*** 20 grudnia 2023. Długo nie pisałem. Latem sprzedawałem swoje książki, a i pracy w ogrodzie (13 000 m2)miałem sporo. W zbliżających się wyborach nie chciałem zabierać głosu, bo nie jestem ani z PiS, ani z PO, a jako prezes Stowarzyszenia Pisarzy Polskich Gdańsk zawsze hołdowałem zasadzie, że pisarze powinni zasypywać te makabryczne podziały polityczne, jakie są, a nie dodatkowo je podgrzewać. Stało się, jak się stało. Ubolewam jedynie nad tym, że Polacy dali się zmanipulować, że w referendum ze względu na brak do 50% nie przeszły tak bardzo życiowo ważne sprawy Polski. Po prostu zaprzepaszczono dziejowe interesy Ojczyzny, a przyjmowanie nielegalnych emigrantów ( nie wojennych, nie prześladowanych w ich krajach i też nie tych, którzy chcą pracować w krajach europejskich i chcą się asymilować) jest wielkim błędem. Wszystkie cztery punkty referendum były ważne, a ich społeczna aprobata byłaby nie tylko ważna dla Polski, ale też drogowskazem Europy w tym błędnym kole. *** 10 lutego 2023 - to rocznica kilku wydarzeń w historii Polski. Chronologicznie czasowo wspomnę o trzech najważniejszych, o których pisałem w moich książkach: - Zaślubiny z Morzem, otrzymanie praw miejskich Gdyni, główna zsyłka na Sybir. W 103 rocznicę "Zaślubin Polski z Morzem" na ważnych historycznych uroczystościach w Pucku zostałem udekorowany "Odznaką Honorową Pamięci 66 Kaszubskiego Pułku Piechoty im. Marszałka Józefa Piłsudskiego". Dziękuję! To było na wniosek Piłsudczyków, Oddziału w Kartuzach pod tym imieniem. O udziale 66 Pułku Kaszubskiego im. Józefa Piłsudskiego w wojnie bolszewicko-polskiej 1920 pisałem w pierwszym tomie "Kaszubskie losy". Pewnie też bym o tym nie wiedział, ale jako z pisarzem skontaktował się ze mną w tej sprawie ś/p Marian Hirsz, którego członek rodziny, Jan Hirsz, był dowódcą kompani tego pułku, bym to opisał. Rodzinne pamiętniki i wspomnienia ratują wiele od zapomnienia! To dzięki Kaszubie, Marianowi Hirszowi, poznałem historię 66 Pułku i jako pierwszy po wojnie dokładnie ją opisałem. To dopiero po mojej książce Zrzeszenie Kaszubsko Pomorskie przypomniało sobie o tych wydarzeniach, zrobiło przedruk broszurki z 1929 roku, a dziś jest to sztandarowy temat do chwały i przypomnienia. W Żukowie został odsłonięty pomniki Jana Hirsza (byłem na odsłonięciu razem ze ś/p Marianem Hirszem). Jeszcze raz dziękuję, że został doceniony ten mój wkład w kaszubską pamięć historyczną! *** 16 grudnia 2022 jako wydawca odebrałem z drukarni książkę młodej pisarki ukraińskiej, Mariii Kamenskiej, "Bliscy nieznajomi". Jest to zbiorek dziesięciu ciepłych opowiadań o miłości i przyjaźni napisanych jeszcze przed wybuchem wojny na Ukrainie (dwa opowiadania są też po ukraińsku). Całość książki w PDF będzie również zamieszczona na stronie Stowarzyszenia Pisarzy Polskich Gdańsk (sppgdansk) w folderze "Nasze książki w PDF", gdzie jest wiele innych ciekawych książek nie tylko pisarzy z Pomorza. Autorka tak pisze we wstępie do książki: "Bliskość nie dzieli ludzi na swoich i innych. Nie obchodzi jej, jak długo trwa znajomość: lata, miesiące, tygodnie czy minuty. Zakrywa głowę bez pytania o pozwolenie, jako niewidzialna, ale nieodparta siła. Poprzez spojrzenia, dotknięcia, listy, a nawet zeszyty. I nagle nieznajomy staje się swoim, najbliższym, najdroższym na świecie. Przyjacielem, aniołem, nauczycielem lub ukochaną osobą. A na pewno tym, z którym chcesz się dzielić sobą, swoim sercem, swoimi uczuciami. Z kim chcesz znaleźć i podzielić się radością życia. Ten zbiór zawiera 10 opowiadań, w których odbywają się ważne bezcenne spotkania, które napełniają życie bohaterów sensem, czułością i miłością". *** Pod koniec lata zostałem powiadomiony o przyznaniu mi odznaczenia "Zasłużony Kulturze Gloria Artis". Do Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego należało podać, gdzie i kiedy chciałbym otrzymać ten zaszczytny medal. Na początku jesieni trudno mi było znaleźć godną do tego uroczystość. Dla mnie najważniejszą, choć trochę odległą, było Święto Szkoły Uniwersytetu Morskiego w dn. 8 grudnia. W tej uczelni pracowałem jako wykładowca i oficer na statkach szkolnych około 25 lat, więc było to właściwe środowisko (4 lata oficer na Darze Młodzieży). Rektor Uniwersytetu (były mój student) wyraził zgodę, by podczas uroczystości szkoły była też moja uroczystość. Gloria Artis jest ważnym odznaczeniem za zasługi dla kultury, a ludzie morza, choć też często są autorami książek, mają mniej czasu na działalność w sferze kultury. Może dlatego jestem pierwszym kapitanem żeglugi wielkiej jako prezes Stowarzyszenia Pisarzy Polskich i pierwszym, który otrzymuje Gloria Artis. W GALERIA zamieszczę trochę zdjęć zrobionych przez Cezarego Spigarskiego, a tu tylko zwiastun. Część zdjęć z szerszym opisem uroczystości jest też zamieszczonych na stronie Stowarzyszenia Pisarzy Polskich Gdańsk (sppgdansk) w Aktualnościach.
*** We wtorek 21 czerwca o godzinie 17.30, na pokładzie Daru Pomorza w Gdyni, odbędzie się wodowanie czternastej książki Józefa Franciszka Wójcika „Cząstki z pamiętnika”. Autor jest komandorem marynarki wojennej oraz kapitanem żeglugi wielkiej, pełni także funkcję prezesa gdańskiego oddziału Stowarzyszenia Pisarzy Polskich.
Laudatorem wspomnień autora z pobytu w Marynarce Wojennej będzie adm. Czesław Dyrcz. Laudację dotyczącą pobytu autora, jako wykładowcy, w Wyższej Szkole Morskiej (obecnie Uniwersytet Morski w Gdyni), a także rejsów na statkach szkolnych i pływania pod obcymi banderami, wygłosi kpt ż.w. dr Andrzej Królikowski. Walory literackie książki i twórczości autora – jako pisarza i dziennikarza – poruszą laudatorzy: prof. Tadeusz Linkner i prof. Kazimierz Nowosielski. Matką chrzestną podczas wodowania będzie młoda pisarka z Ukrainy, MarijaKamenska.
Honorowy patronat nad uroczystością objęli: Stowarzyszenie Kapitanów Żeglugi Wielkiej, Stowarzyszenie Pisarzy Polskich, Uniwersytet Morski w Gdyni, Akademia Marynarki Wojenneji, Prezydent Miasta Gdyni Wojciech Szczurek.
Prowadzenie spotkania – Andrzej Dąbrowski, przerywniki muzyczne –SoloBand.
*** Październik 2021 - portal "Głos Gdyni ", na którym w Bibliotece Kwarantanna były do bezpłatnego pobrania w PDF książki przesyłane przeze mnie z powodów zdrowotnych w redakcji przestał działać. Szkoda, bo było tam blisko 70 książek z całej Polski, a każda miała swój licznik odwiedzin. W sumie w okresie pandemii ponad 150 tyś. wejść, a więc chyba najbardziej odwiedzana biblioteka. Moich książek było tam dziewięć. "Argentyna" miała 5 237 odwiedzin, a "Kaszubskie losy" t. I blisko 5 tyś. Nawet najpóźniej zamieszczony brudnopis "Cząstka z pamiętnika", jeszcze przed ukazaniem się w formie papierowej, miał około 600 wejść. Szkoda, że ten portal padł!!! Najpierw ksiąki publikowałem na stronie Stowarzyszenie Pisarzy Polskicch Gdańsk w stworzonym przeze mnie folderze "Nasze książki w PDF". Początykowo wszystkie pozycje były na obu portalach, ale ten w "Bibliotecce kwarantanna" ze względu na większe możliwości serwera był bardziej bogaty, więcc dlatego dalsze książki publikowałem tylko na Głosie Gdyni, który niestety padł. Dobrze, że choć w skromniejszej wersji większość zamieszczonych PDF-ów na stronie sppgdansk pozostała i nadal można je czytać. Ponieważ nadal tą stronę prowadzę, więc w wolnym czasie "Cząstka z pamiętnika" też tam będzie zamieszczona. W połowie września 2021 została wydana czternasta z moich książek " Cząstka z pamiętnika". Zróżnicowanie tematyczne pozwala na zaszeregowanie „Cząstki z pamiętnika” do kilku rodzajów książek. Z pewnością jest to książka biograficzna, podróżniczo-przygodowa o bardzo wielu wątkach marynistycznych i bez wątpienia jest zapisem historycznym z życia Polaków od zakończenia II wojny światowej do końca 2020 roku. Niezwykle zróżnicowana forma przekazu: wspomnienia, opowiadania, rozmowa samego z sobą, a także felietony i fragmenty rodzinnych pamiętników. Tak, to tylko mała cząstka, cząsteczka z pogmatwanego życiorysu, choć każdy życiorys jest przecież niepowtarzalny, najważniejszy i jedyny dla każdego. Chyba jednak jest niewielu, którym życie od kołyski przez dziesiątki lat ciągle gotowało tak niezwykłe doświadczenia. „Cząstka z pamiętnika” obejmuje wspomnienia z całego świata, ze wszystkich kontynentów i dziesiątków krajów. Łatwy język narracji często jest jednak zawoalowany i zmuszający do myślenia, a barwne opisy przyrody i z życia na morzu to dodatkowy walor książki niemniej ważny od wspomnień człowieka, który wbrew zamiłowaniom został uwikłany w polityczną rzeczywistość. 11 września 2021 odbyło się Walne Zebranie Sprawozdawczo -Wyborcze Stowarzyszenia Pisarzy Polskich Oddział Gdańsk. Ponownie zostałem wybrany prezesem, tym razem jednogłośnie. 24. 12. 2020
Niech to Boże Narodzenie przyniesie nam nową nadzieję na życie Bardziej, uważnie kochając innych i mądrzej - siebie. Bo kto kocha - małe temu ogromnieje i lada promyk zolbrzymia nadzieję. (Norwid)
24 10 2020 Beznadziejna beznadziejność. Aborcja nie jest tylko sprawą kobiet, bo nie żyjemy w filmowej „Seksmisji” lecz w realu i ten problem, szczególnie w rodzinie, generalnie dotyka zarówno kobiety jak i mężczyzn. Trzy ustawy aborcyjne wypracowane w tej sprawie w kompromisie społecznym obowiązywały blisko trzydzieści lat i nie powinny być procedowane. Już wcześniejsi prezesi Trybunału to zauważyli (zarówno Zoll jak i Rzepliński), ale tego tematu nie ruszali. Obecny TK – szczególnie w sytuacji pandemii – rozpatrując ustawy w zgodności z Konstytucją wykazał się brakiem wyobraźni następstw tej decyzji. Uważam, że tych ustaw, choć może ułomnych, nie należało roztrząsać. Trudno jest się pogodzić z tym wyrokiem, a przede wszystkim z jego konsekwencjami w sytuacji obciążenia płodu ciężkimi wadami. To usprawiedliwia protesty, ale nie usprawiedliwia agresji, wulgaryzmu, ataków na kościoły, postulatów do obalenia rządu, niszczenie pomników, a przede wszystkim w okresie pandemii nie upoważnia do narażania życia innych na wielką skalę. Obserwując przebieg demonstracji odnoszę wrażenie, że prawa aborcyjne (artykułowane jako prawa kobiet) w tych protestach są coraz mniej ważne i zostały zdominowane przez rozgrywki polityczne. Cały partyjny konglomerat wykorzystuje gniew i frustracje ludzi głównie do zbijania kapitału politycznego. Gniew kobiet i młodzieży, umiejętnie podsycany i manipulowany medialnie, jest też przykrywką zadymy światopoglądowej. Gdyby politykom chodziło o dobro kobiet i całego społeczeństwa, zgodnie szukaliby rozwiązań prawnych do usankcjonowania aborcji wynikającej z badań prenatalnych, bo nie ma innej drogi w rozwiązaniu tego problemu. Postulaty „Wypier….ć”, „To jest wojna”, „Będziemy demonstrować aż ta władza upadnie” pokazują główny cel tych zamieszek. „Chcemy dymisji rządu i powołujemy radę Konsultacyjną jak na Białorusi” – to jakaś farsa, gdy porównuje się Polskę do Białorusi. Jarosław Kaczyński jako prezes partii PiS, która delegowała do TK osoby o kontrowersyjnych poglądach w pełni ponosi odpowiedzialność za sprowokowanie protestów. Z kolei podsycanie, eskalacja i brutalność to już głównie interes partii opozycyjnych i innych środowisk. Z oburzeniem potępiam ataki na kościoły. Niszczenie świątyń świadczy o całkowitym upadku moralnym i cywilizacyjnym. Okrzyki „to jest wojna” i podrygiwanie przy tym w takt Poloneza świadczy o całkowitym braku zrozumienia czym jest wojna. Brakuje też wyobraźni, bo dążenie do politycznej „rozpierduchy” w tych trudnych czasach może dla Polski zakończyć się tragedią. Nie zgadzam się też z postulatem „Aborcja na życzenie”, bo aborcja nie może być środkiem antykoncepcyjnym. Media poinformowały, że prezydent Andrzej Duda złoży projekt ustawy o dopuszczeniu aborcji letalnej. Wreszcie! Projekt trafi do Sejmu i obawiam się, że partyjne walki plemienne nadal będą ważniejsze od słusznych protestów kobiet i społeczeństwa. Mając na uwadze napiętą sytuację, jaka powstała po wyroku TK, dobro kobiet i kraju, ale też sytuację gospodarczą związaną z rygorami sanitarnymi - pisarze i twórcy kultury powinni wzywać środowiska polityczne do współpracy parlamentarnej w celu pilnego wypracowania rozwiązań prawnych przywracających aborcję letalną. Takie pismo wystosowała już Naczelna Rada Lekarska. Postscriptum: Ja ze swej strony części fanatycznych polityków partyjnych, dla których doktryny partyjne są ważniejsze od dobra Polski i Polaków (zaznaczam - tylko części, a nie ogółowi uczciwych parlamentarzystów) dla przypomnienia dedykuję balladę barda „Solidarności” Jacka Kaczmarskiego: "Cyrk robicie w parlamencie tyle lat, i kłócicie się zawzięcie w masie braw, ja nie jestem demokratą, mam wspaniałą radę na to – a wykopać was do mniej państwowych spraw! Może w kraju będzie lepiej, gdy się skóry wam przetrzepie, konstytucja konstytucją - batem bat!"
