właśnie w tym miejscu w Warszawie, zapalając znicze, kładąc kwiaty. Pokazali, że chcą innej Polski - nowoczesnej, ale sprawiedliwej i niekłócącej się. Taką Polskę będziemy chcieli budować - zapowiedział

Pytany o główne założenia swojej ewentualnej prezydentury, stwierdził, że chciałby, aby zakończył się okres polityki kłótni. - Nie spieraliśmy się o sprawy, tylko miedzy sobą, a jest naprawdę wiele do zrobienia w polu edukacji i służby zdrowia. Te dwie kwestie nie mają żadnej barwy politycznej - dodał Napieralski.

O zbliżającej się kampanii prezydenckiej powiedział, że nie wyklucza, iż może być ona brutalna, przede wszystkim dlatego, że będzie krótka. - Obawiam się, że jednak politycy nie wytrzymają, że jednak znajdą się znowu teczki i haki. Ja będę robił wszystko, żeby tego nie było, żeby ta kampania była całkowicie inna - podkreślił.

Hm! – pomyślałem. To są moje słowa, bo ja tylko dlatego startuj w wyborach, bo już nie wierzę politykom. O miłości i pojednaniu słychać w tej kampanii coraz więcej od wszystkich kandydatów. To bardzo dobrze, bo właśnie o to chodzi. Być może powinienem się wycofać po zarejestrowaniu mojej osoby w wyborach prezydenckich, bo właśnie mój głos jest podobny, a ci, którzy zajmują się polityką, powinni to jednak nadal robić. Jest jedno ale, ja już nie wierzę w deklaracje polityków. Przepraszam Pana Napieralskiego, że akurat cytat z jego wypowiedzi tu przytoczyłem, bo z pozostałych partii przecież podobne sygnały docierają, ale tą wypowiedź wybrałem tylko dlatego, że Pan Napieralski jest najmłodszym kandydatem, a ja jednym z najstarszych. Młodość idei i poglądów, nie wynika bowiem z kalendarza urodzenia, lecz z wartości idei. Ja start wyborach traktuję podobnie, a nawet trochę szerzej niż: -  „głównie dla swoich dwóch córek oraz wszystkich osób, które mają małe dzieci i spoglądają w przyszłość”.  Ja mam dwie córki, syna i czworo wnucząt, a poparcie mojej listy w zbieraniu podpisów w 85% zawdzięczam właśnie młodzieży. Może dlatego, że podobnie jak im czas nie zatarł mi jeszcze poczucia walki o dobro, rogatych dążeń do nieoszlifowanych przez trudności życia idei. Czasem nawet się dziwię, że mimo tylu lat i tylu doświadczeń nadal pozostałem niepoprawnym optymistą wierzącym w sprawiedliwość, uczciwość drugiego człowieka i przewagi tkwiącego w każdym z nas dobra. Podobnie do deklaracji Pana Napieralskiego też „chciałbym, aby zakończył się okres polityki kłótni”

Hmmm! Dlaczego tylko deklaracje polityków są takie piękne?

***

21 kwietnia

Krótko: zbieramy 1000 podpisów, rejestrujemy komitet w poniedziałek, a potem jest już trochę więcej czasu na zebranie dalszych 99 tyś., a być może poparcie jakiejś partii (chociaż wcale nie jest to takie pewne). Jedno nie ulega wątpliwości - zostanie otwarta furtka dla żółtej kartki dla naszych skłóconych polityków. Nie dla kłótni politycznych staje się wąską ścieżką, by dać kartkę czerwoną. Po zarejestrowaniu komitetu będzie można o wiele więcej powiedzieć głosem słyszalnym na całą Polskę. Może nasze partie dojdą do wniosku, że kłótnie i partyjne interesy nie popłacają, bo społeczeństwo może dać im nie tylko żółtą, ale i czerwoną kartkę  Dalej prosta sprawa – podpisy zbierają ci, którzy uważają, że politykom należy dać żółtą kartkę, zaprotestować przeciw politycznym kłótniom, mieć na uwadze dobro kraju, a nie partii, ci, którzy nie chcą, by ofiara katyńskiej tragedii (podobnie jak śmierć naszego Papieża) nie była jedynie czczą ofiarą zapomnianą po paru dniach. Powtarzam to, co już pisałem, w wyborach 2010 można zmienić na wręcz niewyobrażalne dobro naszą polską rzeczywistość (nie piszę naszą historię, bo nie jest to czas przeszły, bo jeszcze nie dokonaliśmy wyboru.  Ja chcę dać politykom czerwoną kartkę i wygrać wybory nawet w pierwszej turze. To tylko zależy jedynie od Was! Ja sam nie zbiorę 100 000 podpisów, nie będę za nie płacił i nie będę  składał obietnic bez pokrycia. Polska naprawdę może wpłynąć na dzieje Europy i świata. To u nas zawsze była tolerancja wyznań religijnych, w miarę zgodny konglomerat narodów, a przede wszystkim jako państwo nie prowadziliśmy polityki najeźdźców dla sąsiadów, innych nacji , polityki imperialistycznej, jakichkolwiek prześladowań wyznań i narodowości. To w Polsce znajdowali schronienie Żydzi, prześladowani Bracia  czescy, na równych prawach  byli Tatarzy i Niemcy niezależnie od swoich wyznań. Ten potencjał historyczny, zgodnego współżycia z polskimi muzułmanami, dziś jest szansą dla Europy i świata, który nikt z działaczy partyjnych nawet nie myśli zagospodarować. Nasz Papież, Solidarność, zmieniły już losy świata, ale możemy zrobić znacznie więcej,  nie tylko dla młodego pokolenia Polaków, ale też dla Europy i świata.

Zobaczcie - taka prosta sprawa: żółta chorągiewka lub żółta szmatka obrazująca żółtą kartkę jako NIE dla beznadziejnych kłótni politycznych. Wystarczy pozbierać trochę podpisów wśród znajomych i wysłać! Nic więcej, by zachować nadzieję i dać szansę sobie i Ojczyźnie. By zostawić otwartą furtkę na zmiany. Ja nie mam żadnego zaplecza, sam nie zbiorę 99.000 podpisów, nie mam też nic do osobistego zyskania, bo obowiązki, których chcę się podjąć, to trudna, nawet katorżnicza praca. Ja już mam zapewnione wszystko w normalnym, osobistym życiu i zawdzięczam to tylko mojej osobistej pracy, ale nie mogę się pogodzić z tym, co się dzieje od kilku lat. Muszą być zmiany! Zobaczcie, tylko z żółtą chorągiewką możemy przeciwstawić się retoryce konfliktu, kłótniom zamiast miłości, szacunku dla człowieka,  możemy partykularyzm  partyjny zmienić na dobro Ojczyzny i t. d. Jeszcze jedno, ta kampania bez plakatów, bilbordów i straty pieniędzy może stać się swoistym rekordem w Księdze rekordów Guinnesa i może być jakimś nowym impulsem w polityce.

Dziś byłem na pogrzebie Ani Walentynowicz i jej pogrzeb jeszcze mnie utwierdził, że to co robię jest słuszne, bo jest to jedyna droga, by ofiary tragedii katyńskiej, kilka dni temu i w przeszłości, by entuzjazm do zgody, miłości do Ojczyzny, poszanowania człowieka i dobro naszego wspólnego domu – Polski - nie zostały zaprzepaszczone. Z A. Walentynowicz przejechałem samochodem całą Polskę, robiła mi wtedy kanapki i zagadywała „Józiu, jesteśmy zmęczeni, nie zaśnij” , była też parę razy u mnie w domu – również sama, bez Poza układem, bez Joanny i Andrzeja Gwizdów. Ania też była wielką samotniczką i indywidualistką, która mając jedynie cztery klasy szkoły podstawowej wpłynęła na zmianę historii Polski (za chwilę zamieszczę w galerii zdjęcia z jej pogrzebu). W jej ostatniej drodze uczestniczyło tysiące ludzi z całej Polski i chyba z wszystkich opcji politycznych. Z wieloma rozmawiałem. Z PO mówili (nie wspominałem, że startuję w wyborach) Pisowcy zawłaszczają tragedię, ale wnet ich utemperujemy, a od zwolenników PiS usłyszałem „nawet jeśli Jarosław Kaczyński wystawi kandydaturę krowy, to i tak będziemy na nią głosować!” Aniu, znów szykują się niezłe ryki. Będę startował, chociażby tylko dlatego, by furtka zmian do porozumienia i języka dialogu nadal była otwarta, by Twoja ofiara w Katyniu i wszystkich innych ofiar tragedii znów nie przemieniła się w ryki krów lub korridę. Na Twoim pogrzebie utwierdziłem się w przekonaniu, że pozytywne emocje wietrzeją jak alkohol i wkrótce znów wrócimy do normy partykularyzmu i nienawiści. Wierzę, że dobro musi ( a na pewno powinno) zwyciężyć. W podstronie KONTAKT jest do pobrania lista do zbierania podpisów. O żółtą szmatkę postarajcie się sami.