27 sierpień 2020 Czas Orwella (list do Zarządu Głównego SPP) Plemienna walka polityczna w opluwaniu się nawzajem nie ma nic wspólnego z kulturą, a wręcz odwrotnie. Nie zamierzam się do tego włączać po żadnej ze stron. Na szczęście żyjemy już w demokratycznym państwie, gdzie społeczeństwo wybiera władze i te państwowe, i te lokalne, więc trudno obrażać się na wybór większości. Największym złem dla Polski jest fanatyzm partyjny, który dzieli ludzi, rodziny i jest medialnie intensywnie podsycany. Podczas zaborów pisarze podtrzymywali ducha narodu, potem przeciwstawiali się (choć niektórzy afirmowali) zniewolenie systemów totalitarnych, a jakie zadanie jest na dziś? Myślę, że należy przypomnieć słowa Bismarcka – „Dajcie Polakom rządzić, a sami się wykończą”. Nie popadajmy w absurdy i nie chowajmy głowy w piasek. Statut SPP jasno określa poszanowanie poglądów drugiego człowieka, a nie narzucanie drugiemu preferencji politycznych. Dziś podstawowym zadaniem twórców kultury i polskiej inteligencji jest zasypywanie podziałów, a nie odwrotnie. Czy zadaniem pisarzy ubiegających się o wsparcie wydania swego dzieła, a następnie branie udział w konkursach literackich bądź promocji, jest sprawdzanie i kontestowanie wyborów władz w miastach, sejmikach wojewódzkich i w Polsce? To jakiś absurd!!!. Nigdy nie powinniśmy sprawdzać, wstydzić się, czy też oburzać, z mandatu obecnie jakiej partii jest władza dająca wsparcie finansowe twórcy lub nagrodę literacką. Np. – na Wybrzeżu od lat funkcjonują nagrody literackie „Costerina” w Kościerzynie i „Gryfa Pomorskiego” w Wejherowie, a władze w tych miastach przez te wiele lat pochodziły z wyborów większości różnych partii. Nigdy tego wcześniej nie śledziłem i w ogóle, choć jest blisko, nie mam zielonego pojęcia, jak wygląda to dziś. Czy to nie absurd, że ktoś uważa, że nie należy przyjmować nagrody tam gdzie z wyboru rządzi aktualnie PiS, lub PO, a jeszcze ktoś inny jest fanatycznym wrogiem PSL, lewicy, lub Wiosny? I to jest właśnie czas Orwella. Nigdy nie należałem do żadnej partii politycznej, zawsze miałem luksus swojego zdania, więc teraz tym bardziej nie zamierzam tego zmieniać. Nie obawiam się, że ktoś mnie posądzi o wspieranie przez OG SPP jakiejkolwiek opcji politycznej, bo moje stanowisko w tej sprawie – „Kultura nas łączy” – jest znane, również prominentnym politykom wszelkiej maści. Najwymowniej potwierdza to fakt, że podczas dwóch kolejnych wyborów byłem kandydatem niezależnym do Senatu mając za każdym razem tylko dwóch konkurentów – jeden z PO, drugi z PiS. To, że za każdym razem bez żadnego plakatu lub bilbordu, bez wydawania pieniędzy pozwoliło mi uzyskać 18 705 głosów i blisko 18,5 tyś. najlepiej świadczy o tym, że społeczeństwo jest już zmęczone wojną polsko-polską. Dziś zadaniem twórców kultury jest odcinanie się od fanatyków politycznych, zasypywanie podziałów, a nie chowaniem głowy w piasek. Z poważaniem, J.F. Wójcik
15 styczeń 2020 Byłem bardzo naiwny i cakowicie się pomyliłem pisząc moje odczucia 13 listopada 2019. Tak to jest, że "każdy sądzi według siebie", a jeśli jesteś uczciwym i prostolinijnym człowiekiem, któremu dobro Ojczyzny i Polakówe leży na sercu, to słowa drugiego Polaka w tych najważniejszych dla Polski sprawach przyjmujesz z ufnością i ze zrozumieniem dobrych intencji. I tu się pomyliłem. Nadal jest totalna władza, totalna opozycja i tylko i wyłącznie głosy z tuby partii politycznych. Kandydaci niezależni do Senatu to bzdura! Senatorowie spoza Koalicji - sądziłem, że w sprawach ważnych będą kierować się rozsądkiem - to też tylko koalicja przeciw PiS (nie identyfikuję się ani z jednymi, ani z drugimi). Zamiast " chwiejnej równowagi PiS-PO stały się okopy na śmierć i życie w partyjnych rozgrywkach. A Gdzie jest Polska, a gdzie dobro Polaków? - To już chyba nie ma znaczenia!!! 13 listopad 2019 Dobrze się stało, że marszałkiem Senatu został wybrany człowiek z opozycji, a jeszcze bardziej ważnym jest brak przewagi obu zwaśnionych stron. Ta chwiejna równowaga PiS -PO w Senacie na jednych i drugich wprost wymusi rozwagę w poczynaniach, większą odpowiedzialność w wypowiedziach, a przede wszystkim totalna opozycja i totalna władza zostały znacznie ograniczone. Bardzo mi się podobało wystąpienie nowego marszałka. Jego gest i słowa "zwyciężyła demokracja" najlepiej odzwierciedlają sytuację. Ta chwiejna równowaga, że nawet jeden głos może przeważyć w jedną lub drugą stronę, to najlepszy szlaban dla rozgrywek partyjnych. Teraz na pewno staną się bardziej ważne dobre decyzje dla kraju i Polaków. Choć w wyborach do Senatu nie przeszedłem, to jednak jestem zadowolony, że stało się, jak się stało. *** 15 październik.2019 Serdecznie dziękuję wszystkim, od których otrzymałerm głosy poparcia w wyborach. Uzyskałem 18 233 głosy, ale to za mało, bo partyjni konkurenci z KO i z PiS mieli znacznie więcej. Po prosto ludzie nadal głosują partyjnie, to znaczy na PO byle nie na PiS i odwrotnie. Ten jednomandatowy okręg wyborczy to w zasadzie taka ściema - raz, że kandydat bezpartyjny i niezależny musi zebrać około 25 razy więcej podpisów od kandydatów partyjnych, by się zarejestrować, a dwa, że społeczeństwo tak jest ogłupiane przez media i przesączane nienawiścią jednego plemienia do drugiego, że do Senatu też ludzie głosują na zwaśnione partie, a nie na człowieka. PiSowi i PO chyba bardzo zależy, by wzajemne kłótnie nakręcały im elektorat i dlatego nie robiono w mediach nic, żeby ludziom wytłumaczyć jaka jest istota jednomandatowych okręgów wyborczych, a wręcz odwrotnie. To ogłupianie trwa nadal, bo opozycja i ich media prawie natychmiact ogłosiły, że mają większość w Senacie, jakby zapominając o 4 kandydatach niezależnych (PiS i opozycja mają dokładnie po 48 senatorów). Pewnie to i dobrze, że PiS nie zdominował Senatu i równie dobrze, że totalna opozycja tak samo. To może spowodować, że w Senacie większą rolę będzie miał rozsądek i dobro kraju, a nie interesy partyjne i wzajemne kłótnie. Nic dziwnego, że jedni i drudzy chcą mieć większość w Senacie. Dopiero teraz widać, że ta pogardzana Izba ma również znaczenie i że każdy głos rozsądku w jej ławach jest ważny. Jeśli nikt z tej czwórki nie da się przekupić, a przynajmniej dwóch pozostanie wiernych zasadzie, że w głosowaniach nie będą się kierowali partyjną polityką zwaśnionych plemion lecz tylko dobrem Polski, Polaków i Człowieka, to też będzie dobrze. Szkoda tylko, że w gronie tych "niezależnych" są też tacy, którzy z tą niezależnocią nie mają nic wspólnego, że to było tylko bałamucenie wybotców. Jestem przekonany, że znajdą się jednak głosy niezależne, które pozostaną wierne społeczeństwu i będą uśmierzać zapędy fanatycznych wojowników jednych i drugich. Ja bym zawsze tak postępował i popierał dobre decyzje zgodnie z rozsaądkiem i sumieniem, niezależnie od tego, z jakiej partii pochodzi projekt. 11 październik 2019. Link z ostatniego wywiadu : https://www.youtube.com/watch?time_continue=168&v=VIHaotB33IY 1 październik - link Kornel Morawiecki, moje wspomnienia: https://glosgdyni.eu/kornel-morawiecki/ 29.09 2019 Radio Gdańsk na 1 pażdziernika zaproponowało radiową debatę kandydatów na senatora z Gdyni i powiatu puckiego, ponieważ w Trójmieście jest to jedyna lista, gdzie PiS i PO ma dodatkowo bezpartyjnego konkurenta. Podobna sytuacja na Pomorzu jest jeszcze tylko w okręgu 63 (powiaty: bytowski, chojnicki, człuchowski, kartuski, kościerski). Niestety moi konkurenci, bilbordowi celebryci, wypchali się sianem i stwierdzili, że nie mają czasu. Być może nie mieli czasu na uzgodnienie ze swoimi plemiennymi centralami, co mają powiedzieć, lub obawiali się, że zabraknie im argumentów w debacie ze mną, czyli z osobą bezpartyjną znającą życie i problemy morskiej stolicy Polski. W ubiegłych wyborach było identycznie, ale mimo to ludzie dali się jeszcze nabrać na hasła z bilbordów i głosowali w większości negatywnie, tj. przeciw PiS lub przeciw PO, a nie na człowieka. Przypominam do Sejmu głosuje się na partie polityczne, a do Senatu na Człowieka!!! Poniżej zamieszczam link z mojego wywiadu dla Głosu Gdyni: https://glosgdyni.eu/wywiad-z-pojedynek-na-klonice/ 19 09 2019 Fragmenty programu wyborczego. Partie prześcigają się w obiecankach wyborczych, która więcej da. Oba wrogie plemiona wprawdzie od lat toczą walkę na śmierć i życie w wojnie polsko-polskiej, ale aż tyle łupów żadne z nich nie zgromadziło, by spełnić te obietnice z partyjnych pieniędzy. Więc z czyjej to będzie kieszeni i jakie będą tego skutki? Z kieszeni przedsiębiorców, czy społeczeństwa? Cel byśmy więcej zarabiali oczywiście jest jak najbardziej zbożny, ale na drodze obiecanek i partyjnych kłótni wyborczych na niewiele się zda. Partyjni fani jednych i drugich przyjmują te „programy wyborcze” bezkrytycznie i z radością, ciesząc się z obietnic. Ja po zarejestrowani się jako kandydat na senatora z Gdyni i powiatu puckiego mam w programie kwotę nie do przebicia i na pewno bardziej pewną. Zaletą tej mojej propozycji jest również to, że nie będzie to z czyjejś kieszeni, że nie spowoduje inflacji, a wręcz odwrotnie. Po prostu są same superlatywy i świetlana przyszłość dla moich wyborców! W spadku od Onufrego Zagłoby otrzymałem bowiem nie tylko Inflanty, ale również Niderlandy. Testament jest prawomocny więc po sprzedaży lub oddaniu w lenno tych bogatych ziem pieniędzy wystarczy, by każdy pracujący w Gdyni i w powiecie puckim otrzymał stały dodatek do pensji 10. 000 zł, a emeryci dodatkowo po 5.000 zł każdego miesiąca. To spowoduje, że w Okręgu Wyborczym 64 do Senatu bezrobocie będzie zerowe, bo każdy będzie chciał pracować, by takie pieniądze otrzymać. Przedsiębiorcy przy tak wielkiej chęci do pracy będą rozwijali swoje najśmielsze marzenia, bo przecież te wysokie zarobki nie będą ich kosztem. Gdynię, Puck, Władysławowo i Hel czeka okres rozwoju znacznie większy, niż było to w latach dwudziestych i trzydziestych razem wziętych. Pieniędzy wystarczy też na ściągnięcie lekarzy z Białorusi i Ukrainy, by całkowicie zlikwidować w Okręgu 64 kolejki do lekarza. Nie wiem tylko, jak pokonać państwową biurokrację, bo to jest głównie domeną Sejmu, ale w Senacie będę o tym nieustannie monitował. Ubolewam tylko nad tym, co mówi wielu młodych i wyjeżdża za granicę: - „W Polsce po prostu żyć się nie da i nie ze względu na zarobki, ale ze względu na biurokrację. Jest absurdalne prawo, a niemal każdy urzędnik robi wszystko, by pokazać jaki on jest ważny. Po prostu mentalność „czynownika” i w tym bałaganie prawnym nadal kwitną komunistyczne nawyki”. W swym krótkim programowym zarysie nie wspominam o gospodarce morskiej, o kulturze i o Polonii za granicami kraju, bo to jest oczywiste i zapisane w wielu moich książkach. Nie ulega wątpliwości, że jako komandor, kapitan żeglugi wielkiej, wieloletni wykładowca i starszy wykładowca Wyższej Szkoły Morskiej (obecnie Uniwersytet Morski) w sprawach problematyki morskiej jestem bardziej obeznany od każdego posła i senatora. Jako aktualny prezes Stowarzyszenia Pisarzy Polskich Gdańsk i członek Zarządu Głównego SPP w Warszawie też mam pełne rozeznanie w bolączkach kultury. Gdy dodam do tego, że jestem świetnie rozeznany w tematyce historycznej (napisałem sześć książek o tej tematyce, z czego po trylogii „Powrót na Kresy” była prostowana encyklopedia, posiłkowane dwie prace magisterskie, a nawet zapoczątkowana praca doktorska, z kolei po napisaniu trzech książek o tematyce kaszubskiej otrzymałem nagrodę literacką, gdzie dwie z nich zostały zakupione jako lektura do szkół) to moje spektrum kompetencji i w tych zagadnieniach jest nie do osiągnięcia dla większości polityków zasiadających od lat w Sejmie i w Senacie. Często dziwię się i nie mogę zrozumieć, dlaczego Polacy wybierają za swych reprezentantów do parlamentu numery na listach, „bilbordowych celebrytów”, którzy przez wiele kadencji oprócz „pierdzenia w stołek” i gadania frazesami żadną inną pracą się nie splamili. Zakończę krótko parafrazując Sztaudyngera, co zawsze będę przestrzegał: - 1 „nie należy mieć za drania tego, który jest innego zdania”, a po drugie, w Senacie zgodnie ze swoją naturą będę zawsze kierował się rozsądkiem, dobrem Ojczyzny i Polaków: - 2 „siedź w kącie, przysrają cie” – ten cytat Sztaudyngera na szczęście mnie nie dotyczy, bo zawsze w swym życiu miałem odwagę i luksus własnego zdania, więc siedzieć w kącie nie zamierzam. Dodatkowo adres linku pełniejszego opracowania: https://glosgdyni.eu/siedziec-w-kacie-nie-zamierzam/ oraz: https://www.facebook.com/groups/117289441640982/permalink/2334897299880174/ * Na pokładzie Daru Pomorza w Gdyni 17 września o 17.00 będzie wodowanie dwóch książek niezwykłego zestawienia autorów: - prezesa Stowarzyszenia Pisarzy Polskich Józefa Franciszka Wójcika (pierwszy kpt. ż. w. prezesem SPP w 100-letniej historii związków i stowarzyszeń pisarskich) oraz jego wnuczki Kingi Wysockiej (uczennicy siódmej klasy, która w 2018 r. na Mistrzostwach Świata w USA została wicemistrzynią świata w spontanicznym rozwiązywaniu zadań – spontan w Odysei , a w bieżącym roku podobny krążek zdobyła na mistrzostwach Europy w Sankt Petersburgu). Obie książki są bajecznie kolorowe i oprócz przygód zawierają "perełki historyczne". Matką chrzestną podczas wodowania książki Józefa Franciszka Wójcika "Argentyna" będzie jego wnuczka, Kinga Wysocka, chyba najmłodsza matka chrzestna podczas wodowania, natomiast matką chrzestną książki "Kinga i Kasia w poszukiwaniu przygód" będzie kpt. ż. w. Anna Wypych-Namiotko, była minister żeglugi. Tych niecodziennych wiadomości jest znacznie, znacznie więcej, ale to już podczas wodowania. Gwoli wyjaśnienia: - wodowanie książki przysługuje autorowi, człowiekowi morza, bądź książce traktującej o morzu. "Argentyna" spełnia oba warunki, a książka Kingi Wysockiej z nurkowania na Karaibach i w poszukiwaniu kryjówek dawnych korsarzy, gdzie są lasy mangrowe i zdradliwe klify też spełnia jeden z warunków. Ponieważ sprawa wodowania tej drugiej książki została rozstrzygnięta dopiero na zabraniu Stowarzyszenia Kapitanów Żeglugi Wielkiej w dn. 10.09, gdy były już wydrukowane zaproszenia, więc w zaproszeniach informacji o tym nie ma. Serdecznie zapraszam. Z poważaniem, kpt. ż. w. J. F. Wójcik, prezes SPP Gdańsk - Linki z wodowania książki wnuczki: https://www.youtube.com/watch?v=U3m2YCMNnks&feature=youtu.be 2 września - Po zebraniu kolejnych 2172 ważnych podpisów jestem już na dobre zatwierdzonym kandydatem w wyborach do Senatu z Okręgu 64. Podczas zbierania podpisów aż włos na głowie się jeżył jak bardzo PiS i PO podzieliło społeczeństwo. To po prostu nienawiść doprowadzona do granic absurdu. Już chociażby za to obie te zwaśnione partie powinny w wyborach do senatu otrzymać czerwoną kartkę, by na ich kandydatów w jednomandatowych okręgach wyborczych do Senatu nie głosować. Poniżej projektu ulotki zamieszczę kilka wstrząsających refleksji, których byłem świadkiem podczas zbierania podpisów (sam zebrałem ich do rejestracji w Warszawie, a potem w regionie ponad 3 000 !!!!) 20 sierpień 2019. Po zebraniu ponad tysiąca podpisów zarejestrowałem się w PKW na kandydata w wyborach do Senatu z Okręgu 64 tj. Gdynia i powiat pucki. Poniżej słowa z ulotki, którą zamierzam wydrukować: Plakat/ulotka Str. a Str. b ulotki
07.09 2019 -
sytuacje jakie miały miejsce podczas zbierania podpisów anonsowane 2
września. - Ludzie różnie reagowali. Ci co nie chcieli dać poparcia
często mówili: " ja mam swoich kandydatów i innym nie podpisuję, mnie
polityka nie interesuje, nie będę podawał swoich danych osobowych, podpisać
się mogę ale peselu nikomu nie podaję, byle tylko nie na PiS, byle tylko nie
na PO" itp. Zdarzyło się też, że fanatycy tych dwóch głównych plemion nawet
zaczynali się przy mnie kłócić, więc po prostu odchodziłem. Cztery sytuacje
po prostu mnie zaszokowały: 1. "Ja się
sprawami politycznymi nie zajmuję. Niech ten kraj nawet bomba atomowa
rozpierdoli, to i tak mnie to nie będzie obchodzić".
2. Idzie młode małżeństwo z dwó 24 czerwiec 2019 została wydrukowana trzynasta moja książka "Argentyna". Polaków w Ameryce głównie kojarzymy z USA i Kanadą. Pewnie słusznie rządy RP najwięcej wagi przywiązują Polakom mieszkających w tych państwach, bo tam jest ich najwięcej i z obu Ameryk są najbliżej. Nigdzie jednak Polaco nie brzmi tak dumnie jak w Misiones i nigdzie w żadnym stanie lub prowincji na świecie nie należy do Polaków ponad połowa wszystkich gruntów prowincji. Chyba też nigdzie Polacy nie są relatywnie tak bogatymi ludźmi, którzy zawdzięczają to jedynie swojej ciężkiej pracy. Ta książka to nie tylko podróże i przygoda, nie tylko przybliżenie mało znanej historii Argentyny, ale przede wszystkim pokazanie życia Polaków na drugim krańcu świata. Szkoda, że nasze władze tak po macoszemu traktują pół milionową Polonię w Argentynie, która tak bardzo pielęgnuje tradycje przodków. 14 styczeń 2019 (mail do członków Stwarzyszenia Pisarzy Polskich) Szanowne Koleżanki i Koledzy, z bólem przyjmujemy śmierć Prezydenta Pawła Adamowicza. Jestem przekonany, że wielu z Was miało z Prezydentem Gdańska bezpośredni kontakt i bardzo przyjazne relacje. W imieniu naszego Oddziału przesyłamy do mediów następujący nekrolog: Z głębokim żalem żegnamy ŚP. Prezydenta Miasta Gdańska Pawła Adamowicza, Człowieka otwartego, który wielce przysłużył się pomorskiej i polskiej literaturze i kulturze. Rodzinie, Przyjaciołom, Współpracownikom szczere wyrazy współczucia składa Gdański Oddział Stowarzyszenia Pisarzy Polskich
Dziś jeszcze nie wiemy, kiedy odbędzie się pogrzeb, więc trudno jednoznacznie zdecydować, co z naszym zaplanowanym zebraniem Oddziału na dn. 18 stycznia. Po ustaleniach uroczystości pogrzebowych natychmiast się do tego odniosę i wyślę informację do Was mailem oraz informację zamieszczę na naszej stronie internetowej. Na pewno w imieniu naszego Oddziału złożymy wiązankę kwiatów i będziemy uczestniczyć w pogrzebie i to jest najważniejsze! W tej sytuacji poinformuję również Zarząd Główny SPP, by moja i Bożeny Ptak nieobecność na posiedzeniu ZG w dn. 19.01 została usprawiedliwiona, gdyby pogrzeb był w tym czasie. Do ZG SPP w Warszawie wysyłam następującego maila: Gdy pogrzeb Prezydenta Gdańska Pawła Adamowicza zostanie wyznaczony na dz. 19 listopada proszę o usprawiedliwienie mojej nieobecności i Bożeny Ptak podczas zebrania ZG SPP w Warszawie, z poważaniem, prezes SPP Gdańsk, J.F. Wójcik
*** 13 styczeń 2019 r. Minął rok od poniższego zachowanego zapisu. Kilka zamieszczonych po nim na stronie przepadło z następujących powodów: - najpierw dlatego, że strona funkcjonowała na serwerze friko.pl i gdy w maju (lub czerwcu) 2018 moja strona przestała funkcjonować nie wiedziałem, że zostanie wyłączona (powiadomienie było wysłane na stary adres email, którego od lat nie sprawdzałem), - jeszcze tego nie zdążyłem wyjaśnić, gdy wszystkie foldery, zdjęcia i zapisy w moim laptopie zamieniły się w krzaczki, - nie robiłem zbyt często kopii na zapasowym dysku, - gdy już kupiłem nowy laptop z nadzieją, że ze starego jeszcze da się dane odzyskać przepadł dysk zapasowy z backup (kopią zapasową) sprzed kilku miesięcy. Mówią, że "jak pech, to na wszystkich frontach". I to się sprawdziło!!! Dużo straciłem bezpowrotnie. Najbardziej mi żal ponad 100 stron III cz. pisanej książki "Kaszubskie losy". Nie zachowała się żadna kopia. W nadziei, że ją odzyskam, zabrałem się za pisanie "Argentyny" i zakończyłem ją pod koniec października. Niestety nie została jeszcze wydana, bo nie ma kto sponsorować jej druku, nawet częściowego (droga w wydaniu, bo dużo kolorowych zdjęć). Książka dotyczy półmilionowej Polonii w Argentynie zupełnie Polakom nieznanej, została napisana na 100-lecie Niepodległości, ale MEiDN zakończyło przyjmowanie wniosków na 2019 r. 24 września, więc od końca października jest tylko w formie elektronicznej i czeka na wydanie! Napisać potrzebną i ciekawą książkę, natrudzić się, a potem zapłacić z własnej kieszeni za wydanie papierowe książki w nakładzie 1000 egz. ponad 20.000 zł to jednak za wiele. Dziś pisarz to bardzo często taki żebrak, który musi szukać sponsorów. Gdy ma układy, to nawet o "bezwartościowych wypocinach" jest głośno i są dotowane, a gdy nie ma, to nie ma znaczenia czy książka dotyczy nieznanych białych plam, czy jest to bestseller, bo i tak pozostanie w brudnopisie autora. *** Nasze zebranie
odbędzie się 25.11.2017r. g. 15. 30 w Ratuszu Staromiejskim(w NCK) przy ul.
Korzennej w Gdańsku. Wybory są ważnym
punktem naszego spotkania, sądzę, że odbędą się sprawnie i w miarę szybko,
więc b. ważną sprawą jest, by podczas tego spotkania nakreślić też plan i
przyjąć kierunki dalszego funkcjonowania naszego Stowarzyszenia. A jest o
czym mówić! Musimy porozmawiać, by SPP odzyskało nową wartość w kulturze, by
pisarze, poeci i inni twórcy kultury byli należycie doceniani, by nasze
Stowarzyszenie było elitą, a nie marginesem. Literatura współczesna stoi na
pograniczu stylów i gatunków, coraz częściej spotykamy się z nią „na
pograniczu” z wszechobecnym Internetem. I dobrze, bo taka jest
współczesność! Dla twórców kultury, dla ich elit, a nie Don Kiszotów, i nie
autorów zadrukowanej i wydanej książki, bo dziś „każdy pisać może, (....), a
za pieniądze „papier wszystko przyjmie”. Jesteśmy pewną awangardą, elitą, na
której spoczywają też obowiązki i odpowiedzialność. Przez te 10 dni
do zebrana zastanówcie się Państwo, co powinniśmy robić, o co walczyć i co
powinno przyświecać naszemu działaniu.
Z wyrazami szacunku, prezes SPP Gdańsk,
Józef Franciszek Wójcik *** Od 28.10.2017 pełnię funkcję prezesa Stowarzyszenia
Pisarzy Polskich O. Gdańsk. Zostałem wybrany na zebraniu członków SPP, by
sterować przez najbliższe trzy lata tym elitarnym Stowarzyszeniem na
Pomorzu, które skupia ludzi kultury. Do Stowarzyszenia zgodnie ze Statutem
może być przyjęty pisarz, który jest autorem: - a)dwóch wartościowych
utworów literackich ogłoszonych w formie książkowej albo, b) dwóch
wartościowych, oryginalnych, pełnospektaklowych utworów dramatycznych
wystawionych na scenie bądź ogłoszonych drukiem albo, c) pięciu
wartościowych, oryginalnych sztuk dla teatru radiowego lub telewizyjnego
zrealizowanych bądź ogłoszonych drukiem albo, d) pięciu artystycznych
przekładów wartościowych dzieł literackich, przetłumaczonych z oryginału i
ogłoszonych w formie książkowej bądź pięciu artystycznych przekładów dzieł
dramatycznych przetłumaczonych z oryginału, wystawionych bądź ogłoszonych
drukiem albo, e) pięciu wartościowych utworów utrwalonych w innej formie
słownej lub należących do innych gatunków literackich niż wymienione wyżej.