***

19 kwiecień, g. 18.00

"Ten testament trzeba wypełnić" - słowa marszałka Komorowskiego z kościoła Mariackiego w Krakowie. Równie wzniosłe i słuszne słowa słychać z każdej partii. Ciekawe, jak długo będą one treścią rzeczywistego działania? - Tego nie wiem. Wiem jednak, że Polacy muszą mieć alternatywne rozwiązanie i pozapartyjnego kandydata w wyborach prezydenckich. Więc konkretnie bez patosu:

Na gwiazdkę, nim ukazała się ta strona internetowa, wysłałem do Władysława Stasiaka, Pawła Poncyliusza, Jarosława Gawina, Andrzeja Halickiego, Ryszarda Kalisza, Janusza Piechocińskiego, a trochę później do Joanny Kluzik- Rostowskiej, oraz pomyślałem o Jolancie Szymanek-Deresz i o Leszku Deptule książkę z życzeniami świątecznymi „Władca Hebryd”. Właśnie te osoby zamierzałem powiadomić podczas późniejszej kampanii wyborczej (latem, w normalnych terminach), że zaproponuję im najważniejsze funkcje w Kancelarii Prezydenta bądź – jeśli wolą – prezentowanie ich partii w podejmowaniu i uzgadnianiu wszelkich ważnych dla kraju decyzji prezydenta (nadal wierzę, że to ma sens, a prezydent powinien być swoistym pasem transmisyjnym ku zgodzie i porozumieniu). Nie zdążyłem im tego powiedzieć, dziś – przyznaję, bez uzgodnienia i kontaktu z tymi zacnymi osobami – publikuję jednak mój wcześniejszy zamiar. Stanowisko Szefa Kancelarii Prezydenta w zamiarze zachowane dla śp. Władysława Stasiaka (jeśli wygram wybory, a poniżej już o tym informowałem) teraz zaproponuję Jarosławowi Sellinowi (telefonicznie nie mogę się skontaktować z jego biurem poselskim). Dla PSL i SLD zaproponuję, by teraz sami wysunęli kandydatury po tragicznie zmarłych, do wypracowywania ważnych dla kraju decyzji w Kancelarii Prezydenta. Ważne decyzje prezydenta powinny być konsultowane z partiami politycznymi i wspólnie uzgadniane. Czy jest to dzielenie skóry na niedźwiedziu? Nie, to zamiar, który może się spełnić i plan działania, który powinien być znany.

***

19 kwiecień, ranek

Jeszcze przed Katyniem przeglądałem programy i deklaracje wszystkich kandydatów, które znalazłem w Internecie. Zdziwiłem się, bo wszyscy, niezależnie jaka partia, zapewniali o dialogu i porozumieniu, prawie tak samo o patriotyzmie i podobne akcenty na dobre stosunki w polityce międzynarodowej. Wtedy pomyślałem: te deklaracje są tak zbieżne, że trudno cokolwiek zmieniać, bo wszystkie zawierają słuszne postulaty. Nie mogłem jednak zrozumieć, że skoro we wszystkich partiach na sztandarach jest dialog, to dlaczego tak się kłócą i opluwają?

Jedna osoba z partyjnych komitetów w odpowiedzi na email o poparcie mnie w wyborach prezydenckich odpisała – Serdecznie zachęcam do poparcia kandydatury (…)”.

Więc odpisałem:

Szanuję poglądy Pana (…), często dla mnie są one b. bliskie, ale mój start w wyborach nie jest kwestią innego spojrzenia na sprawy podstawowych wartości człowieka, patriotyzmu, czy nawet gospodarcze, ale przede wszystkim na sposób uprawiania polityki przez partie i ugrupowania polityczne. Swary i kłótnie od dawna nie pozwalają przeprowadzić żadnych reform, bo partykularyzm partyjny przysłania dobro człowieka i Ojczyzny. Pan (…) mimo wielu jego szlachetnych cech jest i będzie kojarzony z partiami politycznymi, czego mnie nikt nie może zarzucić. W ostatnich latach język polityki przeczył normom przyzwoitości, był niedopuszczalny i niegodziwy

Politycy są utożsamiani z partiami, a to już wystarczy do budowania antagonizmów i sporów. Tragedia katyńska wyzwoliła tyle dobra, patriotyzmu i porozumienia w miłości, że nie wolno ich zaprzepaścić. Mój start w wyborach od początku miał za cel przerwać ten pat polityczny dla budowania wyżej poruszanych wartości, a teraz tym bardziej należy zrobić wszystko, by te szlachetne cechy, które wyzwoliły się po wypadku w Katyniu zachować na dłużej i pozytywnie je zagospodarować. Śmierć Prezydenta Kaczyńskiego i tylu światłych córek i synów naszej Ojczyzny zobowiązuje i zmusza do rozwagi. Od lat obserwuję scenę polityczną i w moim głębokim przeświadczeniu osoba prawdziwie niezależna i z poza układów politycznych (ważne by cierpliwie umiała słuchać i przekonywać do racji nadrzędnych) jest dziś alternatywą, jakąś receptą na znalezienie drogi do pojednania i do zapewnienie godnego miejsca dla Polski we współczesnym świecie. To jest mój główny cel, do którego jestem przekonany (...)

Miałem też pytania o mój program polityczny. Odpowiadam: razem z życiorysem jest od roku bardzo obszernie przedstawiony słowem symbolem i obrazem w książce „Władca Hebryd”, która jest na tej stronie (KSIĄŻKI) w całości do pobrania. Program jest rozważany na różne sposoby, nawet literacka mistyfikacja, jak chociażby poniższy fragment z rozdziału w „Pustelni Pakena”:

(…) Z uwagą zacząłem wpatrywać się w figury nakreślone na piasku. Wszystkie znaki były skierowane w moją stronę. Zrozumiałem, że ten rysunek jest przeznaczony dla mnie.

Muszę zrozumieć jego sens – przeleciało mi przez myśl.

- Znaki na piasku rozwieje wiatr i rozmyje woda – uśmiechnął się pustelnik.

- Tak, ale ich sens przeniesiony do umysłu i serca pozostanie na zawsze. Stamtąd nie da się go wypłukać.

- Pod warunkiem, że się o nim myśli i że się go rozumie.

- Więc pozwól, Ojcze, mi ten sens pojąć. Niech utrwalę sobie twoje przesłanie.

W skupieniu rozszyfrowywałem znaki na piasku.

- Ojcze, myślę, że zrozumiałem wszystko. Stara stolica to tradycja, Królewski Uniwersytet – mądrość, Madonna - opieka i błogosławieństwo, a okulary na piersi - to znaczy miej w sercu te wartości, obserwuj te miejsca i odwiedzaj je.

Starzec skinął głową na znak aprobaty. Zastanawiałem się, co mam odpowiedzieć, ale zamiast słów widziałem tylko obrazy.

- A czy ja też mogę coś narysować na części gładkiego piasku?

Pustelnik podał mi swoją laskę.

Nakreśliłem dwie zbliżające się do siebie w perspektywie proste, potem wiadro i chochlę, a dalej znów dwie podobne kreski. Między pierwszymi kreskami wstawiłem jedynkę, od wiadra strzałkę do rysunku Pakena, a dwie ostatnie proste przekreśliłem.

Twarz starca rozjaśniła się zadowoleniem.

- Jedyna droga, by z tych wartości czerpać, jak wodę z wiadra. Nie ma innej drogi – odgadł bez trudu. (…)

***

17 kwiecień

Ograniczony czas wyborczy i czyste intencje wymagają transparentności działania. Do PO wysłałem następującego maila:

Marszałek Komorowski, Premier Donald Tusk, Posłowie i Senatorowie PO

Na ręce Panów Marszałka i Premiera składam wyrazy szczerego i głębokiego współczucia po stracie członków PO w katyńskiej tragedii (do innych klubów też to uczyniłem). Zwracałem się już do Was w dn. 4.02 z prośbą o rozważenie poparcie PO dla kandydata niezależnego Józefa Franciszka Wójcika  - kopia poniżej:

*

adres e-mail:  Donald.Tusk@sejm.pl 04.02

Bardzo dobra decyzja Pana Premiera, by nie kandydować w wyborach prezydenckich. To daje szanse zachowania dominacji PO na dłuższy okres, możliwość przeprowadzenia reform dla Polski, a dla Pana dwukrotne premierostwo, a potem dwie kadencje prezydenckie, czego Panu życzę.

By przeprowadzić trudne reformy państwa, a takie one są, warunkiem wręcz koniecznym jest, by prezydentem została osoba niezależna i nie uwikłana w przeszłości w żadne powiązania partyjne. Jestem taką osobą, leży mi na sercu dobro człowieka i Ojczyzny, więc dlatego zdecydowałem się na udział w wyborach prezydenckich 2010. Osoba bezpartyjna na tym urzędzie w zasadzie jest wymogiem konstytucyjnym i nic dziwnego, że człowiek bezpartyjny o to się ubiega, co lansowałem już od dawna(niezmiennie od osiemnastu lat).

W swoim życiu przez krótki okres czasu należałem jedynie do PO, ale nie uczestniczyłem w żadnej partyjnej działalności. Ta krótka przynależność do PO w okresie wyborów parlamentarnych wynikała jednak nie tyle z chęci zostania posłem, lecz z możliwości znalezienia drogi do celu, który teraz pragnę osiągnąć. Wiem, że jest to niełatwa sprawa! Dałem temu wyraz w legendzie Benbekuli zamieszczonej w książkach „Prezydent Hebryd” i „Władca Hebryd”(tę ostatnią Panu wysłałem na adres kancelarii jeszcze przed Gwiazdką).

Proszę rozważyć poparcie partii dla kandydata niezależnego Józefa Franciszka Wójcika. W tej właśnie sprawie chciałbym porozmawiać z min. Sławomirem Nowakiem.

Dane kandydata na stronie internetowej:  WWW. prezydent-rp-2010.pl.

 Z wyrazami szacunku J. F. Wójcik

*

Obecna sytuacja polityczna tym bardziej uzasadnia powrót do tego tematu.

 Panie Marszałku, Panie Premierze, Posłowie, Senatorowie i członkowie PO.

Polska znalazła się dziś w szczególnym punkcie historii, który wymaga również szczególnej mądrości i rozwagi. Katyńska tragedia, jej ogromna symbolika, waga problemu i sytuacja, w jakiej teraz jesteśmy, wymaga niekonwencjonalnych rozwiązań, podobnie do tej, jaką była rezygnacja Pana Premiera w starcie w wyborach prezydenckich. Nie wolno zaprzepaścić możliwości wykonania wielkiego kroku ku pojednaniu z Rosją, kroku ku wyciszeniu sporów i waśni międzypartyjnych, które przecież tak mocno oddziaływają na kontakty międzyludzkie naszego społeczeństwa. Nie wolno też zaraz po pogrzebie kalać walkami partyjnymi tego entuzjazmu miłości Ojczyzny i woli do pojednania i spokojnego przeżywania narodowego smutku i bólu.  Kwiat politycznych i wojskowych elit złożony w Katyniu nie może uwiędnąć w kilka dni po pogrzebie i nie wolno go wrzucać do śmietnika nowych sporów wyborczych. Jestem głęboko przekonany, że mój udział w wyborach prezydenckich 2010, jako kandydata całkowicie niezależnego, jest zbawczą alternatywą, by zatryumfowała miłość do człowieka i Ojczyzny zapisane w moim haśle wyborczym.

Dziś na Placu Piłsudskiego przed mszą świętą w intencji ofiar katastrofy Pan Premier w przemówieniu zadał retoryczne pytanie; „Czy ta śmierć nabierze sensu?” oraz powiedział „musimy sprostać tej próbie jako My i jako państwo, musimy dobrze odczytać nadzieje i marzenia zmarłych. Musimy o tym pamiętać”.

To są piękne słowa , Panie Premierze, które również mnie leżą głęboko na sercu, a Pan je tak ładnie wypowiedział. Przypomina mi się nasza krótka rozmowa o historii w Wejherowie, na kolanie podpisywałem Panu trylogię „Powrót na Kresy” i pamiętam, że z entuzjazmem i aprobatą podchwycił Pan wówczas moje uwagi odnośnie Ordynacji wyborczej. W Pana oczach widziałem wtedy szczere zrozumienie. Odczytajmy wspólnie te znaki czasu, bo jest teraz szczególny okres, by to uczynić.

I jeszcze do Pana Marszałka:

Rozmawialiśmy kilka razy. Kiedyś jeszcze jako minister osobiście załatwiał mi Pan przepustkę do gmachu Sejmu, gdzie rozmawiałem z kilkoma osobami. Od śp. Pańskiego stryjka Antoniego, z którym przez 15 lat siedziałem przy wspólnym biurku wiem, że jest Pan szlachetną osobą i patriotą szczerze oddanym sprawom Ojczyzny. Startuję w wyborach i jestem Pana konkurentem, nie dlatego, że wątpię w Pana zdolności, nie dlatego, że dezawuuje jakiekolwiek inne cechy Pańskiej osobowości, ale dlatego, że wymogiem czasu, dobrem Ojczyzn i nakazem chwili jest, by właśnie osoba w pełni niezależna i nie powiązana z partiami politycznymi przeprowadziła Polskę przez okres niezbędnych reform. Może nie jestem osobą znaną politycznie – i dobrze, bo nie będzie to powodem żadnych sporów partyjnych – ale mimo to mam dobre relacje z wieloma czołowymi osobami ze wszystkich ugrupowań. W podobnych listach do innych partii to przypominałem. Moje hasło wyborcze Człowiek i Ojczyzna, a więc miłość i pojednanie w nadrzędnych sprawach Polski, stało się dziś krzykiem Katynia.

Panie Marszałku, Panie Premierze, Posłowie, Senatorowie i członkowie PO.

Proszę, rozważcie poparcie mojej kandydatury w wyborach prezydenckich 2010. Moje kandydowanie właśnie w tych wyborach jest wielkim nieodgadnionym symbolem, jakąś siłą,  która wpisuje się w znaki czasu. Zapisy na stronie internetowej WWW.prezydent-rp-2010.pl  pozwolą poznać moją osobę tym, którzy mają jakieś wątpliwości. Wielu z Was zna mnie również, bo to z listy PO kandydowałem w ostatnich wyborach parlamentarnych, na krótko jedyny raz w życiu byłem również członkiem partii i to właśnie PO w okresie ostatnich wyborów do Sejmu. Macie też moje książki, w których od lat prezentuję moje stanowisko w sprawach człowieka i Ojczyzny.

Niezależnie od stanowiska innych partii, do których się również zwróciłem, wysunięcie przez Was mojej kandydatury jest gwarantem zakończenia wyborów w pierwszej turze, w spokoju i powadze, bez kłótni, straty pieniędzy, plakatów i bilbordów, a co najważniejsze – dla dobra Człowieka i Ojczyzny. Proszę głęboko rozważyć treść mojej propozycji, bo wbrew pozorom jest ona b. racjonalna i realnie jedyne mądre rozwiązanie dla Polski na obecną chwilę .  

Z wyrazami szacunku Józef Franciszek Wójcik -  kandydat niezależny w wyborach prezydenta RP 2010

 

***

16 kwiecień, g.06.00

EUREKA! Znalazłem rozwiązanie awaryjne! Gdy 15 lat temu pisałem książkę „Prezydent Hebryd”, a w ubiegłym roku „Władca Hebryd” nawet nie przypuszczałem, że przyjdzie mi realizować zamieszczoną tam legendę Benbekuli, którą przecież sam stworzyłem w tak realnej rzeczywistości. Szczegóły wkrótce.

***

15 kwiecień

Do prezesów PiS, PSL i przewodniczącego SLD wysłałem emaile z prośbą o rozważenie poparcia partii (a w zasadzie wysunięcie) mojej kandydatury w wyborach prezydenckich 2010. Po kondolencjach i krótkich przypomnieniach moich relacji z w/w partiami trzon tych listów był do wszystkich następujący:

(…) Panie Prezesie, Posłowie, Senatorowie i członkowie ... Polska znalazła się dziś w szczególnym punkcie historii, który wymaga również szczególnej mądrości i rozwagi. Katyńska tragedia, jej ogromna symbolika, waga problemu i sytuacja, w jakiej teraz jesteśmy, wymaga niekonwencjonalnych rozwiązań. Nie wolno zaprzepaścić możliwości wykonania wielkiego kroku ku pojednaniu z Rosją, kroku ku wyciszeniu sporów i waśni międzypartyjnych, które przecież tak mocno oddziaływają na kontakty międzyludzkie naszego społeczeństwa. Nie wolno też zaraz po pogrzebie kalać walkami partyjnymi tego entuzjazmu miłości Ojczyzny i woli do pojednania i spokojnego przeżywania narodowego smutku i bólu.  Kwiat politycznych i wojskowych elit złożony w Katyniu nie może uwiędnąć w kilka dni po pogrzebie i nie wolno go wrzucać do śmietnika nowych sporów wyborczych. Jestem głęboko przekonany, że mój udział w wyborach prezydenckich 2010, jako kandydata całkowicie niezależnego, jest zbawczą alternatywą, by zatryumfowała miłość do człowieka i Ojczyzny zapisane w moim haśle wyborczym.