Tak wic, dla kapitana żeglugi wielkiej, sterowanie tak różnorodną załogą nie
będzie proste. Zapaść czytelnictwa w Polsce – jesteśmy w ogonie Europy - to
dodatkowy bodziec, by wreszcie coś z tym zrobić. Pracy dużo i za friko. Ta
zapaść wynika z tego, że ludzie kultury przeważnie nie utożsamiali się z
obcą władzą - narzuconą, sprzedajną i nie polską - i byli wobec niej
krytyczni. Jestem autorem sześciu książek o tematyce historycznej – ściślej
jest to “zbeletryzowana historia” – i zawsze zastanawiałem się, szperając w
zapiskach z okresu międzywojennego, dlaczego w tym trudnym okresie tak
wielką wagę przywiązywano do kultury -
poezji, prozy i literatury? Dlaczego w tym okresie
walk, biedy i niepewności jutra, gdy brakowało pieniędzy na zakup nawet karabinu ważnego w walce o
uzyskanie niepodległości, znajdowano pieniądze na wydawanie prozy i poezji.
Mam wiele książek i podręczników
wydanych w latach 1943, 44 i 45 na uchodźctwie i w Armii Andersa. Wydanych
wtedy, gdy wszystko się waliło. Wielki duch, wspaniałe zaangażowanie kulturą
i nawiązywanie do tradycji! Przyznaję, że często przy czytaniu tych
pożółkłych książek i podręczników
łzy same cisnęły się do oczu. Tak było przy “Antologii Poezji Polskiej na
Środkowym Wschodzie” - wdanie 1944, 352 strony, tak przy “Okno na świat”
(podręcznik nauki języka polskiego dla VI kl. szkół powszechnych, wydanie z
1943 r.), a także “Fakty i zagadnienia polskie” - Ministerstwo Obrony
Narodowej, Londtn1944, i przy wielu innych. Zastanawiałem się, skąd taki
chart ducha, skąd taki patriotyzm w latach międzywojennych i taka wierność
ideałom Polski, Ojczyzny i polskiej tradycji. Chyba się nie mylę: - wtedy
niespokojny duch, pisarz i poeta, któremu sprawy kultury polskiej, a nie
obcej, były najważniejsze, znajdował szacunek. Szacunek był wtedy przede
wszystkim dla szeroko pojętej literatury, bo ona była nośnikiem polskiej
tradycji, szacunku dla człowieka i Ojczyzny.
W latach międzywojennych Polska była niezależna ani od Rosji, ani od Niemiec
i od nikogo. Nikt nam nie mógł narzucać niczego, więc szanowano ludzi
polskiej kultury. Potem, w komunie, ich się
obawiano, umniejszano ich rolę, a dziś siłą rozpędu nie wiadomo czy ich
wspierać, czy się obawiać. Na wszelki wypadek lepiej nie poświęcać im uwagi.
Poco wspierać? Nie ważne, że
czytelnictwo w Polsce jest w ogonie Europy! Na koniec mam pytanie: -
Dlaczego nasi bracia Słowianie, Czesi, są na pierwszym miejscu pod względem
czytelnictwa w Europie, a my na ostatnim?
*** Relacja z mediów po
wodowaniu książki w dniu 10.10.2017 r. tom II "Kaszubskie losy": - Bywam na wielu
promocjach, ale tylu gości jeszcze nie widziałem. Bardzo mi miło, że mogę w
tym spotkaniu uczestniczyć - powiedział podczas uroczystości Tadeusz Linkner,
prof. zwyczajny nauk humanistycznych, doktor habilitowany
literaturoznawstwa. - Cieszę się bardzo, że pan Józef Franciszek Wójcik,
który skończył Akademię Morską, był kapitanem, a obecnie jest pisarzem,
zajmuje się powieściami marynistycznymi. Kiedy otrzymałem drugą część
"Kaszubskich losów" myślałem, że znajdę w niej tylko sprawę kaszubską. Ale
byłem miło zaskoczony, ponieważ okazało się, że znakomicie została ona
połączona z tematyka marynistyczną - ocenił. W spotkaniu uczestniczyło
kilkaset osób. Pan Józef Wójcik zebranych gości przywitał oczywiście po
kaszubsku. Patronat honorowy nad uroczystością objęło Ministerstwo Kultury i
Dziedzictwa Narodowego. ***
10
października, wtorek, godz. 17 00, na Darze Pomorza w Gdyni odbędzie się
wodowanie książki „Kaszubskie losy” t. II. Pierwszy tom decyzją
Kapituły Gryfa Pomorskiego w 2014 r. został uznany za najciekawszą książkę
Pomorza i był również zakupiony jako lektura do szkół. Ten II tom jest
dalszą kontynuacją losów bohaterów od zakończenia wojny bolszewicko-polskiej
do września 1939 r. Jak powiedziała prezes jednego z oddziałów Zrzeszenia
Kaszubsko-Pomorskiego, Celina Kłodzińska: - „książka „Kaszubskie losy” jest
pigułką historii Kaszub i Pomorza, najbardziej smaczną i przyswajalną, która
pozwoli zrozumieć historię i tradycje Kaszubów i Pomorza”. Wodowanie książki
jest pod patronatem Prezydenta Miasta Gdyni,
Stowarzyszenia Kapitanów Żeglugi Wielkiej, Stowarzyszenia Pisarzy Polskich i
Zrzeszenia Kaszubsko-Pomorskiego. Laudację wygłosi prof. zwyczajny
nauk humanistycznych, doktor habilitowany literaturoznawstwa Tadeusz Linkner,
a uroczystość uświetnią zespoły: - Zespół Pieśni i Tańca Gdynia i Zespół
Wokalny MW „Riwiera”. Patronat honorowy uroczystości objęło Ministerstwo
Kultury i Dziedzictwa Narodowego. Bez wątpienia będzie to jedno z
najciekawszych wydarzeń literackich na Pomorzu w 2017 r. Patronaty
medialne: TVP Gdańsk, Radio Gdańsk, Kurier Gdyński, Dziennik Bałtycki, Puls Kaszub,
Głos Gdyni, Gazeta Rumska, Rumskie Nowiny, Młoda Gdynia są potwierdzone. Zaproszenie będzie
rozprowadzane przez Stowarzyszenia Kapitanów
Żeglugi Wielkiej, Stowarzyszenia Pisarzy Polskich, Zrzeszenie
Kaszubsko-Pomorskie i autora książki Józefa Franciszka Wójcika. *** 10.04.2017 10 kwietnia 2010 r. podczas katastrofy
smoleńskiej - no właśnie, jak to nazwać? – byłem w Smoleńsku i w Katyniu
jedną z najbardziej poinformowanych osób. Docierały do mnie informacje
zarówno po linii prasowej jak i parlamentarnej. Dodatkowo należy
podkreślić, że na uroczystości 70 rocznicy zbrodni katyńskiej jechałem jako
jeden z trzech zgłoszonych kandydatów w wyborach Prezydenta RP - taki
niezależny, bezpartyjny pierwowzór Kukiza. Kandydaci partyjni: Szmajdziński
i Lech Kaczyński otrzymali miejsce w samolocie, a ja jako mało ważny, bez
szans, otrzymałem miejsce w pociągu specjalnym i dlatego żyję. Nie bardzo
wiedzieli, co zemną zrobić, więc otrzymałem dwa identyfikatory – z
zieloną tasiemką „Media”, a drugi z żółtą „ Rodzina Katyńska”. Jechałem w
wagonie dla dziennikarzy, gdzie w dwóch przedziałach dwuosobowych z
umywalką, biurkiem i lodówką, oprócz mnie, było dwóch rektorów
wyższych uczelni i minister Krzysztof Ardanowski. Cały sąsiedni wagon
zajmowali parlamentarzyści. Zanim przejdę do tragedii, może w skrócie
wszystko od początku. Kandydowanie w wyborach Prezydenta RP, jako osoba
niezależna, wynikało z głębokiej troski o Ojczyznę, bo wiodące partie
wodzowskie bardziej przedkładały sobie interesy partyjne od interesów
Polski. Jeśli nawet dobro Polski dla partii było ważne, to i tak zgłoszony
dobry pomysł partyjnych oponentów potępiano w czambuł. Czy dziś, 10. 04.2017
nie jest tak samo? Targowica, totalna opozycja, skłócenie Polaków,
parlamentarne pośmiewisko. Są jedni i drudzy, a przecież Polska jest jedna!
Dziś nie będę stawał po żadnej ze stron, bo sama deklaracja już budzi
nienawiść zwolenników którejś ze stron, bez względu na logiczne argumenty.
Powiem krótko: - kandydowanie osoby niezależnej i bezpartyjnej na Prezydenta
RP jest dziś tak samo ważne jak w 2010 roku. I wcale nie dlatego, że
prezydent Andrzej Duda źle sprawuje swój urząd, lecz dlatego, że dla
opozycji nie ma to najmniejszego znaczenia. To przykre. Wróćmy jednak do
faktów sprzed siedmiu lat. Wtedy, w liście do prezydenta Lecha Kaczyńskiego,
w podobny sposób uzasadniałem mój start w wyborach Prezydenta
RP, co szerzej można znaleźć w Aktualnościach z tamtego okresu. Do
Kancelarii Prezydenta zgłosiłem również chęć mojego uczestnictwa w „Polskich
Uroczystościach Upamiętnienia 70 Rocznicy Zbrodni Katyńskiej”. Dziś, dla
wielu ludzi należy przypomnieć sytuację sprzed siedmiu lat: - 7.04.2010 w
Katyniu na miejscu kaźni pomordowanych Rosjan uroczystości zorganizował
prezydent Putin, gdzie na jego zaproszenie udał się również premier Donald
Tusk. Prezydent Lech Kaczyński na 7 kwietnia nie miał zaproszenia. Polskie
uroczystości 70 Rocznicy Zbrodni Katyńskiej organizowane pod przewodnictwem
prezydenta Kaczyńskiego, jedynie w sektorze polskim, miały się odbyć 10
kwietnia, ale czy się odbędą, długo nie było wiadomo. Moje oczekiwanie na
odpowiedź z Kancelarii Prezydenta w tej sytuacji przeciągało się. Świadomy
trudności i rozdźwięku stanowisk prezydent-premier zwróciłem się do Rady
Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa z prośbą, że chcę wziąć udział w polskich
uroczystościach 70 Rocznicy Zbrodni Katyńskiej. Otrzymałem odpowiedź, że
zgłosiłem się za późno, bo wszystkie miejsca w pociągu specjalnym na te
uroczystości są już zarezerwowane. Byłem załamany. Następnego dnia, a może po dwóch dniach,
otrzymuję informację z Kancelarii Prezydenta: - „Dla Pana będzie miejsce w
pociągu specjalnym do Smoleńska. Wszelkie formalności załatwi Rada Ochrony
Pamięci Walk i Męczeństwa”. Wielka ulga i wzruszenie. Nim ochłonąłem,
otrzymuję telefon od przewodniczącego ROPWiM Andrzeja Przewoźnika, bym
szybko wypełnił i dosłał wszelkie dokumenty. Mailem otrzymałem konieczne
druki do wypełnienia na wizę itp. Resztę załatwili sami. W sumie pojechałem
do Katynia jako ważna osoba, z którą nie bardzo wiedzieli co zrobić. Jako
pisarz, autor trylogii „Powrót na Kresy”, którego z rodziny 24 osoby były
zesłane w 40 r. na Sybir i jako niezależny kandydat w wyborach Prezydenta RP
na spotkaniu z Polonią miałem wygłosić krótkie przemówienie. Przygotowałem
go jeszcze przed wyjazdem, a szczegóły miejsca wystąpienia uzgadniałem w
trakcie podróży z min. Ardanowskim. Dla smoleńskiej Polonii zabrałem w darze
kilkanaście moich książek. Jeden komplet trylogii „Powrót na Kresy” był
przeznaczony dla prezydenta Kaczyńskiego. By nie podpisywać książki w
pośpiechu na kolanie, za doradą Ardanowskiego ten szczególny komplet
zadedykowałem jeszcze w pociągu w następujący sposób: Panu
Prezydentowi RP Lechowi Kaczyńskiemu podczas obchodów 70 Rocznicy Zbrodni
Katyńskiej J.F. Wójcik. Katyń, 10.04.2010 r. W dniu uroczystości pobudka w pociągu specjalnym
na dworcu w Smoleńsku była bardzo wcześnie, jeszcze przed ranną szarówką. Z
dworca do Katynia (t/j około 15-17 km) jechaliśmy autobusami ponumerowanymi
tak samo jak wagony. W oczekiwaniu na ich przyjazd, jeszcze przed wschodem
słońca, zrobiłem kilka zdjęć najzwyklejszym aparatem kieszonkowym. Mgły nie
było i nikt o niej nie myślał. Niewielkie przymglenie o brzasku, gdy widać
po horyzont, jest czymś zupełnie normalnym. W folderze Galeria – Katyń
zdjęcia 13 do 17 były robione właśnie o brzasku. Następne zdjęcie nr 18 było
już zrobione w Katyniu. Na nim też widać długą drogę do końca wśród lasów i
wysokie drzewa. Czy w takiej sytuacji można było myśleć o mgle? Po
katastrofie w rozważaniach medialnych najbardziej mnie denerwowały
eksperckie i dziennikarskie doniesienia, że w całym rejonie Smoleńska była
potworna mgła! Ja potwornej mgły nigdzie nie widziałem, nawet wtedy, gdy
jechaliśmy autobusem w dolinie wzdłuż rzeki, daleko widać było na wzgórzach
jakąś cerkiew. Na lotnisku nie byłem i mgła miejscowo mogła tam być, bo
wszyscy doskonale wiemy z autopsji, że mgła w jakimś miejscu jest jak
śmietana, a kilkadziesiąt metrów dalej jej nie ma. Prasa musiała być na miejscu uroczystości
najwcześniej, więc z naszym autobusem byłem w Katyniu jednym z pierwszych.
Nie robiłem dużo zdjęć, bo przecież dziennikarze i reporterzy z
profesjonalnym sprzętem byli od tego. Starałem się jak najwięcej zobaczyć.
Patrzyłem i rozważałem. Przy bramie na miejsce kaźni oparte o ścianę przy
niewielkim polskim muzeum dostrzegłem dwa wieńce z szarfami rosyjskimi.
Zastanawiałem się, dlaczego nie ma tu wieńca polskiego, skoro premier Tusk
był tu trzy dni wcześniej. A może to jest sektor rosyjski? Może źle idę?
Przy tablicy z niedowierzaniem przetarłem oczy. Napisy były po polsku, a nie
cyrylicą. - Widocznie nasze służby asystujące prezydenta jeszcze tu nie
dotarły – znów pomyślałem i z kieszeni wyciągnąłem aparat, by zrobić zdjęcie
(nr 21). Ale nadal nie mogłem pojąć, dlaczego nie ma tu wieńca z wizyty
premiera. Po wejściu w rejon sektora polskiej kaźni
dopędził mnie Wojtek, by zrobić sobie wspólne zdjęcie przed tabliczką jego
dziadka. Rozpoznał mnie, bo mój marynarski mundur i biała czapka były jedyne
i z daleka widoczne. Ktoś moim kieszonkowym aparatem zrobił również zdjęcie
dla mnie (nr 24). Mimo to na miejsce, gdzie miała odbyć się msza i główne
uroczystości, dotarłem jako jeden z pierwszych. Rozglądałem się, gdzie by tu
usiąść. Już chciałem zapytać któregoś z prasowych kolegów z wagonu 14-ego,
gdy podszedł do mnie min. Ardanowski. Józku – powiedział. – Te pierwsze
rzędy z lewej są zarezerwowane dla pasażerów samolotu. Tu jest moje miejsce,
bo też miałem lecieć, lecz miejsce w samolocie ustąpiłem komuś starszemu.
Siadaj zaraz w następnym rzędzie dla posłów i senatorów, byś w stosownej
chwili mógł porozmawiać z prezydentem Kaczyńskim. Ja cię przedstawię. Zrobiłem tak i usiadłem, lecz po krótkim czasie
podszedł do mnie jakiś podpułkownik. Zakomunikował, że ten rząd jest dla
generalicji lecącej samolotem i dlatego nie ma kartek z nazwiskami, a dla
posłów i senatorów miejsca są w następnych rzędach. By już nie było dalszych
nieporozumień usiadłem w środku miejsc dla parlamentarzystów. Nikogo z nich
jeszcze nie było i dopiero po chwili zaczęli zajmować miejsca obok mnie.
Przed polowym ołtarzem pojawił się też red. Jan Pospieszalski (foto 25).
Czekamy na przybycie tych najważniejszych z samolotu. Najpierw była informacja, że samolot ma
opóźnienie. Czas przeciągał się. Następna informacja, że jest jakaś awaria i
samolot krąży zrzucając paliwo i że będzie lądował awaryjnie. Coraz większy
niepokój. Informacje docierają z dwóch źródeł: do posłów po linii
parlamentarno-rządowej, a do dziennikarzy po linii prasowej. Siedziałem w
środku jednych, a drugich znałem z mojego wagonu. Zmieniając miejsce
starałem się o bieżące informacje od jednych i drugich, a nawet dzieliłem
się nimi z obiema stronami. Dotarła wyczekiwana w napięciu informacja -
samolot się rozbił i tylko trzy osoby przeżyły! Wielki ból, żal i nadzieja,
że Prezydent żyje. Potem wiadomość, że prawdopodobnie wszyscy zginęli. Płacz
i szlochy. Co się stało, dlaczego? O mgle nikt nie mówił, a że jej w Katyniu
nie było, nikt też o tym powodzie nawet nie pomyślał. Oprócz bólu była złość
i niepewność. Byłem w gronie dziennikarzy i dowiedziałem się,
że dwóch reporterów ze sprzętem już pojechała na lotnisko i że zaraz będą
najświeższe informacje. Czekałem. Wkrótce telefon do kolegów - „Zabrali nam
sprzęt i nie pozwalają filmować”. Po chwili telefon jeszcze bardziej
rozpaczliwy – „ Zamykają nas. Ratujcie”. Już mało kto siedział na swoim miejscu. Ludzie
nasłuchiwali informacji z wszelkich możliwych źródeł. Jedni telefonowali do
kraju, inni do znajomych. Trwała wymiana informacji, kto był w samolocie.
Jedynym miejscem decyzyjnym, co dalej z uroczystościami 70 Rocznicy Zbrodni
Katyńskiej, był teraz sektor parlamentarny w którym się znajdowałem. Ktoś
stwierdził, że najstarszy funkcją wśród obecnych na miejscu jest min.
Ardanowski, ale nie widziałem go w pobliżu. Były min. Antoni Macierewicz w
impulsie chwili chyba za bardzo przejął się rolą lub spanikował, bo
stwierdził: „Natychmiast wracamy, nie będzie dalszych uroczystości. Zginął
prezydent i wszyscy najważniejsi, a w Polsce nie ma kto rządzić”. Gdy to usłyszałem, od razu zwróciłem się do
pobliskich parlamentarzystów – „Uroczystości tym bardziej powinny się odbyć,
bo teraz jest to już podwójny wymiar tej katyńskiej tragedii. Nas tu
obecnych w Polsce dziś nie potrzeba, bo w kraju zostały osoby zastępujące
Prezydenta”. Przyznano mi rację, ale nie było reakcji. Wyglądało na to, że
decyzja Macierewicza nabiera mocy. Podszedłem do grupy bardzo znanych posłów
PiS. Niektórych z nich nadal widzę w ławach poselskich. – Dzisiejsze
uroczystości mają dziś podwójny wymiar i muszą się odbyć. Nie wolno
natychmiast wracać. Powiedzcie to Macierewiczowi – przekonywałem wzburzony.
Widziałem, że zgadzają się z moimi argumentami lecz reakcji też nie było.
Nie mogąc się z tym pogodzić podszedłem do rozmawiającego z kimś z boku
Macierewicza i starając się powściągnąć wzburzenie powiedziałem: - „Panie
ministrze, uroczystości 70 Rocznicy Zbrodni Katyńskiej muszą się odbyć, bo
dziś dodatkowo nabrały drugiego wymiaru. W Polsce ma kto rządzić, bo
pozostała druga osoba po prezydencie w państwie, marszałek Sejmu Komorowski.
Jest premier Tusk. Przecież nikt z tu obecnych nie jest od nich ważniejszy.
Nie wolno przerwać uroczystości. Widzi pan, ilu ludzi z rodzin katyńskich
przyjechało dziś uczcić 70 Rocznicę Zbrodni Katyńskiej? Co im pan powie, by
wracali bez uczczenia pamięci bliskich”? Msza się odbyła w wielkim smutku, powadze i bólu.