Proszę, rozważcie poparcie (a w zasadzie wysunięcie) mojej kandydatury w wyborach prezydenckich 2010. To nie przypadek, że z trzech kandydatów w zbliżających się wyborach prezydenckich, którzy wyruszyli do Katynia na polskie uroczystości upamiętniające 70 rocznicę Zbrodni Katyńskiej pozostałem sam. Moje kandydowanie właśnie w tych wyborach jest wielkim nieodgadnionym symbolem, jakąś siłą wewnętrzną, której niekiedy sam nie rozumiem. Zapisy na stronie internetowej WWW.prezydent-rp-2010.pl  pozwolą Wam poznać moją osobę (…)

W tej samej sprawie wyślę podobne pisma o poparcie do(tu alternatywnie wymieniałem PiS, PSL i SLD). Proszę, zapoznajcie się z moją stroną internetową, bo na niej znajdziecie odpowiedź na wszystkie niewiadome dotyczące mojej osoby. Jestem również do Waszej dyspozycji, by w pełni i wyczerpująco odpowiedzieć na każde pytanie. Przepraszam, że piszę do Was, gdy sprawą najważniejszą są teraz żałoba i uroczystości pogrzebowe, ale do tego jestem zmuszony przez kalendarz wyborczy, który Wam również każe te sprawy rozważać. Niezależnie od stanowiska tych dwóch w/w partii, wysunięcie przez Was mojej kandydatury jest gwarantem zakończenia wyborów od razu w pierwszej turze w spokoju i powadze, bez kłótni, straty pieniędzy, a co najważniejsze – dla dobra Człowieka i Ojczyzny. Nie boję się żadnej debaty z marszałkiem Komorowskim, bo mam wszelkie atuty (poza działalnością i funkcjami politycznymi – a to dziś też atut), w których obawiałbym się jego przewagi. Proszę głęboko rozważyć treść mojej propozycji, bo wbrew pozorom jest ona b. racjonalna i realnie jedyne mądre rozwiązanie dla Polski na obecną chwilę .  

Z wyrazami szacunku Józef Franciszek Wójcik -  kandydat niezależny w wyborach prezydenta RP 2010

***

14 kwiecień 16.40

Tak po ludzku rzecz biorąc poniższy kalendarz nie daje mi żadnych szans, no, może  tysięczne ułamki procenta. Należę jednak do tych, którzy walczą do końca. Postawiłem siebie do dyspozycji, więc nie ja będę się wycofywał. Człowiek i Ojczyzna to nie tylko moja sprawa! 1000 podpisów między 21 – 26 kwietnia musi być zebrana! Pomyślcie, jak to zrobić. Idę na mszę za ofiary katastrofy katyńskiej, a potem też będę się zastanawiał.

***

14 kwiecień 15.05

Kalendarz wyborczy

Zapowiedź ogłoszenia terminu wyborów przez marszałka w dniu 21 kwietnia oznacza, że odbędą się one 20 czerwca - tak wynika z terminów przewidzianych w ordynacji prezydenckiej.


Gdyby dzień wyborów przypadał na 20 czerwca, komitety wyborcze do 26 kwietnia musiałyby zawiadomić Państwową Komisję Wyborczą o swoim powstaniu, składając tysiąc podpisów z poparciem dla kandydata. Następnie, do 6 maja (do północy) komitety miałby czas na ostateczną rejestrację kandydata i złożenie 100 tysięcy podpisów poparcia

Zgodnie z prezydencką ordynacją, kandydata na prezydenta zgłasza co najmniej 100 tys. obywateli mających prawo wybierania do Sejmu. Szefowie komitetów wyborczych będą musieli zebrać podpisy do 6 maja.

Zgłoszenie musi być poparte podpisami zgłaszających. Kandydatów na prezydenta można zgłaszać najpóźniej w 45 dniu przed dniem wyborów.

Zbieraniem podpisów z poparciem i prowadzeniem kampanii kandydata zajmuje się komitet wyborczy. Dla jego utworzenia wymagane są: pisemna zgoda kandydata (kandydaci urodzeni przed 1 sierpnia 1972 r. muszą do niej dołączyć oświadczenie lustracyjne) na kandydowanie oraz na utworzenie jego komitetu.

Po zebraniu 1000 podpisów z poparciem dla kandydata pełnomocnik komitetu wyborczego zawiadamia Państwową Komisję Wyborczą o utworzeniu komitetu.

O powstaniu komitetu zawiadomić można PKW najpóźniej w 55 dniu przed wyborami - czyli przy terminie 20 czerwca - należałoby to zrobić do 26 kwietnia. Na zebranie 1000 podpisów i złożenie zawiadomienia o utworzeniu komitetu byłoby więc pięć dni - zakładając, że marszałek podałby termin wyborów w dniu 21 kwietnia.

PKW ma trzy  dni na wydanie postanowienia o przyjęciu zawiadomienia ws. utworzenia komitetu wyborczego albo daje pełnomocnikowi trzy dni na usunięcie wad zgłoszenia.

Jeśli wybory miałyby się odbyć 20 czerwca - najpóźniej 31 maja PKW musiałaby wydać obwieszczenie z listą kandydatów.

***

14 kwiecień, ranek

Krakowianie, nie mówcie NIE!

Wczoraj wieczór media podawały, że na Franciszkańskiej w Krakowie kilkaset osób protestowało przeciw pochowaniu Pary Prezydenckiej na Wawelu. Zrobiło mi się dodatkowo smutno i przykro, więc piszę: - Jeśli nawet prezydentura Lecha Kaczyńskiego nie do końca była aprobowana za jego życia, jeśli nawet w jakichś sprawach mieliśmy przeciwne zdanie to i tak symbol tej tragedii zasługuje na honorowe miejsce na Wawelu. Nigdy bowiem w naszej historii i w historii świata nie było podobnej tragedii. Może słowa Prezydenta za jego życia, konsekwentnie patriotyczne i dbałe o tradycyjne wartości, nie do wszystkich docierały, ale Jego śmierć stała się niezwykłym głosem słyszanym na całym świecie. W Katyniu powiedział wszystko tak głośno i tak wymownie, że poruszył najbardziej zatwardziałe sumienia. To niepowtarzalna proza i poezja największych wieszczów spoczywających na Wawelu, to ofiara godna bohaterskich wodzów i wspaniałych królów. Tragedia w Katyniu sprawiła, że dziś cały świat poznał historię tego miejsca, otworzyła drogę do odkrycia całej Golgoty Wschodu i nawiązania przyjaznych, a może nawet szczerych i naprawdę braterskich stosunków z Rosją.

Jest jeszcze jedna zasada, o której my Polacy często zapominamy – decyzja została już podjęta i ogłoszona przez tych, co mieli prawo i obowiązek to uczynić, więc nie godzi się przeciw niej protestować. Proszę, nie stawajcie ponad kardynałem Dziwiszem i ponad polskimi władzami, które już podjęły i ogłosiły decyzję. Nie zacierajcie ścieżki nadziei do zgody Polaków i porozumienia w trudnych sprawach, tak szeroko otwartej po katastrofie w Katyniu.

***

12 kwietnia, wieczór

Na tej wirtualnej stronie chcę najpierw podziękować śp. Prezydentowi Lechowi Kaczyńskiemu za umożliwienie mi bezpośredniego udziału w uroczystościach 70 rocznicy Zbrodni Katyńskiej. Choć napisałem o golgocie wschodu całą trylogię, bez Twojej aprobaty i podległej Tobie Kancelarii Prezydenta pewnie byłoby to niemożliwe. Dzięki temu miałem zaszczyt być naocznym świadkiem jednego z największych wydarzeń w historii Polski, które wstrząsa serca i umysły, przywraca pamięć i woła: „pamięć umarłych zobowiązuje, nas wszystkich, Ciebie i mnie”. Panie Prezydencie, powiedziałeś wszystko bardzo silnym głosem, który usłyszał cały świat. Teraz każdy już wie, co to Katyń! Twoja straszna tragedia chyba przemówiła do ludzkich serc, na polskich ulicach, w miastach i w całej Ojczyźnie otwierają się serca dla drugiego człowieka. Ufam, że Twój silny katyński głos przemówi, by nie opluwać bliźniego, zahamuje zalążki medialnego totalitaryzmu. Niech dobry Bóg da Ci wiekuistą nagrodę. Dziękuję Panie Prezydencie!  

Poniżej przedstawiam fragment listu do Prezydenta Lecha Kaczyńskiego:

22.02 2010

Pragnę poinformować Pana Prezydenta i  pracowników Kancelarii Prezydenta o mojej decyzji  kandydowania w wyborach prezydenckich 2010 jako kandydata niezależnego. Nie mam powiązań z żadną partią polityczną , ani z biznesem, ani z żadnymi układami. Dużo wiadomości jest na mojej stronie: www.prezydent-rp-2010.pl , ale nie wszystko. W tym liście informuję dodatkowo, że po ewentualnym wygraniu wyborów w Kancelarii Prezydenta RP pozostanie większość obecnych pracowników, a o szefowanie Kancelarii poproszę obecnego ministra Władysława Stasiaka (jeśli wyrazi na to zgodę).  Ta informacja na pierwszy rzut oka może wydać się co najmniej kontrowersyjna, zapewniam jednak, że jest głęboko przemyślana. Z całym szacunkiem dla Pana Prezydenta, ale uważam, że obecnie wybór osoby naprawdę niezależnej jest nakazem chwili dla dobra Ojczyzny i Polaków, więc dlatego podejmuję się tego trudnego kroku. Zapewniam, że w trakcie prowadzonej kampanii wyborczej w pełni zachowam zasady fair play. Motywacja i wszelkie dane są na w/w stronie internetowej…

I drugi:

listy@prezydent.pl   15.03

Chciałem wziąć udział w polskiej uroczystości państwowej 70 rocznicy Zbrodni Katyńskiej 10 kwietnia pod przewodnictwem Pana Prezydenta. Ponieważ nie do końca znam wymogi i regulacje związane z załatwieniem takiego wyjazdu, nie wiem też, czy z Warszawy będzie organizowany jakiś przejazd, więc dlatego zwracam się z prośbą o krótką informację w tej sprawie. Sądzę, że Kancelaria Prezydenta RP jako główny współuczestnik tych obchodów ma najlepsze informacje w tej sprawie – z góry przepraszam za kłopot. Proszę o informacje, jakie są wymagane formalności do wzięcia udziału w tej uroczystości oraz czy będzie organizowany możliwy do zarezerwowania przejazd…

 

Dzięki Panie Prezydencie i chylę czoła przed pracownikami Kancelarii za przekierowanie mnie do Rady Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa, gdzie otrzymałem miejsce w pociągu specjalnym na uroczystości 70 rocznicy Zbrodni Katyńskiej. Pragnę w tym miejscu zaznaczyć, że na moje  pisma informujące o udziale w wyborach prezydenckich 2010, jako kandydata niezależnego, do wszystkich partii oraz biura Premiera, informacyjne i przyjazne, tylko od  Kancelarii Prezydenta doczekały się odpowiedzi. Świadczy to najlepiej o człowieczeństwie Prezydenta dla normalnego, prostego człowieka, jakim niewątpliwie jestem. Jeszcze raz powtórzę: Dzięki Twej ofierze teraz każdy już wie, co to Katyń! Bóg z Tobą Prezydencie RP.

***

12 kwietnia, ósma rano

Wczoraj wieczór wróciłem do domu, zdążyłem na podstronie GALERIA zamieścić trochę zdjęć z uroczystości w Katyniu. Przed wyjazdem pisałem o symbolu tego niezwykłego miejsca. Teraz obserwuję wielkość tej niezwykłej symboliki, do której śmierć Prezydenta Lecha Kaczyńskiego wraz z tak wielką liczbą ofiar całej góry naszych elit politycznych, wojskowych i patriotycznych dopisały nowy rozdział. Ten ogrom narodowej tragedii porusza wszystkie umysły nie tylko w Polsce, ale również i na całym świecie. Ten zwielokrotniony symbol stał się dziś krzykiem, który dociera do umysłów, szarpie sumienia i otwiera najbardziej zatwardziałe ludzkie serca. Symbol przerodził się w rzeczywistość, która nami potrząsa. Niech ta szlachetna moc pozostanie dla nas na zawsze drogowskazem poszanowania człowieka, ludzkich wartości i Ojczyzny, niech zbawcza moc tych wydarzeń przyczynia się do pojednania ludzi i narodów.

***

8 kwietnia

Jutro wyjeżdżam pociągiem specjalnym do Katynia, więc w najbliższym czasie będę nieosiągalny przez Internet. Jeśli mi będzie dane, na Polskim Cmentarzu Wojennym w Katyniu pragnę wygłosić następujące słowa (te kursywą i tłustym drukiem po rosyjsku):

 

70 lat temu w tym miejscu strzałem w tył głowy eliminowano obrońców narodu - najbardziej patriotyczne elity Polaków. Gdy w tym lesie padały zbrodnicze strzały, z rozkazu tych samych przywódców w transportach na zesłanie – w planach bez powrotu i na unicestwienie – jechały setki tysięcy obywateli Polski:  inteligencja, działacze polityczni, ludzie zamożni i wykształceni, często również całe rodziny tu rozstrzelanych. Strzał w tył głowy, by wyeliminować elity narodu - jakżeż to wymowne! Roztrzaskano głowy polskich oficerów - jak doskonale wiemy wypełnione wartościami „Bóg, Honor, Ojczyzna”, wartościami szlachetnych idei człowieczeństwa. Wymowne jest to, że tę zbrodnię popełniono w imię przeciwstawnych wartości - totalitarnej pogardy dla człowieka zrodzonej w chorych głowach ich przywódców, a więc totalitaryzm z pogardą dla człowieka podstępnie z tyłu niszczy głowę wypełnioną miłością człowieka i Ojczyzny. To niezwykły symbol!

Chcę w tym miejscu podkreślić z całą mocą, że nie była to zbrodnie jednego słowiańskiego narodu przeciw drugiemu, tak nie wolno nawet myśleć, bo to byłoby nadużycie. Totalitaryzm komunistyczny pochłonął również miliony ofiar naszych słowiańskich braci - Rosjan. Najwyższy czas, by te lata koszmaru rozliczyć zgodnie z prawdą historyczną.

Powtórzę: - była to zbrodnia systemu zakłamania i odejścia od wartości z jednej strony, przeciw strażnikom i obrońcom uniwersalnych wartości z drugiej! Krwawe masakry w ciągu ostatnich lat są najlepszym dowodem na to, że każde odejście od podstawowego systemu wartości nadal ma katastrofalne i zbrodnicze skutki. Katyń z  roztrzaskaną głową ofiar wypełnionych szlachetnymi wartościami to nie tylko miejsce pamięci bestialsko pomordowanych Polaków, to nie tylko zbrodnia przeciw narodowi, i też nie tylko pomnik zbrodni przeciw ludzkości, ale przede wszystkim symboliczny znak ostrzegawczy przed zejściem z drogi poszanowania człowieka przez człowieka, znak ostrzegawczy przed odejściem od uniwersalnego pojmowania ludzkiej godności.

Katyń w swej treści zawiera jeszcze jeden symbol – jest widocznym grobem około miliona Polaków, którzy w tym samym czasie i z tego samego powodu zginęli w kopalniach Kołymy i Workuty, w syberyjskiej tajdze, na stepach Kazachstanu, Kirgistanu,  Uzbekistanu i w setkach nieznanych miejsc. Niech ta zbiorowa mogiła będzie również mogiłą tych wszystkich Polaków, których prochy rozwiał wiatr, a zbielałe kości pokrywały niezmierzone obszary ZSRR. Myślę, że spoczywający w tej katyńskiej głuszy nasi oficerowie, anioły patriotyzmu i polskości, z szacunkiem  i aprobatą przyjmą pod swoje skrzydła tych bezgrobnych rodaków. Niech to miejsce będzie widomym znakiem, sanktuarium narodu, dla wszystkich, którym zabrano życie w tych okrutnych czasach na Wschodzie.

Niech Bóg  ma to miejsce w opiece.

***

5 kwiecień 

Jeden procent podatku możemy oddać na niemal 8 tysięcy organizacji pożytku publicznego (OPP), które są zalegalizowane jako godne wsparcia i potrzebujące pomocy. Dobrze, że w ten sposób możemy realnie wesprzeć, nie ponosząc przy tym żadnych kosztów, tych, którzy pomocy potrzebują. W ubiegłym roku z tej możliwości skorzystało zaledwie 28% Polaków, przekazując w ramach 1% dla niesienia pomocy naszym bliźnim 380 mln złotych. Dlaczego tak mało z nas woli oddać swoje pieniądze fiskusowi, a nie wesprzeć potrzebujących? Myślę, że wynika to tylko z nieświadomości i skomplikowanych druków PIT. Nie taki diabeł straszny i formularze PIT da się pokonać. Nieśmy pomoc tam, gdzie jest ona potrzebna, pamiętajmy, że często jest to sprawa życia bądź śmierci. Wykaz organizacji pożytku publicznego (OPP) można znaleźć na stronach: WWW.pozytek.gov.pl i każdy może tam wybrać takie organizacje, bądź osoby, które chciałby wesprzeć. Wszyscy tam zamieszczeni są godni wsparcia, tych nie zamieszczonych pewnie też jest sporo, więc potrudźmy się przy wypełnianiu PIT- ów i otwórzmy swoje serca potrzebującym. Ja w tym wykazie OPP znalazłem bliską mi  organizację - fundacja "OSTATNI REJS" KRS – 0000229804 PKO BP SA O/Świnoujście, Nr konta 41 10204870 0000 5802 0019 9505 , http://www.ostatnirejs.pl – bo mam wielu kolegów, którzy nie powrócili z morza osierocając rodziny bez środków do życia. Znalazłem też syna kolegi z ławy szkolnej, byłego sportowca i wspaniałego człowieka, którego syn Paweł od 9 lat jest sparaliżowany, a NFZ nie pokrywa  kosztów rehabilitacji nawet w części, mimo, że są jeszcze szanse na częściowe wyleczenie. Fundacja Dzieciom „Zdążyć z Pomocą”, ul. Łomiańska 5, 01-685 Warszawa, nr 41 1240 1037 1111 0010 1321 9362 z dopiskiem: darowizna na rzecz Paweł Tadeusz Sekutnicki.