Red. Jan Pospieszalski już nie wystąpił. Ceremonie prowadził kapelan w
wojskowym mundurze. Zaabsorbowany i zdenerwowany sytuacją z min.
Macierewiczem dopiero pod koniec uroczystości uzmysłowiłem sobie, że nikt
nie odczytał przygotowanego na tą okoliczność przemówienia prezydenta Lecha
Kaczyńskiego. Nie wiem, kto go jeszcze posiadał, ale ja go miałem wtedy przy
sobie wraz z moim przygotowanym przemówieniem. Miałem to przemówienie wraz z
trylogią podpisaną dla Prezydenta. Wtedy dotarła do mnie jeszcze jedna
rzeczywistość: - Przecież w podręcznej torbie są również trzy książki,
które już do mnie nie należą, bo są podpisane dla Prezydenta! Po skroni
poleciały mi łzy wzruszenia. Ani wtedy w Katyniu, ani do dziś nie mogę sobie
wybaczyć, że tam na miejscu, podczas po dwakroć smutnej i przygnębiającej
uroczystości nie dałem do odczytania tego przygotowanego przemówienia ś/p
Prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Jeszcze jednego nie mogłem przeboleć, tego,
że wtedy podporządkowałem się i wraz ze wszystkimi niezwłocznie wracałem
pociągiem specjalnym. Do wyjazdu ze Smoleńska nie wrócili jedynie dwaj
reporterzy, którzy wcześniej rozpaczliwie dzwonili do kolegów dziennikarzy -
„Zabrali nam sprzęt i nie pozwalają filmować”, a wkrótce potem „ Zamykają
nas. Ratujcie!”. Wszystkie ich rzeczy zostały w sąsiadującym przedziale. W
ich miejsce wracał red. Pospieszalski, który z nami do Smoleńska nie jechał.
W drodze powrotnej do naszego wagonu dla mediów przychodziło wielu ważnych
również dziś posłów i senatorów. Jedni przychodzili z ciekawości dla
relaksu, inni by dowiedzieć się czegoś, a jeszcze inni by się prasie
pokazać. Mój przedział był pomiędzy prasą i parlamentem, więc wszyscy obok
przechodzili. W mundurze marynarskim byłem rozpoznawalny, z wieloma osobami
rozmawiałem o zaistniałej sytuacji i dlaczego startuję w wyborach na
Prezydenta RP, ale tylko jedna osoba powiedziała – „Dobrze, panie kapitanie,
że pan odważnie sprzeciwił się i powstrzymał tą pochopną decyzję
Macierewicza”. Trylogię "Powrót na Kresy" podpisaną dla Prezydenta, jako
Jego niedoszłą własność tego niezwykłego dnia, dałem min. Krzysztofowi
Ardanowskiemu, by przekazał ją do Kancelarii Prezydenta RP. Słuchałem wielu audycji i doniesień dotyczących
10 kwietnia 2010 r., ale nikt o tych reporterach, których rosyjskie służby
zamknęły na lotnisku w Smoleńsku nie wspominał. Nie znałem ich
po nazwisku, ale polemikę jednym z nich doskonale pamiętam. Długo
rozmawialiśmy na korytarzu obok przedziałów, dlaczego zdecydowałem się
startować w tak ważnych wyborach. Na pięciolecie tragedii zadzwoniłem do
dwóch redaktorów, którzy jechali wtedy do Katynia, a numery telefonów
miałem, czy coś więcej na ich temat wiedzą. Pierwszy ledwo pamiętał, że coś
takiego miało miejsce, a drugi, z Krakowa, powiedział enigmatycznie: - „Ich
nazwisk też nie znałem, ale wiem, że wkrótce po nas wrócili. Jeden z nich
zmarł w dziwnych okolicznościach, tak jak pilot „Jaka”. Mój kolega twierdzi,
że albo był chory na oczy, albo na chorobę prezydencką - pomroczność jasna”. *** 10 .10.2016 W TV oglądałem 78
miesięcznicę katastrofy smoleńskiej. Kilka dni temu byłem na filmie
"Smoleńsk". Na zdjęciach archiwalnych w tym filmie dwukrotnie łatwo się
rozpoznałem, bo w Katyniu i w Smoleńsku w 2010 r. podczas tej tragedii byłym
jedynym marynarzem w mundurze kpt. ż. w. Biała czapka mundurowa rzuca się w
oczy. Podczas tego tragicznego dnia byłem jedynym kandydatem na wybór
Prezydenta RP z pośród trzech, którzy wtedy udali się na uroczystość
70 rocznicy Zbrodni Katyńskiej. Jedynym, który jako mało ważny, bo
bezpartyjny i niezależny, otrzymał miejsce w pociągu specjalnym (wprawdzie
eksponowane), a nie w samolocie, więc żyję. Nie pisałem do tej pory o tym
tragicznym dniu mimo, że byłem wtedy najbardziej poinformowaną osobą w
Katyniu. Jedynie w galerii mojej strony zamieściłem kilka zdjęć zrobionych
nieprofesjonalnym własnym najprostszym aparatem. Miałem nawet wygłosić
przemówienie na spotkaniu z Polonią w Smoleńsku. Ta strona powstała dla
potrzeb prezydenckiej kampanii wyborczej, więc wiele bezpośrednich odczuć
można znaleźć na samym dole tej podstrony. To, o czym nie pisałem bądź
przemilczałem, zamieszczę wkrótce. *** 25.08 2016 Przed chwilą usłyszałem w
wiadomościach: "Anna Kurska nie żyje". Dlaczego siadłem do komputera po w
sumie długiej przerwie? Dlaczego wiadomość o Annie Kurskiej to spowodowała?
Nie ma to żadnego związku z jej synami, bo mam do nich ambiwalentne
odczucia, ale wspomnienie o Annie Kurskiej jest dla mnie ważnym
wspomnieniem. Nie pamiętam, który to był rok. Spotkaliśmy się w Ursusie, na
takiej konferencji u Zygmunta Wrzodaka "Poza Układem". Byli
Gwiazdowie, Ania Walentynowicz, prezydent Jurczyk ze Szczecina i cała
śmietanka twórców "Solidarności". To na tej konferencji opozycji do
Okrągłego Stołu i Neo Solidarności długo dyskutowaliśmy o sprawach Polski.
Pamiętam, że była już wydana moja książka "Siódme Morze". Były pretensje do
Jurczyka, a nawet zgrzyty. Decydowano, kto z opozycji do porozumienia z
Magdalenki i z "Poza Układem" będzie kandydatem na wybór Prezydenta
RP. Wtedy w Ursusie rozważanym w głosowaniu kandydatem był Andrzej Gwiazda i
właśnie ja. Może włanie to zdecydowało, że w 2010 roku byłem zarejestrowany
jako jeden z siedemnastu kandydatów na Prezydenta RP, taki pierwowzór
Kukiza. Po konferencji w Ursusie wracałem do Gdańska pociągiem z Anną
Kurską. Długo rozmawialiśmy na wszystkie tematy, bo po drodze jechaliśmy
przez Ciechocinek na Konferencję Ciechocińską, którą organizował marszałek
Płażyński. Z Anną Kurską jeszcze kilkakrotnie rozmawiałem później
telefonicznie, ale gdy została już ważną osobą więcej do niej jako "szarak"
nie dzwoniłem. Jej śmierć dziś mnie poruszyła i przywołała wspomnienia.
Spoczywaj Aniu w spokoju. *** 28.02.2016 Dziś ulicami Warszawy przeszedł marsz Komitetu
Obrony Demokracji. Tym razem podstawowym zarzutem łamania demokracji w
Polsce było ujawnienie przez IPN akt Lecha Wałęsy ps. „Bolek”. Patrzyłem i
słuchałem ze zdziwieniem. Czy ujawnienie akt tajnego współpracownika SB,
niezależnie kim by on nie był, może być zagrożeniem demokracji? Obecność w
marszu Schetyny, Petru i Nowackiej skłoniła mnie, by sądzić, że wcale nie
chodziło tu o Lecha Wałęsę, o zatajanie prawdy, czy kłamstwa, lecz jedynie
o dokopanie PiS-owi. Odnoszę wrażenie, że dokumenty Kiszczaka dla PO,
Nowoczesnej i SLD posłużyły po prostu jako paliwo do partyjnej zadymy.
Ponieważ jeszcze bardziej od wiecowych przemówień bulwersują mnie dyskusje w
mediach, czy jest to deptanie bohatera narodowego, jakim jest Lech Wałęsa,
niszczenie symbolu „Solidarności”, symbolu obalenia komunizmu, czy
niszczenie wizerunku przemian w Polsce, zdecydowałem się odnieść do tego.
Przytoczę kilka faktów w tej sprawie i poruszę mało znane tematy. Dla
jasności zaznaczam, że nigdy nie byłem członkiem PiS i nie mam z tą partią
żadnych powiązań. Moje kandydowanie na Prezydenta RP w 2010 r. i na senatora
w Gdyni w 2015 jako osoby niezależnej i bezpartyjnej, która ma dość kłótni
PiS – PO potwierdzają, że daleko mi do polityki obu partii. Do poczynań Wałęsy odnosiłem się bardzo
krytycznie na początku lat 90-tych, co wymagało wtedy odwagi. W 1995 r. na V
Zjeździe „Solidarności” w Hali Oliwia byłem honorowym członkiem obrad, a
moja książka „Prezydent Hebryd” była jedną z trzech książek oficjalnie tam
prezentowanych. Była jedyną książką bezpłatnie wręczaną przeciwnikom Wałęsy.
Dla niektórych działaczy „Solidarności”, którym na obradach zakłucano
wypowiedzi, była to pociecha na otarcie łez. Do dziś ze wzruszeniem
wspominam reakcję delegatki ze Śląska, która długo łkała na moim ramieniu,
gdy krytykując politykę Wałęsy wyłączono jej mikrofon. Nie pamiętam jej
nazwiska, bo sam też byłem bardzo wzruszony i oburzony. Nazwisko powinno być
w stenogramach – chyba, że też dla poprawności myślenia wymazano to z
dokumentów. O prezydenturze Lecha Wałęsy, gdy pełnił tę funkcję, przez ponad
pół godziny w cztery oczy rozmawiałem na plebani „Brygidy” z ks. Henrykiem
Jankowskim. Ks. Jankowski pod koniec rozmowy zadzwonił do Pana Prezydenta,
by umówić mnie na spotkanie. Szczegóły opisałem w książce „Prezydent Hebryd”
i po latach powtórzyłem w książce „Władca Hebryd”. W pierwszej w/w książce
napisałem, że jestem przeciwnikiem polityki Lecha Wałęsy, a w tej drugiej
(wydanej w 2009 r.) napisałem, że jako były prezydent i symbol obalenia
komunizmu w Polsce Prezydent Lech Wałęsa zasługuje na szacunek. Tak więc
atakowałem Wałęsę, gdy było to trudne i wymagało odwagi i broniłem, gdy
odwaga nie była potrzebna. Dziś najbardziej podzielam wyważoną opinię
Kornela Morawieckiego: - „O dobre imię Prezydenta Wałęsy powinien przede
wszystkim zadbać sam Lech Wałęsa. To jest w jego interesie i w interesie
Polski”. Dopowiem wprost: - ludzie wybaczają potknięcia, ale kłamstwo ma
krótkie nogi i trwanie w nim trudno wybaczyć. Mieczysław Wachowski kiedyś był moim studentem.
Gdy po pierwszym roku studiów wylatywał z Wyższej Szkoły Morskiej w Gdyni,
miał sześć ocen niedostatecznych, jedną ode mnie, ale nie za to został
wydalony z uczelni. W gazetce „Poza Układem” ukazał się na ten temat
w pierwszej połowie lat 90-tych artykuł z nagłówkiem „Dokument roku”. Więcej mało znanych i ciekawych informacji znajdziesz w „Wałęsa i Wachowski”. Czytaj więcej >>> ***
*** 13.12.2015 Znamienna data ważna dla Polski i dla świata. To dziś jest 34 rocznica
wprowadzenia stanu wojennego, który też był w niedzielę. Dziś w kościołach
całego świata obchodzony jest Światowy Dzień Miłosierdzia. Papież Franciszek
tak pięknie mówił dziś na Lateranie o pojednaniu i odejściu od swarów i
kłótni. Słuchałem tych doniesień z Rzymu zastanawiając się nad polską
rzeczywistością: - kryzys konstytucyjny, wczorajsze marsze opozycji i
dzisiejsze rządzących. O co te kłótnie i larum na cały świat!? Hmmm! Na
dobrą sprawę tylko o trzech ludzi! Tak, tylko o trzech, bo jedni mędrcy
prawa twierdzą, że trzech wybranych rzutem na taśmę przez PO jest zgodne z
Konstytucją, a inni mędrcy, że z piątki zaprzysiężonych przez prezydenta
dwóch jest legalnych, a trzech nie. Tak na dobrą sprawę znów doszło do tego,
że sprawy partii są ważniejsze od Polski i Polaków, bo chyba nie rozchodzi
się tu o ważność trzech osób. W tym momencie nasuwa mi się pewna analogia do
liberum weto. I do czego to doprowadziło? Nasuwa mi się też cytat z Norwida:
„Niewolnicy wszędzie i zawsze niewolnikami będą – daj im
skrzydła u ramion, a
zamiatać pójdą
ulice skrzydłami”. Dopowiem od siebie: - głupcy pozostaną głupcami i choćby
wypili beczkę oleju, to rozumu im nie przybędzie. Papież Jan Paweł II
trzydzieści cztery lata temu myśląc o Ojczyźnie o 19.30 zapalił w oknie
świecę. Dobry przykład! Pójdę zrobić to samo. *** 04.12 2015 Kiedyś po wyborach, gdy
uczestniczyłem w nich jako bezpartyjny - by coś pozytywnego wnieś w
interesie gospodarki morskiej, Człowieka i Ojczyzny - natychmiast dla
odstresowania na kilka miesięcy szedłem na statek w morze. Teraz, w tydzień
po wyborach, udałem się z żoną na miesiąc do Brazylii, Argentyny i
Paragwaju. Nowe doświadczenia i nowe refleksje. W Argentynie, w tym kraju
mlekiem i miodem płynącym, bardzo bogatym, były właśnie wybory prezydenta. Z
winy polityków kraj na skraju bankructwa. Wygrał Macri - od 1945 r.
pierwszy nie socjalista. Byłem w tym czasie w stanie Misiones, gdzie 25%
mieszkańców ma polskie korzenie. W tej prowincji większość terytorium - bo
ponad 50% - jest właśnie w posiadaniu potomków polskich emigrantów okresu
międzywojennego, głównie z Galicji. Byłem u rodziny, gdzie grunty rolne
mierzy się nie w hektarach, a w czakrach (25 ha), lub kilometrach
kwadratowych. Wilgotna subtropikalna prowincja, otoczona przez trzy
duże rzeki: Paraná, Urugwaj i Iguaçu. Tu znajduje się miejscowość Wanda,
założona przez emigrantów z Polski nazwana na cześć legendarnej księżniczki.
Kościół w Wandzie nazywa się Częstochowa (zdjęcia będą w Galeri). Po
angielsku w Argentynie i Paragwaju trudno tu się dogadać, ale znacznie
łatwiej po polsku, bo co drugi biały człowiek w Misiones w drugiej lub
trzeciej generacji to Polak. Gdy w sklepie w Paragwaju, w Encarnacion (
drugie miasto w Paragwaju), nie mogłem się dogadać po angielsku i po
francusku, okazało się, że zakupy można zrobić po polsku. *** 27.10.2015 Serdecznie dziękuję
wszystkim, którzy na mnie głosowali. Otrzymałem 18.705 głosów. Senatorem
Gdynia wybrała jednak Rybickiego. Dziwi mnie to, bo z trójki kandydatów jest
osobą najmniej związaną z Gdynią i wcześniej nie wykazywał troski o Gdynię i
gospodarkę morską, a miał ku temu okazję. Czterokrotnie był posłem i jakoś
nie było go słychać. Był u władzy, gdy marnotrawiono gospodarkę morską.
Gdy jego partia złomowała przemysł stoczniowy, nie protestował. Po
Sierpniu cały czas szedł z prądem władzy rozdającej przywileje i zaszczyty.
Jeśli głównym atutem Rybickiego jest działalność opozycyjna, to w moim
przypadku powinno to być podniesione do kwadratu! W książce "Władca
Hebryd", która w całości jest do pobrania na tej stronie w zakładce KSIĄŻKI
można na to znaleźć dowody. Czy Rybicki ma być teraz uzdrowicielem
gospodarki morskiej i Gdyni? Czy po tylu latach przyklaskiwania władzy
będącej na topie stanie się nagle bojownikiem o dobro Polski i Polaków?
Teraz rzeczywiście może to być możliwe, bo będzie w opozycji do władz PiS,
ale to i tak nie będzie jego własny głos, a głos PO! Jako ciągły
działacz polityczny wysokiego szczebla po transformacji jest już całkowicie
oderwany od potrzeb zwykłego człowieka. No cóż, demokracja jest demokracją i
należy ją uszanować. Betonów partyjnych w naszym społeczeństwie nie jest w
stanie ruszyć nawet trzęsienie ziemi. Od wielu lat bywałem na
najważniejszych uroczystościach w Gdyni, ale Sławomira Rybickiego nie miałem
okazji spotkać. Drugi z moich konkurentów w wyborach do Senatu, Jerzy Miotk,
zawsze tam bywał i troska o Gdynię, gospodarkę morską, o Człowieka i
Ojczyznę spowodowały, że staliśmy się przyjaciółmi. Gdyby został wybrany
senatorem w Gdyni, nie byłoby to dla mnie zaskoczeniem i też bym się
cieszył. Z trzech kandydatów na senatora została wybrana osoba najgorsza dla
Pomorza i Gdyni. Te gorzkie słowa wcale nie wynikają z tego, że
przegrałem. Mam też dodatkowe osobiste spostrzeżenia: - na debatę w TTM w
Wejherowie Rybicki przybył, gdy wszyscy inni już siedzieli na swoich
miejscach z podłączonymi kabelkami mikrofonów. Miał miejsce tuż przy mnie.
Po kolei witał się z innymi kandydatami na senatora i gdy już siadał obok
mnie wyciągnąłem rękę na powitanie, ale Rybicki swojej nie podał! Głupio mi
się zrobiło, bo nigdy nic o nim wcześniej ani nie mówiłem, ani nie pisałem.
Ten przykry incydent wyjaśnił się dopiero po debacie: - zakleiłem jakiś
jego plakat! W odróżnieniu od Pana Rybickiego ja nie miałem żadnego
bilbordu ani żadnego plakatu na płatnych tablicach ogłoszeniowych. Sam
rozdawałem ulotki i naklejałem plakaty na tablicach bezpłatnych wystawionych
do tego celu przez Gdynię (pochwalam, że prezydent Szczurek zakazał
wieszania plakatów na słupach oświetleniowych i trakcyjnych). Płatni
naklejacze te tablice dla wszystkich kandydatów zaklejali wizerunkiem
mocodawcy w kilku egzemplarzach. Starałem się, by nigdy nie zaklejać cudzego
plakatu, ale gdy było kilka tej samej osoby, bez wolnego miejsca nie było
wyboru. Tablica jest dla wszystkich, a nie tylko dla tych, co ją w
większości zakleją! Gdy po programie starałem się to wytłumaczyć
Rybickiemu odpowiedział: - "ale mógł pan zakleić inną osobę, a nie swojego
konkurenta". Pomyślałem wtedy: - zarozumiały bufon, który myśli, że za
pieniądze wolno mu robić, co chce! Na 10 Lutego, Świętojańskiej i Władysława
IV spotkałem aż trzech jego roznosicieli ulotek. Ile ich było razem i ilu
naklejaczy nie wiem. Gdynio, wspaniale
wybrałaś!!! Dobrze, że przynajmniej
od Kaszubów z powiatu puckiego miałem większy procent głosów. Nie dziwię się
młodym, że nie mogą się z tym pogodzić i szukają sobie normalnego i
bezpiecznego miejsca na całym świecie. Nie pisałbym o tym, gdyby nie ten
nieprzyjemny incydent. *** Za dwie i pół
godziny będzie cisza wyborcza. Nie wiem, czy w pełni wykorzystałem to,
co dał mi los i Opatrzność. Na całą kampanię wyborczą przeznaczyłem jedynie
1300 zł z moich środków, czyli więcej niż emerytura żony. Nawet tego w pełni
nie wykorzystałem. Ulotki były w zasadzie przygotowane na zbieranie
podpisów. Na nich nie napisałem, że jestem kapitanem żeglugi wielkiej,
nie napisałem, że jestem jedynym kandydatem niezależnym z Gdyni i z
całego Pomorza. Wtedy tego nie wiedziałem. Po rejestracji powinienem np.
dopisać: - Gdynio, daj przykład dla Polski, że masz dosyć kłótni PiS-PO i
wybierasz człowieka niezależnego, - Gdynio pokaż, że gospodarka morska i
człowiek morza jest Ci bliski, - Gdynio, bądź dumna, że w twoim mieście
ludzie myślą i są przykładem dla Polski, - Bądźcie dumni, że myślicie i
macie dosyć kłótni PiS-PO, - Pomorze, pokaż Polsce, że morza jest dla Ciebie
ważne. Podobnych, w dodatku prawdziwych haseł, można mnożyć. Jeśli ja,
zabiegany i zalatany w kampanii wyborczej o czymś zapomniałem, skorygujcie
to i włączcie się do tej szlachetnej idei, by Gdynia nie tylko wybrała
prawych ludzi, ale była też przykładem mądrości dla Polski. Dajmy
przykład Polsce! Ja co do mnie należało dla Ojczyzny zrobiłem.