Dziękuję Państwu za okazanie serca i przekazanie 1% na rzecz wybranej przez Was instytucji bądź osoby, bo to szlachetny obowiązek.

***

28 marzec

Do  marszałka Bronisława Komorowskiego, głównych mediów i wszystkich partii politycznych wysyłam dziś następujący list:

Panie Marszałku, teraz już kandydacie w wyborach prezydenckich 2010.

Gratuluję zwycięstwa w prawyborach PO. Znamy się od lat (może ja więcej o Panu wiem, bo z Pańskim stryjkiem Antonim przez 15 lat siedziałem przy sąsiednim biurku, a śp. Antoni Komorowski był też chrzestnym mojej najstarszej córki, co najlepiej świadczy o wzajemnych przyjacielskich relacjach naszych rodzin). Ja również zgłosiłem start w wyborach prezydenckich 2010 jako kandydat niezależny. Przyznaję, że to są dwa różne światy – partie z całą strukturą, a naprzeciw człowiek, prawie nieznany politycznie, który rzuca wyzwanie wszystkim partiom. Czy to decyzja z motyką na słońce? Nie! Dla Polski - a jestem przekonany, że to leży Panu głęboko na sercu - z mojej strony nie jest to szaleńczy krok, lecz przemyślana decyzja, która dla „człowieka i Ojczyzny” może przynieść wiele dobrego. Panie Bronku – przepraszam, tak kiedyś do Pana się zwracałem - Panie Marszałku, jest Pan dla mnie najpoważniejszym i trudnym konkurentem w wyborach prezydenckich 2010. I nie wynika to wcale z rankingów w ostatnich sondażach wyborczych, bo to może się jeszcze diametralnie zmienić, lecz z tego, że system prezentowanych przez nas wartości jest podobny. Pan wybaczy, jestem  jednak przekonany, że dla dobra „człowieka i Ojczyzny” moja oferta jest znacznie lepsza. A dlaczego? Zapraszam na debatę! Sądzę, że jako człowiek honoru nie będzie Pan unikał - i nie będzie się Pan bał - debaty z człowiekiem niezależnym i nie znanym dla większości społeczeństwa. Ta merytoryczna debata w sprawach Polski i Polaków z pewnością wniesie o wiele więcej wartości ważnych dla Ojczyzny, niż wyreżyserowany spektakl prawyborów PO. Z mojej strony nie jest to rzucenie rękawicy, bo zapraszam do dyskusji o Polsce, a nie do jakiegoś wrogiego pojedynku. Zapraszam do dyskusji, w której nadrzędnym celem jest dobro człowieka i Ojczyzny. O powyższym liście powiadamiam media i pozostałe partie polityczne, a ich kandydatów w wyborach prezydenckich 2010 również zapraszam na dyskusję.  Moja strona wyborcza: WWW.prezydent-rp-2010.pl Oczekuję na odpowiedź.

Z poważaniem

J.F. Wójcik, kandydat niezależny, prezydent RP 2010.

***

23 marca

W rozmowie marszałków Niesiołowskiego i Oleksego w "Fakty po faktach" padło dziś stwierdzenie, że kandydat niezależny się nie liczy i nie ma racji bytu, bo filarami demokracji są partie polityczne. Chodziło wprawdzie o Olechowskiego, ale stwierdzenie: „nikt nie może negować, że filarami demokracji są partie, a kandydat niezależny to tylko zawracanie głowy” dotknęło mnie do żywego. Chcę w tym miejscu odpowiedzieć mediom, które całkowicie dyskryminują kandydatów niezależnych (do dziś jestem dla nich powietrzem i nie warto nawet odpowiadać na maile), oraz Panom  Marszałkom, że zgadzam się ze stwierdzeniem „partie są filarami demokracji”. Pragnę jednak zwrócić uwagę, że fundamentem tych filarów i zwieńczeniem jest SPOŁECZEŃSTWO.

Społeczeństwo ma prawo remontować filary, a gdy się sypią zmurszałe i rozdymają od bąbli i gazów nagromadzonych wewnątrz ma prawo również do ich wymiany. Kandydat niezależny to taki dodatkowy filar podtrzymujący sklepienie demokracji na czas remontu właściwych filarów. Dziś w Polsce nie da się przeprowadzić tak wielu niezbędnych reform bez prezydenta naprawdę niezależnego, bo partyjne filary demokracji zapomniały na jakim fundamencie stoją i że służą właśnie społeczeństwu, a nie partyjnym interesom.

***

21 marca

Przed chwilą zakończyła się debata PO Komorowski – Sikorski. Na TVN 24 dyskutują jeszcze o tym czterej dziennikarze i zdziwiłem się trochę, że mają przeciwne odczucia od opinii napływających na gorąco od  słuchaczy. Społeczeństwo wskazywało 62 do 38 dla Komorowskiego, a dziennikarze stwierdzali remis ze wskazaniem na Sikorskiego, że niby był on bardziej merytoryczny. Podzielę się i ja swoimi uwagami:

- Piękny pijar na wstępie, bo niby jaka to debata, gdy jeden i drugi z uczestników odczytują z kartek, co mają do powiedzenia? Nie wiem, czy są to ich myśli, czy być może czytają, co im ktoś napisał.  Sikorski przeczytał – wprowadzić Polskę do strefy euro i do G-20, spełniamy marzenia…, szansę, która daje młodym ludziom tu i teraz… w Europie, która nie jest…, nowa Polska nie rozumiana w środku Europy. Jeśli macie odwagę, to…

Komorowski, też z kartki skomentował przyszłą politykę prezydenta: zewnętrzna eksportowa i wewnętrzna…, prezydenckie uprawnienia wynikające z ducha konstytucji i dogonienie głów peletonu w gospodarce europejskiej. A potem jeszcze - też odczytane – prezydent katalizator, prezydent, to służba publiczna, 6 kadencji poseł, prezydent doświadczony i przewidywalny…

I co ja na to? Nic! Po prostu odczytane frazesy. Dalej było jednak bardziej spontanicznie i bez kartek. W polityce zagranicznej usłyszałem: nie będzie kłótni, kto będzie latał samolotem…, reprezentowanie, to kawał dobrej roboty…, reprezentować na szczycie Unii. Bardziej jednak autentycznie zabrzmiała wypowiedź Komorowskiego o dobrej i przyjacielskiej współpracy z sąsiadami.

W bloku spraw zagranicznych Nowak zapytał najpierw o stanowisko Sikorskiego. Dowiedziałem się „lepsze relacje”, a potem równie podobne pływanie i slogany. W tym bloku lakoniczna wypowiedź Komorowskiego o dobrym programie PO w tym względzie i „że Polska powinna mieć odwagę spełniania forpoczty ze światem wschodnim” znacznie bardziej wydała mi się naturalna i przekonywująca.

Z obu stron było trochę konkretów w sprawach obronności, kandydaci podobnie wypowiadali się w sprawach in vitro. Najbardziej jednak oczekiwałem na pytania dotyczące konstytucji i władzy prezydenta:

- „za silne weto, bo to iluzja, która przeszkadza rządom, zmniejszyć Kancelarię Prezydenta, prezydent to nie trzecia izba parlamentu, prawie nigdy nie wetować” – stwierdził Sikorski. Już myślałem, że wszystko pod Tuska, ale stwierdzenie Komorowskiego, że „zmiana uprawnień w trakcie władzy prezydenta nie jest możliwa” oraz „prezydent musi mieć odwagę, by przeciwstawić się powszechnej opinii” do reszty przekonały mnie do Komorowskiego.

Dlaczego o tym piszę? Przecież media się tym zajmą. No właśnie, ludzie swoje, a media swoje, a to przyczyniło się, by też powiedzieć swoje. Skoro chcę merytorycznej debaty ze zwycięzcom prawyborów, to muszę oceni przeciwników. U mnie wygrał Komorowski, daję mu przewagę, choć przyznaję, że dla mnie właśnie Pan Marszałek jest trudniejszym przeciwnikiem.

 

***

18 marca

W mediach bębnią o debacie PO Komorowski Sikorski, zachęcają: „Weź udział w debacie”, „Zadaj pytanie w debacie Sikorskiemu lub Komorowskiemu”, a więc debata, debata, debata. Wobec tego wszedłem na portal i rubrykę „Zadaj pytanie obu kandydatom” wypełniłem następująco: Czy po wygraniu prawyborów zgodzi się Pan na debatę merytoryczną z kandydatem niezależnym Józefem Franciszkiem Wójcikiem?
- Hmm. Ciekawe, czy zadadzą to pytanie? A może odpowiedzą pisemnie? Tak czy owak byłaby to prawdziwa, ciekawa  i autentyczna debata.

***

13 marca

 

Sensacja, dyskryminacja czy partyjny interes? Już sam nie wiem. A może to ja jestem przygłupem, który powinien siedzieć jak mysz pod miotłą i nie zabierać głosu, gdy jest on zarezerwowany jedynie dla partyjnych gremiów? Zastanawiałem się nad tymi kwestiami i w myślach rozebrałem wszystko na czynniki pierwsze.

Niby powiadomiłem główne media, że zdecydowałem się na start w wyborach prezydenckich, wysłałem też maile do wszystkich partii, kilku szacownych instytucji i paru równie szacownych osób. I nic! Bez odzewu, bez odpowiedzi. Po prostu powietrze. Fakt, w dwóch przypadkach otrzymałem odpowiedź: - Dziękuję za wiadomość, życzę powodzenia i wszystkiego dobrego. Dobre i to, bo już zaczynałem wątpić, czy u nas w ogóle istnieje zasada odpowiadania na listy i sugestie szarego obywatela. Taki Anglik i co najmniej połowa obywateli z Zachodniej Europy otrzymałaby przynajmniej odpowiedź: - Uprzejmie przepraszamy, ale  nie podzielamy Pańskiego stanowiska. Najbardziej dziwi mnie milczenie mediów, bo niby dlaczego sensacją - czyli ważnym i wyjątkowym wydarzeniem, które trzeba nagłośnić - jest krawat posła, koszulka Palikota, czy też wielokrotne powtarzanie na wszystkich programach wzajemnych uzgodnień kandydatów PO, że będą głosować sami na siebie. Nie jest też żadną sensacją pokazywanie na okrągło permanentnych kłótni polityków, bo to jest przykra codzienność, której powinniśmy się wstydzić. W dodatku nie jest to  ani przykład do naśladowania, ani powód do dumy. Zastanawiam się więc, dlaczego mówi się jedynie o kandydatach partyjnych? Czy kandydaci niezależni nie mają nic do powiedzenia? Nie bardzo rozumiem, skąd ta dyskryminacja i rozstrzygnięcie z góry za  wyborców, że kandydat bezpartyjny się nie liczy. Przecież niezależny kandydat Tymiński doszedł kiedyś do drugiej tury wyborów. Czyżby teraz zachodziła obawa, że partyjny interes jest zagrożony? Nie utożsamiam się z Tymińskim w żadnym punkcie, lecz jedynie przypominam, że nie należy rozstrzygać wybory za wyborców . Ja swoją decyzję traktuje poważnie i chciałbym być traktowany poważnie. Dobro wspólne zawsze jest warte dyskusji, a obecna sytuacja polityczna wręcz wymaga niekonwencjonalnych rozwiązań. Jestem otwarty na debatę z każdym z kandydatów partyjnych i nie obawiam się dyskusji na żaden temat. Jestem przekonany, że taka dyskusja dla dobra kraju jest niezbędna. Nie traktuję też swojej decyzji o kandydowaniu w kategorii sensacji, ale skoro krawat posła staje się sensacją, to czyż nie ważniejszą sprawą są wybory prezydenckie, w których człowiek bezpartyjny i niezależny chce stawić czoła partyjnym układom i być alternatywą dla ich kandydatów?

            Partie mają swoje struktury, ludzi do pracy i agitacji za pieniądze podatników, więc już przez samo to kandydaci partyjni są uprzywilejowani.  W życiu jest jeszcze jedna zasada, którą cywilizowane społeczeństwa przestrzegają – pomaga się słabszemu. Jeśli kandydatowi bezpartyjnemu zaknebluje się w mediach usta, to z góry wiadomo, że nie ma po co zawracać sobie głowy, by walczyć o dobro drugiego człowieka i Ojczyzny. Bez równego traktowania w mediach wszystkich kandydatów, kandydat niezależny bez możliwości wypowiadania się na antenie faktycznie już z góry jest wyeliminowany. Czy media mają prawo rozstrzygać wybory?

***

8 marca 2010

 

Przesyłam najserdeczniejsze życzenia dla wszystkich Pań. Życzę wiele radości  na każdy dzień, spełnienia marzeń, satysfakcji, zadowolenia i uśmiechu.

Członkiniom Partii Kobiet życzę wytrwałości w osiąganiu zamierzonych celów. Wasza działalność w Partii Kobiet i aktywne uczestnictwo w innych politycznych ugrupowaniach jest najlepszym parytetem  w demokratycznym państwie. Partie polityczne bez piękniejszej części społeczeństwa, która w dodatku łagodzi obyczaje, nie mają racji bytu i bez kobiet na swoich listach wyborczych z góry byłyby skazane na marginalizację. Zaangażowana w życie polityczne kobieta zawsze będzie miała przewagę nad mężczyzną. Wymuszone ustawowo parytetowe obsadzanie list nie jest ani demokratyczne, ani racjonalne. Faktycznie byłoby  takim sztucznym tworzeniem list, z nadrzędnością płci nad podstawowymi zasadami demokracji. Duża ilość kobiet ustawowo wprowadzona na listy wyborcze  wcale nie spowoduje zwiększenie ilości kobiet w parlamencie, a wręcz przeciwnie, bo zaangażowanym i dobrze przygotowanym kandydatkom będą odbierały głosy kobiety, które na listach znalazły się tylko dzięki parytetowi. Dziwię się, że politycy optujący za zmianami w ordynacji wyborczej z proporcjonalnej na większościową, bez przymrużenia oka twierdzą, że popierają parytet wyborczy – całkowite pomieszanie z poplątaniem. Przy wyborze większościowym, a więc niepodzielnej parytetem osoby – tak jak ma to miejsce przy wyborach prezydentów, burmistrzów, wójtów i sołtysów - kobiety świetnie sobie radzą. W demokracji o każdym zawodzie, stanowisku - również pensji - powinny decydować umiejętności, zamiłowanie, zaangażowanie oraz przydatność  do zajmowanego stanowiska i nie należy przy tym wprowadzać żadnych dodatkowych warunków, również parytetu płci. Mówiąc o parytetach wypada się zastanowić, dlaczego nie  wprowadzać ich na stanowiska: przedszkolanki, górnika, czy marynarza - o kominiarzu już nawet nie wspomnę. Kobiety i mężczyźni powinni w naturalny i w pełni demokratyczny sposób funkcjonować na równych zasadach  w każdej dziedzinie życia, jeśli tylko tego chcą i mają ku temu predyspozycje.

***

 

3.03.2010

Nie słyszałem tej audycji od początku, bo trwała już, gdy rano włączyłem radiową jedynkę. Konkluzja mniej więcej była taka – „w wyborach prezydenckich liczą się tylko kandydaci partyjni. Pozostali to jedynie zawracanie głowy, bo jeszcze się nie zdarzyło, by ktokolwiek wcześniej tego dokonał”. Do tego chciałbym się odnieść.

Gratuluję autorowi nowatorskiego i twórczego spojrzenia. Taki sposób myślenia spowodował, że czołowy twórca impresjonizmu za swego życia sprzedał tylko jeden swój obraz i umarł w biedzie, bo wcześniej nikt tak nie malował, a jego dzieła uważane wtedy za kicze dziś osiągają ceny milionów dolarów. Gdyby istniał tylko taki punkt widzenia, to nie byłoby żadnego postępu, żadnej innowacji. Mamy żarówkę, samochód, samolot, komputer i wszelkie nowości w każdej dziedzinie życia tylko dlatego, że ktoś kiedyś pomyślał i zrobił właśnie coś, co  „się nie zdarzyło, by ktokolwiek wcześniej tego dokonał”. Konserwatywne gremium kardynałów przed laty przełamało stereotypy i po 400 latach wybrało papieżem nie Włocha, co spowodowało b. pozytywne i wręcz rewolucyjne przemiany Kościoła. Przykłady można mnożyć.