Pokażcie, że dla Was te wartości też są drogie. Ślijcie maile
i esemesy z ideą poparcia do znajomych dla tej szlachetnej idei. Sprawdzicie
tą bogatą stronę. Dopisek: - przed chwilą
dla relaksu oglądnąłem powtórkę znanego serialu "Ranczo" , jak Wilkowyje
załatwiły bandziorów i gangsterów odkopaną z czasów wojny bronią. Ileż
politycznych realiów w tym serialu! Największe notowania wyborcze miała tam
"Partia Uczciwoci" Czerepaka. Dziś nie odkopujcie pistoletów i granatów, by
przepędzić złodziei i gangsterów. Mądrze i w zgodzie głosujcie, by dać
przykład Polsce! *** Od 10 do 22 października
na antenie Radia Gdańsk codziennie o 19.57, a w sobotę o 21.57 są emitowane
moje krótkie felietony. 1) 10.10 godz. 21.57 Radio Gdańsk Kpt. ż. w. Józef
Franciszek Wójcik, wiceprezes SPP, jedyny niezależny kandydat w wyborach
2015 z woj. pomorskiego. Ponieważ moi konkurenci nie zgłosili chęci
rozpowszechniania audycji wyborczych na antenie radia Gdańsk, więc zapraszam
codzienne na krótkie audycje po minucie 21 s. Audycje będą emitowane o godz.
19.57, sobota 21.57. W tym krótkim czasie będę się odnosił zwięźle do wielu
ważnych spraw. Dziś zacznę od zapowiedzi PiS o utworzeniu województwa na
środkowym Pomorzu. - Nic poza interesami partyjnymi za tym nie przemawia.
Zwiększenie ilości urzędników nie zapewni rozwoju dla tego w gruncie rzeczy
biednego regionu. Recepty uzdrowienia należy szukać gdzie indziej. Jest
jeszcze jedna ważna rzecz, która ten pomysł wyklucza – Kaszubska Jednota.
Kaszubi byli oddzieleni od Polski przez 300 lat. Przy polskości jednak
wytrwali. Dziś są w jednym województwie i tak powinno pozostać. Jako
publicysta Pulsu
Kaszub muszę rzec – nikt już wiancy nie bądze dzelył Kaszebów. czytaj więcej >>> *** Kandyduję w wyborach Senatora RP jako taki jeż wyborczy – przemiłe zwierzątko, którego
nie da się ani połknąć, ani zagłaskać. Wędrując po świecie zapamiętałem
stare indiańskie przysłowie: „wielkość plemienia mierzy się siłą
jego wrogów”. Kandyduję, bo oburza mnie sposób uprawiania polityki
przez partie polityczne, dla których najważniejszą sprawą są interesy
partyjne i kłótnie polityczne, a nie interesy Człowieka i Ojczyzny. Odnosząc
to do indiańskiego przysłowia należę do
największego plemienia, bo moimi konkurentami w Okręgu 64 w
Gdyni są kandydaci potężnych partii PiS i PO. W wyborach do Sejmu i Senatu
2015 jestem jedynym niezależnym kandydatem
w całym województwie pomorskim, przeciwnikiem kłótni politycznych i
przedstawicielem ludzi bezpartyjnych. Wszyscy inni kandydaci, nawet
bezpartyjni, są trzymani na partyjnych smyczach, a po wybraniu zostanie im
nałożony kaganiec dyscypliny partyjnej. Proszę o szerokie poparcie podczas
wyborów wszystkich ludzi z najsilniejszego plemienia! Kpt. ż. w. Józef
Franciszek Wójcik
Plakat/ulotka Str. a
Str. b ulotki
*** 16.09.2015 Na wstępie narozrabiałem. Gdy
zobaczyłem, że w internetowej informacji PKW o kandydatach do Senatu mam
identyczny wpis jak kandydaci startujący z list partyjnych "nie należy do
partii" i nie ma żadnej informacji, że startuje z listy partyjnej, oburzyłem
się. Natychmiast wysłałem do PKW w Warszawie następujące pismo: Józef Franciszek Wójcik
Gdynia 16.09. 2015 ul. Wiejska 8, 84-230 Rumia Kandydat niezależny na senatora Okręg 64, Państwowa Komisja Wyborcza Oszustwo wyborcze Jako osoba niezależna zebrałem 1214 podpisów, by
się zarejestrować, co moi konkurenci z PiS i PO nie musieli robić. Gdy
zebrałem następne ponad 2600 i się zarejestrowałem, ze zdziwieniem
zobaczyłem, że w informacji PKW konkurent z PiS ma identyczną informację o
kandydacie „nie należy do partii politycznej”. To jest oczywiście prawda,
ale jest to wprowadzanie wyborców w błąd, bo nie każdy w ostatniej
chwili będzie patrzył na obwieszczenia PKW. Nie wiem, czy jest to
przeoczenie w dokumentach wyborczych, czy podszywanie się komitetów
partyjnych pod ludzi bezpartyjnych i niezależnych, czy też ukrywanie
przynależności partyjnej. Na pewno jednak jest to wprowadzanie wyborców w
błąd i fałszerstwo wyborcze
spowodowane przez Państwową Komisję wyborczą. Uważam, że w dokumentach na
stronach internetowych PKW na pewno powinno być najpierw „komitet partyjny”
- np. PiS, PO albo osoba niezależna, a następnie dopiero czy kandydat jest
partyjny, czy bezpartyjny. Proszę o sprostowanie informacji o kandydatach.
Z poważaniem, kpt. ż. w. Józef Franciszek Wójcik,
kandydat niezależny na senatora RP Obszerną odpowiedź prawną PKW otrzymałem już
18.09. Moja prośba została
uwzględniona. Z
poprawionych list kandydatów do Senatu ze wszystkich okręgów w całym
województwie teraz dowiedziałem się, że jestem jedyną osobą niezależną,
która
NIE BYŁA REJESTROWANA PRZEZ KOMITETY PARTII POLITYCZNYCH !!! *** 15.09.2015 Zarejestrowałem się jako jeden z
pierwszych. Dostarczyłem listy z poparciem ponad 2600 osób. Pewna osoba z
PKW powiedziała: Pan kapitan zarejestrował się z klasą. Takiej górki
poparcia nie mieli kandydaci partyjni, a przecież pan musiał zebrać o 1000
więcej. Początkowo Komisja wyborcza sprawdzała podpisy dokładnie, ale
gdy już było sprawdzonych ponad 2500 stwierdzono, że podpisów i tak jest za
dużo, więc resztę bez sprawdzania ostemplowano i schowano. Zostałem
zarejestrowany jasko jeden z trzech kandydatów na senatora z Gdyni i powiatu
Puck. Otrzymałem maila: "dziękujemy Panie
Kapitanie, że zdecydował się Pan uczestniczyć w wyborach, bo przynajmniej
ludzie, którzy mają już dość kłótni PiS, PO i bezpartyjni będą mieli na kogo
głosować". *** 7.09 2015 Do PKW w Warszawie zawiozłem około
1400 podpisów osób popierających rejestrację komitetu bezpartyjnego. Po
odrzuceniu wpisów nieczytelnych i błędnych miałem jeszcze górkę około 240
głosów i zostałem zarejestrowany. Teraz 8 dni i 2000. Horror! *** 2.09.2015 Zdecydowałem się
startować w wyborach do Senatu. Jako kandydat niezależny muszę do
07.09 zebrać najpierw 1000 podpisów i zarejestrować się w PKW w Warszawie, a
następnie jeszcze 2000 do 15-ego wrzenia. Ciężka sprawa !!! Kandydaci
z list partyjnych tego pierwszego tysiąca nie zbierają. Taka to partyjna
sprawiedliwość, choć niby do Senatu są JOW-y. *** 31.08.2015 W gazecie "Gdyński IKS" ukazał się obszerny i
ciekawy artykuł "Góral, który napisał historię Kaszub". Kliknij by go przeczytać. *** 10.04 2015 75 rocznica zbrodni
katyńskiej i 5 rocznica katastrofy w Smoleńsku - tragedie katyńskie. Byłem
tam przed pięciu laty! Byłem, widziałem i dużo słyszałem. 10.04 2010 r., w
Katyniu, wśród osób oczekujących na uroczystości upamiętniające 70 rocznicę
Zbrodni Katyńskiej byłem chyba najbardziej poinformowaną osobą, co się
dzieje. Docierały do mnie zarówno informacje po linii prasowej, jak i
parlamentarno-rządowe. Na smoleńskim lotnisku nie byłem, więc nic nie mogę
powiedzieć o mgle w tamtym miejscu, ale ani w Smoleńsku od godziny 0600, ani
w czasie przejazdu autokarem do Katynia i w samym Katyniu, od początku do
końca wydarzeń tego dnia, mgły nie widziałem. Na zdjęciach, które robiłem,
też jej nie widać. Tylko z informacji w mediach wiem, że na lotnisku jednak
była. Nie kwestionuję tego, bo wszyscy doskonale z autopsji wiemy, że mgła w
jednym miejscu jest, a kilkaset metrów obok wcale jej nie ma! Wspominam o
tym tylko dlatego, że jestem zbulwersowany informacjami w mediach, że w tym
czasie w rejonie Smoleńska była potworna mgła i samolot wcale nie powinien
tam lecieć. Miejscowa mgła przeważnie szybko zanika i szybko się rozwiewa.
Nie jest moją intencją rozprawiać o mgle, ale występowanie mgły miejscowej
jest na pewno pewnym usprawiedliwieniem dla pilotów tego tragicznego lotu,
że samolot wyleciał do Smoleńska. Nie zgadzam się, by tak "od czci i
wiary" odsądzać poległych w katastrofie! Na nieżyjących można dużo zrzucać:
brak profesjonalizmu, złe wyszkolenie, brak uprawnień i jeszcze nie wiadomo
co. Dlaczego lotu prezydenta i najważniejszych osób w państwie nie
zabezpieczały polskie służby do tego powołane?! To niewybaczalne, by w ogóle
mogło do takiego zaniedbania dojść! Gdyby polskie służby funkcjonowały, tak
jak powinny, nie było by dziś żadnych wątpliwości czy był to wypadek, czy
zamach, czy były fatalne warunki, czy Rosjanie czegoś nie dopatrzyli.
Nikt za to nie poniósł odpowiedzialności, a brak wraku i czarnych
skrzynek przy ich wielu wersjach jest najlepszym dowodem, że jednak jest coś
do ukrycia. Katastrofa z Sikorskim w Gibraltarze do dziś budzi emocje.
Zbrodnia katańska została wyjaśniona dopiero po dziesięcioleciach, ale
wątpię, czy kiedykolwiek prawda o katastrofie smoleńskiej nie będzie budzić
kontrowersji. ***
22.02.2015 r. W wyborach Prezydenta RP każda
partia wystawia swego kandydata, oprócz tych dwóch głównych z szansami,
tylko po to, by zaistnieć. W efekcie najbardziej przegrana jest Polska i
Polacy. Prezydent RP nie powinien być partyjnym zakładnikiem, ani też
obiektem ataków zwaśnionych partii, gdzie interesy partyjne są ponad
interesami człowieka i narodu. W państwach, gdzie partie są bardziej
demokratyczne, a nie wodzowskie, jest czymś naturalnym, że głową państwa
jest przedstawiciel głównej partii, choć i z tym różnie bywa. Przy obecnej,
można powiedzieć patowej sytuacji w naszej polityce, jest potrzebne
uzdrowienie i naprawa. Dlatego też w trosce o losy Ojczyzny chciałem po raz
wtóry kandydować w wyborach prezydenckich. Ta decyzja zapadła również
dlatego, że będąc jednym z trzech kandydatów na Prezydenta RP, którzy w 2010
r. udali się do Katynia, jako jedyny pozostałem przy życiu. Fakt, że jako
kandydat niezależny, mniej ważny, otrzymałem miejsce w pociągu specjalnym i
żyję, a nie w samolocie, nie umniejsza wielkiej symboliki tego katyńskiego
wydarzenia. Jako jedyny kandydat w wyborach prezydenckich 2010 przeżyłem
wyjazd do Katynia, więc to do czegoś zobowiązuje. Ale nie tylko ten dług
wdzięczności i przytoczone powyżej zdania były motywacją, by ponownie
kandydować w wyborach prezydenckich. Prezydent nie powinien być ani
partyjnym notariuszem, ani obiektem ataków tylko dlatego, że jest ze
znienawidzonej partii. Dziś, jak mało kiedy, prezydent powinien być osobą
ponadpartyjną. Jako osoba niezależna, z doświadczeniem życiowym
większym niż wszyscy pozostali kandydaci zgłoszeni przez główne partie razem
wzięci, miałem moralny obowiązek ponownie zgłosić swoją kandydaturę. W moim
odczuciu partyjnym kandydatom w wyborach prezydenckich 2015 brakuje
znajomość ludzkiej pracy, świata, kontaktów międzyludzkich, a przede
wszystkim znajomości potrzeb zwykłego Polaka, jego odczuć i
mentalności. Jedynie działalność partyjna i samorządowa, w dodatku w
młodym wieku, to stanowczo za mało, by ubiegać się o urząd Prezydenta RP!
PSL najdłużej się
wahało, czy poprzeć w wyborach Bronisława Komorowskiego, czy wystawić
swojego kandydata, a może udzielić poparcia komuś innemu. Do Naczelnego
Komitetu Wykonawczego PSL napisałem: "Oddaję się do dyspozycji PSL jako
kandydat niezależny w wyborach Prezydenta RP" (w 2010 zrobiłem podobnie, bo
też mam około 4 ha ziemi i dyplom na poziomie szkoły zasadniczej
"Wykwalifikowany ogrodnik-warzywnik"- mając już wyższe wykształcenie Szkołę
zasadniczą robiłem zaocznie w latach 70-tych, a egzaminy zdałem z
wyróżnieniem w Instytucie prof. Pieniążka! Szeroko umotywowałem moją
decyzję. Jestem święcie przekonany, że miałem rację, co kilka osób z NKWPSL,
bądź transparętnych Stronnictwa z półki prasowo-wyborczej to
potwierdziła, u decydentów nie otrzymałem poparcia. Dopiero z mediów
dowiedziałem się, kogo ostatecznie zaakceptowano. Szkoda, bo zebranie 100
000 podpisów beż struktur partyjnych bądź organizacyjnych na terenie całego
kraju jest praktycznie niemożliwe. W wyborach prezydenckich 2010 próbowałem
walczyć - tak, o dobro Ojczyzny - jako ostatni Mohikanin. Nawet o swoich
racjach w 2010 przekonałem ś/p Lecha Kaczyńskiego i jako konkurent za zgodą
Kancelarii Prezydenta jechałem do Katynia. Teraz już nie mam tak wielkiej
determinacji. Głową muru nie przebijesz! Będę kibicował i wspierał kandydata
niezależnego Paweła Kukiza. Polska potrzebuje wyjścia z
zaklętego kręgu nienawiści Pis-PO. Pochwalam odwagę! ***
20.10.2014 r. w Nadbałtyckim Centrum Kultury w Gdańsku odbyło się zebranie
wyborcze Gdańskiego Oddziału Stowarzyszenia Pisarzy Polskich. Zostałem
wybrany na wice prezesa SPP (więcej na stronie: http://sppgdansk.pl/. *** „Kaszubskie losy” cz.I –
„Od zaborów do niepodległości”. Decyzją Kapituły Gryfa Pomorskiego
18. 03.2014 r. została uznana za najciekawszą książkę
Pomorza 2013 i otrzymała Statuetkę Gryfa Pomorskiego. Wejherowo
zakupiło ją jako lekturę dla szkół. Jest to
dziesiąta moja książka. W internetowych portalach kaszubskich tak ją
określono: „Kaszubskie losy” to książka, która w przystępny i ciekawy
sposób przedstawia historię Kaszub i Kaszubów od zaborów do niepodległości.
Najważniejsza książka, która przybliża nieznane i nierozumiane losy Pomorzan
dla wszystkich Polaków”. Książka w całości do pobrania na stronie
internetowej: jfwojcik.prv. pl Można kupić: jfwojcik@wp.pl *** 3 listopada 2013 Nie wiem, dlaczego tak długo nie pisałem. Na
pewno nie jest to, że pisałem książkę "Kaszubskie losy" i nie miałem czasu.
A może nie chcę o tym pisać w Internecie? Książka "Kaszubskie losy" już
kilka miesięcy temu była wydrukowana, a dzisiaj zamieszczam poniżej
informację za portalem "Puls Kaszub" o tej uroczystości: Wodowanie powieści
historycznej kpt. ż. w. Józefa Franciszka Wójcika „Kaszubskie losy”.
paź. 31 Aktualności, Kultura, Wydarzenia no comments 29 października na
pokładzie „Daru Pomorza” odbyło się uroczyste wodowanie powieści
historycznej kpt. ż. w. Józefa Franciszka Wójcika „Kaszubskie losy”. - Takich tłumów na
wodowaniu książki na Darze Pomorza chyba nie było od czasów Karola Olgierda
Borchardta – stwierdził po zakończeniu uroczystości wieloletni pracownik
Daru. Przybycie tak wielu osób
rzeczywiście zaskoczyło. Pod pokładem były zajęte wszystkie miejsca,
dużo ludzi stało, a niektórzy siedzieli na schodach. Byli mieszkańcy Gdyni,
Kaszubi, przedstawiciele Oddziałów Zrzeszenia Kaszubsko-Pomorskiego z Gdyni
i z Rumi, przedstawiciele Akademii Morskiej i Akademii Marynarki Wojennej,
przedstawiciele Stowarzyszenia Pisarzy Polskich, Stowarzyszenia Kapitanów
Żeglugi Wielkiej, przedstawiciele Gdynian Wysiedlonych, przedstawiciele
„Kresowiaków”, członkowie Związku Oficerów Rezerwy RP, admirałowie,
profesorowie, komandorzy, przedstawiciele Duszpasterstwa Ludzi Morza
oraz Uniwersytetu Trzeciego Wieku. Na honorowych miejscach w pierwszym
rzędzie siedzieli członkowie rodzin, których krewni są autentycznymi
bohaterami powieści. Byli więc przedstawiciele rodziny Hirszów,
Kosynów, Roszczynialskich. Wodowanie odbywało się pod patronatem
Marszałka Województwa Pomorskiego, Stowarzyszenia Kapitanów Żeglugi Wielkiej
oraz Stowarzyszenia Pisarzy Polskich. Uroczystość otworzył i
powitał gości przewodniczący SKŻW, dr inż. Andrzej Królikowski, a kpt. ż. w.
S. Krella odczytał list Marszałka Województwa Pomorskiego, Mieczysława
Struka, w którym m/i było napisane: „z przyjemnością obejmuję patronat nad
wodowaniem książki „Kaszubskie losy”. Cieszę się, że powstała publikacja,
która w przystępny i ciekawy sposób przedstawia historię Kaszub i Kaszubów”. Laudację wygłosił Jerzy
Hoppe – przewodniczący ostatniej kadencji ZKP Rumia. Mówił o mało
rozumianych i trudnych kaszubskich losach, opisanych przez autora rodem z
Podkarpacia i z Galicji, który wiele lat temu wybrał Kaszuby, jako swoją
Małą Ojczyznę. Jerzy Hoppe powiedział: „My Kaszubi trochę zaspaliśmy,
bo niektóre wydarzenia z naszej kaszubskiej historii przypomina nam Pan
Komandor urodzony na południu Polski. Może to i dobrze”. Następnie o książce
mówiła Bożena Ptak ‒ wiceprezes Zarządu Głównego Stowarzyszenia Pisarzy
Polskich. Gratulacje autorowi w ciepłych i zwięzłych słowach wyraziła
też posłanka RP Teresa Hoppe oraz prezes Ligi Morskiej i Rzecznej Andrzej
Królikowski. Niektóre wątki zawarte w książce przybliżył również sam autor.
Odczytał krótki fragment z pierwszego rozdziału książki, rozgrywającego się
podczas zakazanej pielgrzymki oliwskiej w czasie I wojny światowej, który,
w/g autora, określa kaszubską tożsamość: – „Czwarty przykazanie – czcij ojca
i matkę swoją! Czy wolno nam zapomnieć o tradycji przodków? Czy wojna może
być przeciw czwartemu przykazaniu i zabraniać „czcij ojca i matkę swoją”?
Mówię wam siostry i bracia – nie może! Podstawowym znaczeniem „czcij ojca i
matkę swoją” jest uszanuj ich wiarę, dziedzictwo i tradycje! Naszą tradycją
zawsze było „trzymamy z Bogiem”, a 250 letnim dziedzictwem jest pątniczy
szlak na Święte Góry w Wejherowie. I o tym musimy pamiętać!” Za 5 lat będzie
już 350-lecie pielgrzymek na Kalwarię Wejherowską z całych Kaszub – dodał
autor. Po laudacji i
przemówieniach nastąpiło uroczyste wodowanie książki. Członkini Zespołu
Pieśni i Tańca „Gdynia”, Aleksandra Moszczyńska, z różą zanurzoną w
szampanie, wypowiedziała stosowną formułkę: „Docieraj wszędzie tam,
gdzie cię oczekują, poprzez lądy, morza i oceany. Rozsławiaj imię pisarzy
polskich, uczonych i wydawców. Przynieś chwałę banderze Rzeczpospolitej.
Twoje imię to „Kaszubskie losy”. Po zakończeniu części
oficjalnej zespół „Gdynia” zaśpiewał kaszubską piosenkę, którą przy lampce
wina podchwyciła widownia. W podstronie GALERIA w
Wodowanie zamieszczam zdjęcia z powyższych uroczystości , a w Filmy, za
zgodą Pulsu Kaszub, film nakręcony przez Andrzeja Schmultę pod takim samym
tytułem. *** 10 kwietnia 2012 Trudno, bym w tym dniu nie
zamieścił jakichkolwiek uwag. Przecież byłem w Katyniu podczas tej wielkiej
tragedii i przeżywałem ją tam na żywo. Poniżej - pod datami sprzed dwóch lat
- jest sporo różnych informacji i wzniosłych słów. W historii Ojczyzny nigdy
wcześniej nie zginęli na raz dowódcy wszystkich rodzajów sił
zbrojnych, dwóch prezydentów i dwóch kandydatów w zbliżających się wyborach
prezydenckich. Zginęli też szefowie ważnych instytucji państwa, wielu
parlamentarzystów oraz osób, które same w sobie były legendą heroizmu walki
o suwerenność i samostanowienie. Wtedy, dwa lata temu, byłem trzecim z
kandydatów ubiegających się o urząd Prezydenta RP, który udał się do Katynia
na obchody 70 rocznicy Zbrodni Katyńskiej. Jako kandydat niezależny,
najmniej ważny i bez szans, otrzymałem miejsce w pociągu specjalnym, więc
żyję. Mój wyjazd był możliwy dzięki Kancelarii Prezydenta Lecha
Kaczyńskiego, choć wcześniej napisałem bez ogródek, dlaczego zamierzam
startować w wyborach. Dziś, po dwóch latach, nie została do końca rozwiązana
żadna z kwestii dotyczącej przyczyn tej wielkiej tragedii, a wręcz
odwrotnie. Odnoszę wrażenie, że dochodzenie do prawdy i rzetelność badań
dotyczących przyczyn i przebiegu katastrofy są robione tak, by wszystko
zagmatwać, pozacierać ślady (ale czego?) lub coś ukryć. Wierzyć się nie
chce, że to było robione bez głowy, że tak wszystko można spieprzyć. Nie
wiem czy ta nierzetelność polskich i rosyjskich instytucji wynika tylko z
niechlujstwa, beztroskiego bałaganu i braku profesjonalizmu, czy też z braku
woli, by dokładnie wszystko wyjaśnić. Im więcej mija czasu, tym coraz więcej
wątpliwości, że ta tragedia zostanie kiedykolwiek wyjaśniona. A może o to
chodzi? Gdy na początku nawet nie dopuszczałem myśli, że mógł być to zamach
czy też jakiejś inne działanie osób trzecich (być może dla katastrofy
niezamierzone) to jednak dziś takie myśli w głowie bez przerwy się kołatają:
- 1) W dniu katastrofy od świtu przebywałem w Smoleńsku, jechałem
kilkanaście kilometrów do Katynia i robiłem zdjęcia, ale żadnej mgły nie
widziałem. To wcale nie świadczy o tym, że na lotnisku jej nie było, bo
lokalnie mogła tam być i na pewno była. Nie mogę się jednak zgodzić z
komentarzami, że w tym dniu w Smoleńsku były katastrofalne warunki pogodowe.
Na moich zdjęciach nie widać śladu mgły, więc na lotnisku musiała być tylko
lokalnie. Nawet na amatorskim filmiku z Internetu, w którym widać
palący się wrak, słychać strzały i gwizd pociągu, ta już przydymiona
widoczność też nie była "fatalna, tragiczna i beznadziejna", więc na mgłę
nie można wszystkiego zwalać. 2) Jako nawigator i kpt. ż. w. zupełnie nie
mogę zrozumieć, dlaczego pilot był około 80 metrów od toru podejścia, skoro
dziś nawet prymitywny samochodowy gips pokazuje pozycję z dokładnością do 3
m. Gdyby podchodził do lądowania zgodnie ze ścieżką podejścia, to by w
brzozę nie zawadził, bo na ścieżce podejścia drzew nie ma! Co sprawiło taki
duży błąd pozycji? W pociągu specjalnym do Katynia jechałem razem z min.
Krzysztofem Ardanowskim i po drodze rozmawialiśmy o bezpieczeństwie lotu
(nie wiem dlaczego, sam go o to zapytałem!). Krzysiu stwierdził, że pilot
zasiadający za sterami prezydenckiego samolotu do Katynia jest jednym z
najlepszych i doskonałym fachowcem! 3) Nie jestem ekspertem od lotnictwa,
lecz zwykłem obywatelem, który tylko trochę dokładniej wsłuchuje się w
doniesienia medialne dotyczące tragedii smoleńskiej, bo w tym czasie tam
byłem. Zamach i celowe spowodowanie katastrofy od początku raczej
wykluczałem, ale po dwóch latach mam teraz coraz więcej wątpliwości: -
dlaczego przy sekcji zwłok nie było Polaków? (Pani Kopacz najpierw
twierdziła że nawet sama przy tym była, a potem się z tego wycofała), -
dlaczego raporty MAK są tak nierzetelne, a nawet niezgodne z prawdą?, -
dlaczego nasze dochodzenie jest tak skandalicznie nieporadne i
niekompetentne?, - dlaczego szczątki polskiego samolotu rządowego nadal są w
Rosji?, - dlaczego nie mamy czarnych skrzynek?, - dlaczego Rosjanie
twierdzą, że wrak samolotu nie został umyty (zacieranie śladów), choć nawet
bez okularów doskonale widać na zdjęciach, że zostało to zrobione, -
dlaczego nie przeprowadzono dokładnej polskiej ekspertyzy szczątków
samolotu?, - dlaczego i w czyim interesie jest zacieranie śladów?.
Dlaczego...?, dlaczego...?, dlaczego...?. Im więcej czasu, tym więcej
niewiadomych. Po prostu, jak z Sikorskim w Gibraltarze. *** 10 marca
*** 13.01 2012 W folderze KSIĄŻKI,
pozycja 10, zamieściłem fragmenty z przygotowywanej do druku powieści
historycznej "Kaszubskie losy". Pierwszy rozdział jest w całości do
pobrania. *** 21 października Gdy w wyborach
parlamentarnych w 1989 r. frekwencja wyborcza wynosiła 62,7% jeszcze nie
wierzono, że obywatel może mieć jakiś wpływ na sprawowanie władzy. Potem
było jeszcze gorzej, bo ordynacja wyborcza wprowadziła listę centralną,
gdzie posłem mógł być człowiek, który nie potrzebował ani jednego głosu
poparcia! Do Sejmu trafiali posłowie (było kilkadziesiąt osób poniżej 100
głosów poparcia), którzy w wyborach mieli znikomą ilość głosów i
przechodzili do Sejmu, a osoba nawet z 1 000 000 głosów mogła odpaść! W 1993
r. byłem liderem ugrupowania na Podkarpaciu "Poza układem" (lista
nr.18, na Wybrzeżu Andrzej Gwiazda i Ania Walentynowicz) i wtedy przeszło do
Sejmu około 80 posłów, którzy uzyskali gorszy wynik od mojego! Właśnie wtedy
miałem 0 % prawdopodobieństwa przejścia do Sejmu, nawet z milionem głosów,
lecz walczyłem dla idei. Ordynację wyborczą zaskarżyłem do Trybunału
Praw Człowieka w Strasburgu, gdzie nawet przyznano mi rację. To było jednak
już dawno i dużo od tego czasu zmieniło się na dobre. Więc co dzisiaj jest
złem? Stwierdzam, że właśnie teraz przeżywamy największy kryzys demokracji w
Polsce. - A to dlaczego? - Wystarczy przeanalizować wyniki wyborów:
frekwencja 48,9% i w tym prawie 5% głosów nieważnych. Nieważnych nie
dlatego, że zrobiono aż tyle pomyłek, czy też, że głosowali ludzie
nierozgarnięci, którzy nie wiedzą ile postawić krzyżyków, lecz przede
wszystkim dlatego, że idą na wybory, demonstracyjnie oddają głos nieważny,
bo nie popierają obecnego sposobu uprawiania polityki. 10 % poparcia dla
Palikota w większości jest również wynikiem dezaprobaty dla obecnego
sposobu uprawiania polityki. Ruch Palikota nie zawdzięcza tak wysokich
notowań programowi, ludziom w większości anonimowym, którzy go
reprezentowali, i nie zawdzięcza też gejom, lizbijkom, młodzieży lubiącej
zażywać trawkę czy też antyklerykałom, lecz przede wszystkim to również
protest i nie popieranie obecnego sposobu uprawiania polityki. Tak więc Sejm
został wybrany świadomie przez mniej niż 40% obywateli, głównie niepełny
twardy elektorat poszczególnych partii, a pozostali nie widzą alternatywy,
by wybory autentycznie cokolwiek zmieniły. Ten głęboki kryzys głównych
niedemokratycznych partii wodzowskich wyraźnie uwidocznił się już po kilku
dniach po wyborach. Głębokie rysy rozłamu w PiS, PO i dogłębne przetasowania
w SLD potwierdzają konieczność zmiany sposobu uprawiania polityki, o czym od
dawna pisałem i mówiłem. Dla Polski i Polaków najgorszym jednak jest to, że
nadal tematy zastępcze (np. walka z krzyżem, legalizacja pewnej ilości
narkotyków) biorą górę nad gospodarką i koniecznością niezbędnych reform
państwa. Gruntowna zmiana sceny politycznej w następnych wyborach (nie
wykluczone, że wcześniejszych) jest więc nieodzowna i konieczna. Na prawicy
musi powstać sensowna partia dialogu z poszanowaniem tradycyjnych wartości,
w pełni demokratyczna, dla której najważniejsza jest Polska i
człowiek. Przyznaję się do tego, że ten zamysł powstania Partii Jedności
Prawicy ciągle nie daje mi spokoju. *** 24 września A miałem pisać aktualności
na bieżąco! Więc dlaczego tego nie robiłem? Co bym nie powiedział, to tylko
tłumaczenie: - lato, wakacje, wyjazd do Chorwacji, Bośni i Hercegowiny,
Czarnogóry, naszego Ciechocinka. W lecie każdą wolną chwilę spędzałem na
Skwerze Kościuszki w Gdyni pod szyldem "Autor prezentuje swoje książki", ale
i to nie do końca wyczerpuje mój młyn zajęć. Dodać jeszcze należy
zaangażowanie w Polska Jest Najważniejsza ( nie obyło się bez stresów i
goryczy). Dużo czasu wypełnia praca w przydomowym ogrodzie o powierzchni
13.000 metrów kwadratowych, co często jest jednak odpoczynkiem psychicznym i
zapomnieniem o problemach. Teraz kampania wyborcza i harówka od świtu do
nocy, choć robię to tylko dla czystego sumienia, bo nie mogę się zgodzić z
takim sposobem uprawiania polityki głównych partii, jaki jest obecnie. W
wyborach do Sejmu kandyduję też przede wszystkim dlatego, że nie mogę
pogodzi się z tym, że nasza gospodarka morska jest od lat rujnowana. Od lat
nie ma w Sejmie człowieka morza, więc chyba nic dziwnego, że parlament tego
nie rozumie. Aglomeracja trójmiejska (i nie tylko) opiera się na dwóch
głównych filarach: - na gospodarce morskiej i turystyce. Całe Wybrzeże
powinno się wstydzić, że kierując się partyjnymi podziałami PiS-PO nie
dostrzega priorytetów naszego regionu i nie głosuje na ludzi morza, bo są
gdzieś na dalszych miejscach list partyjnych (co też świadczy jak partie
traktują ten temat), wybierają numery na listach, a nie człowieka. Ja spraw
Polski i bliźnich nie zaniedbuję, w wyborach startuję za własne pieniądze
oraz poświęcam wiele czasu i trudu. Przynajmniej mam czyste sumienie, że
walczyłem, by dla Polski i Polaków coś zrobić. A potem, po wyborach, idę w
morze ufny Bogu, bo wiem, że zrobiłem wszystko co mogłem, że nie kieruję się
w życiu tylko własnym końcem nosa. Zamiast narzekać i psioczyć na polityków
zastanawiajcie się rodacy na kogo głosujecie! Ja nie podważam niczyich
preferencji wyborczych ale jedynie proszę o zastanowienie. W gruncie rzeczy
dla pisarza to bardzo ciekawe doświadczenie - wyzywają cię od kłamców,
nierobów, zdrajców, karierowiczów. Krzyczą: "Weź się za robotę", "Pchasz się
do żłobu palancie", "Teraz przed wyborami przyszedłeś obiecywać, a gdzie
byłeś wcześniej oszuście". Mógłbym mnożyć podobne cytaty, którym często
towarzyszy wybuch dzikiej agresji, ale po co? Przecież one mnie nie dotyczą,
choć przykro tego słuchać. W sumie świadczy to jedynie o ludzkim
sfrustrowaniu sytuacją polityczną, jaką stworzyli sami politycy, co zresztą
dla mnie jest zrozumiałe. To wprawdzie świadczy też nie tylko o frustracji,
ale i o czyjejś głupocie. Na szczęście większość ludzi chce jednak czegoś
się dowiedzieć, chce poznać kandydata w wyborach do Sejmu i bierze ulotkę,
by ją przeczytać. Ci, którzy czytali moje książki, bądź mnie znają, dodają
mi otuchy i często biorą dodatkowe ulotki, by dać je znajomym. Dla pisarza
każda forma poznania bliźnich i rzeczywistości jest sprawą ważną. Szkoda
tylko, że nasi politycy nie zawsze to rozumieją i zachowują się niekiedy
jakby byli z innej planety. *** 3 maja Ostatnie dni obfitują w doniosłe wydarzenie w
dziejach Polski. Beatyfikacja naszego papieża Jana Pawła II i Jego niezwykły
wpływ na losy Ojczyzny stawiają Go jako największego z wielkich Polaków.
Zmienił Polskę, Europę, Świat. Z bogactwa Jego nauk z pewnością będą czerpać
jeszcze przez wieki, ale wiele słów i przesłań Wielkiego Karola Wojtyły jest
nadal szczególnie ważne tu i teraz. Dzisiejsze święto NMP Królowej Polski
oraz 220 rocznica uchwalenia Konstytucji 3 Maja są tym szczególnym dniem
zmuszającym do refleksji i do pochylenia się nad słowami Błogosławionego
Jana Pawła II - patrona patriotyzmu i troski o dobro Człowieka i Ojczyzny.
Dzisiaj, kiedy Polska jest skłócona i przeżywa swoisty kryzys porozumienia i
szacunku do człowieka, gdy partykularyzm i interesy partyjne przesłaniają
dobro nadrzędne, którymi są Polska i Polacy, jest dużo analogii do tych
sprzed 220 lat. Konstytucja 3 Maja miała stać się podstawą naprawy
Rzeczpospolitej w wymiarze ustrojowym i społecznym, otwierała nowe
spojrzenie na istotę państwa i władzy, której suwerenem był naród. Jakże
często odnosił się do tych spraw w obecnym wymiarze Jan Paweł II. Na Zamku
Królewskim w Warszawie powiedział: "Jeśli chcecie zachować pokój,
pamiętajcie o człowieku. Pamiętajcie o jego prawach, które są niezbywalne,
bo wynikają z człowieczeństwa każdej ludzkiej osoby (...). Wszelkie
naruszenie i nieposzanowanie praw człowieka stanowi zagrożenie dla pokoju. W naszym imieniu modlił się do Boga: "Naucz nas
zwalczać zło, ale widzieć brata w człowieku. Naucz każdego z nas dostrzegać
własne winy, byśmy nie zaczynali dzieła odnowy od wyjmowania źdźbła z oka
brata. Naucz nas widzieć dobro wszędzie tam, gdzie ono jest; natchnij nas
zapałem do ochraniania go, wspieraj do bronienia z odwagą". "A więc nigdy
jeden przeciw drugiemu. Jedni - przeciw drugim. I nigdy brzemię dźwigane
przez człowieka samotnie, bez pomocy drugich. Nie może być walka silniejsza
od solidarności (...). Gorzej jeszcze, gdy mówi się: naprzód walka - to
bardzo łatwo drugi czy drudzy pozostają na polu społecznym przede wszystkim
jako wrogowie. Jako ci, których trzeba zwalczać, których trzeba zniszczyć.
Nie jako ci, z którymi trzeba szukać porozumienia, z którymi wspólnie należy
obmyślać, jak dźwigać brzemiona". Dziś powracające w pamięci Jego nieustanne
wezwania, by wielkodusznie współpracować w tworzeniu bardziej sprawiedliwej
i solidarnej ludzkości są w Polsce niezwykle istotne, są wskazówką
postępowania dla klasy politycznej. Miłość do Człowieka i polityczna odwaga
do moralnego postępowania, do budowy mostów porozumienia, nie lękających się
nowości i zmian. To bardzo ważne, by patrzyć dalej niż tylko w perspektywie
kolejnego szczebla własnej kariery. To bardzo ważne, by przezwyciężać pokusy
wykorzystywania dóbr publicznych w celu wzbogacenia niewielkiej grupy osób,
lub zdobycia popleczników. Papież zawsze zachęcał do działania z odwagą -
"Nie lękajcie się"- na rzecz dobra człowieka, kraju i przyszłych pokoleń w
oparciu o długofalową wizję. Królowa Polski oraz 220 rocznica uchwalenia
Konstytucji 3 Maja przypominają dziś, że Polska ciągle potrzebuje ludzi
wrażliwości społecznej i sumienia. *** 4 marca Wczoraj, 3 marca 2011, powołane zostało w Rumi koło PJN i zostałem jego
członkiem. Koło powołane w
Rumi jest pierwszym kołem Polska Jest Najważniejsza w powiecie
wejherowskim. Obecnie skupia cały powiat. 4 luty Folder PJ oraz strona: www.partiajedności.pl nie będą dalej prowadzone. Powstanie PJN o podobnych założeniach i
zbliżonym programie definitywnie usuwa przesłanki powołania Partii Jedności.
Zamierzam aktywnie przyłączyć się do PJN (o czym informowałem już 15
gtrudnia), by tam działać dla dobra Człowieka i Ojczyzny. Ponieważ
domena : www.partiajedności.pl już funkcjonowała, a sam pomysł powołania PJ
przed dziewięcioma miesiącami był słuszny (powstanie PJN w pełni to
potwierdza), więc strona w całości przez pewien czas pozostanie jako
swoistego rodzaju ciekawostka, chociażby dla tych, którzy już tę stronę
oglądali - autor. 31 grudnia Zrządzeniem losu byłem w
Katyniu i Smoleńsku podczas katastrofy 10 kwietnia, a w rodzinnych
Książnicach podczas powodzi. Nie było takiej tragedii w tysiącletniej
historii Polski i wątpię, czy w udokumentowanej około 900 letniej historii
wysoko położonych Książnic były takie powodzie - dwie w ciągu roku.
W tragicznej katastrofie
pod Smoleńskiem zginął Prezydent RP, wszyscy dowódcy wojsk i wielu
wspaniałych ludzi, a w Książnicach został zalany mój rodzinny dom - to
bardzo smutne! Nie jest żadną osłodą zarejestrowanie jako kandydata w
wyborach prezydenckich RP, bo media niewiele pozwoliły mi powiedzieć.