Zawsze potrzeba powodowała przewartościowanie dotychczasowych poglądów i szukania nowych rozwiązań. Dziś w naszym sposobie uprawiania polityki jest nie tylko potrzeba, ale wręcz taka jest konieczność, by znaleźć rozwiązanie wyjścia z impasu niemożności w dokonywaniu reform. Chyba najwyższy czas, by wyleczyć naszych polityków z przekonania o nadrzędności kłótni i swarów nad zdrowym rozsądkiem. Porzućmy przekonanie, że „bagno, nie da się nic zrobić, itp.”. Przestańmy lamentować i narzekać, bo z każdej sytuacji zawsze można znaleźć jakiejś wyjście. Wyjściem z politycznego pata naszej zdominowanej przez kłótnie polityki jest właśnie wybór naprawdę niezależnego i nie uwikłanego w zależności prezydenta.

Szanowni redaktorzy wszystkich mediów nie bójcie się kandydata niezależnego, który nie ma partyjnego zaplecza i wizerunkowych sztabów. Nie obawiajcie się, że spadnie oglądalność waszych programów, gdy zaprezentujecie w jakimś programie kandydata w wyborach prezydenckich, który wcześniej nie był znany. Czasem odejdźcie od sensacji niewybrednych politycznych sporów i  przemocy, bowiem każda próba zaradzenia złu i znalezienia konstruktywnych rozwiązań dla  CZŁOWIEKA I OJCZYZNY jest zawsze warta zachodu.

 

*** 

02.03 2010

Telewizja, radio i prasa w ostatnich dniach wręcz zasypują nas doniesieniami z partyjnej kampanii przed wyborami prezydenckimi. Chyba już kilka godzin mówiono o hakach PiS na kandydatów PO, wczoraj i przedwczoraj wielokrotnie wałkowano wypowiedzi min. Sikorskiego dotyczące urzędującego Pana Prezydenta „czy niski, czy mały”, a o wypowiedziach min. Drzewieckiego „jaka ta polityka w Polsce jest brudna i jaki dziki pod tym względem jest nasz kraj” już nawet nie warto wspominać.

Już kilka dni temu do większości głównych mediów wysłałem powiadomienie o mojej decyzji kandydowania w nadchodzących wyborach prezydenckich, podałem adres tej mojej strony, ale do tej pory nie było żadnego odzewu na moją informację. Czyżby media już za wyborców rozstrzygnęły, że tylko partyjni kandydaci się liczą? Być może kłótnie, haki, obietnice bez pokrycia i brudne partyjne spory to „igrzyska, jakie należy fundować pospólstwu”, lecz ja tego nie podzielam. Pragnę dodatkowo zapewnić, że moja kampania będzie czysta, fair play i merytoryczna.

Nie dziwię się, że nasza polityka jest taką, jaka jest, skoro taki wizerunek jest najczęściej promowany. Zawsze byłem przeciwnikiem „politycznych bulterierów”, harcowników i kłamców z cynicznym uśmiechem, którzy nawet nie starają się ukryć, że nie wierzą w swoje polityczne zapewnienia. Jestem twardym i wytrwałym człowiekiem, takim skrzyżowaniem Kaszuba z Góralem, więc w tym miejscu zapewniam, że o „człowieka i Ojczyznę” będę walczył do końca, tak jak Justyna Kowalczyk w Vancouver.

 

***

18.02.2010

     Tusk chce osłabienia władzy prezydenta, Komorowski i Sikorski według słów Palikota (wczoraj na TVN) zgodzili się kandydować na Prezydenta RP akceptując te warunki. PiS z kolei chce odwrotnie - umocnić władzę prezydenta. Do wyborów tych pomysłów oczywiście nie da się zrealizować, ale w tym momencie z pewnością nasuwa się szereg refleksji. Dorzucę więc swoje:

     - wybieramy prezydenta wszystkich Polaków, a nie prezydenta partii politycznych,

     - prezydent podporządkowany interesom partii tak naprawdę nigdy nie będzie prezydentem, którego dobro wspólne jest sprawą nadrzędną,

     - zapobiec partyjnym kłótniom i skierować myślenie jedynie na interesy Polski może tylko prezydent całkowicie niezależny.

    Jestem za utrzymaniem dotychczasowego statusu władzy prezydenckiej. W tym względzie konieczne jest jednak uporządkowanie kompetencji i wprowadzenie niewielkich poprawek o znaczeniu raczej kosmetycznym, a nie rewolucyjnym.

***

11.02.2010

     Do wszystkich partii politycznych obecnych w Sejmie, a więc do PO, PiS, PSL, SLD i Partii Plus  4 lutego wysłałem emaile  z krótkim powiadomieniem o mojej decyzji:

Proszę rozważyć poparcie partii ...... dla kandydata niezależnego Józefa Franciszka Wójcika.

Sprawowanie tego urzędu przesz osobę bezpartyjną w zasadzie jest wymogiem konstytucyjnym, więc nic dziwnego, że człowiek nie związany z partiami politycznymi o to się ubiega. By przeprowadzić trudne reformy państwa, a takie one są, warunkiem wręcz koniecznym jest, by prezydentem została osoba niezależna i nie uwikłana w przeszłości w żadne powiązania partyjne. Ponieważ głęboko leży mi na sercu dobro człowieka i Ojczyzny, więc dlatego zdecydowałem się na udział w wyborach prezydenckich 2010. Niezależnie od decyzji władz ... odnośnie poparcia wyborczego zgłaszam chęć zaprezentowania mojego stanowiska na zarządzie ... lub innego forum Waszych działaczy.

Dane kandydata na stronie internetowej:  WWW. prezydent-rp-2010.pl.  Strona nie jest jeszcze pozycjonowana.

 Wierzę w mądrość  i roztropność ... oraz deklaruję wolę konstruktywnej współpracy.

Z wyrazami szacunku

J. F. Wójcik

     W przypadku PSL (kandydata już ogłosili) prosiłem o rozważenie poparcia w jakiejś fazie wyborczej. Do dziś (11.02) oprócz PSL żadna partia nie odpowiedziała. Wysłałem taką ofertę, choć odpowiedź była z góry do przewidzenia. Partie hołdują bowiem zasadzie, że muszą wystawić swojego kandydata, by zaistnieć, bo inaczej nie przetrwają na scenie politycznej. Dla dobra człowieka i Ojczyzny moja propozycja jest jednak warta zastanowienia, a czasu jeszcze dużo. Tu nasuwa mi się takie skojarzenie - partie wystawiają kandydata, by zaistnieć i nie zejść ze sceny politycznej. Ja kandyduję, by coś zrobić, a nie z obawy by zaistnieć i niezależnie od wyborów przetrwam aż do śmierci.

***

03.02.2010

     Decyzja premiera Tuska o niekandydowaniu w wyborach prezydenckich jest odważnym krokiem, który daje mu duże szanse na następne pełnienie tej funkcji po kolejnych wyborach do Sejmu. Ten krok może być bardzo dobry zarówno dla PO jak i Polski, jeśli w partii nastąpi konsolidacja i wyciągnięcie konstruktywnych wniosków po ostatnich wpadkach. Zabójstwem dla PO mogą być jednak podziały  i polaryzacja wewnętrzna np. w wyłanianiu kandydata na Prezydenta RP. Jeśli PO w najbliższym czasie skoncentruje działania na przeprowadzaniu reform (do wyborów prezydenckich raczej nic nie zrobi), to w dalszej perspektywie premier Donald Tusk może dokonać czegoś, czego jeszcze nikt nie dokonał - może być dwukrotnym Prezydentem RP.

     Cały wachlarz reform jest niezbędny i natychmiast konieczny, ale nie da się ich przeprowadzić przy podkładaniu sobie nogi przez skłócone partie, których partykularne interesy są ponad człowiekiem i Ojczyzną. Choć wyobraźnia jest najważniejszą cechą pisarza, to jednak nie widzę możliwości dokonania wielu dobrych reform, gdy rząd i prezydent są z tego samego ugrupowania partyjnego - niezależnie z PO czy z PiS. Podział tych dwóch kluczowych stanowisk między obie partie w przyszłości będzie tak samo patowy, jak to ma miejsce teraz. Jedynym rozsądnym rozwiązaniem  jest właśnie wybór prezydenta całkowicie niezależnego, nieskłóconego z partiami i nie wynoszącego jednego ugrupowania ponad inne. Zdecydowałem się na start w wyborach prezydenckich, bo to jest konieczne i niezbędne dla człowieka i Ojczyzny, dla wszystkich Polaków. Jestem osobą naprawdę niezależną, nie wydeptywałem wcześniej ścieżek w żadnym ugrupowaniu, nie mam powiązań z biznesem i nigdy nie byłem również w jakiejkolwiek radzie nadzorczej.

 

***