Uczestniczyłem też w 600 - leciu bitwy pod Grunwaldem, byłem kapitanem
na szwedzkim military hight speed craft i na I konwencji PJN. Z żoną
objechaliśmy najważniejsze miejscowości Grecji i odpoczywaliśmy w
Ciechocinku. Ufam, że Nowy Rok 2011 będzie lepszy zarówno dla Polski, jak i
dla nas wszystkich. Do Siego Roku! Stronę złożoną w lutym (licznik zainstalowany później) odwiedziło 11193
osoby i było 16775 odwiedzin. Domena prezydent-rp-2010.pl straciła
ważność. *** 13 grudnia
Na wczorajszej konwencji
PJN usłyszałem dość sensowny program i zobaczyłem dobrze wyreżyserowany
spektakl. Z pewnością można byłoby dorzucić jeszcze to i owo, ale
przekonałem się, że programowo PJN generalnie jest zbieżne z rozważaną
wcześniej przeze mnie Partią Jedności. Jadąc na konwencję początkowo
stawiałem sobie dwa cele. Uważałem, że nazwa przyszłej partii nie powinna
być Polska Jest Najważniejsza. Szybko przekonałem się jednak, że jest to
raczej nie do ruszenia. Z kolei do drugiej kwestii namawiałem wszystkich,
kogo tylko mogłem: - by PJN nie przekształciła się w partię wodzowską, jak
wszystkie pozostałe, by wewnątrz partii było więcej demokracji, należy
przetransformować doświadczenia UE o półrocznej prezydencji. Przewodnictwo
PJN zmieniałoby się co pół roku, przechodziłoby z województwa na województwo
w porządku alfabetycznym, a na początek można zacząć od najsilniejszych
struktur. W tym układzie rola prezesa partii ograniczyłaby się bardziej do
funkcji honorowej, a nie wodzowskiej. Ten pokrótce zaprezentowany zarys
przedstawiłem kilku posłom z PJN. Co z tego wyniknie, nie wiem? Marek
Migalski stwierdził jednak, że "jest to nowatorski pomysł wart rozważenia".
Przy obecnej ordynacji i ludzkich skłonnościach do wodzostwa, do tworzenia
"dworów" i układów "wojewódzka prezydencja w partii" ma nie tylko sens, ale
również poprzez współzawodnictwo województw może się przyczynić do
podniesienia partii na wyższy poziom zarówno pod względem wartości
merytorycznych jak i demokratycznych. Jestem przekonany, że jest to warte
zastanowienia. Do tego pomysłu i do innych jeszcze powrócę. *** 1 grudnia Bacznie obserwując
poczynania PJN coraz częściej zastanawiam się, czy to dziecko nie zostanie
wylane z kąpielą? Sami też robią wszystko, by tak się stało. *** 28 listopada Do członków Klubu Polska
Jest Najważniejsza napisałem następujący list, zawieszając tym samem dalsze
redagowanie PJ: "Panie Posłanki i Posłowie Klubu „Polska Jest
Najważniejsza”. Z entuzjazmem podchodzę do Waszej
inicjatywy i uważam, że jest to krok w dobrą stronę. Pomiędzy PiS i PO
musiała powstać partia środka, nie skażona animozjami personalnymi, taka,
dla której Polska jest najważniejsza. Należy jeszcze uzupełnić, że niemniej
ważny jest również Człowiek – ten Polak ze swoją tradycją, wiarą przodków,
szanujący wielokulturowość i inne religie, które przecież przez wieki
koegzystowały zgodnie w dawnej Rzeczpospolitej. Z takimi hasłami
kandydowałem w wyborach prezydenckich 2010 i te szczytne idee skłoniły mnie
już 3 maja 2010 do rozważań nad powołaniem Partii Jedności. Myślę, że Wasza
inicjatywa „Polska jest najważniejsza” zmierza dokładnie w tą samą stronę.
Dlatego z życzliwością i zaangażowaniem obserwuję Wasze poczynania i chcę
aktywnie włączyć się w tworzenie przyszłej partii. W zasadzie nie ma
większego znaczenia, jaką nazwę przyjmie przyszła partia, bo istotą jest jej
program i treści, które się kryją pod nazwą. W nazwie ważne są jednak dobre
skojarzenia, krótka forma i uniwersalność zastosowanych słów, bo partię i
jej szyld nie tworzy się pod wpływem emocji na sezon, lub kilka lat lecz na
wiele, wiele lat. Ponieważ już od pół roku robiłem przemyślenia nad
powołaniem centroprawicowej partii dialogu usytuowanej pomiędzy PiS i PO,
dlatego wysuwam kilka propozycji: - podaję pod rozwagę nazwę Partia
Jedności (PJ dla pokolenia JP II, nazwa krótka i prosta, przepiękna i
patriotyczna geneza powstania pomysłu. Ta nazwa nie będzie kojarzona z
hasłem wyborczym Jarosława Kaczyńskiego, z rozłamem w PiS, czy secesją. Mam
również do zaoferowania przyznaną domenę, jeszcze nie uruchomioną: WWW.partiajedności.pl
, którą można zagospodarować) - do rejestracji partii potrzeba
minimum 1000 podpisów poparcia. Wierzę, że ta nowa partia w przyszłości
będzie główną i jedyną partią na prawicy. Proponuję wydrukowanie minimum 100
legitymacji pierwszych członków (matek, ojców założycieli), którzy dostarczą
nie mniej niż 10 podpisów poparcia, potrzebnych do rejestracji. Jestem
przekonany, że kiedyś te legitymacje będą miały swoją wartość i ich
posiadacze będą z nich dumni – oczywiście wtedy i tylko wtedy, gdy
poczynania partii będą się pokrywać z założeniami, programem i hasłami
„Polska jest najważniejsza i Człowiek”. - jak najszybciej należy zamieścić na
stronie internetowej główne założenia przyszłej partii (chociażby w takiej
formie jak jest to na mojej stronie WWW.jfwojcik.prv.pl w
podstronie PJ – patrz załącznik) oraz statut partii - przystąpić do tworzenia struktur
wojewódzkich i w dół od nich - na stronie internetowej zamieścić
wzór druku do zbierania podpisów potrzebnych do rejestracji. Mam jeszcze kilka innych ważnych
propozycji, ale proszę ustosunkować się wpierw do powyższych. Dziękuję za
potwierdzenie dodania do bazy newslettera. Z poważaniem J.F. Wójcik – Stowarzyszenie Pisarzy Polskich" *** 20 listopada Z uwagą przeczytałem
wystąpienie Kluzik-Rostkowskierj na stronie www.polskajestnajwazniejsza.pl/ i trochę się rozczarowałem. Wystąpienie niewiele odbiega od retoryki PiS,
a główna myśl - powtórzona za Palikotem - "polityka prorodzinna, program
rozwoju i wizja naszego miejsca w świecie" też nie jest żadnym odkryciem,
choć bardzo słuszna uwaga "Polska rodzina musi się stać centrum myślenia o
przyszłości". Mówiąc o konieczności dialogu i potrzebie przerwania patologii
na polskiej scenie politycznej przytoczyła hasło z kampanii wyborczej
"zakończmy wojnę polsko-polską" i apelowała o "wizję nowego otwarcia
polskiej polityki". Do tych stwierdzeń jak pięść do nosa pasują
sformułowania, których następnie użyła: "leniwych rządów Tuska i
Rostowskiego", "rządu utraconych nadziei i przegapionych szans", "rząd
chowający głowę w piasek i szukający winnych swoich niepowodzeń". Nie
polemizuję ze słusznością tych stwierdzeń, ale nie dostrzegam tu żadnej
chęci dialogu i atmosfery do: "zakończmy wojnę polsko-polską". Dostrzegam
tu tylko przyzwyczajenie do retoryki PiS, a to wcale nie wróży eliminacji
złych emocji. Słuszne stwierdzenie: "Nie będzie bezpiecznej przyszłości
Polski, jeżeli rząd nie zajmie się poważnie kwestią narastającego długu
publicznego" Kluzik-Rostkowska zamyka stwierdzeniem: "Niestety rząd woli ten
nasz wspólny dług powiększać płacąc rocznie 38 mln zł na opozycję, która
usypia go w błogim nieróbstwie." Czy to jest recepta na wyjście z poważnego
impasu? Spodobało mi się stwierdzenie: "Zadania stojące przed Polską są zbyt
duże, by położyć je na szali ambicji i propagandowych rozgrywek. Te zadania
są konkretne i wymagają łączenia sił, a nie dzielenia się we wzajemnej
nienawiści". Właśnie to sformułowanie zezwala na nadzieję. że stowarzyszenie
"Polska jest najważniejsza" może mieć jednak wspólny język z proponowaną
przeze mnie Partią Jedności. Od kilku dni usiłuję nawiązać kontakt z osobami
ze stowarzyszenia, ale do tej pory otrzymałem odpowiedź tylko z biura
europosła Pawła Kowala z adresem strony: www.polskajestnajwazniejsza.pl, która wtedy jeszcze nie działała. A tak na marginesie, przy tylu posłach
dysponujących biurami i obsługującymi ich ludźmi, ta strona jest bardzo
uboga i nadal z nikim nie można się skontaktować!!! *** 16 listopada Od kilku dni próbowałem
skontaktować się z posłankami i posłami wyrzuconymi z PiS lub będącymi na
prostej do wykluczenia i zaproponowałem im współtworzenie Partii Jedności.
Sądziłem, że nie odpowiadają ze względu na czas przed wyborami samorządowymi
i brak ostatecznej decyzji co dalej, a tu dziś usłyszałem, że zostało
zawiązane stowarzyszenie "Polska jest najważniejsza". I słusznie, bo jest
najważniejsza, co wynika również z założeń PJ, które szerzej to rozwijają.
Na moje maile, gdzie wyjaśniałem inicjatywę powołania PJ, dotychczas nie
otrzymałem odpowiedzi. Ponieważ uważam jednak, że powołanie centroprawicowej
partii uplasowanej pomiędzy PiS i PO, partii z potencjałem dialogu, wolą
wprowadzania reform, partii nie wodzowskiej i nie uwikłanej w spory
personalne (patrz zakładka PJ) jest pewną nadzieją na wyście z kręgu złych
emocji, więc postanowiłem dalej iść tą drogą. Jestem przekonany, że
stowarzyszeniu "Polska jest najważniejsza" przyświecają podobne cele.
Serdecznie zapraszam do przyłączenia się i poparcia tej szlachetnej idei. *** 5 listopada Nie kandyduję w wyborach,
nie należę do żadnej partii, więc bezstronnie - choć nie ze spokojem -
obserwuję kampanię wyborczą i wszystko to, co w Polsce się dzieje.
Wyrzucenie z PiS Joanny Kluzik-Rostkowskiej i Elżbiety Jakubiak tylko
potwierdza, że powołanie nowej centroprawicowej partii jest sprawą
pilną i konieczną. Partia Jedności (może Centroprawicowa PJ) - o
konieczności jej powstania pisałem już w maju - wydaje się teraz coraz
bardziej realna. Byłoby to rzeczywiście odesłaniem do lamusa niekończących
się sporów PiS-PO i w pierwszej kolejności zajęciem się sprawami Ojczyzny i
Polaków. Takie rozwiązanie jest nie tylko odpowiedzią na realne
zapotrzebowanie uzdrowienia polskiej sceny politycznej, ale po prostu zwykłą
koniecznością chwili. To jedyna realna alternatywa na zerwanie z patologią
wodzowskich partii PiS i PO. W PJ jest miejsce nie tylko dla członków i
sympatyków PiS czy PO, ale również dla tych wszystkich, dla których Człowiek
i Ojczyzna są podstawowymi wartościami i dla tych, którym dobro Polski jest
ważniejsze od interesów partyjnych. Oprócz w/w Pań z pewnością filarami PJ
mogliby również być: Paweł Poncyliusz, Andrzej Halicki, Jarosław Gowin,
Marek Migalski, Jarosław Sellin, Jan Ołdakowski, Sławomir Nitras i wielu,
wielu innych. Przepraszam te osoby, które powyżej wymieniłem bez
jakiejkolwiek rozmowy z nimi, ale są to osoby publiczne, których umiarkowany
i wyważony sposób uprawiania polityki uważam za poprawny. PJ to również, a
może przede wszystkim, miejsce dla pokolenia JP II. Zastosowanie w skrócie
tych samych dwóch liter chyba też ma nie tylko symboliczną wymowę, lecz jest
również znakiem czasu. Stronę PJ niezwłocznie zacznę redagować, choć być
może dopiero zrobię to za tydzień, gdy wrócę ze statku. Będą tam podstawowe
założenia programowe, cele i zadania. Proszę o przyłączanie się do tej idei
i o udział w tworzeniu strony PJ (sugestie można nadsyłać mailem: jfwojcik@)wp.pl
) 20 października To już nie jest kryzys
demokracji, a wręcz ślepy zaułek lub matnia, z którego PiS i PO po prostu
nie potrafią wyjść. Wzajemna nienawiść, skłócenie i wrogość nieustannie
podsycane przez działaczy obu partii - co również chętnie prezentowały media
- sfanatyzowały społeczeństwo i doprowadziły do niezwykłej agresji.
Zabójstwo na tle politycznym w łódzkim biurze PiS jest najlepszym tego
przykładem. Dużo i często rozmawiając z ludźmi przy stoliku z książkami ze
smutkiem i z trwogą obserwowałem, jak wysoki jest poziom wzajemnej
nienawiści i agresji do drugiej osoby o innych preferencjach politycznych.
Przykładów nie będę podawał, bo widziałem ich dziesiątki, a chyba każdy z
nas, może je również znaleźć na własnym podwórku. Ta polaryzacja PiS-PO
jest groźna dlatego, że prominentni działacze z obu stron bazują głównie na
dzikich instynktach fanatyzowania swoich zwolenników. Patologia wzajemnych
kłótni partyjnych i oskarżeń całkowicie spycha na boczne tory sprawy Polski
i Polaków. Już dawno przestałem wierzyć w zapewnienia płynące z obu stron o
woli dialogu i porozumienia i myślę, że jest to odczucie raczej powszechne.
Sprawy kraju zmierzają w bardzo złym kierunku i to mnie głównie niepokoi. I
tu wcale nie chodzi o to, że partie nieustannie się kłócą, o brak zaufania
do władz, czy o demoralizację przez zły przykład z góry, ale o to, by dało
się przeprowadzić konieczne reformy państwa, by młodzież w Polsce czkał
lepszy byt, by rozwijał się kraj i byśmy wszyscy z ufnością mogli patrzeć na
drugiego człowieka, również polityka. Ta sprawa powołania Partii Jedności, o
której już wcześniej pisałem, może być jedyną alternatywą na wyprowadzenie
Ojczyzny ze ślepego zaułka kryzysu demokracji, w jaki bez wątpienia prowadzi
nas zabetonowana patologia stosunków PiS-PO. Do tej sprawy chyba szybko
nawiążę. Na razie jako kapitan ze szwedzkiego military high speed craft
obserwowałem budowę gazociągu północnego Gazpromu, a następnie na offshore
high speed craft budowę fermy wiatrowej przez Niemców (dla nich pracowałem)
koło Rugi (trochę zdjęć w "GALERIA"). *** 10 października Pół roku minęło od tej
strasznej tragedii, a mamy co do przyczyn jej powstania coraz więcej
niepewności. Wrak samolotu dopiero teraz (3 dni wcześniej) zabezpieczono
montując ogrodzenie i zadaszenie z plandeki, a to powinno być zrobione
natychmiast po katastrofie, by zabezpieczyć wszelkie dowody. Media o tym
teraz mówią, prasa pisze na różne sposoby, więc zbędny mój komentarz, bo
każdy ma w tej sprawie wyrobione zdanie. Długo nie pisałem, bo właściwie
sytuacja patowa w naszej polityce wcale się nie zmienia, patologia na dobre
została zabetonowana i nic nie wskazuje, by kłótnie PO-PiS kiedykolwiek
ustąpiły miejsca prawdziwej trosce o losy kraju i Polaków. Wybory
samorządowe tych animozji głównych partii też nie wyciszą, a wręcz
odwrotnie, choć na szczęście na terenie miast i gmin okopy zwolenników
jednych i drugich nie są tak przepastne jak na górze. Na dole bardziej się
dba o losy wsi, gminy czy miasta, bo bliżej jest wyborcy, a i ordynacja jest
bardziej łaskawa, bo bez partii politycznej też można się obejść. Ja w
żadnych wyborach nie uczestniczę i znów wróciłem na morze. *** 15 sierpnia W 90 rocznicę Bitwy
Warszawskiej w Polsce rzeczywiście dzieją się cudaczne rzeczy: - przed
Pałacem Prezydenckim stalowe balustrady niczym zasieki na froncie i kordony
służb mundurowych, - gorsząca, żenująca i przynosząca wstyd walka z krzyżem,
krzyżem i przeciw krzyżowi, - ciągle niewyjaśniona przyczyna katastrofy
lotniczej w Smoleńsku i im dalej od 10 kwietnia tym więcej wątpliwości. Po
prostu nawet trudno uwierzyć, że ta katastrofa tak samo nigdy nie będzie do
końca wyjaśniona podobnie jak śmierć Sikorskiego w Gibraltarze, - mimo
zapewnień "Musimy raz na zawsze skończyć polsko-polską wojnę" oraz "Zgoda
buduje" dzieje się zupełnie na odwrót. Nadal są kłótnie między PO i PiS, na
całego jest prowadzona wojna podjazdowa, a dobro Ojczyzny i człowieka
schodzi na dalszy plan, jest wiele tematów zastępczych i najważniejsze ponad
wszystko są interesy partyjne i spory personalne. Jeśli ktokolwiek i
kiedykolwiek miał wątpliwości, dlaczego w wyborach prezydenckich powinien
wygrać kandydat niezależny, to teraz widać to jak na dłoni. Mój start w
wyborach był całkowicie uzasadniony. Szkoda, że wielu wyciąga wnioski
dopiero po fakcie! *** 2 lipca Niezależnie który z
kandydatów zwycięży w wyborach, Komorowski czy Kaczyński, niewiele to
zmieni, bo polaryzacja skłóconych partii nadal pozostanie. Przebieg kampanii
wyborczej obnażył brak obiektywizmu ze strony mediów i pokazał, która stacja
i redakcja jest partyjną tubą PiS, a która PO. Choć w debatach dużo mówiono
o pojednaniu, że zgoda buduje, kandydaci podawali sobie nawet ręce, to tak
naprawdę obie strony jak zwykle prześcigały się w podkładaniu sobie nogi.
Cały przebieg kampanii utwierdził mnie w przekonaniu, że dla dobra Polski
PiS i PO powinny być rozwiązane i zniknąć ze sceny politycznej, bo bez tego
nie będzie zgody, która buduje i dla żadnej z partii Polska nie będzie
najważniejsza. Ponieważ obie partie nadal są i będą i żadna z nich nie ma
zdecydowanie silnego poparcia społecznego, które pozwoliłoby na samodzielne
rządzenie, konieczny jest dialog, a nie monolog. Hasło Komorowskiego "Zgoda
buduje" nie będzie nic warte, jeśli zostanie zamknięte w granicach PO.
Ponieważ obie partie są skazane na porozumienie we wspólnej trosce o sprawy
kraju, więc siłą rzeczy obie muszą uczestniczyć w sprawowaniu władzy. Wybór
Kaczyńskiego jest jedynie nadzieją i daniem szansy, by mógł ten dialog w
ogóle zaistnieć. *** 20 czerwca Pierwsza tura
wyborów za nami i jej wyniki potwierdzają, że w drugiej wszystko może się
zdarzyć. Do tej pory debat prawdziwie merytorycznych w zasadzie prawie nie
było. A. Olechowski na swoim podsumowaniu wyników w sztabie Stronnictwa
Demokratycznego, które na jego kandydowanie wydało 3 miliony zł (a
twierdził, że jest kandydatem całkowicie niezależnym), powiedział - "Nie pamiętam kampanii - od pierwszych
wyborów prezydenckich - równie prymitywnej".
Przyznaję, że to określenie jest bardzo trafne i myślę, że te dwanaście dni,
jakie pozostały do drugiej tury, powinny pod tym względem być znacznie
ciekawsze. Nasuwa się jednak pytanie, czy można wierzyć w deklaracje
polityków złożone podczas kampanii wyborczej, na ile wynikają one z
przekonania kandydata, a w jakim stopniu są to jedynie opinie partyjnych
sztabów i doradców od pijaru. Kamera ze sztabu Komorowskiego pokazała duży
napis "Zgoda buduje". Kaczyński w swoim podsumowaniu dzisiejszych wyników
powiedział, że "w Polsce najważniejsza jest odnowa i poważna rozmowa". Zadał
też pytanie "co dalej czynić z Polską?" i zastanawiał się nad "wyborem
sposobu uprawiania polityki". Dzisiejsze i wcześniejsze deklaracje obu
kandydatów akcentują konieczność pojednania i zgody, co jest bardzo ważne,
ale zapewnienia to nie wszystko, choć przecież w co musimy wierzyć.
Negowanie lub podważanie wiarygodności któregokolwiek z tych dwóch
kandydatów dziś nie ma najmniejszego sensu i prowadzi do nikąd. Dialog
PiS-PO jest niezbędny i jest to warunek konieczny dla rozwoju Polski i ten
czynnik ma pierwszorzędne znaczenie. Moje rozważania zapisane 31 maja -
"Skoro jest konieczny dialog PiS-PO, to cała władza nie może być w gestii
PO, bo wtedy nie będzie to dialog, a jedynie monolog...." po tych 20 dniach
jeszcze nabrały mocy. Wyniki pierwszej tury wykazały, że to spolaryzowanie
jest bardziej płaskie, niż wcześniej przewidywano, więc bez wzajemnych
uzgodnień i porozumienia PiS-PO naprawdę nic znaczącego w Polsce na drodze
reform nie da się zrobić. Wyniki sondażu tuż przed ciszą wyborczą
wskazywały, że około 25% wyborców oddając swój głos na kandydata w wyborach
prezydenckich będzie kierować się mniejszym złem, a około 25% preferencjami
partyjnymi. To bardzo wymowne. Dlaczego politycy po raz któryś znów skazują
Polaków na wybór mniejszego zła, a nie większego dobra? Szukanie drogi
wyjścia z tego impasu jest więc bardzo ważne. Taką drogę musimy znaleźć!
"Musimy raz na zawsze skończyć polsko-polską wojnę" - podpisuję się pod tym
oboma rękami. Gdy zdecydowałem się na kandydowanie w wyborach
prezydenckich na początku roku, do wszystkich partii i ugrupowań
politycznych wysłałem obszerną motywację, dlaczego kandyduję oraz zwróciłem
się z prośbą o poparcie mojej idei. Oprócz wysłanych emaili próbowałem
też przekonywać do konieczności wyboru prezydenta niezależnego władze
niektórych partii. Długą rozmowę przeprowadziłem m/i w Naczelnym Komitecie Wykonawczym PSL. Argumenty co do celu mojego
kandydowania zostały przyjęte z aprobatą i zrozumieniem, ale sekretarz NKW
PSL stwierdził, że partia nie poprze mojej kandydatury i wystawi swojego
kandydata. - Ja wiem - mówiłem - że partie wystawiają kandydatów by
zaistnieć, a jednoczenie by sprawdzić swoje struktury, ale takie czynne
poparcie dla ponadpartyjnej idei byłoby dla PSL oszczędnością pieniędzy, a
pomoc w zbieraniu podpisów dla kandydata naprawdę niezależnego też może być
sprawdzeniem struktur. Takie posunięcie - przekonywałem - przyczyni się do
poprawy notowań partii, bo medialnie jest to nowość, a przy okazji
pokarzecie, że dla was dobro kraju jest najważniejsze. Na zdrowy chłopski
rozum nie ma innego rozwiązania, by wyjść z pata politycznego wynikającego z
kłótni partyjnych i personalnych, jak to, by wznieść się ponad podziały i
wybrać kandydata bez powiązań politycznych . Popierając mnie -
argumentowałem - nie wydacie pieniędzy na kampanię prezydencką i możecie je
przeznaczyć na wybory samorządowe lub parlamentarne, struktury też
sprawdzicie pomagając mi zebrać 100 tys. podpisów, a najważniejsze -
przyczynicie się do uzdrowienia sytuacji politycznej w Polsce. Jeśli
wystawicie swojego kandydata, stracicie miliony za uzyskanie zaledwie kilku
procent głosów, bo realnie na więcej nie możecie liczyć i nic nie zyskacie
nawet medialnie. Wybory 20 czerwca potwierdziły, że miałem rację, ale wtedy
nie wiedziałem, że tragedia k. Smoleńska pokrzyżuje wszystkie plany. *** 9 czerwca Klęska powodzi
największa od ponad stu lat dotknęła znaczne obszary Polski, a mimo to nie
wprowadzono stanu klęski żywiołowej. Mam wrażenie, że rzeczywistego stanu
klęski nie potwierdzono ogłoszeniem (nie ma wątpliwości, że klęska powodzi
dotknęła znaczne obszary Polski) jedynie ze względów politycznych, a ściślej
mówiąc z powodu wyborów prezydenckich. Pani minister Julia Pitera wczoraj
uzasadniła to cynicznie: "wprowadzenie stanu klęski żywiołowej nie
spowoduje, że wody będzie mniej". Tak rozumując, to na świecie nikt nigdy
nie powinien ogłaszać stanu klęski żywiołowej, bo ogłoszenie nie wypompuje
wody, nie cofnie trzęsienia ziemi, ani nie zahamuje żadnego kataklizmu.
Wprowadzenie stanu klęski żywiołowej nie ma też na celu stwierdzenia jedynie
faktu, ale jest to wprowadzenie szczególnych środków organizacyjnych,
prawnych i gospodarczych, które mają na celu niesienie pomocy poszkodowanym,
usuwanie skutków kataklizmu, a przede wszystkim natychmiastowe działanie
zabezpieczające przed przyszłymi skutkami żywiołu lub jego różnorodnymi
następstwami (skażenie środowiska, epidemii, drastyczne zniszczenie
infrastruktury itp). Każde wprowadzenie stanu klęski żywiołowej ma na celu
uruchomienie szczególnych sposobów usuwania skutków i prowadzenie działań
zabezpieczających. Ludzie dotknięci kataklizmem takich działań oczekują, są
one konieczne i wręcz niezbędne dla egzystencji tysięcy ludzi i gospodarczej
działalności ogromnych obszarów Polski. Politycy jeszcze raz potwierdzają,
że partykularne interesy partii i osób z nimi związanych są znacznie
ważniejsze od dobra Polski i człowieka doświadczanego kataklizmem żywiołu.
Myślę, że skutki tej wielkiej powodzi są bagatelizowane i że faktycznego
bilansu strat nie zrobiono bądź celowo zaniża się jego wielkość. Również
media pokazują jedynie fragmenty rzeczywistości i nic dziwnego, bo przecież
wszędzie nie mogą mieć swoich reporterów. W okolicach Mielca Wisłoka zalała
kilka miejscowości (m/i moje rodzinne Książnice dwukrotnie), w sumie zalane
setki, a podtopione nawet tysiące domów, a w telewizji nie widziałem z tego
terenu żadnych informacji. Gdyby nie to, że są to moje rodzinne strony, w
których byłem podczas pierwszej powodzi, to zapewne nic bym o tym nie
wiedział. A jak tam wygląda sytuacja dziś? Przed chwilą rozmawiałem
telefonicznie z kuzynem. - Straszna tragedia - usłyszałem - woda już zeszła,
a w domu pełno mułu i błota. Mycie ścian, zrywanie podłóg, wykładzin i
suszenie co jeszcze się nadaje do użytku. Ludzie są zdani sami na siebie,
nikogo to nic nie obchodzi. Żadnej władzy, cicho sza i nawet nikt nie
podstawił kontenerów na śmiecie, których są całe sterty. Prawdziwa gehenna
jest na Zawierzbiu, bo tam domy są w dole i wody mają jeszcze z półtora
metra. U nas był taki bystry prąd między domami, że wyrywało i zabierało
wszystko, jak na wodospadzie, i niosło na nich. Nie dość, że mają wodę w
domach, to jeszcze są zasypani piachem, mułem i śmieciami z całej okolicy.
Aż przykro patrzyć, bo chodzą po pas w płynnej mazi, w której pływa
wszystko. Potworny smród nie pozwala oddychać, woda rozmywała cmentarz, ale
kogo z władz to obchodzi? Dla nich ważniejsze są wybory!
Ta rozmowa telefoniczna z kuzynem jednak tylko po części uzasadnia
ogłoszenie stanu klęski żywiołowej. O wiele ważniejsza jest prewencja przed
następnym zalaniem i możliwie natychmiastowe łatanie rozerwanych i rozmytych
wałów. Globalne ocieplenie przynosi wiele gwałtownych zjawisk
atmosferycznych i musimy być na nie przygotowani. Obfite opady i powodzie
występują u nas zazwyczaj w okresie żniw i nie wykluczone, że takie mogą
wystąpić. Od dzieciństwa pamiętam, że właśnie wtedy Wisłoka osiągała
najwyższe stany wody, większe od wiosennych roztopów, niosąc ze sobą snopki
zabieranych z pól zbóż. Czy można ryzykować, że za kilka tygodni tych opadów
nie będzie, że nie wystąpią następne ludzkie tragedie? Kto za to poniesie
odpowiedzialność? A sprawy zdrowotne, możliwości wystąpienia epidemii i
degradacja środowiska na terenach zalanych? Przecież ogłoszenie
stanu klęski żywiołowej daje w tym względzie priorytety, dodatkowe regulacje
prawne, a nawet narzędzia. Stwierdzenie Julii Pitery, że "wprowadzenie
stanu klęski żywiołowej nie spowoduje, że wody będzie mniej" jest nie tylko
cynicznym stanowiskiem rządu, w której jest ministrem, ale również brakiem
rozumienia problemu i po prostu zwykłą głupotą. *** 3 czerwca Jeśli jesteś długo poza
Polską sam wśród innych nacji, to najbardziej brakuje ci polskiego chleba,
chciałbyś zjeść pierogów, polskiej kiełbasy i kaszanki. Z utęsknieniem
chciałbyś usłyszeć polski język bądź przeglądnąć nawet starą prasę.
Najbardziej odróżnia nas jednak nasza tradycja. Nikt nie zrozumie Polski bez
uczestnictwa w Wieczerzy Wigilijnej z opłatkiem, bez naszej Wielkanocnej
Święconki i procesji na Boże Ciało. Teraz już wnuczki sypią kwiatki, więc
byliśmy z żoną u nich w Redzie. Patrz GALERIA, BOŻE CIAŁO. *** 31 maja Miesiąc maj był zdominowany w Polsce przez trzy
główne tematy: wybory prezydenckie, powódź i nadal przyczyny katastrofy
smoleńskiej. Ponieważ w tych trzech zagadnieniach bezpośrednio lub pośrednio
uczestniczyłem, więc jestem zobowiązany pokrótce do nich się ustosunkować. * "Musimy raz na zawsze skończyć polsko- polską
wojnę. Ona nie przyniosła Polsce niczego dobrego, przyniosła bardzo wiele
zła, bardzo wiele nieszczęścia"- mówił 29.05 na spotkaniu z wyborcami w
Zakopanem Jarosław Kaczyński i dodał: "Polsce potrzebny jest wzajemny
szacunek uczestników życia publicznego, konkretna rozmowa o polskich
sprawach, w wielu miejscach potrzebny jest także kompromis”. Powiedział
również – „Mamy dzisiaj prawo do marzenia o Polsce zasobnej, silnej,
sprawiedliwej, w której jest praca dla każdego, w której każdy czuje się u
siebie. To jest marzenie ludzi, którzy głosują na różne partie - ale to ich
łączy - chcą żyć w takiej dumnej, liczącej się w Europie Polsce”. Czy można cośkolwiek z tego zakwestionować lub
podważyć? Przecież mojemu startowi w wyborach prezydenckich przyświecały
podobne idee. Wyrażonej w Zakopanym chęci i woli dialogu ze strony Jarosława
Kaczyńskiego w żadnym wypadku nie wolno lekceważyć, bądź podważać, że to
tylko obietnice wyborcze. Nie należy wątpić w szczerość jego intencji, bo
dziś dla ludzi mających dobro kraju na względzie ( na pewno do nich należą
Kaczyński i Komorowski) jest oczywiste, że sprawa dialogu jest warunkiem
koniecznym przeprowadzenia niezbędnych reform i jedyną drogą do rozwoju
kraju. - Skoro jest konieczny dialog PiS-PO, to cała
władza nie może być w gestii PO, bo wtedy nie będzie to dialog, a jedynie
monolog, który przy tak dużej polaryzacji sił w żadnym wypadku nie przyczyni
się do porozumienia. - Jeśli nie wchodzi w rachubę wybór na prezydenta
człowieka niezależnego, który mógłby być pomostem do partyjnego pojednania
na prawicy, to rozwiązaniem jest teraz zwycięstwo Jarosława Kaczyńskiego,
więc będę na niego głosował. - Najlepszym rozwiązaniem dla Polski byłoby
rozwiązanie PiS i PO, a przed przyszłymi wyborami do parlamentu powinna
powstać na prawicy jedna „Partia Jedności” (takie skojarzenie - „pokolenie
JP” uczestniczy w tworzeniu partii PJ). * Powódź jest
wielką i niewyobrażalną tragedią dla tysięcy osób. Walka z jej skutkami
wymagała ogromnego wysiłku i pochłonęła bardzo dużo pieniędzy. Gdyby tylko
część tego wysiłku i ułamek kosztów, jaki teraz musimy ponieść, zostało w
porę i racjonalnie wykorzystane na prewencję, budowę i modernizację wałów,
to do większości ludzkich tragedii spowodowanych tegoroczną powodzią pewnie
by nie doszło. Moje rodzinne Książnice zostały zalane tylko dlatego, że na
trzy lata na krótkim odcinku zaniechano modernizacji wałów i nie
zabezpieczono miejsca (rejon Kątów), gdzie już kilka lat temu przy
mniejszych opadach i niższym poziomie Wisłoki przelewała się woda. Ratowanie
już w trakcie powodzi pochłonęło nieporównywalnie większe środki finansowe,
wymagało ogromnego trudu i poświęcenia, a mimo to nie obyło się bez ludzkich
tragedii i w sumie ten ogromny potencjał sił i środków zaangażowanych nie w
porę został wyrzucony w błoto! Po prostu wcześniej nie było gospodarczego
myślenia! * O przyczynach katastrofy smoleńskiej jeszcze
długo będą dyskusje, bo na zdrowy rozum niemożliwością jest pojąć, dlaczego
przed lądowaniem tak ważnych osobistości lotnisko nie było zabezpieczane
przez polskie służby, których obowiązkiem było sprawdzenie, kontrola i
zagwarantowanie bezpieczeństwa również na miejscu lądowania. Byłem wtedy w
Katyniu i tam na miejscu uroczystości takie zabezpieczenie funkcjonowało. W
żadnej z relacji z miejsca katastrofy nie wynikało jednak, by działało ono
również na na samym lotnisku. Gdyby prawidłowo zaangażowano polskie służby,
to wiele pytań i niejasności nie miałoby racji bytu i do wypadku pewnie by
nie doszło. Niezrozumiałe jest również, kto dopuścił do wspólnego lotu tylu
tak ważnych osób? Taka praktyka od dawna jest niedopuszczalna na całym
świecie! Lekceważenie i całkowity brak wyobraźni! *** 24 maja Powódź też mnie dotknęła.
Gdy we wtorek 19.05 przybyłem wieczór do Książnic na Podkarpaciu, właśnie
zatapiała je fala powodziowa. Rodzinny dom był już zalany, woda przybierała
i wdzierała się na coraz to nowe posesje. Przez całą noc trwała walka z wodą
i ratowaniem dobytku, a przecież wszystkich tam znałem. Gdy się rozwidniło
zrobiłem trochę zdjęć - patrz GALERIA, POWÓDŹ. W piątek wyjechałem z Mielca
autobusem do Warszawy przez Tarnobrzeg, a dalej okrężną drogą omijając
zalany Sandomierz. Do Mielca i Książnic jechałem przez Kraków, Bochnię,
Tarnów, a więc zobaczyłem ogrom tragedii zalanego południa Polski. Klęska
tak wielu spowodowana żywiołem przytłacza. Zmęczony i zmartwiony dotarłem na
Dworzec Zachodni w Warszawie. Czekając tam około trzech godzin na najbliższy
pociąg do Gdyni zostałem jeszcze bardziej przygnębiony - patrz GALERIA,
POLSKI WSTYD. Druga powódź 05.06
zalała znacznie bardziej, bo poziom wody był o metr wyższy. Wodę na
zdjęciach zamieszczonych na stronie należy więc o metr podnieść, by
wyobrazić sobie jej skutki!
(dopisano 07.06 2010) *** 12 maja Takie sobie dywagacje Kaczyński czy Komorowski, który z tych kandydatów jest dziś lepszy dla
Polski? Przez ostatni miesiąc tak wiele się zmieniło, że odpowiedź na to
pytanie wymaga wielkiej rozwagi. Jeśli wygra Komorowski, to formalnie cała
władza trafi do PO, ale w rzeczywistości niewiele to zmieni, bo pat
polityczny jaki był taki pozostanie. W tej kadencji Sejmu PO nie ma tylu
mandatów, by dokonać zmian w konstytucji, które pozwoliłyby zmienić
ordynację wyborczą. Bardzo niefortunnego pomysłu Tuska na wprowadzenie
systemu kanclerskiego i ograniczenie władzy prezydenta do minimum na
szczęście i tak nie da się przeforsować. Przy wygranej Komorowskiego
antagonizm PiS – PO jeszcze wzrośnie i zostanie przeniesiony na następną
kadencję Sejmu. Wygrana Komorowskiego wbrew pozorom nie spowoduje
wzmocnienia Platformy, a wręcz odwrotnie, umocni poparcie dla PiSu. O wiele większe zmiany na polskiej scenie politycznej może przynieść
wygrana Kaczyńskiego, bo nie da się pogodzić kierowania partią i sprawować
Urząd Prezydenta. Tusk doskonale o tym wiedział, rezygnując z kandydowania.
PiS i PO to typowo wodzowskie partie polityczne w których mechanizmy
demokratyczne nie do końca funkcjonują. Odejście wodza może przynieść
wielkie zmiany. Nie ma wątpliwości, że zarówno Kaczyńskiemu jak i
Komorowskiemu dobro Polski leży głęboko na sercu i chyba obaj dostrzegają,
że kłótnie na prawicy nie pozwalają na przeprowadzanie koniecznych dla
Polski reform i że ta beznadziejna sytuacja nie może trwać w nieskończoność.
Wygrana Kaczyńskiego z pewnością może przyczynić się do połączenia PiS,
Polski+ i Prawicy Rzeczpospolitej, ale to ciągle za mało do unormowania
polskiej sceny politycznej. Nurt prawicowy w PO jest przecież również bardzo
silny i nie można go pozostawiać na uboczu. Wygrana Kaczyńskiego wydaje się
być bardziej korzystna. W tej sytuacji mój pomysł powołania po wyborach
prezydenckich na prawicy jednej wspólnej partii opartej na dialogu (otwartej
również dla działaczy PO) i nawiązującej do podstawowych wartości
zawartych w Konstytucji 3 Maja ma sens. O odejściu od kłótni i o dialogu
mówią teraz w zasadzie wszyscy kandydaci. Dla niektórych być może jest to
tylko chwyt wyborczy, ale dla mnie była to podstawowa wartość, o którą
chciałem walczyć. Sądzę, że Kornel Morawiecki też będzie o tym mówił, jeśli
dopuszczą go do głosu. *** 9 maja Szlachetne idee są podobne do szlachetnych roślin - jeśli nie będziesz ich
pielęgnował, to zagłuszą je chwasty, których nikt nie sieje, bo one po
prostu same się rodzą. Walka o ponadpartyjne porozumienie dla dobra kraju,
szukanie dróg dialogu bez wątpienia jest szlachetną ideą. Przeglądałem
strony internetowe (zapewne nie wszystkie), ale już ta pobieżna lektura
wystarczy do sformułowania wielu pytań i wniosków: - dlaczego tak łatwo przychodzi opluwanie kogoś,
kogo się nie zna? - media są w stanie wypromować każdą osobę, bądź
ją zniszczyć. W pewnym sensie jest to ostatnie ogniwo totalitaryzmu, które
przez swoje działania zawłaszcza serca i umysły ogółu, kreuje globalne
poglądy, które najczęściej ukierunkowują społeczne myślenie dla określonych
celów, - jeśli chcesz zrobić coś dobrego, masz
szlachetne idee, to musisz się liczyć z tym, że wielu będzie chciało wdeptać
cię w błoto. Jedni robią to z głupoty, a inni chcą w ten sposób zagłuszyć
własne sumienie, że nic nie robią dla bliźniego i Ojczyzny, - najłatwiej jest narzekać i psioczyć, że nic nie
da się zrobić, bo rządzi mafia, a ci, co z głębi serca angażują się w sprawy
kraju, to pchają się do koryta, - ciekawe, jaka jest inna droga do
ponadpartyjnego porozumienia dla dobra człowieka i Ojczyzny, niż ta, że
człowiek z poza układów partyjnych stanie na czele i będzie swoistym pasem
transmisyjnym do porozumienia i dialogu dla dobra kraju? - ciekawe, jak długo fanatycy PiS i PO będą pałać
do siebie nienawiścią, nim zrozumieją, że na prawicy Polska powinna być
jedna. Pytań i wniosków nasuwa się wiele, ale te wydają się dziś najważniejsze. *** 7 maja Przyjaciele,
wolontariusze,
|
|||||||||||||||||
|